HFM

artykulylista3

 

Sennheiser HD 820

050 055102018 001Na pojawienie się nowych słuchawek klasy premium większość audiofilów reaguje jak kot na dźwięk otwieranej lodówki. Trudno się dziwić, zwłaszcza że tym razem w owej lodówce czekają smakowite Sennheisery HD 820. Kilka półek wyżej leżą wprawdzie jeszcze pyszniejsze Orfeusze, ale tam już prawie żaden kot nie sięga.

Trzeba przyznać, że Sennheiser dzielnie się opiera rynkowej modzie na wypuszczanie nowości w ekspresowym tempie. Na nowe wcielenie „osiemsetek”, firmowej „spitzenklasse”, musieliśmy czekać niemal jedenaście lat. Po drodze były, co prawda, HD 800S, ale ten model miał jedynie uzupełniać, a nie zastępować HD 800. Podobnie z serią 600, w ramach której HD 650 miały być brzmieniową alternatywą dla HD 600. Można wręcz odnieść wrażenie, że niemiecka firma nie lubi wycofywać swoich modeli i najchętniej oferowałaby wszystkie równolegle. Niedwuznaczna sugestia, że najfajniej mieć kilka modeli jednocześnie, jest chyba prawidłowo odczytywana przez odbiorców.

Sam mam trzy egzemplarze Sennheiserów (nie licząc spacerowych pchełek), co w porównaniu ze stanem posiadania najbardziej zaawansowanych użytkowników jest i tak dalece posuniętą wstrzemięźliwością. W przypadku najnowszego produktu firma również postąpiła zgodnie z niepisaną tradycją. Choć testowane słuchawki to obecnie szczyt oferty, HD 800 oraz ich zmodyfikowana wersja bynajmniej nie znikną z rynku. Po prostu przesuną się w hierarchii o stopień niżej. Szczerze powiedziawszy, wcale bym się nie zdziwił, gdyby za jakiś czas pojawiła się wersja HD 820 z dopiskiem „special edition” – jeśli w siedzibie firmy jeszcze na to nie wpadli, to ja usłużnie podsuwam pomysł. Ale nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość…

050 055102018 002

Wtyk XLR ma dodatkowy kołnierz,
zapobiegający nadmiernemu
wyginaniu i wyłamywaniu kabla.

 

Budowa
Inżynierowie z Wedemark najwyraźniej wzięli sobie do serca zasadę, że lepsze jest wrogiem dobrego i uznali, że skoro udane „osiemsetki” zostały tak dobrze przyjęte, to nie ma sensu robić wielkiej rewolucji. Bazowa konstrukcja nowych słuchawek (poza detalami, o których za chwilę) niemal się nie zmieniła w porównaniu z poprzedniczkami. W HD 820 mamy ten sam pałąk, niemal identyczny kształt muszli oraz podobne materiały wykończeniowe. Jest jednak jedno „ale”. Tym razem Sennheiser postanowił pójść pod prąd i zaproponował słuchawki o konstrukcji zamkniętej. To odważny krok, ponieważ wśród producentów przyjęło się, że szczyt oferty stanowią konstrukcje otwarte, które ze względów technicznych mają większe możliwości kształtowania brzmienia, zwłaszcza w aspekcie przestrzeni. Widocznie jednak technika idzie  naprzód, a Sennheiser nie boi się wyzwań.

050 055102018 002

Ktoś się naprawdę postarał.
Porządne firmowe przewody
w grubym oplocie.

 

Popisowym numerem nowego modelu są szklane osłony przetwornika, które pełnią istotną funkcję akustyczną. Jak informuje producent, odporne na zarysowania wklęsłe szkło o firmowej nazwie Gorilla Glass, „wyłapuje” powstające za przetwornikiem fale dźwiękowe i odbija je w kierunku absorbera. Zapobiega to nie tylko powstawaniu fal stojących w komorze akustycznej, lecz także minimalizuje rezonanse. Jest to w pewnym sensie odwrócenie klasycznej konstrukcji zamkniętej – zamiast puszek tłumiących zastosowano bowiem elementy odbijające. Przezroczyste ścianki pełnią też funkcję estetyczną, ponieważ pozwalają przetwornikom zaprezentować się w pełnej krasie.

050 055102018 002

Przetwornik w pełnej krasie.
Żeby go podziwiać, nie trzeba
nawet rozbierać obudowy.

 

Tu jednak pojawia się pewien zgrzyt. Już po premierze słuchawek dało się słyszeć głosy, że nowe przetworniki praktycznie niczym się nie różnią od tych zastosowanych w „osiemsetkach”, a Sennheiser każe sobie za nie płacić niemal dwukrotnie więcej. Oczywiście każdy, kto ma choć blade pojęcie o budowie słuchawek, wie, że to niemożliwe. Zmiana konstrukcji z otwartej na zamkniętą musiała pociągnąć za sobą mniejsze lub większe modyfikacje tak samych przetworników, jak i komory akustycznej, materiałów tłumiących, kształtu wewnętrznych profili, itd. Kłopot w tym, że sam producent milczy na ten temat jak zaklęty, a my możemy jedynie snuć przypuszczenia, podziwiając wielgachne membrany przez szkiełka.

050 055102018 002

Duże, solidne pudło z drewna
to właściwe opakowanie HD 820.

 

Skoro szczegóły techniczne spowija mrok tajemnicy, przejdźmy do szczegółów estetyczno-organoleptycznych. Drewniane pudło, w którym otrzymujemy HD 820, urody jest wprawdzie przeciętnej, za to skrywa ciekawe wyposażenie dodatkowe. Wraz ze słuchawkami nabywca otrzymuje ściereczkę do ich pielęgnacji, instrukcję obsługi i pendrive z materiałami firmowymi. Najważniejsze są jednak trzy solidne i długie kable, zakończone, odpowiednio, 4-pinowym wtykiem XLR, jackiem 6,3 mm oraz wtykiem 4,4 mm typu Pentaconn. Ten ostatni standard został opracowany kilka lat temu przez japońską firmę Nippon do symetrycznego przesyłania sygnału i zyskuje coraz większą popularność. Wtyczki do wpięcia w słuchawkach są identyczne jak w „osiemsetkach”. Zaskakują miękko i przyjemnie, ale już żeby je wyciągnąć, trzeba użyć siły.
Pierwszy kontakt z HD 820 odrobinę rozczarowuje. Jak na sprzęt z górnej półki, wyglądają po prostu… tanio. Owszem, wykonanie jest solidne, a kształty zgrabne, jednak wszechobecny plastik raczej nie wywoła w nas wrażenia, że obcujemy z produktem ekskluzywnym i wyjątkowym. Jedynym elementem, który przełamuje szaroburą monotonię tworzyw sztucznych są wspomniane szybki, przez które tak pięknie wyglądają przetworniki. Poza tym – nuda, panie. Nie ożywią jej nawet zaślepki otworów wentylacyjnych, które imitują włókno węglowe. To też plastik, tyle że karbowany. Za to kiedy już dostatecznie ponarzekamy sobie na wygląd, fakturę oraz kolor i założymy słuchawki na głowę… następuje transformacja. Ich się po prostu nie czuje! Nowe Sennheisery są niewiarygodnie wygodne i po pięciu minutach słuchania zapominamy, że cokolwiek „wisi” nam na głowie (a pamiętajmy, że mamy do czynienia z konstrukcją naprawdę sporych rozmiarów, w dodatku zamkniętą). Nie wiem, czy HD 820 są obecnie najwygodniejszymi słuchawkami na rynku, ponieważ wszystkich nie przymierzałem. Ale na mojej prywatnej liście zajęły pierwsze miejsce i nie przypuszczam, by szybko miały zostać z niego zepchnięte.

050 055102018 002

Zewnętrzne opakowanie
to estetyczny karton.
Oto, co znajdziemy w środku.

 

Na ponadprzeciętny komfort HD 820 składa się kilka elementów. Po pierwsze, hybrydowe pady, które łączą ekoskórę z mięciutką mikrofibrą. Pierwsza służy jako zewnętrzne usztywnienie i izolator; druga styka się bezpośrednio z naszą skórą. I robi to wyjątkowo delikatnie. Po drugie, rozmiar nauszników. Są ogromne i potrafią objąć każde uszy, nawet wyjątkowo obfite. Po trzecie, masa. Ponarzekaliśmy na plastiki, ale gdyby zastosowano ekskluzywne aluminium czy inne szlachetne materiały, nie dałoby się zejść poniżej 400 gramów. Tu osiągnięto 380 gramów, co – biorąc pod uwagę wielkość muszli – jest wynikiem imponującym. I po czwarte, rozłożenie naprężeń. Sennheisery wręcz kleją się do głowy, ale nie przylegają do niej punktowo, tylko całością. W przypadku innych słuchawek ściskają nas na ogół nauszniki albo pałąk. Tu nie czuje się ani jednego, ani drugiego. Wielkie brawa.

050 055102018 002

HD 820 – szczyt oferty
Sennheisera.
Oczywiście,
poza
Orfeuszem HE1,
ale to już
stratosfera.

 

Konfiguracja
Brawa należą się też za nieuleganie modzie na „high-endowe słuchawki do sprzętu przenośnego”. HD 820 mają mocne 300 omów, dzięki czemu powinny się dobrze zgrywać z solidnymi wzmacniaczami słuchawkowymi, a o wiele gorzej z przypadkowymi dziurkami w telefonach i odtwarzaczach (dla tych ostatnich przeznaczona jest cała masa innych modeli w ofercie Sennheisera i nie tylko). W trakcie odsłuchu dysponowałem trzema wzmacniaczami i z każdym HD 820 brzmiały nieco inaczej. Były to triodowy Skorpion HV-1, tranzystorowy Q-Audio oraz firmowy HDV 820. Nie wiem, czy ten ostatni został zestrojony z myślą o topowych słuchawkach firmy, czy na odwrót, niemniej duet Sennheisera osiągnął taką synergię, o jakiej na ogół można tylko pomarzyć. Zapewne da się celować jeszcze wyżej, ale będzie to zawsze testowanie metodą prób i błędów. Jeżeli ktoś szuka godnego wzmocnienia dla najnowszych „osiemsetek”, to HDV 820 powinien się koniecznie znaleźć na liście kandydatów do odsłuchu.
Aby w pełni wykorzystać dobrodziejstwa połączeń zbalansowanych, korzystałem ze źródeł, w których sygnał prowadzony jest symetrycznie: Rotela 991AE oraz Primare’a CD 32.

050 055102018 002

Solidne gniazda do podłączenia okablowania.

 

Wrażenia odsłuchowe
W Wedemark pod Hanowerem ewidentnie powiał wiatr odnowy. Najmocniej powiał na samej górze, która do tej pory – przynajmniej dla mnie – była najbardziej kontrowersyjnym elementem firmowej szkoły brzmienia.
Lekkie rozjaśnienie, sucha analityczność i ziarnistość najwyższych rejestrów mogły się podobać łowcom zaginionych szczegółów lub realizatorom dźwięku, ale z pewnością nie uprzyjemniały życia. Tym razem konstruktor poszedł w  innym kierunku. Owszem, nadal słychać wszystko, a rozdzielczość góry osiąga poziom referencyjny, jednak faktura sopranów wreszcie nabrała pożądanej gładkości. Najwyższe dźwięki skrzypiec, saksofonu sopranowego lub fortepianu są już nie tylko dokładne, ale barwne i plastyczne. Ba, można nawet mówić o delikatnej powściągliwości w prezentacji tego skraju pasma. Ostateczne wrażenie w dużej mierze będzie zależało od sprzętu towarzyszącego. Góra HD 820, podłączonych do superprzejrzystego Q-Audio, była dosadna i precyzyjna. Z towarzyszeniem wzmacniacza triodowego lub firmowego HDV 820 nabierała nieco słodyczy i miłej dla ucha łagodności. Niezależnie od amplifikacji, słychać było po prostu wielką klasę tego zakresu.
Największym sprzymierzeńcem góry pasma jest kreowana przez Sennheisery przestrzeń. Swoboda, zwiewność, a przede wszystkim spektakularna napowietrzność dźwięku sprawiają, że wysokie tony dosłownie płyną we wszystkich kierunkach. Aż trudno uwierzyć, że projektantowi udało się uzyskać taki efekt w konstrukcji zamkniętej, która kojarzy się raczej z „efektem studni”. „Osiemsetdwudziestki” za nic mają ograniczenia, jakie narzucają szczelnie zamknięte muszle. Nieważne, czy słuchamy wielkiej orkiestry symfonicznej, big-bandu, czy gęsto aranżowanych utworów spod znaku rocka symfonicznego, wszystkie zdarzenia zostaną pokazane z rozmachem, rozciągnięte na wielkim łuku z mnóstwem powietrza wokół instrumentów. Nie ma mowy o nadmiernym ścieśnieniu źródeł pozornych czy nakładaniu się planów dźwiękowych. Swoboda, a równocześnie precyzja HD 820 sprawiają, że zbliżamy się niebezpiecznie do ideału, kojarzonego z brzmieniem słuchawek elektrostatycznych.

050 055102018 002

Brzmieniowa synergia i spokój
na lata. Firmowy wzmacniacz
tworzy z HD 820 idealny duet.
Komplet marzeń. Z takim zestawem
podłączymy się
do wszystkiego.

 

Sennheiser przygotował dla nabywców swojego najwyższego modelu cały słoik hi-fi-konfitur, więc czerpmy z niego dalej i przeskoczmy na drugi skraj pasma.
Bas nie schodzi może aż tak nisko, jak byśmy oczekiwali od konstrukcji zamkniętej, ale ma dwie niezaprzeczalne zalety: sprężystość i kontrolę. Zdecydowanie nie jest to bas dla romantyków, którzy w długie zimowe wieczory chcieliby się wsłuchiwać w miękkie uderzenia strun kontrabasu. Ten dźwięk nas nie ukoi. Mocny, silnie zaznaczony atak jest dopełniany krótkim, precyzyjnie wygaszanym wybrzmieniem. Bez wydłużonego pogłosu czy „przeciągnięcia” dźwięku. Dzięki temu najbardziej skomplikowane przebiegi gitary basowej czy instrumentów realizujących basso continuo w utworach muzyki dawnej zostają pokazane wyjątkowo dokładnie i pieczołowicie. Czytelność tego zakresu jest referencyjna, a zszycie z wyższymi zakresami – idealnie spójne. Trzeba przyznać, że akurat w tym aspekcie kapitalnie wykorzystano cechy konstrukcji zamkniętej. W wielu słuchanych przeze mnie utworach niskie tony były nie tyle słyszalne, co odczuwalne. Zupełnie, jakbym miał do czynienia z dużymi kolumnami wielodrożnymi.

050 055102018 002

Kolorystyka trochę smutna,
za to wygoda użytkowania
– ponadprzeciętna. „Akustyczne
okienka” przełamują
designerską monotonię.

 

Tu mała dygresja: wiele razy słyszałem, że tym razem Sennheiser przesadził z ceną i 10000 zł za słuchawki to „o jeden most za daleko”. Suma faktycznie jest duża, ale spójrzmy z nieco innej perspektywy. Kiedy słuchałem za pośrednictwem HD 820 popisów Jaco Pastoriusa, a potem, zmieniając repertuar, niskich dźwięków fortepianu z płyty Leszka Możdżera, uświadomiłem sobie, że tak realistycznie oddany i precyzyjnie kontrolowany bas miałem ostatnio okazję podziwiać… w czasie odsłuchu końcówek Marka Levinsona. Ile kosztują, nie muszę chyba przypominać. Podobnie jak o tym, ile by trzeba zapłacić za resztę toru. W przypadku Sennheiserów otrzymujemy dźwięk o bardzo zbliżonym charakterze, który robi na słuchaczu nie mniejsze wrażenie niż potężne kolubryny sterowane mocarnymi końcówkami. Tyle że za ułamek ich ceny.
Na koniec zakres, który wzbudził moje mieszane uczucia – średnica. Nie jest ewidentnie zła czy niedopracowana, ale po prostu nie dorównuje kapitalnie wyrzeźbionym skrajom pasma. Słychać tu lekkie „spłaszczenie” dźwięku, które w nagraniach wokalnych będzie się objawiać delikatną nosowością brzmienia. Choć taki niedostatek można skorygować odpowiednim źródłem i amplifikacją, trudniej będzie poprawić wrażenie oddalenia tego zakresu, które wynika po prostu z charakteru niemieckich słuchawek. Głosy i instrumenty operujące w zakresie średnich tonów, choć oddane precyzyjnie, są odchudzone i zdystansowane. Nie wykluczam, że ich „dopalenie” zaburzyłoby spójność, jaką „osiemsetdwudziestki” mogą się pochwalić, tym niemniej, przechodząc na słuchawki konkurencji – albo nawet na niektóre wysokie modele Sennheisera – odkrywamy, że średnica potrafi być barwniejsza i bardziej nasycona.

050 055102018 002

Żeby wyciągnąć wtyczkę
z gniazda, trzeba użyć siły.

 

Konkluzja
Nie potwierdziły się obiegowe opinie, że HD 820 to tylko zamknięta wersja dawnych „osiemsetek”. Mimo zewnętrznych podobieństw, słychać w nich zupełnie inny pomysł na brzmienie. Czy udany, ocenią odbiorcy. Na szczęście, nie muszą wybierać. W firmowym wzmacniaczu słuchawkowym jest więcej niż jedno wyjście.

 

 

2018 10 28 18 29 54 050 055 HIFI 10 2018.pdf Adobe Reader

 

Bartosz Luboń
Źródło: HFM 10/2018


Pobierz ten artykuł jako PDF