26.02.2023
min czytania
Udostępnij
Bezkompromisowe urządzenie wykonano jak wysokiej jakości gramofon. Typowe przypadłości źródeł analogowych, takie jak wibracje, zakłócenia czy pola magnetyczne, wyeliminowano izolacją elektryczną i mechaniczną oraz skomplikowanym zawieszeniem transportu płyty. Wtedy wydawało się to cokolwiek dziwnie, ale czas pokazał sens wizji. Roksan miał ogromne doświadczenie w budowaniu high-endowych gramofonów i z niego czerpał przełomowe pomysły.
Wersja srebrna.
Najnowsza propozycja Roksana to Attessa. Sercem systemu jest wzmacniacz ze streamerem i przetwornikiem, a jego uzupełnieniem – gramofon i opisywany dziś transport CD. Sama integra wystarczy nowoczesnemu użytkownikowi, pobierającemu muzykę z sieci, natomiast zewnętrzne „dodatki” pozwalają korzystać z nośników fizycznych. Niektórzy zdążyli już zauważyć, że nadal brzmią lepiej. Z gramofonem sprawa jest jasna, ale obserwacja odnosi się również do sygnału cyfrowego. Roksan wprawdzie nie zbudował high-endowych cudeniek, ale podszedł do sprawy poważnie. W kontekście cen, zarówno jakość gramofonu, jak i transportu mile zaskakują. Zwłaszcza kiedy zajrzymy do środka, na myśl przychodzą stare, dobre czasy. O nowoczesności świadczy natomiast możliwość odtwarzania plików MQA oraz aplikacja MaestroUnite. Skąd więc pomysł opisu Atessy CD osobno? Obecnie wiele wzmacniaczy i amplitunerów ma wbudowany DAC, a niejednokrotnie nawet streamer. Poza tym zewnętrzny przetwornik c/a pojawia się w coraz większej liczbie systemów. W tym kontekście kupno osobnego transportu CD nabiera coraz większego sensu. Niestety, większość tego typu urządzeń jest bardzo droga, a wśród przystępnych cenowo znajdziemy jedynie zintegrowane odtwarzacze CD. Może i dobrze brzmiące, ale oparte na tanich mechanizmach. Producenci jakby nie dostrzegali tej luki.
Mechanizm Sanyo.
Zapewne właśnie dlatego przebojem okazał się Audiolab 6000 CDT. Zbudowany solidnie, z dobrych komponentów i z naprawdę porządnym transportem kosztuje tylko 2300 zł. To idealne rozwiązanie dla osób, które chcą na poważnie zacząć przygodę z fizycznym nośnikiem albo posiadających kolekcję płyt CD i pragnących nadal z nich korzystać. Audiolab w zasadzie nie miał dotąd konkurencji, bo propozycja Leaka praktycznie nie sprzedaje się poza systemem, a droższe NuPrime czy Cyrus nie zyskały większej popularności (niewykluczone że ze względu na proporcje). Być może Roksan nie przewidział, że jego nowy transport się usamodzielni i zacznie funkcjonować poza rodziną Attessa. Więcej jednak wskazuje na to, że pozazdrościł sukcesu Audiolabowi. Zrobił, co mógł, żeby przebić jego ofertę. Cena jest wyższa, ale nie na tyle, by celować w inną grupę odbiorców. To nadal budżetowy sprzęt stereo, choć wykonany, jakby kosztował drugie tyle.
Pełny system. Transport ma szansę funkcjonować poza nim.
Audiofilskie aspiracje podkreśla elegancie wzornictwo oraz prostota obsługi. Na froncie umieszczono tylko pięć przycisków, dyskretnie wkomponowanych w błyszczącą wstawkę. Za nią wylądował niewielki, ale czytelny wyświetlacz, przekazujący podstawowe informacje. Nie ma tu nic, co by odwracało uwagę od słuchania albo utrudniało obsługę. Zresztą, i tak będziemy korzystać z pilota, który też wygląda jak kwintesencja funkcjonalności. Przyciski ułożono intuicyjnie i jedyne, co można im zarzucić, to niezbyt czytelne opisy. Tyle że i tak szybko się nauczymy korzystać z nich bez patrzenia. Tylna ścianka to już prawdziwe mistrzostwo puryzmu. Gniazdo zasilania i jedno jedyne wyjście cyfrowe: koaksjalne RCA. Można narzekać, że są przecież inne standardy, ale ten jest wystarczająco popularny w stacjonarnych systemach stereo. Gdzie indziej Roksan i tak nie trafi. Obudowę wykonano z dobrych materiałów. Front to płat aluminium, a reszta – stal. Rama nośna jest gruba, ciężka i zapewnia konstrukcji stabilność; wszystkie połączenia w formie taśm zostały do niej przyklejone. Zamyka ją ciężki, masywny rękaw, mocowany śrubami od spodu. Oznaczono nawet kierunek, w którym należy go nakładać po demontażu. Roksan podkreśla, że masa metalowych elementów sprzyja tłumieniu wibracji i skutecznie ekranuje.
Elementy wnętrza.
We wnętrzu panuje wzorowy porządek. Zasilanie oparto na dużym (zwłaszcza jak na źródło) transformatorze toroidalnym, który odsunięto od reszty elektroniki. Na niewielkiej płytce znalazły się pozostałe elementy zasilacza, zaś na dużej niebieskiej rozmieszczono obwody cyfrowe. Sercem urządzenia jest mechanizm Sanyo OPU, czytający płyty CD i CD-R. Jego grubą podstawę wykonano z twardego tworzywa sztucznego, a całość osadzono na metalowych szynach, unoszonych na czterech śrubach. Praca mechanizmu ładowania zaskakuje kulturą. Tacka wsuwa się i wysuwa niemal bezgłośnie, z cichym stuknięciem przy zatrzymaniu. Płynność ruchu przywodzi na myśl dobrze nasmarowane łożyska. Napęd szybko rozpoznaje i odczytuje płyty; tak samo reaguje na komendy. Skrócona do minimum ścieżka sygnału obniża poziom jittera.
Prostota i funkcjonalność.
W komplecie z urządzeniem Roksan dodaje płytę z sygnałami testowymi oraz porządny przewód cyfrowy o długości około 80 cm. W teście wykorzystałem zarówno jego, jak i Nordosta Heimdall 2 Digital, który był odrobinę droższy od samego urządzenia. Attessę podłączyłem do przetwornika DAC 2, wbudowanego we wzmacniacz McIntosh MA12000. Do porównań wykorzystałem C.E.C.-a CD 5 – sekcja transportu prezentuje w nim bardzo wysoką jakość, a paskowy top-loader jako „czytnik danych” bije na głowę droższą konkurencję. Nic w tym zresztą odkrywczego: Japończycy słyną z niego od dawna.
Zasilacz.
Jako że C.E.C. został wyposażony także w wejścia cyfrowe, można go użyćć jako DAC-a. Zbudowałem więc konfigurację Roksan/C.E.C. i sprawdziłem jakość dźwięku przez słuchawki. Warto zaznaczyć, że sekcja dla nauszników w japońskim źródle przerasta niejeden zewnętrzny wzmacniacz – także ten w Maku, którym Amerykanie tak bardzo się chwalą.
Minimalizm ekstremalny.
Różnica pomiędzy C.E.C.-em w roli samego transportu a Roksanem jest, nie czarujmy się, duża. Na korzyść tego pierwszego. Attessa to nie ta klasa pod względem szczegółowości i precyzji; nie tworzy też równie bezpośredniego przekazu. Z CD 5 dźwięk jest większy, zarówno w ujęciu ogólnym, jak i parametrów sceny. Roksan stwarza lekki dystans, gra łagodniej, delikatniej, miękko. Stawia na przyjemny odbiór i relaksującą atmosferę. Zaokrągla kontury i ociepla barwę instrumentów operujących w średnicy. C.E.C. każdy sygnał wycina laserem. Roksan bardziej spaja je z otoczeniem. Niewiele ustępuje jednak dynamiką i basem. Wydaje się nawet, że lekko go pogłębia i wzmacnia na tle reszty. Robi to jednak z wyczuciem, nie zmieniając proporcji. Generalnie różnica w cenie jest pięciokrotna, natomiast w brzmieniu wchodzimy o – niechby nawet wysoki – jeden schodek wyżej.
Elementy wnętrza.
Przygoda ze słuchawkami przyniosła podobne obserwacje, choć odczuwało się większy nacisk na szczegółowość. Mniejsze zmiany zaszły natomiast w budowaniu przestrzeni i barwy. W każdym razie, bezpośrednie starcie ze zintegrowanymi odtwarzaczami w cenie około 3000 zł wykaże już ewidentną przewagę Attessy. I tego bym się trzymał. Zestawienie, w którym zagrał Roksan, kosztowało około 100 kzł. W porywach nawet 200 kzł, kiedy udało się go posłuchać z Wilsonami Sabrina X. Zejdźmy jednak na ziemię. Ewentualni przyszli posiadacze brytyjskiego transportu będą wykorzystywać wzmacniacze z niższej lub średniej półki, z wbudowanymi przetwornikami c/a. A dla wzmacniaczy popularnych firm, kosztujących nawet około 10000 zł, Attessa CD Transport to „overkill”. Najważniejszy wniosek podsuwa samo życie. Jeżeli chcecie słuchać płyt CD, podłączając do DAC-a „coś poważnego”, ale nadal za niewielkie pieniądze, pozostaje dosłownie kilka propozycji, w tym Roksan. Jeżeli macie większe wymagania, krok w górę będzie oznaczać pożegnanie z kwotą 13200 zł. Tyle kosztuje transport paskowy C.E.C. TL 5.
Attessa CD Transport w środku.
Wersja na gorąco: mówi się, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Roksan zarówno potwierdza, jak i obala tę mądrość. Ma wąskie zastosowanie, bo czyta srebrne krążki i nie robi nic poza tym. Jednak w tej roli wszędzie wyląduje miękko. Może poza systemami marzeń za bajońskie sumy, chyba że posiadacz stawia na streaming i winyl, a CD traktuje jako dodatek. We wszystkich innych konfiguracjach odnajdzie się jak w domu. Jeżeli jesteście nowocześni i macie równie nowoczesny sprzęt z wbudowanym przetwornikiem c/a, Attessa to zakup obowiązkowy. Wersja na zimno: to nie tak, że Roksanowi udało się zaproponować urządzenie, które rozsadza klasyfikację. Chodzi po prostu o to, że dobrych transportów CD w rozsądnej cenie mamy obecnie jak na lekarstwo. Tymczasem zapotrzebowanie jest i zapewne się utrzyma. A że ktoś się na serio przyłożył do roboty i potraktował klientów z szacunkiem? Wypada się tylko cieszyć.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 11/2022
Przeczytaj także