HFM

artykulylista3

 

Thöress Phono Entzerrer

056 061 Hifi 11 2021 015
W nazwie Thöress Phono Entzerrer zwarte są nazwisko konstruktora oraz zakres i opis działania tego unikalnego przedwzmacniacza gramofonowego. Chyba jeszcze nigdy nie przetrzymałem tak długo recenzowanego urządzenia. Bez szczególnej skruchy przyznaję, że przyczyną był czysty egoizm.

O pierwszym wrażeniu decyduje oczywiście obudowa. Ta imponuje wielkością. Przy standardowej szerokości 43,4 cm ma taką samą głębokość, co powoduje, że przyda się duża półka; zwłaszcza że przecież trzeba jeszcze podłączyć okablowanie.


Budowa
Wewnątrz znajdują się elementy współtworzące ramę montażową, do której mocuje się układy elektroniczne oraz panele zewnętrzne. Górę, spód oraz boki wykonano z dwóch 2-mm giętych blach aluminiowych. Nacięcia pokrywy zapewniają chłodzenie wnętrza. Boczne krawędzie zaokrąglono, a oba panele łączą się po bokach w połowie wysokości urządzenia. Po skręceniu całość okazuje się zaskakująco sztywna, a przy tym dość lekka. Sprytnym rozwiązaniem są niewielkie zsunięte do siebie nóżki, które dodają sznytu modernistycznej delikatności oldskulowo wyglądającemu przedwzmacniaczowi, zapewniając mu przy tym stabilność.
Kolorystyka Thöressa jest – według mnie – genialna. W ogromną bryłę lakierowanej na ciemną zieleń obudowy wpuszczono szaro-srebrny front z czarnymi i czerwonymi akcentami pokręteł. Połączenie kształtów, kolorów i stylu oznaczeń wygląda wspaniale niestandardowo.

056 061 Hifi 11 2021 001

Selektor wejść.

 

 


Na przedniej ściance znalazło się pięć obrotowych przełączników. Same gałki są szare, plastikowe (czym mnie w ogóle nie raziły), żłobione na obwodzie, z czarnymi zaślepkami z przodu. Mają także przezroczyste kołnierze, na które naniesiono czerwone znaczniki, wskazujące aktualną pozycję przełącznika.
Opisy na obudowie są umowne; w większości to cyfry, poza Aus/Ein włącznika głównego, umieszczonego po lewej. Trzy środkowe manipulatory – Tiefton, Mittleton oraz Hochton – służą do regulacji, odpowiednio, tonów niskich, średnich i wysokich, a tak naprawdę – do modyfikacji krzywej korekcji odczytu płyt.
Standardowa RIAA to oznaczone takim symbolem pozycje 6, 6 i 1. Determinują one wartości bass roll-off, bass-turnover oraz treble roll-off, czyli trzy częstotliwości lub trzy stałe czasowe, opisujące zakres wzmocnienia basu, przejścia krzywej przez poziom 0 oraz tłumienia wysokich tonów. Standard RIAA określają wartości: 50, 500, 2124 Hz (3180, 318, 75 µs). Dla porównania Columbia to: 100, 500, 1590 Hz (1590, 318, 100 µs), a Decca London FFRR: 100, 500, 4000 Hz (1590, 318, 40 µs). Podobnych krzywych są znane dziesiątki. Modyfikując te parametry, zmieniamy brzmienie odtwarzanej płyty. Mówimy tu oczywiście o płytach starych, nagrywanych i tłoczonych dekady temu. Zorientowanie się, jak prawidłowo powinna być odtwarzana taka płyta, jest w wielu przypadkach niejasne lub wręcz niemożliwe. A nawet jeśli, to nie zawsze jest to dźwięk przystający do współczesnej jakości sprzętu i wiernego odtwarzania muzyki.

056 061 Hifi 11 2021 001

Włącznik i neonówka.

 

 


Ustawienia
Pozostaje więc eksperymentować z ustawieniami, tymi wpisanymi na sztywno w gramofonowe stopnie korekcyjne, albo – jak w tym przypadku – dość swobodnie regulowanymi przez użytkownika. Można zaszaleć. Można też powiedzieć, że korekcja proponowana przez Thöressa jest przyjazna, gdyż korzystanie z niej odwołuje się nie do sztywnych zaleceń, lecz do wrażliwości ucha oraz gustu słuchacza. Od jego wiedzy, osłuchania, ale także nastroju czy nawet poczucia humoru będzie zależał wybór takiej lub innej opcji. Większość płyt nadających się obecnie do słuchania to RIAA. Ale i wśród nich są takie, które, czy to ze względu na sposób realizacji, czy jakość tłoczenia, w tym standardzie odtwarzania zabrzmią słabo. Nie będzie wtedy błędem wypróbowanie innego sposobu ich odczytu.

056 061 Hifi 11 2021 001

Każdy detal tworzy klimat.

 

 


Konstruktor sugeruje zaczynać od oceny wpływu na brzmienie pokrętła środkowego. Zwiększa ono częstotliwość bass-turnover, czyli wartość drugiej stałej czasowej. W ten sposób uzyskamy złagodzenie tonów średnich (są najmocniej eksponowane w pozycji RIAA) – zakresu niosącego najwięcej informacji muzycznej, ale czasem kosztem ostrości lub szorstkości brzmienia. Zmiany pomiędzy sąsiednimi pozycjami przełącznika są niewielkie, ale skrajne wnoszą już wyraźne różnice. Złoty środek może się znajdować gdzieś pomiędzy. Jeżeli uda się go określić i uzyskać pożądaną bezpośredniość brzmienia (Thöress stosuje tu określenie „sonic presence”), to następnym krokiem jest regulacja tonów niskich i pierwszej stałej czasowej. Przełączanie na niższe pozycje pozwoli nie tylko uzyskać niższe zejście i większą energię basu, ale także większą głębię i szerokość sceny przy jej lekkim oddaleniu („distance and extent of the soundstage”).

056 061 Hifi 11 2021 001

T jak Thöress.

 

 


Na koniec pozostaje regulacja trzeciej stałej czasowej, odpowiedzialnej za tłumienie tonów wysokich. Zwiększanie wartości powoduje mniejsze tłumienie i podkreślenie wysokich częstotliwości („brightness and treble resolution”). To ustawienie przydaje się szczególnie w przypadku słuchania starych tłoczeń 78 RPM. Efektem niekorzystnym będzie jednak większy szum, wynikający z naturalnego zużycia płyty. Muszę przyznać, że takie możliwości Phono Entzerrera, pozwalające na bardzo swobodne zmiany ustawień korekcji, są kuszące, chociaż wcale nie takie proste w praktyce. Trzeba poświęcić na nie sporo czasu i skupienia oraz oprzeć się na własnych obserwacjach. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by pozostawić przełączniki w pozycjach RIAA i grać zgodnie z obowiązującym wzorcem. Z drugiej strony – opcja poprawiania brzmienia słuchanych płyt jest niezłym motywem do zorganizowania analogowego party i wspólnej audiofilskiej zabawy.
Przełącznik z prawej strony frontu to wybierak wejść. Do wyboru jest sześć. W testowanym egzemplarzu to konfiguracja pięciu MC oraz jednego MM. Każde z pięciu wejść MC ma przypisaną inną wartość impedancji, odpowiednio 100, 200, 300, 500 i 1000 Ω. MM jest jedno, o standardowej impedancji 47 kΩ. Druga wersja to tylko jedno wejście MC o impedancji 100 Ω i aż pięć MM. Producent oferuje także możliwość dopasowania ich parametrów do indywidualnych potrzeb klienta.
Niespodzianek Thöress Phono Entzerrer kryje zresztą więcej. Podejrzewam, że rzut oka na tylną ściankę spowoduje konsternację nawet u orłów analogu. Poza wspomnianymi wejściami są jeszcze dwa gniazda, opisane jako „Single Coil Mono”. Niepodłączone do toru sygnałowego, służą do „zaparkowania” przewodu sygnałowego lewego kanału, kiedy korzystamy z wkładki monofonicznej. Sygnał trafia wtedy tylko do wejścia kanału prawego.

056 061 Hifi 11 2021 001

Czysta inżynierska robota.

 

 


Do tego dochodzą trzy zestawy wyjść. Po co trzy? Jedno do typowego połączenia ze wzmacniaczem. Następne dwa to nie tylko możliwość podłączenia stereo do kolejnych przedwzmacniaczy liniowych lub wzmacniaczy zintegrowanych, ale także opcja wykorzystania sygnału jedynie kanału prawego w trakcie odsłuchu mono. W przypadku wkładki monofonicznej kanał prawy z gramofonu podłączamy do odpowiedniego wejścia MM lub MC, kanał lewy – do wolnego gniazda Single Mono Coil, a przewód stereo wyprowadzający sygnał z Thöressa prowadzimy od dwóch wyjść kanałów prawych do wejść kanałów prawego i lewego w preampie lub integrze. W ten sposób sygnał będzie odbierany tylko z prawego kanału takiej wkładki, co jest zgodne z jej konstrukcją i zasadą działania oraz istotą tłoczenia mono, ale będzie trafiał do obu kanałów wejścia we wzmacniaczu i będzie go słychać w obu kolumnach. Warto zwrócić uwagę, że gniazda wejściowe i wyjściowe prawego kanału  umieszczono w górnym rzędzie.
Poza tym na tylnej ściance znajdują się dwa zaciski uziemienia, przełącznik pozwalający odłączyć masę urządzenia (np. w celu usunięcia brumu) oraz gniazdo zasilania.

056 061 Hifi 11 2021 001

Transformator.

 

 


Wnętrze
Jak wspomniałem, bestia ma odważnie duże rozmiary. Przestają dziwić, gdy zajrzymy do środka.
Zasilanie wygląda bardzo dobrze. Gniazdo IEC zintegrowano z wyłącznikiem i bezpiecznikiem. Następnie przechodzi przez drugi wyłącznik obrotowy, umieszczony wraz z neonówką na przednim panelu. Transformator EI ma około 100 VA i został przymocowany do obudowy za pośrednictwem gumowych tłumików drgań. Prostowanie napięć odbywa się za pomocą diod Schottky’ego. Za filtrację tętnień odpowiadają cztery duże śrubowe kondensatory niemieckiej firmy F&T o pojemności 180 µF każdy. Zasilanie żarzenia oraz toru sygnałowego są wygładzane w kolejnych etapach filtracji mniejszymi elektrolitami tej samej firmy. W układzie znajduje się też wiele tranzystorów, jednak ich oznaczenia zostały zeszlifowane.
Urządzenie zostało zmontowane ręcznie, przestrzennie, z wykorzystaniem grubej płyty ebonitowej oraz listew połączeniowych. Wszystko wygląda bardzo schludnie, bez choćby odrobiny bałaganu.

056 061 Hifi 11 2021 001

Detale montażu.

 

 


Przy torze sygnałowym wrażenia są podobne. Sygnał z wkładek dociera do gniazd RCA i dalej przewodami do selektora wejść. Następnie przechodzi przez lampę wejściową Matsushita PCC88, a później przez kondensatory sprzęgające Arcotronics AV MKP trafia na pasywną korekcję RIAA, którą można modyfikować za pomocą wspomnianych trzech selektorów na przedniej ściance. Kolejny etap to dwie lampy NOS RCA 6J5GT i kondensatory wyjściowe MKP (te same co sprzęgające). Stąd sygnał dociera do trzech zrównoleglonych wyjść RCA.
Nie znajdziemy w tej konstrukcji ani butikowych elementów, ani taniej chińszczyzny. Są za to świetne lampy oraz solidne jakościowo komponenty, zaś kondensatory charakteryzuje długa żywotność. Jednym słowem: stara, dobra szkoła budowania urządzeń elektronicznych.
Bardzo ucieszyła mnie ta opinia naszego high-endowego inżyniera. Z zewnątrz, wewnątrz i użytkowo Thöress Phono Entzerrer może być urządzeniem typu kochaj albo rzuć. Ja zdecydowanie zaliczam się do pierwszej grupy.

056 061 Hifi 11 2021 001

Front i pięknie rozstawione nóżki.

 

 


Użytkowanie
Początek użytkowania bynajmniej nie jest prosty; Thöress z pewnością nie zalicza się do kategorii plug and play. Wielość gniazd sygnałowych początkowo onieśmiela, więc zachęcam do dokładnego zapoznania się z instrukcją obsługi, a w przypadku wątpliwości – do bezpośredniego kontaktu z producentem. Reinhard Thöress okazał się niezwykle otwartym człowiekiem, chętnym do pomocy i cierpliwie odpowiadającym na pytania. Widać i słychać pasję tworzenia, oddanie tematowi oraz dużą wiedzę. Serdecznie pozdrawiam z naszych łamów!
Wspomniałem o dwóch podstawowych wersjach urządzenia, z wejściami 5 x MC/1 x MM oraz 1 x MC/5 x MM. Ta druga konfiguracja wydaje się ciekawsza dla posiadacza dwóch gramofonów i czterech ramion. Gdybym wybierał opcję dla siebie, to uwzględniłbym przynajmniej o dwa wejścia MM więcej, kosztem MC. Pozwoliłoby to stosować transformatorowe stopnie MC (step up) obok wkładek MC podłączonych bezpośrednio do wejść przedwzmacniacza. Przypuszczam, że wtedy mógłbym dokupić jeszcze jeden gramofon i zostać w dojrzałym wieku kompletnym freakiem.

056 061 Hifi 11 2021 001

Klasa sama w sobie.

 

 


Konfiguracja systemu
Na razie korzystałem z dwóch gramofonów. Referencyjny Brinkmann Taurus z ramieniem Brinkmann 12.1 i wkładką Air Tight PC-1 Coda oraz ramieniem SME312 i wkładką Murasakino Sumile to źródło bardzo współczesne. Opcjonalne wspomaganie zapewniały transformatory MC Air Tight ATH-2A Refrence oraz Murasakino Nobala. Obok niego stanął ponad 50-letni Garrard 401, również z dwoma ramionami: Origin Live Silver Mk2 z wkładką Audio-Technica AT-F7 oraz Ortofon AS212 z Audio-Techniką AT440MLa (MM), wymiennie z AT-Mono3/LP, Denonem DL-102 i Denonem DL-103R. Opcji było więc sporo.
Źródła grały ze wzmacniaczem dzielonym McIntosh C53/MC301 oraz kolumnami ATC SCM-50PSL. Elektronika stała na stolikach StandArt STO i SSP. Główne przewody phono to Zavfino Majestic MkII (miedź) oraz Van den Hul D-502 Hybrid (srebro i węgiel), a poza nimi – Origin Live oraz Jelco JAC-501. Reszta okablowania – sygnałowe RCA i XLR, głośnikowe i większość zasilających – pochodziła z serii Fadel Art Coherence One.
System grał w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia o powierzchni około 24 m².

056 061 Hifi 11 2021 001

Tak się reguluje krzywą korekcji.

 

 


Wrażenia odsłuchowe
Przyznam, że już kilka razy czułem pokusę wymiany mojego głównego przedwzmacniacza korekcyjnego na komponent wyższej klasy. Zwykle przechodziła mi po „łyku zimnej wody zamiast”. Ale ile tej wody można pić, a pragnienia nie ugasić? Szczególnie że od jakiegoś czasu rolę źródła referencyjnego w moim systemie pełni Brinkmann Taurus. Zaś Thöress zagościł na liście obserwowanych przedwzmacniaczy już dawno temu. Po drodze zmienił się polski dystrybutor i pojawiły się realne szanse weryfikacji możliwości brzmieniowych urządzenia we własnym systemie.
Przechodząc do oceny dźwięku, już na wstępie zaznaczę, że Phono Entzerrer jest urządzeniem o przebogatym potencjale brzmieniowym i konfiguracyjnym. Jego możliwości okazują się znacznie większe, niż sugerują nawet pokrętła na przedniej ściance. Skutecznie obsłuży systemy z kilkoma gramofonami, wieloma ramionami oraz różnymi rodzajami wkładek.

056 061 Hifi 11 2021 001

Lampy NOS RCA 6J5GT.

 

 


Thöress to przedstawiciel klasycznej szkoły analogowego brzmienia, dbały o dynamikę, barwy, naturalną rozdzielczość, spójność oraz stereofonię. Każdy z tych aspektów jest wyniesiony na wyśrubowany poziom, bez wątpienia przekraczający umowną granicę pomiędzy spodziewanym a zaskakującym i olśniewającym. Phono Entzerrer z łatwością unika monotonii, uśredniania, grania własnym stylem lub szablonowo. Wspaniale różnicuje wkładki, a także… prawidłowe ustawienia ich geometrii. Mieliście wątpliwości, czy poprawić VTA? Po podłączeniu Phono Entzerrera może się okazać, że warto poświęcić zagadnieniu więcej uwagi niż zwykle. Widać, a raczej słychać, że w tym zakresie niektóre wkładki kryją spore rezerwy. Każda z wykorzystanych w teście zyskała więc szansę, by pokazać się z najlepszej strony.

056 061 Hifi 11 2021 001

Tylna ścianka.

 

 


Przy tej klasie przedwzmacniacza głównym źródłem był oczywiście Brinkmann z firmowym ramieniem 12-calowym i wkładką Air Tight PC-1 Coda, podłączony bezpośrednio do wejścia MC Thöressa. Ze względu na wysokie wzmocnienie i kolejne zmienne zrezygnowałem z używanego zwykle transformatora ATH-2A Reference. Inne konfiguracje obejmowały także genialną wkładkę Murasakino Sumile oraz te bardziej przystępne, wymienione powyżej.
Niezależnie od przetwornika, przedwzmacniacz pięknie oddaje istotę słuchania muzyki z płyt winylowych. Nieco archaicznemu wyglądowi towarzyszą zupełnie ponadczasowe możliwości rzetelnego i świeżego odtworzenia każdego repertuaru, z różnych epok i różnych stylistyk. Air Tight PC-1 Coda gra bardzo dokładnie, z mnóstwem szczegółów i wyczynowym zróżnicowaniem mikrodynamicznym. Po przełączeniu na Thöressa brzmienie ulega delikatnemu zaczarowaniu i wygładzeniu. Staje się dzięki temu przyjemniejsze i bardziej organiczne, choć – z drugiej strony – precyzyjny szlif igły gotów jest pokazać jeszcze więcej zdecydowania i rozmachu. Wydaje mi się, że akurat w przypadku tej konkretnej wkładki o bardzo niskiej impedancji wewnętrznej konfiguracja z transformatorem jest bardziej logiczna.

056 061 Hifi 11 2021 001

Wejścia sygnałowe.

 

 


Podobne spostrzeżenia odnosiły się do zestawienia z Murasakino Sumile. Nie należy tego odczytywać jako ograniczanie potencjału wkładek; raczej jako zachowanie podobne w tym zakresie do innych stopni korekcyjnych, które miałem możliwość testować z tymi wkładkami. Zestawienia z transformatorami step up wypadały po prosu nieco lepiej. Tyle że wiąże się to z dwukrotnym wzrostem kosztów zestawu! A wtedy cena każdej ze wspomnianych wkładek wraz z dopasowanym transformatorem przekracza już cenę testowanego przedwzmacniacza, np. w przypadku Murasakino Sumile/Nobala o około 75%. Wchodzimy więc na poziom bardziej abstrakcyjny niż realny.
Wracając do samego Phono Entzerrera, wolałbym się skupić na jego wpływie na brzmienie znakomitych przetworników. Mocną stroną tego lampowego przedwzmacniacza jest fakt, że nie do końca brzmi jak lampowy. Unika maniery i potrafi pozostać obiektywny w stosunku do wkładek oraz jakości nagrań. Te najwyższej jakości cieszą jak zwykle, może nawet bardziej. Te słabsze i czasem mniej doceniane potrafią odżyć i zainteresować na nowo. Wszystko to dostaje jeszcze dopalacz w postaci dużej dynamiki, wynikającej także z wysokiego wzmocnienia układu. Może dzięki temu Thöress unika kolein grania nudnego i wełnistego.
Dynamika wypada bardzo dobrze w każdym zakresie i repertuarze. To samo można powiedzieć o sposobie oddania barw oraz płynności brzmienia. Nie jest to muzyka porozdzielana na nutki, tylko spójny analogowy spektakl. Dużo się dzieje w tle, na dalszych planach za solistami. Rozdzielczość brzmienia zdaje się nieograniczona. Muzycy na scenie są prawidłowo rozlokowani, a ich role pozostają czytelne. Każde trącenie perkusji, uderzenie w klawisz fortepianu, mruknięcie kontrabasu ma tam sens i jest niezbędne do budowania przedstawienia. Sama scena nie zajmuje nadzwyczaj rozległych wymiarów, ale pozostaje w proporcjach i spokojnie mieści składy każdej wielkości, od tria do orkiestry symfonicznej.
Na bardzo wysokie noty zasługują kontrola dźwięku, atak i swoboda wybrzmień. Dzięki temu niskie tony wypadają bardzo rzetelnie, bez fałszywie pojmowanego „lampowego” zaokrąglania i spowalniania. Podobnie wokale trudno określić „lampowymi”, a w domyśle – przybliżonymi, rozgrzanymi lub rozmazanymi. Znajdziemy tu powietrze, blask, naturalny charakter, czytelność oraz przejrzystość. Wszystko podane kulturalnie, z eleganckim zaangażowaniem. Thöress jest właśnie zaangażowany, daleki od obojętności i beznamiętnego grania muzyki. W końcu to sztuka, którą chcemy się zachwycać w szczególny sposób, otaczając się tak wspaniałymi komponentami hi-end.

056 061 Hifi 11 2021 001

Wejścia sygnałowe mają przypisaną impedancję

 

 


Na pytanie o cechy szczególne i wyróżniające Thöressa na tle konkurencji odpowiem pytaniem doprecyzowującym. Jeśli chodzi o walory użytkowe, to jest urządzeniem dla najbardziej wyrafinowanych, a może po prostu najmocniej zakręconych użytkowników. Tu nie ma żadnych kompromisów, żadnych wspomagaczy. Są słuchacz i maszyna, która wymaga zgłębienia jej potencjału i możliwości oraz opanowania manualnej obsługi. Zmian krzywej korekcji RIAA dokonuje się na słuch. Thöress nie narzuca gotowych, ale też nawet nie rozszyfrowuje zastosowanych opcji ustawień. Na trzech pokrętłach daje do wyboru pozycje 1-2-3-4-5-RIAA, a Ty działaj dalej. I nie o parametry tu chodzi tylko o wsłuchanie się i podążanie za tym zmysłem. W zależności od podejścia do tematu, ta przyjemność lub – dla niektórych – udręka może zajmować całe popołudnia i wieczory.

056 061 Hifi 11 2021 001

Thöress Phono-Entzerrer
– zaokrąglenia łagodzą rozmiary bryły.

 

 

Sporo zabawy będzie także z przełączaniem przewodów pomiędzy różnymi wejściami w celu dobrania odpowiedniego dla posiadanej wkładki. Oczywiście można to pominąć i oprzeć się na wartościach zalecanych dla danego przetwornika, ale po co wtedy kupować Phono Entzerrera? Po co go kupować bez pragnienia zabawy w unikalne rozwiązania dla wkładek monofonicznych?
Odpowiedź jest oczywista: bo bez wątpienia Thöress także (lub przede wszystkim) świetnie gra. Można go porównywać z najlepszymi phono stage’ami, jakie znam. W tej konkurencji nie będzie już tak ekstremalny i wymagający wobec właściciela. Jego znakiem rozpoznawczym pozostaje jednak nieprzeciętna umiejętność różnicowania brzmienia wkładek. W tej dziedzinie także zaprasza użytkownika do czysto audiofilskiej współpracy.


Konkluzja
Patrząc na Thöressa Phono Entzerrer z perspektywy spędzonego z nim długiego czasu, z pełnym przekonaniem powiem, że to żywy przykład fascynującego przedwzmacniacza korekcyjnego. Jego opcje funkcjonalne są nie tylko wartością dodaną do brzmienia najwyższej próby, ale stanowią o indywidualności oraz pozornie nie idącej z tym w parze uniwersalności. Widać serce i pasję włożone w jego powstanie.
To sprzęt dla bezgranicznie oddanych sprawie. Unikat!

 

thoress o

 

Paweł Gołębiewski
Konsultacja techniczna:
Jarosław Cygan
Źródło: HFM 11/2021