Accuphase DP-570
- Kategoria: Odtwarzacze CD
Accuphase wprowadza nowe modele nie częściej niż co cztery, pięć lat. Odtwarzacz DP-570 reprezentuje średnią półkę cenową, jednak w przypadku japońskiej manufaktury na tyle wysoką, że trzeba zadzierać głowę.
Renomowane wytwórnie high-endowe lubią się odróżniać od konkurencji unikalnymi elementami wzornictwa. Nic więc dziwnego, że Accuphase ma ich kilka. Przednie ścianki barwi na jedyny w swoim rodzaju odcień złota, choć pozostała część obudowy pozostaje czarna albo wykończona elementami drewnianymi. Stylizowane logo z zamaszystą literą „A”, jakby namalowaną pędzlem przez mistrza kaligrafii, jest podświetlane na zielono, natomiast cyfry wyświetlacza oglądamy przez pomarańczową szybkę. Wszystko to tworzy ciekawą harmonię kolorów.
Ponadczasowy, elegancki wygląd oczywiście ewoluuje, jednak zmiany następują powoli. Firma kładzie nacisk na niezawodność, a co za tym idzie – długowieczność oferowanego sprzętu. To zachęca nabywców do inwestowania w urządzenia, które będą im służyć przez lata, a kiedy przyjdzie pora na zmiany – szybko znajdą nabywcę.
Siedziba Accuphase’a mieści się w Jokohamie – drugim co do wielkości mieście Japonii. Jokohama jest też największym portem i ośrodkiem przemysłowym Kraju Kwitnącej Wiśni. Firma została założona w 1972 roku w Tokio, jako Kensonic Laboratory. Jej pomysłodawcą był Jiro Kasuga, inżynier korporacji Trio-Kenwood, który postanowił rozwinąć porzuconą przez macierzystą firmę gałąź produkcji urządzeń klasy hi-end. Przez wiele lat Kenwood był udziałowcem Kensonica, a niektóre projekty wychodziły spod ręki tych samych ludzi. Jiro Kasuga zatrudnił ambitnych inżynierów i projektantów z Marantza i Luxmana. Mieli konkurować z czołowymi producentami branży hi-fi. Zdjęcie, które można znaleźć w sieci, przedstawia dwunastu mężczyzn w białych kitlach i jednego w garniturze. To załoga i Jiro Kasuga we własnej osobie.
W 1973 roku Kensonic przeniósł się do Jokohamy, gdzie rozpoczęto produkcję trzech pierwszych urządzeń z logo Accuphase’a: przedwzmacniacza C-200, wzmacniacza mocy P-300 i tunera AM/FM T-100. Dziesięć lat później zarząd zunifikował nazwę firmy i marki, tworząc Accuphase Laboratory.
Wspaniale zaprojektowane wnętrze i bezszelestnie działająca szuflada. .
Aktualny katalog japońskiej wytwórni zawiera wiele kategorii sprzętu. Znajdziemy tam wzmacniacze dzielone i zintegrowane, odtwarzacze płyt, korektory akustyki pomieszczenia, kondycjonery zasilania, a także wkładkę gramofonową i preamp korekcyjny czy wreszcie opcjonalne moduły DAC i phono.
Testowany DP-570 jest najtańszym odtwarzaczem z funkcją odczytu płyt SACD. W firmowej hierarchii stoi oczko powyżej modelu DP-450 i poniżej topowego zintegrowanego DP-770. Należy do czwartej generacji odtwarzaczy SACD w historii Accuphase’a. Od poprzednika – zaprezentowanego w 2016 roku DP-560 – różni się zarówno mechanicznie, jak i elektronicznie. Gdyby zmiany sprowadzić do parametrów, to o 30% obniżono w nim poziom zniekształceń harmonicznych, a odstęp sygnału od szumu zwiększono o 12%, do imponujących 120 dB. Nawet gdyby liczby nie robiły na kimś wrażenia, to warto wiedzieć, że na tym poziomie coraz trudniej jest poprawiać parametry. Trzeba się też mocno starać, by przełożyły się one na zauważalne postępy w brzmieniu.
Na każdym wrażenie zrobi natomiast masa DP-570: 19 kg. Zwłaszcza gdy przyjdzie go ustawić na stoliku. Tyle ważą porządne wzmacniacze, a co dopiero odtwarzacz CD…
Reklama
Budowa
Przedni panel, wykończony aluminium w kolorze złota, wbije w dumę każdego posiadacza. Prostokątny przycisk z lewej strony to włącznik zasilania. Obok umieszczono mały okrągły przełącznik CD/SACD. W przypadku płyt hybrydowych urządzenie odczytuje domyślnie warstwę SACD, co można zmienić manualnie.
Następny guzik służy do zmiany wejścia cyfrowego: od wbudowanego napędu płyt, przez wejście USB-B 2.0, optyczne, koaksjalne do firmowego HS Linku. Wąska szuflada należy do najcichszych, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się obsługiwać. Już sam jej niemal bezgłośny ruch sprawia przyjemność. Przycisk otwierania i zamykania znajduje się tuż obok. Kolejnych pięć steruje napędem.
Z tyłu zamontowano wyjścia cyfrowe: optyczne, koaksjalne i firmowy HS Link oraz regulowane analogowe RCA i XLR. W przypadku tego ostatniego przewidziano możliwość obsadzenia pinów – z numerem 2 zimnym albo gorącym. Dzięki temu Accuphase’a można łączyć z przedwzmacniaczem dowolnej firmy, nie ryzykując odwrócenia polaryzacji sygnału. Gdyby ktoś chciał wykorzystać DP-570 jako DAC, sygnał cyfrowy podłączy do wejść: USB-B, optycznego, koaksjalnego i HS-Link. W prawym dolnym roku umieszczono gniazdo zasilania IEC.
Po zdjęciu pokrywy ze szczotkowanego, anodowanego na czarno aluminium widzimy wnętrze podzielone stalowymi grodziami na pięć sekcji: analogową, cyfrową, sterującą, transportu i zasilania.
Napęd to nowa konstrukcja o obniżonym środku ciężkości. Pokrywa, która tłumi wibracje pochodzące z silnika i obracającej się płyty, składa się z trzech warstw: odlewanej podstawy, stalowej izolacji i aluminiowej nakładki. Pomiędzy nimi znajdują się liczne szczeliny, które rozpraszają strumienie powietrza wytwarzane przez wirujący krążek.
Cichynapęd złożonyz odlewanejpodstawy,stalowej izolacji i aluminiowej nakładki. Po bokach widać szczeliny rozpraszające strumienie powietrza wytwarzane przez obracającą się płytę. .
Głowica lasera spoczywa na absorberach z gumy butylowej. Analizując punkty rezonansowe układu, inżynierowie zmniejszyli poziom rezonansów własnych, wpływających na dokładność odczytu.
Accuphase DP-570 odtwarza fabryczne CD i dwukanałowe SACD, a także nagrywane DVD-R/RW i +R/RW z plikami DSF oraz CD-R/RW z plikami WAV, FLAC, DSF i DSDIFF. Przetwornik c/a przyjmuje PCM do 384 kHz i DSD do 11,2 MHz na wejściu USB. Do konwersji wykorzystano 32-bitową, ośmiokanałową kość ESS Sabre Hyper Stream II ES9028 Pro, taką samą, jak w topowym zintegrowanym odtwarzaczu DP-750. Z tą różnicą, że zamiast ośmiu równoległych gałęzi na kanał sprzęgnięto po cztery. Firmowa konfiguracja 4MDS+ (Multiple Delta Sigma +) sprzyja obniżeniu poziomu szumów, a co za tym idzie – dokładniejszej reprodukcji zwłaszcza najcichszych sygnałów.
Konfiguracja systemu
Test Accuphase’a DP-570 przeprowadziłem z monitorami Audio Note AN-E/SPe HE, zasilanymi przez lampową końcówkę mocy Cary Audio Design CAD-300sse na zmianę ze zintegrowanym Marantzem PM-10. Odtwarzacz z Cary Audio łączył Monster Cable Sigma Retro Gold RCA, zaś do Marantza wykorzystałem Kimbera KCAG w wersji XLR. Przewody głośnikowe to Monster Sigma Retro Gold, a zasilające – Oehlbach XXL Series 25. Odtwarzacz stanął na stoliku Stand Art STO. Sygnał cyfrowy do przetwornika w DP-570 popłynął Chordem SilverPlus, a pliki odtwarzał MacBook Pro z oprogramowaniem JRiver Media Center.
Poręczny i solidny pilotRC-140. .
Wrażenia odsłuchowe
Na tle innych źródeł, jakie ostatnio testowałem, Accuphase’a DP-570 wyróżnia mocny i czytelny bas. Już na pierwszy rzut ucha okazuje się tak wyrazisty i dosadny, że przez pierwsze godziny odsłuchu musiałem się z nim oswoić. Zabrzmiał tak pięknie, że siłą rzeczy koncentrowałem uwagę na kontrabasach, gitarach basowych, organach i kotłach, a przecież są jeszcze inne instrumenty. Niskie tony stanowią solidną bazę dla brzmienia, a przy okazji podkreślają rozmiary sceny. Ta jest kreślona zamaszyście, bardzo szeroko i głęboko, a jej obserwację ułatwiała ciemne tło między instrumentami.
Czytelności sprzyja selektywność dźwięków, które nie zlewają się ze sobą, nawet jeśli muzycy znajdują się blisko siebie. Tak było na scenie klubu The Green Mill w Chicago, gdzie w lipcu 1999 roku Patricia Barber dała kilka znakomitych występów, a wybór utworów z tamtego wydarzenia ukazał się na albumie „Companion”. Solówka kontrabasisty Michaela Arnopola, otwierająca soulowy standard Billa Withersa „Use Me”, umiejscowiła wirtuoza tak precyzyjnie, że z łatwością mogłem sobie wyobrazić, jak jego dłonie przesuwają się po gryfie. Niskie dźwięki były trzymane na wodzy i tylko przyjemnie pomrukiwały, ani na chwilę nie przesadzając z potęgą. W „Let it Rain” artystce akompaniował na gitarze akustycznej John McLean. Kiedy uderzał dłonią w pudło, rozlegało się tak głębokie, bogate w niskie częstotliwości echo, jakby monitory Audio Note’a były dwukrotnie większe. Instrumenty perkusyjne rywalizujące z perkusją we wstępie do „Touch of Trash” zostały tak dokładnie wpisane w przestrzeń klubu, że każdą przeszkadzajkę można było wyrysować z dokładnością do centymetra. Szeleszczący momentami wokal Patricii (kwestia mikrofonu czy stylu wokalistki?) ani przez moment nie wydał mi się nieznośny, a przecież czasem przeszkadzało mi to w odsłuchach innych odtwarzaczy. To efekt wyrafinowanej łagodności Accuphase’a, która żyje w symbiozie z precyzją wysokich tonów.
Organy Hammond B-3 pod palcami Patricii Barber wydawały się żywym organizmem. Wibrowały razem z nią, a niskie tony wydobywane za pomocą nożnej klawiatury sprawiały mi przyjemność, lekko naciskając na trzewia przy większej głośności.
Elegancki front z niezbędnymiprzyciskami. .
Postrzeganie niezauważonych wcześniej dźwięków, które teraz pojawiały się za sprawą japońskiego odtwarzacza, towarzyszyło mi praktycznie przy każdym albumie. O ile został dobrze nagrany i zawierał ukryte smaczki do odkrywania na coraz lepszym sprzęcie. Tak było z „Just Jobim” Manfredo Festa (DMP Records), gdzie perkusyjnych detali zapisano bez liku. Wsłuchiwanie się, po który instrument perkusyjny sięgnął akurat Cyro Baptista, czy wymachuje nim nad głową, przed sobą, czy trzyma pod pachą, było jak najlepsza audiofilska zabawa. Nie ustępował mu perkusista Steve Davis, mający do dyspozycji zwykły, choć teraz niezwykle brzmiący zestaw kotłów i czyneli. Słuchając tego albumu z CD, zwykle ubolewałem, że kontrabasista David Finck zbytnio wtapia się w tło. Wersja SACD ustawiła go bliżej, choć jestem pewien, że w uzyskaniu tego efektu pomógł odtwarzacz Accuphase’a.
Wzorcowe nagranie jazzowego zespołu Davida Chesky’ego na płycie „Club de Sol” dostarczyło mi jeszcze więcej przyjemności, a przy okazji wspomnień, bo to jeden z pierwszych tytułów wytwórni Chesky Records w mojej kolekcji. Dokładność odwzorowania przestrzeni legendarnego RCA Studio A w Nowym Jorku okazała się imponująca, a że gra tutaj perkusista i dwóch perkusjonistów, to przeszkadzajek jest tak wiele, że tylko bardzo selektywny zestaw potrafi je wszystkie przekazać i poukładać w przestrzeni. Z Accuphase’em odniosłem wrażenie, że dźwięków jest więcej niż wcześniej, a mimo to zostały usytuowane w porządku i z wiernym oddaniem bogactwa odcieni. Szczególnie czynele i dzwoneczki zyskały wyrafinowane, metaliczne wybrzmienie, co niby jest oczywiste, ale teraz sprawiały wrażenie metalu wypolerowanego na wysoki połysk, niczym chromy Rolls Royce’a.
Reklama
Na płycie „This Dream of You” Diana Krall śpiewa bardzo blisko mikrofonu, a jej głos wybija się i przed, i ponad towarzyszącą orkiestrę smyczkową. Daje to efekt obecności słuchacza w studiu, który w miarę łatwo uzyskać nawet w sprzęcie ze średniej półki. Jednak równie realistycznej Diany nie słyszałem nigdy wcześniej. To było doświadczenie obecności wręcz na wyciągnięcie ręki, a wrażenie namacalnego kontaktu z artystką trochę mnie onieśmieliło. Pomogły z pewnością monitory Audio Note’a, ale pokazanie wszystkich detali nagrania i dbałość Accuphase’a o prawdziwą barwę głosu i instrumentów okazały się decydujące.
Zachęcony tym przeżyciem, posłuchałem kompilacji „The Very Best Of Diana Krall”. Porównywałem dźwięk z płyty CD z komputerowym ripem tegoż egzemplarza. Okazało się, że z płyty CD specjalistyczny napęd odczytuje więcej informacji, niż DAC dostaje z komputera. Słowem: warto odkurzyć kolekcję srebrnych krążków, a nawet wzbogacać ją nowymi tytułami. Może się okazać, że wcale nie potrzebujemy plików Hi-Res, bo standard 16 bitów/44,1 kHz wystarczy, by uzyskać audiofilskie brzmienie. Oczywiście, jeśli mamy do dyspozycji odtwarzacz klasy Accuphase’a DP-570.
Bodaj najlepiej nagrany album Cassandry Wilson „Another Country” (eOne Music, 2012) odkrył na nowo wspaniałe interpretacje wybitnej, acz nieco już zapomnianej wokalistki. Jej lekko matowy, niski głos jest bardzo zmysłowy, rozmarzony i nieco nostalgiczny, a dźwięczna, błyszcząca gitara Fabrizio Sottiego doskonale kontrastuje z wprowadzanym przez artystkę spokojem. Instrumenty perkusyjne Mino Cinelu budują niezbędne napięcie, wzbogacając dramaturgię sennych opowieści Cassandry.
Reklama
W przypadku Accuphase’a DP-570 zachęcam do korzystania z płyt SACD, bo dają jeszcze więcej frajdy, a ich brzmienie obiera kierunek w stronę całkowitej naturalności. Promocyjny album „Accuphase Special Sound Selection 3” wydany w 2014 przez King International to zbiór świetnie nagranych utworów, z przewagą muzyki klasycznej. Na mnie jednak piorunujące wrażenie zrobiło „Libertango” Astora Piazzolli, wykonane na marimbie i instrumentach perkusyjnych. W pierwszej chwili aż się rozejrzałem, czy przypadkiem nie stoją tuż obok mnie. Realizm tej iluzji mógł przyprawić o zawrót głowy.
By zapobiec spadkowi poziomu adrenaliny, sięgnąłem po „Exotic Dances from the Opera” (Reference Recordings, SACD, 2009). Potęga orkiestry symfonicznej objawia się tu w kompozycjach Rymskiego-Korsakowa, Straussa, Czajkowskiego, Dworzaka i Saint-Saensa. Od piano w partiach fletów, obojów i skrzypiec, do forte z udziałem wszystkich instrumentów dętych, drących się wniebogłosy za sprawą huraganu wdmuchiwanego w nie powietrza. A jeśli dodać rzadkie, ale mocne uderzenia w kotły i blachy, to włos się jeży na głowie, a na skórze można poczuć dreszcze.
Reklama
Trudno o bardziej organiczną reakcję na odsłuch, intensywniejszą zwłaszcza po podkręceniu głośności we wzmacniaczu.
Postanowiłem także sprawdzić, jak się sprawuje zmienne wyjście analogowe w DP-570. W dawnych czasach porządna regulacja stała za popularnością amerykańskich odtwarzaczy Wadia; instalowane w minimalistycznych systemach pozawalały sporo zaoszczędzić na przedwzmacniaczu. Teraz podłączyłem Accuphase’a do lampowej końcówki Cary. Efekt dźwiękowy okazał się równie imponujący, jak z preampem Anthem Pre1 i nie gorszy niż z topowej integry Marantza. Byłbym skłonny pozostać przy takiej konfiguracji, choć oczywiście doceniam preampy, które wnoszą do muzyki swoisty czar, przestrzeń i bogactwo barw. Połączenie Accuphase – Cary zapewniło odczucie czystości i większej dynamiki dźwięku. Co ciekawe, więcej w tym brzmieniu było cech japońskiego odtwarzacza niż amerykańskiego wzmacniacza, choć lampy 300B wniosły to, co powinny: ocieplenie, słodycz i relaks. Jestem pewien, że w konfiguracji DP-570 z końcówką tranzystorową to odtwarzacz będzie czynił dźwięk milszym dla ucha. Jest to bowiem jego dominująca cecha.
Konkluzja
Rzadko się nadarza okazja przetestowania urządzenia, które nie ma słabych punktów. Accuphase DP-570 gwarantuje nie tylko pewność dobrze wydanych pieniędzy, ale przede wszystkim wielką przyjemność ze słuchania muzyki.
Reklama
Janusz Michalski
Źródło: HFiM 06/2024