Nagrody roku - Hi-end Końcówki mocy
Emotiva XPA-DR2
test: 10/2018, cena: 8250 zł
Emotiva postawiła sobie jasny cel: produkować możliwie najlepszy sprzęt możliwie najtaniej. Pomimo niewygórowanej ceny, końcówka mocy wygląda bardzo porządnie. Rozwiązania tej zagadki można szukać w dwóch koncepcjach. Pierwsza to ujednolicenie obudów – większość wzmacniaczy wygląda identycznie i dadzą się rozróżnić tylko po napisach. Jako że lwią część kosztów produkcji pochłaniają właśnie obudowy, zamówienie dużych ilości tego samego wzoru pozwala obniżyć cenę jednostkową. Druga koncepcja to konstrukcja modułowa, czyli montowanie w różnych urządzeniach identycznych płytek, w różnej konfiguracji i ilości. Dzięki tym zabiegom w tabelce widzimy cenę, która wydaje się pomyłką w druku. Jest jeszcze trzeci, ale ten akurat może się zmienić. Na razie firma produkuje w Chinach, ale poważnie rozważa przeprowadzkę do USA. W brzmieniu Emotivy XPA-DR2 nie słychać aktywności księgowych. Wzmacniacz gra dobrze. Odczuwa się potęgę mocnego tranzystora, a zakresy pasma zostały porządnie poukładane. Bas zachował słynny amerykański rozmach i swobodę, przywodzącą na myśl ośmiocylindrowe silniki w krążownikach szos.
Soulution 311
test: 6/2018, cena: 59000 zł
Niespodzianka: Soulution z przytupem wchodzi w segment zwykłego, a nie, jak dotychczas, ekstremalnego high-endu. We wzmacniaczu mocy 311 zastosowano wielomodułowe zasilanie hybrydowe. Układ częściowo pracuje w klasie A. Całość ma topologię dual mono, a każdemu kanałowi przydzielono nie tylko oddzielną ścieżkę sygnałową, ale także zasilającą. Poza tym, jak zwykle u Szwajcarów, solidności wykonania towarzyszy łatwo rozpoznawalna estetyka. Soulution 311 emocjonalnie podchodzi do muzyki. Pulsujący bas, dyskretna góra i dopracowana stereofonia stanowią li tylko tło dla bajecznej średnicy. Słychać w niej zarówno bogatą paletę barw i odcieni, jak i szerokie spektrum ich nasycenia – od pastelowych muśnięć, po oleistą maź. A wszystko podane tak namacalnie, że słuchacz może się bez trudu zatopić w muzyce. I nie odczuwa najmniejszej potrzeby, by wołać o pomoc.
Dan D’Agostino Progression Stereo
Dan D’Agostino to obecnie jedna z najlepiej rozpoznawalnych marek hi-endu. Serię Momentum wyróżniają miedziane radiatory. Linia Progression wygląda skromniej, ale to i tak piękne wzmacniacze. No i wyraźnie tańsze. W konstrukcji nie ma jednak miejsca na kompromisy – po rozkręceniu obudowy docenimy perfekcyjny porządek, potężne zasilanie i zegarmistrzowską precyzję montażu. Brzmienie Progression Stereo przykuwa uwagę od pierwszych sekund. Obraz stereofoniczny jest fascynujący. Wykracza poza wyobrażenie sceny rysowanej przez dwa głośniki. Przypomina raczej system oparty na wielu kanałach – coś pomiędzy kwadrofonią a surroundem. O lokalizacji źródeł trudno mówić w kategoriach standardowego opisu. Ich precyzyjne rozmieszczenie w trójwymiarowej przestrzeni to dopiero początek. Końcem jest harmonia łącząca wszystkie warstwy faktury. Jednym słowem: kosmos! O szczegółowości i przejrzystości można by napisać osobny elaborat, ale – zamiast tego – lepiej posłuchać. Tego dźwięku nie da się zapomnieć, a kto już wpadł w pułapkę zastawioną przez Dana, ten przepadł.