HFM

artykulylista3

 

Sennheiser IE 300

010 013 Hifi 0708 2021 003Wielu producentów sprzętu hi-fi buduje medialne napięcie przed wprowadzeniem nowego modelu. Najpierw wypuszczają kontrolowane przecieki na temat prowadzonych prac. Później wysyłają zapowiedzi prasowe, a kolejny raz przypominają o temacie przed samą premierą rynkową.

Na tle tego pianobicia Sennheiser działa zaskakująco powściągliwie. 12 stycznia 2021 poinformował media o nowych słuchawkach dousznych z serii IE, a już tydzień później, w imieniny Henryka i Marty, IE 300 trafiły do sklepów.
„Trzysetki” są najtańszym modelem z serii IE, ale z pewnością nie warto ich z tego powodu lekceważyć. Choć wyglądają niepozornie, to mając w pamięci wcześniejsze kontakty z tą serią (IE 80S BT w „HFiM” 12/2019, IE 800 S w „HFiM” 11/2020), spodziewałem się znaleźć w nich kilka smaczków ukrytych przed ludzkim wzrokiem. I nie zawiodłem się.



Budowa
W porównaniu z popularnymi słuchawkami dokanałowymi, IE 300 mogą się wydawać cokolwiek dziwne. Należą bowiem do konstrukcji OTE (Over The Ear), które zakładamy odwrotnie, czyli z kablem poprowadzonym do góry i zawiniętym za małżowiną.
Obudowy wykonano z wysokiej jakości tworzywa sztucznego, wizualnie przypominającego grafit. Efekt uzyskano, łącząc czarną masę plastyczną z mikroskopijnymi srebrzystymi drobinkami, odbijającymi światło. Wygląda to znakomicie. Aby uniknąć pomyłki przy zakładaniu, prawą muszlę wyróżniono dyskretną czerwoną wstawką.
Wewnątrz obudów pracują zmodernizowane pełnopasmowe przetworniki dynamiczne XWB (Extra Wide Band) o średnicy 7 mm. Nie są to pierwsze z brzegu OEM-owe głośniczki, gdyż zostały wyprodukowane w niemieckim zakładzie Sennheisera. Powagę sytuacji podkreśla fakt, że znajdziemy je także we flagowych, trzykrotnie droższych dokanałówkach IE 800 S.
W IE 300 przetworniki XWB przenoszą pasmo 6 Hz – 20 kHz, co jest rezultatem specjalnej konstrukcji części komory znajdującej się z tyłu membrany. Jej kształt zoptymalizowano pod kątem redukcji fal stojących oraz neutralizacji efektu maskowania, czyli nakładania częstotliwości 7-8 kHz na wyższe składowe. Na zewnątrz, w sąsiedztwie logo Sennheisera, można dostrzec mikroskopijne otwory stratne, będące częścią tego systemu. Rezultatem powinna być lepsza szczegółowość średnicy i wysokich tonów.
W górnej części obudów zamontowano 4,8-mm gniazda Fidelity+ MMCX. Umożliwiają one eksperymenty z okablowaniem innych producentów lub… transformację IE 300 w konstrukcję typu True Wireless. W sklepach są już bowiem dostępne zauszne moduły Bluetooth – również ze złączami MMCX – które mogą zmienić w bezprzewodowe każde kablowe dokanałówki OTE. Zostały wyposażone w stacje ładujące, dotykowe sterowanie i obsługę asystentów głosowych. Generalnie wątek jest ciekawy, ale teraz wracamy do testowanego modelu.
W gniazda MMCX należy wpiąć elastyczne zauszne pałąki, płynnie przechodzące w przewody o średnicy 3,5 mm. Pomimo sporej grubości, wzmocniono je włóknem paraaramidowym, co wg producenta powinno zmniejszyć efekt mikrofonowy. Sprawdziłem i potwierdzam. Standardowo kabel jest zakończony 3,5-mm wtykiem minijack, jednak Sennheiser zapowiada rychłe wprowadzenie wersji zbalansowanych, z wtyczkami TRRS 2,5 mm i Pentaconn 4,4 mm.
Na fabrycznym przewodzie nie umieszczono mikrofonu ani przycisków sterujących odtwarzaczem. Nie jest to bynajmniej przeoczenie. Owszem, można IE 300 podłączyć do smartfonu, ale nie będzie to ich wymarzone źródło dźwięku, że użyję eufemizmu. W brzmieniu na pierwszy plan wysunie się ciężki, bułowaty bas, a ma to prawdopodobnie związek ze strojeniem brzmienia telefonów pod kątem haniebnej jakości firmowych pchełek, w których niskie tony występują jedynie w tabeli danych technicznych.

010 013 Hifi 0708 2021 001

 

Obudowy z materiału
przypominającego grafit.
  

 

 


Zanim zaczniecie słuchać
W pudełku ze słuchawkami znajdują się: zapinane na suwak sztywne etui oraz dwa komplety dousznych wkładek: standardowe silikony i pianki Comply. Zatrzymajmy się przy nich przez chwilę.
Kluczową rolę przy używaniu modeli dokanałowych odgrywa dokładne uszczelnienie kanałów słuchowych. Bez tego możecie zapomnieć o basie, nie wspominając o zaburzeniu stereofonii. By to ułatwić, producenci stosują rozmaite wkładki douszne: stożkowate, spłaszczone, w kształcie pocisków itd. Do tego dochodzą podwójne grzybki bi-flange, pianki termokszałtne i inne wynalazki, których celem jest właśnie dopasowanie do kanałów słuchowych.
Testując słuchawki dokanałowe, zazwyczaj używam silikonów w rozmiarze M. Od nich też zacząłem przygodę z IE 300 i… skucha. Basu nie stwierdzono. Przesiadłem się zatem na silikony w rozmiarze L, jednak niewiele to dało. Dopiero średniej wielkości pianki dokładnie uszczelniły kanały słuchowe, co poddaję pod rozwagę wszystkim przyszłym użytkownikom Sennheiserów. Można też sięgnąć po pianki L, jednak u mnie powodowały pewien dyskomfort, wywołany uczuciem nadmiernego rozprężania uszu. Oczywiście zastosowanie pianek zamiast silikonów mogło mieć wpływ na ogólny charakter brzmienia, ale nie byłem w stanie porównać obu wariantów.
Optymalnym źródłem dla IE 300 wydaje się przenośny odtwarzacz, ewentualnie smartfon wsparty wzmacniaczem słuchawkowym. Z dwóch powodów. Po pierwsze, 125-cm kabelek średnio nadaje się do używania ze sprzętem stacjonarnym, chyba że dysponujecie biurkowym wzmacniaczem słuchawkowym podłączonym do komputera. Po drugie – ze względu na wygodę, do wielogodzinnych odsłuchów w domowym zaciszu lepsze będą konstrukcje nauszne.
Testując IE 300, sprawdziłem je jednak zarówno w warunkach terenowych, podłączone do przenośnego odtwarzacza plików, jak i domowych – ze wzmacniaczem słuchawkowym. Poniższy opis jest sumą tych wrażeń.

010 013 Hifi 0708 2021 001

 

Przewody i elastyczne pałąki
można wymieniać.

 

 


Wrażenia odsłuchowe
Nieprzygotowany użytkownik, zakładający IE 300 po raz pierwszy, może przeżyć nie lada wstrząs. Owszem, używane do tej pory słuchawki, nawet kosztujące około tysiąca złotych, mogły grać „dobrze”, ale różnica między nimi a IE 300 jest kolosalna.
W brzmieniu dousznych Sennheiserów na pierwszy plan wysuwają się wysokie tony, ale nie dlatego, że dominują nad pozostałymi zakresami. Powodem jest przejrzystość i detaliczność, porównywalna z referencyjnymi IE 800 S. Co prawda, z niemieckimi flagowcami miałem do czynienia blisko pół roku temu, ale takiego brzmienia szybko się nie zapomina. Różnica pomiędzy IE 300 a IE 800 S w górze pasma sprowadza się do tego, że w czasie słuchania muzyki na droższym modelu można było dotrzeć niemal do każdej cząsteczki powietrza wzbudzanej przez instrumenty. W IE 300 wysokie tony nie są aż tak analityczne, jednak pozwalają bez wysiłku wejrzeć w głąb każdego nagrania. W momencie, w którym większość słuchawek osiąga limit możliwości, IE 300 otwierają kolejny poziom niuansów. Tylko od kondycji narządu słuchu zależy, jak daleko dotrzemy z odkrywaniem detali w nagraniach.
Jeśli uporacie się z uszczelnieniem kanałów słuchowych, IE 300 odwdzięczą się bardzo dobrym basem. Mocny, konturowy i dynamiczny, usatysfakcjonuje nawet wymagających melomanów. W nagraniach organowych pokazuje potęgę, by w akustycznym jazzie diametralnie zmienić oblicze. Kontrabasy nie zostają powiększone, a palce muzyków poruszają się po strunach z prestidigitatorską zwinnością.
Niskie tony współgrają z delikatnie ocieploną średnicą, dodającą zmysłowości kobiecym wokalom oraz instrumentom dętym, zwłaszcza saksofonom. No właśnie, jakiej muzyki najlepiej słuchać na IE 300? Odpowiedź jest prosta: jak najlepiej zrealizowanej.
Na Sennheiserach świetnie wypada akustyczny jazz, zarówno grany w małych składach, jak i w wykonaniu orkiestry. Bez znaczenia natomiast będzie, czy trafimy na produkcje współczesne, czy nagrania liczące sobie kilka dekad, pod warunkiem wszakże, że prezentują wysoki poziom techniczny.
Z tego względu bardzo dobrze wypadły dyżurne audiofilskie smędziary pokroju Susan Wong, Chlary czy Sary K. Choć ich interpretacje nawet dynamicznych utworów nadają się do usypiania przedszkolaków, to czystość wokali i d źwięczność instrumentów zasługują na wysokie noty. A propos Sary K. – zdecydowanie bardziej naturalnie brzmiały jej wcześniejsze płyty, wydawane przez Chesky Records, niż te nagrane po przejściu pod skrzydła Stockfischa. Jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego, polecam posłuchać ich osobiście.

010 013 Hifi 0708 2021 001

 

IE 300 i praktyczny
futerał w komplecie.
  

 

 

Wśród śpiewających pań spoza audiofilskiego mainstreamu interesująco wypadła Dominique Fils-Aimé – kanadyjska wokalistka o haitańskich korzeniach. Choć przeważnie unika emfazy i stroni od efekciarskich sztuczek w rodzaju lewitujących triangli, z przyjemnością przesłuchałem jej dyskografię dostępną na Tidalu.
Równie dobrze IE 300 zaprezentowały nagrania akustyczne, zwłaszcza te z dużą zawartością perkusjonaliów. Warto sięgnąć po płytę „Tof Miriam” Zohara Fresco i soundtrack Gilada Benamrama ze świetnego serialu „Fauda”, że pozostanę w bliskowschodnich klimatach. Takiej klasy detaliczność w obrębie średnicy oraz wysokich tonów to ewenement w słuchawkach za niespełna 1400 zł. Gdybym chciał znaleźć IE 300 godnego konkurenta, szukałbym wśród konstrukcji planarnych, a to już znacznie większe pieniądze.
Natomiast w rocku pojawił się pewien problem. Nawet nie z tym, że „Zenki” brzmiały zbyt grzecznie, ale z techniczną jakością nagrań. Miłośnicy elektrycznego rocka będą skazani na dyżurny repertuar większości prezentacji sprzętu hi-fi, złożony z Pink Floydów, Petera Gabriela, Dire Straits czy współczesnych remasterów klasycznych albumów Yes i Jethro Tull, autorstwa Stevena Wilsona. W przypadku przytłaczającej większości pozostałych wykonawców obędzie się co prawda bez zgrzytania zębami, ale też trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że to marnowanie potencjału tych znakomitych słuchawek.
Ze względu na przenośny charakter może się wydawać, że niemieckie dokanałówki preferują szeroko pojętą muzykę rozrywkową, ale IE 300 radzą sobie też w klasyce. Dzięki przejrzystej średnicy potrafią podkreślić piękne, czyste głosy męskie i kobiece. Znakomicie brzmią też na nich instrumenty smyczkowe, solo i z akompaniamentem orkiestry.
Najmniej oczywisty atut IE 300 zostawiłem jednak na koniec. Obejrzyjcie z nimi kilka filmów akcji i posłuchajcie ilustrującej je dynamicznej muzyki. Nie wiem, ile trzeba by wydać na system kina domowego, który zaoferowałby podobną rozdzielczość, dynamikę i szybkość. Efekty przestrzenne pomijam, ponieważ siedząc w łóżku z laptopem lub tabletem na kolanach i tak nie będzie można ich doświadczyć. No i żadnego systemu surround nie włożymy do kieszeni i nie zabierzemy ze sobą w podróż.

010 013 Hifi 0708 2021 005

 

Słuchawki zakładamy
kablem do góry.
  

 

 


Konkluzja
Sennheisery IE 300 to wymagające słuchawki dla wymagającego słuchacza. Wiem, brzmi to jak oklepany slogan reklamowy, ale taka jest prawda.

2021 08 28 10 40 37 010 013 Hifi 07 2021.pdf Adobe Reader

 

MAriusz Zwoliński
Źródło: HFM 07-08/2021