HFM

artykulylista3

 

Sennheiser HD 250BT

012 013 Hifi 06 2021 001
Rozbestwiłem się ostatnio. Po testach słuchawek za ponad 1000 zł tak się przyzwyczaiłem do pewnego poziomu brzmienia, że zacząłem je traktować jako coś oczywistego. A wspomniane słuchawki – za najczęściej poszukiwane przez młodych ludzi. Ale to nie tak.

Krótka lektura kilku grup dyskusyjnych szybko sprowadziła mnie na ziemię. W realnym świecie młodzi melomani poszukają nauszników za maks trzy stówki, a bariera tysiąca złotych pozostaje poza zasięgiem. W ramach odzyskiwania kontaktu z bazą redakcja przydzieliła mi najtańsze bezprzewodowe Sennheisery HD 250BT. Krótki liścik dołączony do przesyłki brzmiał: „Więcej pokory!”.


Sennheisery HD 250BT pojawiły się w sprzedaży na początku lutego 2021. Tym samym Niemcy postanowili odważniej wejść w segment cenowy, zdominowany do tej pory przez OEM-owe konstrukcje, sygnowane przez gigantów elektroniki.


Budowa
HD 250BT kosztują zaledwie 319 zł, więc trudno oczekiwać kosmicznych technologii i high-endowego brzmienia. Nie zastosowano w nich systemów aktywnej redukcji hałasów, ręcznie kutej stali, naturalnej skóry ani podobnych frykasów. Mają za to inne zalety.
Po pierwsze, są bardzo lekkie – ważą zaledwie 125 gramów. Ich masa jest zapewne pochodną cięcia kosztów, bowiem gdyby zamiast tworzyw sztucznych zastosowano metal, trudno byłoby utrzymać niską cenę. Owszem, HD 250BT są w stu procentach plastikowe, ale nie badziewne. Mimo że przy pierwszym kontakcie sprawiają wrażenie delikatnych – po bliższym poznaniu wydają się niezniszczalne.
Najtańsze bezprzewodowe Sennheisery to nauszna konstrukcja zamknięta. Składa się zaledwie z trzech elementów: dwóch muszli i kawałka sprężystego plastiku w roli pałąka. Co prawda, skoro coś może się zepsuć, to na pewno się zepsuje, ale HD 250BT stanowią wyzwanie nawet dla nadpobudliwych przedszkolaków. Elastyczny pałąk rozciąga się niemal na płask, natomiast w drugą stronę daje się zwinąć w kłębek. Zamocowane na nim muszle przesuwają się w szerokim zakresie, a prosty mechanizm zapadkowy utrzymuje je w wybranej pozycji.
Producent nie podaje informacji na temat przetworników. W 7-cm obudowach z powodzeniem zmieszczą się te o średnicy 40 mm. Ilość i jakość niskich tonów sugeruje, że właśnie takie zastosowano.
W muszlach schowano jeszcze akumulatory, wystarczające na około 25 godzin pracy. Oszczędzaniu energii sprzyja automatyczne wyłączanie słuchawek po pięciu minutach od utraty kontaktu ze źródłem sygnału. Tankowanie do pełna zajmuje 3 godziny.
Pomimo przystępnej ceny, w HD 250BT znalazł się moduł Bluetooth 5.0 z kodekiem aptX i Low Latency. Nie ma ANC, ale na osłodę Sennheiser podsuwa współpracę z firmowymi aplikacjami na smartfony. Jako domyślną wskazuje Smart Control, ale poza sprawdzeniem poziomu naładowania baterii i zepsucia dźwięku korektorem nic w niej nie zwojujemy. Zdecydowanie praktyczniejsza jest CapTune, która ma znacznie lepszy korektor, wbudowany odtwarzacz plików oraz wtyczkę Tidala.
Nauszne muszle od strony głowy wykończono miękką gąbką i wysokiej jakości ekoskórą, będącą jedynym przejawem luksusu. Do obsługi służą trzy przyciski na prawej muszli, z wyraźnie wyróżnionym środkowym (start/stop, zmiana kolejności utworów, odbieranie połączeń telefonicznych). Dużym atutem jest płynnie działająca regulacja głośności. Ten element często bywa piętą achillesową słuchawek bezprzewodowych.
Wśród dobrych wiadomości jest i gorsza – w przypadku HD 250BT w ogóle nie przewidziano przewodowego połączenia ze źródłem analogowym; tylko Bluetooth i koniec. Jedyne gniazdo USB-C służy do ładowania akumulatorów.

012 013 Hifi 06 2021 002

 

Muszle wykończone dobrej
jakości ekoskórą.
  
 

 


Wrażenia odsłuchowe
Mimo że HD 250BT kosztują niewiele, zasługują na poważne traktowanie. Najpierw trzeba je solidnie wygrzać. Wyjęte prosto z pudełka nie mają basu, a góra jest przymglona. Dopiero po około 40 godzinach pracy zaczną się otwierać,  pełnię możliwości brzmieniowych osiągając jeszcze dobę później.
Niewielka masa podświadomie sugeruje lekki dźwięk i faktycznie, w pierwszej chwili można odnieść takie wrażenie. Słuchawki przeznaczono dla młodszych słuchaczy, ale niskie tony wcale nie zostały podbite na przełomie ze średnicą, co zazwyczaj bywa mylone z potęgą brzmienia. Dzięki temu nie walą obuchem przy pierwszym włożeniu na głowę, za to gwarantują długie sesje odsłuchowe bez uczucia otumanienia. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, bo jeśli trafią na nagranie z odpowiednią dawką dołu, potrafią zatrząść mózgiem.
Za lekkim brzmieniem może też przemawiać góra pasma – delikatna, dźwięczna i wdzięczna. Podobnie jak bas nie robi na wejściu piorunującego wrażenia. Jeśli jednak poświęcić jej trochę uwagi, potrafi się odwdzięczyć niuansami, które zwykle przestajemy dostrzegać przy kolejnym odsłuchu dobrze znanych nagrań.

012 013 Hifi 06 2021 002

 

Prosty mechanizm zapadkowy
utrzymuje słuchawki w żądanym
położeniu.
  
 

 


Ze względu na powyższe, HD 250BT dobrze się sprawdzają w muzyce akustycznej. Budują wtedy szeroką scenę i czytelnie lokalizują instrumenty. Miękka, plastyczna średnica w połączeniu z kontrolowanym basem i subtelną górą pozwala na długie kwadranse relaksu. Sennheisery nie odpływają jednak zupełnie w krainę łagodności, bo w muzyce rockowej, elektronicznej i filmowej odsłaniają bardziej zadziorne oblicze.
Po podłączeniu instrumentów do prądu brzmienie nabiera wigoru i masywności. W chwilach ekspresji bas uderza zdrowo, choć do pompatycznych uniesień jeszcze mu trochę brakuje. Dalej poprawia się stereofonia, dzięki czemu efekty przestrzenne i lokalizacja instrumentów spokojnie wytrzymają porównanie z dwukrotnie droższymi słuchawkami.
Dobrze nagrana muzyka elektroniczna jest obszarem, w którym HD 250BT osiągają pełnię możliwości. Odłóżcie na bok dyżurne nagrania Jarre’a i Vangelisa, a zamiast nich sięgnijcie po album „Electrified” Borisa Blanka (połowa duetu Yello), dostępny na Tidalu w MQA. Dużo się na nim dzieje między uszami. Sporo dźwięków lewituje na zewnątrz głowy, a Sennheisery wszystko to pokazują, spisując się na medal.
W ogóle zachęcają do buszowania w mniej znanym repertuarze, w który obfitują popularne serwisy streamingowe. Jeśli oddacie im inicjatywę i pozwolicie się oprowadzić po dalszych zakamarkach muzycznego świata, niejednokrotnie mile zaskoczą i zatrzymają tam na dłużej. Amatorom hip-hopu polecam na przykład wycieczkę w lata 60. i 70. XX wieku, żeby posłuchać muzyki rodziców i dziadków: The Commodores, The Temptations, Marvina Gaye’a czy Osibisy. Z kolei fanatycy ciężkiego łojenia powinni się wyrwać z zaklętego kręgu i posłuchać na przykład akustycznych coverów, wykonywanych przez fińską grupę Steve‘n’Seagulls. Później mogą zerknąć w stronę płyt Andreasa Vollenweidera, Kari Bremnes, standardów jazzu, a nawet mistrzów baroku. Klasyczny rock jest pełen odniesień i cytatów z twórczości dawnych kompozytorów, a ich odkrywanie może dostarczyć wiele satysfakcji. W takich przypadkach powiedzenie „muzyka łączy pokolenia” nabiera dosłownego znaczenia.

012 013 Hifi 06 2021 002

 

HD 250BT są spartańsko
wyposażone, za to lekkie.
  
 

 


Konkluzja
Sennheisery HD 250BT potrafią mile zaskoczyć nawet słuchawkowego wyjadacza. Ja w każdym razie polubiłem je od pierwszego słyszenia.

 

 

2021 06 27 12 47 07 012 013 Hifi 06 2021.pdf Adobe Reader

 

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 06/2021