W 2002 roku Caelin Gabriel założył firmę Shunyata Research. Nie pytajcie, dlaczego zrezygnował z kariery w Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA i czy tego żałuje. Podejrzewam, że nie żałuje, bo jego cywilne przedsięwzięcie robi nie mniejsze wrażenie.
Nowa linia kondycjonerów Shunyaty nazywa się Denali. Obejmuje dwa modele Tower, czyli pionowe: D2000/T (dwa gniazda) i D6000/T (sześć) – oraz recenzowany D6000/S z sześcioma gniazdami ustawionymi bardziej tradycyjnie, bo w poziomie.
Obudowę Denali wykonano z aluminium. Front jest grubszy i odchylony nieco do tyłu. Centralnie wyfrezowano na nim nazwę Denali, a także nadrukowano logo Shunyaty i oznaczenie modelu. Z prawej strony umieszczono włącznik oraz diody. O ile rozumiem, że niezbyt piękny włącznik można potraktować jako uroczy lekki zez u zgrabnej kobiety, to oślepiająco niebieska dioda uniemożliwi jego dostrzeżenie.
Wejście zasilania zrealizowano na złączu IEC C20, przystosowanym do prądu o natężeniu 20 A. W komplecie znalazła się odpowiednio zakończona sieciówka.
Denali 6000/S wyposażono w sześć wyjść prądowych. Ułożone w parach po dwa, zostały pogrupowane w trzy odseparowane od siebie sekcje. Ta z prawej strony (patrząc od tyłu urządzenia), oznaczona jako Z3, ma wydajność do 16 A. Dotyczy to wersji przystosowanej do napięcia 220-240 V (europejskiej). W wersji amerykańskiej wartość ta rośnie do 20 A. Przeznaczono ją do urządzeń o największym apetycie na prąd, czyli wzmacniaczy zintegrowanych i końcówek mocy i wyposażono w filtry QR/BB. To, zgłoszone do opatentowania, rozwiązanie ma na celu zminimalizowanie wrażenia kompresji dynamiki. A to jest waśnie główny zarzut stawiany kondycjonerom i filtrom. Shunyata deklaruje, że jej opracowanie nie ogranicza dynamiki wzmacniaczy, a w porównaniu z wpięciem bezpośrednio do gniazda zasilającego w ścianie może ją nawet poprawić. Tyle wiadomo o umieszczonym w największej puszce układzie.
Wnętrze.
Poza tym sekcja Z3 zawiera filtr CCI (Component-To-Component Interference) klasy medycznej. To czarna prostokątna puszka o zaokrąglonych narożnikach, widoczna tuż przed gniazdami. Sprzęt medyczny potrafi rejestrować i przetwarzać potencjały bioelektryczne o napięciu rzędu mikrowoltów. Filtry o takiej specyfikacji umożliwiają redukcję zakłóceń pojawiających się w paśmie od 500 kHz do 10 MHz aż o 60 dB.
Niewielka niebieska puszka
tuż przy włączniku to Gemini Surge
Module – główne zabezpieczenie
kondycjonera.
Pozostałe dwie strefy – Z1 i Z2 – mają wydajność 7 A. W wersji dla napięcia 110-120 V (np. USA) wartość dopuszczalnego obciążenia każdej z nich to 15 A. Sekcje te również wyposażono w filtr CCI.
Połączenia wewnętrzne poprowadzono grubymi przewodami z miedzi beztlenowej C0100 o geometrii VTX, wykonanymi w opracowanej przez Shunyatę technice ArNi. Dodatkowo są poddawane obróbce w procesie KPIP (Kinetic Phase Inversion Process), mającym za zadanie skrócić czas wygrzewania urządzenia, a także poprawić brzmienie. Z kolei komory izolacji zakłóceń (NICv2, Noise Isolation Chambers drugiej generacji) wykorzystują substancje ferroelektryczne, dzięki którym mają znacząco redukować zakłócenia wysokoczęstotliwościowe w zakresie MHz i GHz. To cztery elementy widoczne na zdjęciach jako okrągłe puszki zamontowane na kątownikach. Przechodzą przez nie przewody do gniazd sekcji Z1 i Z2.
Puszka z filtrami QR/BB.
Wiele uwagi poświęcono tłumieniu wibracji mechanicznych. Dotyczy to obudowy (wersje Tower mają dodatkowo antywibracyjną platformę i nogi), rozwiązań filtrujących CCI, QR/BB oraz komór NIC, a także samych gniazd (każde jest izolowane mechanicznie). Shunyata korzysta ze złącz własnego projektu. CopperCONN wyposażono w styki z bardzo czystej miedzi OFE. Poza tym, że zapewniają możliwie najniższą rezystancję oraz najlepszą przewodność, to pewnie trzymają wtyki nawet ciężkich przewodów zasilających. CGS (Chassis Grounding System) to opatentowana szyna uziemienia, która zmniejsza szumy oraz likwiduje różnice napięć pomiędzy obudowami urządzeń, co powoduje obniżenie przydźwięku, będącego efektem pętli masy. Wiele elementów elektrycznych poddawanych jest sterowanej komputerowo obróbce kriogenicznej.
Zakręcane połączenia przewodów.
Dużo w tym opisie mniej lub bardziej oczywistych i czytelnych rozwiązań czy skrótów. Dość powiedzieć, że Shunyata nie poprzestaje na powszechnie stosowanych, lecz wybiera technologie, które mają zapewnić dużą wydajność prądową oraz minimalne zniekształcenia. Kondycjoner Denali może wytrzymać chwilową szczytową wartość prądu przekraczającą 100 A w impulsie trwającym 8,33 milisekund. Większe obciążenie spowoduje zadziałanie elektromagnetycznego zabezpieczenia nadprądowego.
Warto zapamiętać kolejną nazwę – Gemini Surge Module. To niewielka niebieska puszka tuż przy włączniku, zawierająca moduł zabezpieczający z warystorami TMOV nowej generacji, chroniącymi przed przepięciami o szczytowym prądzie udarowym 40000 A przy 8/50 μs. Całość wnętrza wygląda poważnie i profesjonalnie. Ma pomagać w obsłudze najlepszych z najlepszych urządzeń hi-fi. A moich?
Gniazda CopperCONN, filtry CCI.
Konfiguracja
Przez kilka pierwszych kilka tygodni Shunyata po prostu zastąpiła moją listwę Fadel Hotline Coherence. Kondycjoner pracował w różnych konfiguracjach i w każdej zauważalny był jego wpływ na brzmienie systemu. Jednak w celu usystematyzowania oceny, krytyczny odsłuch odbył się w nieco uproszczonej konfiguracji, składającej się ze wzmacniacza zintegrowanego Unison Research S2, odtwarzacza CD Audio Research Ref CD7 oraz gramofonu Garrard 401 z ramieniem SME 312, wkładką Audiotechnica AT33PTG2 z przedwzmacniaczem korekcyjnym Amplifikator Pre-Gramofonowy. Phonostage wyposażono w zasilanie bateryjne, jednak na potrzeby tego porównania został podłączony do sieci.
Cztery komory izolacji
zakłóceń NICv2.
Jako zasilanie odniesienia posłużyła listwa Tomanek Audio Power TAP4. Zarówno Denali 6000/S, jak i TAP4 zostały podłączone do dwóch niezależnych linii, prowadzonych przewodami instalacyjnymi Ansae od licznika do gniazd ściennych Furutech. Podłączone były do nich przewodami zasilającymi o przekrojach 3 x 2,5 mm².
Shunyata wymaga sieciówki zakończonej wtykiem IEC C19. Jako przewody zasilające urządzenia wykorzystałem Fadele Coherence One PC. Resztę okablowania stanowiły łączówki RCA Fadel Coherence One IC oraz Monster Cable 400i. Przewody głośnikowe Chord Carnival Silver Screen łączyły wzmacniacz z kolumnami ATC SCM50.
Shunyata Research
Hydra Denali 6000/S
Zestawienie 12-watowego lampowca single-ended z wymagającymi głośnikami może się wydawać karkołomne. Jestem tego świadom, ale zrobiłem to celowo. Wcześniejsze próby pokazały, że w granicach rozsądnego doboru repertuaru oraz głośności brzmienie jest więcej niż bardzo dobre. Jest piękne, fantastycznie kolorowe i plastyczne. Unison Research S2 nie pozwoli, co prawda, ocenić wyczynów makrodynamicznych, jednak jak przez lupę umożliwia przyjrzenie się najdyskretniejszym zdarzeniom w mikroskali. To tutaj spodziewałem się dostrzec efekt działania Shunyaty.
W głośniejszej części testu występował dzielony wzmacniacz McIntosh C-52/MC-301, spięty interkonektami Fadel Coherence IC One (XLR) oraz podłączony do kolumn Fadelami Coherence SC One.
Urządzenia grały w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia o powierzchni 36 m².
Włącznik i ochrona.
Wrażenia odsłuchowe
Cyfra
Repertuar fortepianowy solo, jak i z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej, pochodził z płyty CD Nelsona Freire „Chopin. Piano Concerto No. 2” (Decca). W zasilaniu podstawowym system grał bardzo plastycznie. Fortepian pozostawał dźwięczny i kolorowy. W częściach orkiestrowych brzmienie ulegało lekkiemu skupieniu i uproszczeniu w aspekcie mikrodynamiki. Trudno powiedzieć, że było nieprawdziwe. Było, i to bardzo, prawdziwe. Dawało dużą przyjemność z popołudniowego niedzielnego słuchania i poobiedniej herbatki. Wymuszone recenzenckim obowiązkiem przepięcie odtwarzacza do Shunyaty Denali 6000/S spowodowało początkowe wrażenie lekkiego przyciemnienia dźwięku. Chwila adaptacji pokazywała jednak, że to nie ograniczenie, lecz większy kontrast. Ta konfiguracja dodaje smolisto ciemne tło, na którym dźwięki fortepianu okazują się jeszcze bardziej plastyczne, złożone harmonicznie i gładsze. Wyższe tony nabierają organicznej analogowości, a średnicę dopełnia kropla słodyczy. Z kolei bas wychyla szklaneczkę masy i haust energii. W każdym aspekcie brzmienia dzieje się zauważalnie więcej oraz odrobinę inaczej – soczyściej, płynniej, ogólnie mówiąc: naturalniej.
Obudowa nie jest głęboka.
Żeby nie ulec urokowi niedzielnej herbatki, wróciłem do pierwotnego połączenia i chwilę wsłuchiwałem się w delikatnie przyszarzony dźwięk. Jakby nie słuchać, nie było źle. Tyle że poczucie utraty kropki nad „i” wywoływało niepokój i potrzebę natychmiastowego przełączenia zasilania. Co też bez żalu uczyniłem.
Dopięcie do Shunyaty, oprócz odtwarzacza, także wzmacniacza Unisona okazało się krokiem w kierunku dalszej poprawy rozdzielczości. To efekt lepszego skontrastowania dźwięków z tłem. Staje się ono jeszcze bardziej matowo czarne, po prostu cichsze.
Wejście C20 i zacisk uziemienia.
Formalnością okazał się kolejny powrót do zasilania wyjściowego, szczególnie odtwarzacza i wzmacniacza na raz. Wtedy jednak uchu sporo umyka. Gdzieś ulatuje finezja wykonawcy i precyzja realizatora. Shunyata doskonali szereg aspektów brzmienia. Z jednej strony – wygładza; z drugiej – nadaje mu wypełnienie, barwność i szczegółowość, a ogólnie – naturalność i realizm muzyki nagranej cyfrowo.
Standardową sieciówkę
można zastąpić dzięki takiemu
adapterowi.
Analog
Po tej próbie przyszedł czas na źródło analogowe. Na talerzu gramofonu wylądował LP Petera Gabriela „3” („Melt”). To dość trudny do odtworzenia materiał, w którym kumulują się podbite efekty rytmiczne, trochę sztuczne instrumenty klawiszowe, lekko nosowy wokal Gabriela oraz etniczne chórki. W tym przypadku szczególnie wyraźny był wpływ Shunyaty na czystość wysokich tonów, które w przypadku remasterowanej winylowej wersji tej płyty potrafią popadać w lekką kanciastość. Shunyata wnosi lepszą czytelność zdarzeń i jednocześnie porządek w brzmieniu. Bas się nasyca i poddaje lepszej kontroli. Pojawia się lepsza holografia i wgląd w nagrania. Wyraźniej słyszalne są wklejki, pojawiające się w tle głównych motywów muzycznych.
Tu można podłączać wzmacniacze.
Co ważne, w żadnym momencie Denali nie popada w przesadę. Nie rozprasza tym słuchacza i nie zmienia klimatu nagrań. Nie ingeruje w sedno sztuki, a tylko doskonali kontakt z muzyką.
Sprawdza się także w elektronicznych nastrojach, co potwierdził odsłuch LP Heart & Soul „Missing Link”. Na tej płycie znalazła się kolekcja ciekawych głosów. Średnica, i tak już wyżyłowana w przypadku kolumn ATC, ma jeszcze zapas barw i przestrzeni. Zarówno tej w skali pojedynczego głosu, jak i wykreowanych przez realizatora efektach stereofonicznych. Album Lisy Gerrard „The Silver Tree” wypadł pod tym względem spektakularnie. Monumentalny charakter nagrań został dodatkowo podkreślony przez kontrasty mikrodynamiczne. Brzmienie systemu wchodzi dzięki nim o stopień wyżej.
Trzy sekcje zasilające.
Podążając w kierunku współczesnych realizacji, sięgnąłem po „Lemonade” Beyoncé. Dużo basu i mocnego rytmu, zróżnicowanie stylistyczne, a do tego perfekcyjny głos wokalistki to amalgamat, który pozwolił porównać brzmienie także w motorycznym repertuarze. Tym razem, obok listwy TAP4, zastosowałem Fadela Hotline Coherence, który – poza niewielkimi ferrytami – nie zawiera żadnych filtrów. To trochę inna klasa cenowa, na moje ucho nie podlegająca dyskusji, chociaż rozumiem osoby, które – patrząc na powietrze wewnątrz – zrobią wielkie oczy.
Indywidualny certyfikat jakości.
Shunyata traktuje brzmienie nieco inaczej niż Fadel. Francuska listwa wypada może mniej spektakularnie na skrajach pasma. Mniej jest potęgi, a więcej wytrawności i spójności. Odróżnia je także podejście do kontroli basu. Hotline Coherence nie pozwala na zbyt swobodne pomrukiwania. Różnice te są znacznie mniej wyraźne niż w przypadku TAP4, ale jakoś próbuję je zidentyfikować. W tym zestawieniu znacznie trudniej jest przekonywać do racji którejś ze stron. Szczególnie, jeśli cena nie gra roli.
Dołączony
przewód
zasilający.
Konkluzja
Zasilanie to wyzwanie. Hydra Denali 6000/S podejmuje je z wielką klasą i jest w tej kategorii doskonałą propozycją. Wpływa na brzmienie wyraźnie, zarówno w przypadku źródeł cyfrowych i analogowych, jak również wzmacniaczy. Nie ma co wymyślać. Najlepiej zasilić z kondycjonera wszystkie komponenty. Zapewni bezpieczne przekraczanie dotychczasowych granic oraz przyjemność odkrywania potencjału systemu. Górnej granicy cenowej podłączonego sprzętu nie ma.
Paweł Gołębiewski
Źródło: HFM 04/2018