HFM

artykulylista3

 

JBL Live 650BTNC

010 013 Hifi 10 2019 001
Przeglądając katalog JBL-a, można się natknąć na słuchawki z różnych serii, które na pierwszy rzut oka wyglądają identycznie. Nawet oznaczenia mają podobne, a różnią się tylko ceną.

Mam na myśli opisywane w majowym numerze E65BTNC („HFiM” 5/2019) oraz aktualnie testowane Live 650BTNC. Ułożone obok siebie, są niemal nie do odróżnienia, lecz diabeł tkwi w szczegółach.


Budowa
Obudowy niemal w całości wykonano z porządnego plastiku, a jedynymi widocznymi elementami metalowymi są wzmacniające pałąk paski stalowej blachy, zakończone solidnymi zawiasami. Muszle można łamać do wewnątrz oraz skręcać o 90 stopni, co znacząco ułatwi ich transport w plecaku lub torbie.
W lewej obudowie umieszczono zasilające gniazdo micro USB oraz akumulatory, wystarczające na 20 godzin pracy w trybie bezprzewodowym i z włączoną redukcją szumów. Odizolowanie ich od elektroniki powinno pozytywnie wpłynąć na brzmienie.
Na prawej muszli znajdziemy 2,5-mm gniazdo sygnałowe oraz wszystkie przyciski, pogrupowane tak, aby zminimalizować ryzyko pomyłki. Na samej górze ulokowano włącznik zasilania, pod nim – guziczki sterujące odtwarzaczem muzyki, a z przodu – przyciski aktywujące tryb ANC oraz ułatwiające parowanie z telefonem.
W słuchawkach pracują dynamiczne przetworniki o średnicy 40 mm, z wydajnymi magnesami neodymowymi. Od uszu oddzielają je wypukłe płytki dyfuzyjne.

010 013 Hifi 10 2019 002 W pudełku ze słuchawkami 
znajdziemy przewody sygnałowy
i zasilający oraz miękki futerał,
schowany pod plastikową wytłoczką.

Sprężysty pałąk obszyto dwoma rodzajami tkaniny o grubym splocie, a od strony głowy wymoszczono paskiem elastycznej pianki. Zakres regulacji jest dość duży – w maksymalnym rozciągnięciu miałem nad głową jeszcze dobre 2 cm luzu. Przy zsunięciu do minimum idealnie leżały na głowie znajomej 10-latki.
Na zewnątrz muszli umieszczono ozdobne, przypominające metal pierścienie i jak na razie są to jedyne elementy odróżniające Live 650BTNC od E65BTNC. Jeśli jednak położyć je obok siebie, dostrzeżemy coś jeszcze.
O ile E65BTNC mogły w zasadzie uchodzić za nauszne, to „sześćset pięćdziesiątki” są od nich ciut większe. Nie na tyle jednak, żebym wyglądał w nich jak kosmita. Grube poduchy z pianki termokształtnej, obciągnięte ekoskórą, całkowicie obejmują małżowiny, a dzięki lżejszemu naciskowi na głowę można w nich dłużej słuchać muzyki bez odczucia dyskomfortu. Cechę tę powinni docenić szczególnie okularnicy. Mniejszy nacisk przekłada się, niestety, na słabsze tłumienie hałasów w trybie pasywnym, ale do tego zaraz dojdziemy.

010 013 Hifi 10 2019 002 Metalowe” pierścienie dodają
słuchawkom elegancji.

Wyposażenie i obsługa
Słuchawki wyposażono w łączność bezprzewodową Bluetooth w wersji 4.2 oraz system aktywnej redukcji hałasów zewnętrznych, wycinający większość odgłosów otoczenia. Większość, ale nie wszystkie. Testowane w maju E65BTNC były pod tym względem nieco skuteczniejsze, a zawdzięczały to silniejszemu naciskowi na głowę. Odznaczały się tym samym ciut gorszym komfortem, czyli coś za coś. Różnice w izolacji od otoczenia można zauważyć, dopiero bezpośrednio porównując oba modele, więc osobiście bym tej kwestii nie demonizował.
Obsługa słuchawek JBL-a to czysta przyjemność. Parowanie z telefonem przebiegało bez przeszkód. Wszystkie przyciski ułożono logicznie, a w trakcie kilkutygodniowego użytkowania nie stwierdziłem ani jednego zawieszenia. Na podkreślenie zasługuje precyzyjna regulacja głośności, przebiegająca w drobnych krokach. Podobne wrażenia zanotowałem w czasie odsłuchu testowanych przed kilkoma miesiącami E65BTNC, więc nie mogło to być dziełem przypadku.
No właśnie, mając dwa z pozoru identyczne modele słuchawek, można się zastanawiać, co u licha w tych droższych kosztuje kilkaset złotych. Już mówię.
O ile E65BTNC można zaliczyć do „purystycznych” słuchawek bezprzewodowych z aktywną redukcją hałasów, to w przypadku Live 650 BT NC dostajemy jeszcze kilka bardzo przydatnych dodatków, zdecydowanie wartych dopłaty.
Pierwszym jest firmowa aplikacja na smartfony, obsługująca serie Live i Everest, umożliwiająca personalizację słuchawek. Polega ona na wyborze asystenta głosowego (Google Assistant i Amazon Alexa) oraz dopasowaniu charakteru brzmienia. Użytkownik ma do dyspozycji dziesięciopasmowy equalizer z trzema fabrycznymi trybami (jazz, wokal i bas) oraz możliwością ustawienia korektora zgodnie z własnymi upodobaniami. By rozwiać wszelkie wątpliwości, dodam, że ingerencja w wirtualne suwaki nie zmienia diametralnie charakteru brzmienia. Powinniśmy traktować ją raczej na podobieństwo dosmaczania potraw, jak szczyptę soli lub kroplę oliwy, a nie zmianę pikantnej zupy rybnej w budyń waniliowy.

010 013 Hifi 10 2019 002 Wszystkie przyciski na prawej
muszli znajdują się „pod palcem”.

Na rowerze bez ANC
Drugim przydatnym dodatkiem jest wspomniany asystent głosowy, uruchamiany dotknięciem lewej muszli. Dzięki niemu można obsługiwać telefon, nie wyjmując go z kieszeni. Ja ograniczyłem funkcjonalność wirtualnego asystenta do podawania godziny oraz informowania o przychodzących wiadomościach i odczytywania ich treści. Funkcja ta będzie szczególnie przydatna w czasie jazdy na rowerze. Dzięki niej nie trzeba się zatrzymywać i grzebać po kieszeniach, by odczytać e-mail lub esemes.
I tu mała, aczkolwiek istotna uwaga. W czasie jazdy należy koniecznie wyłączyć tryb aktywnej redukcji hałasów. Pomijając niebezpieczne dla życia i zdrowia całkowite odizolowanie się od odgłosów ruchu ulicznego, tryb ANC… wzmacnia szum powietrza owiewającego pałąk. Sprawdzałem to na kilku modelach różnych firm i za każdym razem efekt był podobny.

010 013 Hifi 10 2019 002 Oznaczenia kanałów
po wewnętrznych
stronach muszli.

Wrażenia odsłuchowe
Choć na pierwszy rzut oka testowane słuchawki nie różnią się od tańszych modeli z serii E, to trudno pomylić je pod względem brzmienia. Co prawda, obie pary zdradzają typowy dla JBL-a „rozrywkowy” charakter, jednak Live 650BTNC są zdecydowanie spokojniejsze i bardziej wyważone od tańszych kuzynów. E65BTNC przypominały podwórkowego urwisa w przekrzywionej czapce i z poobijanymi kolanami. Live 650BTNC to jego starszy brat, któremu już nie przystoi łażenie po drzewach. Ale starsi bracia także mają swoje rozrywki i niekoniecznie będzie to szydełkowanie.
Zaczynając zwyczajowo od klasyki, od razu wychwyciłem wyraźne ocieplenie brzmienia. Barwna średnica i rozświetlone wysokie tony mogą uprzyjemnić niejeden wieczór, ale pod tą elegancką powierzchnią czaił się mocny i dynamiczny bas, będący zapowiedzią atrakcji czekających po podłączeniu instrumentów do prądu.
Jako że słuchawki JBL-a z założenia służą umilaniu spacerów i podróży, nie zwlekając przeszedłem do nieco lżejszych gatunków muzyki i zahaczyłem o kilka orkiestrowych soundtracków Johna Williamsa i Hansa Zimmera. Są dość specyficzne, jeśli chodzi o linię melodyczną, ale do sprawdzania możliwości sprzętu nadają się bardzo dobrze.

010 013 Hifi 10 2019 002 Wtyczkę od strony odtwarzacza wygięto pod kątem 45 stopni.

Dynamika okazała się znakomita, a koncertowa scena i prawdziwy podmuch w orkiestrowych tutti mogły się kojarzyć z dobrymi kolumnami za znacznie większe pieniądze. Mocny, głęboki bas idealnie pasował do muzyki filmowej oraz elektronicznej. W dodatku, pomimo ponadprzeciętnej masy, spokojnie się wyrabiał w karkołomnych fragmentach. Skrzydła rozwinął jednak dopiero w akustycznym jazzie. Mocny, gęsty, zaskakująco punktualny i wolny od podkolorowania, mógłby być dumą niejednych droższych słuchawek. Dodajmy do tego świetną rytmiczność, doświetlone blachy i całkiem interesującą stereofonię, a otrzymamy przepis na brzmienie idealne do podrzucania tempa w trakcie szybkich marszów i jazdy na rowerze. Jednak prawdziwy energetyczny impuls strzelił w słuchawki po podłączeniu instrumentów do prądu.
Wraz z pierwszymi riffami elektrycznych gitar zaczęła się jazda bez trzymanki, jak na prawdziwym koncercie. Nie było, rzecz jasna, takiej przestrzeni i ciśnienia akustycznego, ale barwa, dynamika i ogólnie pojęta muzykalność natychmiast wywołały rytmiczne kiwanie głową. Na szczęście, Live 650BTNC ważą niewiele, więc nie groziło mi zwichnięcie kręgów szyjnych. Z drugiej strony, tkwiły na głowie tak stabilnie, że nie obawiałem się ich zsunięcia.

010 013 Hifi 10 2019 002 Pałąk obszyto tkaniną
o grubym splocie.

Konkluzja
Gdybyśmy mieli w redakcji ścianę fajnych słuchawek, na podobieństwo ściany fajnych samochodów w starym Top Gear, to nauszniki Live 650BTNC zajęłyby jedno z najwyższych miejsc. A właściwe najwyższe, bo właśnie stworzyły tę kategorię.

 

 

2019 10 24 19 06 21 010 013 Hifi 10 2019.pdf Adobe Reader

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 10/2019


Pobierz ten artykuł jako PDF