Obecnie w katalogu nie znajdziemy już tego typu atrakcji, ale miłośnicy dobrego brzmienia nie mają powodów do narzekania. Do wyboru jest kilkadziesiąt urządzeń stereo oraz wielokanałowych, wśród których nie zabrakło odtwarzaczy Blu-ray. Azur 651BD zajmuje pozycję środkową. Wyższy model 751BD opisywaliśmy w „HFiM” 9/11.
Budowa
Jakość wykonania zasługuje na bardzo dobre noty. Przedni panel z grubej płyty szczotkowanego aluminium ozdabia tylko kilka przycisków. Gdyby nie symbole dekoderów, 651BD można by wziąć za audiofilski odtwarzacz CD z ubiegłego wieku. Jedynym wyraźnym znakiem naszych czasów jest gniazdo USB zasłaniane gumową zatyczką.
Rzut oka na tablicę rozdzielczą rozwiewa wątpliwości dotyczące przeznaczenia maszyny. Obok dwóch wyjść HDMI znajdziemy drugie złącze USB, gniazdo eSATA dla zewnętrznego dysku oraz złącze Ethernetu, służące do komunikacji z komputerem. Azur 651BD ma wbudowany odtwarzacz plików; nie tylko empetrójek, ale też bezstratnych formatów FLAC i wav, choć instrukcja na ten temat milczy. Do kompletu dochodzą kompozytowe i komponentowe wyjścia wideo oraz koaksjalne i optyczne audio. Kolekcję zamyka wyjście 7.1. Na podkreślenie zasługują porządne złocone gniazda, które spokojnie wytrzymają wielokrotne przełączanie kabli.
W przeciwieństwie do droższego Azura 751BD, recenzowany dziś 651BD nie ma osobnego wyjścia stereo.
Po zdjęciu pokrywy w oczy rzucają się dwa czarne plastikowe „ekrany”. Pełnią tylko funkcje ozdobne, ale trzeba przyznać, że wyglądają profesjonalnie. Pod pierwszym schowano uniwersalny transport czytający wszystkie popularne standardy płyt, czyli: CD, HDCD, SACD, DVD-Audio/Video oraz Blu-ray 3D. Mechanizm pracuje szybko i pewnie, a krążki wczytują się błyskawicznie – szybciej niż w kilku znanych mi odtwarzaczach CD. Blaszaną puszkę ekranującą z napędem umieszczono na resorowanych nóżkach, jak w dawnych audiofilskich odtwarzaczach kompaktowych. Kiedyś tego rodzaju rozwiązania świadczyły o prestiżu producenta. Dziś, niestety, także zaliczają się do egzotyków.
Drugi „ekran” zasłania rozbudowany zasilacz impulsowy z osobnymi odczepami dla sekcji audio i wideo. A tam – na bogato.
Obraz dekoduje duża kość Mediateka MTK8530. Po przetworzeniu wizja opuszcza odtwarzacz dwiema drogami. Pierwsza, prowadząca do HDMI 1, wiedzie przez skaler Marvel QDEO z wbudowanym zaawansowanym korektorem wizyjnym. Poza skalowaniem do rozdzielczości 1080p umożliwia on daleko idącą ingerencję w parametry i dopasowanie charakterystyki do podłączonego telewizora lub projektora. Druga droga omija korekcję i prowadzi bezpośrednio do wyjścia HDMI 2.
Sekcję audio obsługuje 8-kanałowy przetwornik c/a Cirrus Logic CS43282A, przyjmujący dane 24 bity/194 kHz. Azura wyposażono też w komplet dekoderów dźwięku do „gęstych” płyt, jednak w czasie odtwarzania CD w trybie „pure direct” wszystkie niepracujące obwody są odłączane. Dotyczy to nawet wyświetlacza i ma obniżać poziom zakłóceń, które mogłyby negatywnie wpływać na dźwięk.
Słabym punktem Cambridge’a jest pilot, który z ergonomią ma niewiele wspólnego. Dobrze chociaż, że ze swoich zadań wywiązuje się przyzwoicie.
Dźwięk i obraz
Azur 651BD dysponuje torem wideo bardzo podobnym do 751BD, ale efekt nieco się różni. Droższy model wysoko ustawił poprzeczkę dla płyt i współpracujących z nim telewizorów, podczas gdy tańsze urządzenie okazało się łaskawsze. Owszem, wyciskało nagrania jak cytryny, ale zamiast piętnowania wad, uwypuklało zalety. Nie chodzi o podrasowanie kolorów czy wyprasowanie zmarszczek aktorkom, ale o oddanie detali, podkreślenie gry świateł czy różnic pomiędzy fakturami tkanin.
Pod względem jakości odwzorowania barw Cambridge’owi trudno cokolwiek zarzucić. Zamiast sterylności oferował kolory ciepłe, „analogowe”, podobne do tych, które można oglądać w tradycyjnych kinach z użyciem taśmy filmowej. Także płynność ruchu i stabilność obrazu zasługiwały na najwyższe noty. Powyższe doznania były dostępne tylko z użyciem bardzo dobrze zrealizowanych płyt, bo w przypadku starszych i gorszych Cambridge nie był skory do upiększania rzeczywistości.
W warstwie brzmieniowej Azur 651BD spełnił pokładane w nim oczekiwania, choć obyło się bez fajerwerków. Model 751BD został wyposażony w osobny tor audio, dedykowany audiofilskim odsłuchom stereo, natomiast w tańszym 651BD cały sygnał przechodził przez sekcję wielokanałową. Jakość brzmienia z płyt CD była porównywalna z dobrymi budżetowymi źródłami, a więc niezła, choć bez szału. Zdecydowanie lepiej 651BD radził sobie z materiałem wielokanałowym, gdzie do głosu doszły świetna dynamika, przejrzystość i umiejętność budowania interesującej przestrzeni.
Reklama
Konkluzja
Jeśli szukacie nowoczesnego i uniwersalnego źródła, które oferuje ponadprzeciętny obraz, koniecznie wciągnijcie Azura 651BD na listę obserwacyjną. Mimo że w zestawieniu z promocjami oferowanymi przez duże sieci handlowe jego cena wydaje się abstrakcyjna, to jest wielce prawdopodobne, że popracuje u Was przez długie lata.
Autor: Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 4/2012