02.02.2023
min czytania
Udostępnij
Brytyjska firma kojarzyła się wcześniej z drogimi skrzynkami, tymczasem cena srebrnej serii okazała się przystępna. To bez wątpienia jeden z powodów, dla których do dziś pozostaje hitem. Niedawno Monitor Audio zaprezentowało jej siódmą odsłonę. Oprócz dodatków do kina domowego – w postaci głośników efektowych i centralnego – tworzą ją dwa monitory i trzy podłogówki. Silver 200 7G to najmniejsza z tych ostatnich.
2,5-drożny układ, wentylowany z tyłu.
Metale szlachetne, jak srebro i złoto, efektywnie przenoszą wartość pieniądza w czasie. Podobnie jest z Silverami. Podstawowa podłogówka w 1999 roku kosztowała około 4000 zł. Obecna wersja to wydatek 7490 zł i różnica w cenie obrazuje faktyczną skalę inflacji na przestrzeni dwóch dziesięcioleci. Może ją nawet lekko zawęża, bo 7G wyglądają skromniej od pierwszej wersji. Wzornictwo pozostaje bezpieczne i wolne od ekstrawagancji. Wąskie skrzynki łatwo znikną z pomieszczenia, a klasyczne proporcje będą pasować do prawie każdego wnętrza. Obudowy opierają się na szeroko rozstawionych nóżkach, wysuniętych poza obrys skrzynki, co zapewnia stabilność. Bez tego „dwusetki” byłyby wywrotne. W nóżki należy wkręcić metalowe kolce o regulowanej wysokości, dzięki którym kolumny można wypoziomować. Do wyboru przewidziano dwie wersje lakierowane – błyszczącą czarną i satynową białą – oraz trzy fornirowane: czarny dąb, jesion i orzech. Najbardziej wpadła mi w oko ta ostatnia, ale to oczywiście kwestia gustu i wystroju pomieszczenia. Ukryte magnesy utrzymują maskownice na miejscu. Zarówno z nimi, jak i bez kolumny prezentują się jak… Monitor Audio, czyli z klasą.
Zwrotnica na tylnej ściance.
Na froncie nie widać ani jednej śrubki. Przetworniki są mocowane do tylnej ścianki za pośrednictwem długich osi, biegnących przez całą głębokość obudowy. Silver 200 G7 są strojone bas-refleksem, którego dwa wyloty wyprowadzono z tyłu. Wyprofilowane ozdobne końcówki pokrywają liczne wgłębienia, zmniejszające turbulencje wypychanego na zewnątrz powietrza. Gniazda są podwójne i złocone. 2,5-drożny układ bazuje na trzech głośnikach. Bas obsługuje 13,3-cm stożek z firmową membraną C-CAM, wykonaną ze stopu na bazie aluminium, pokrytegoceramiką. Jest bardzo lekka, a jej sztywność poprawia autorskie rozwiązanie o nazwie Rigid Surface Technology II, polegające na pokryciu powierzchni równomiernie rozmieszczonymi wgłębieniami. W pierwszej wersji miały one formę kółek, teraz – ośmiokątów.
C-CAM na dole i w średnicy.
Drugi, identyczny przetwornik pracuje w zakresie nisko-średniotonowym. Powierzchnia membrany jest jednolita, bez wyodrębnionej nakładki przeciwpyłowej. Wklęsłe resory z miękkiej gumy umożliwiają pracę ze sporym wychyleniem. Efektywność reprodukcji niskich tonów mają poprawiać wspomniany bas-refleks oraz nowa zwrotnica. Mimo to deklarację o dolnej granicy pasma przenoszenia na poziomie 34 Hz można uznać za odważną. Choć z drugiej strony producent podaje tę wartość przy spadku o 6 dB, więc może… Powyżej 2,7 kHz pracuje 25-mm złocona kopułka z C-CAM-u, obciążona falowodem Uniform Dispersion (UD) Waveguide II. Kolumny są niewielkie i ważą niecałe 14 kg. Smukłe proporcje powinny ułatwić ustawienie w małych pokojach. Według materiałów informacyjnych układ rezonansowy zestrojono tak, aby pozostał nieczuły na przysunięcie do tylnej ściany. Mimo to zachowałbym rozsądek, bo kiedy zrobi się zbyt blisko, uszy zaprotestują.
C-CAM na dole i w średnicy.
Silver 200 7G powinny się okazać łatwym obciążeniem dla wzmacniaczy. Skuteczność wynosi, co prawda, średnie 87,5 dB, za to impedancja nominalna to przyjazne 8 omów, z minimum przy 5 omach i 240 Hz. Kolumny zadowolą się więc i niedrogim amplitunerem, i słabowitą lampą. Inna sprawa, że warto poszukać czegoś, co im podpasuje charakterem brzmienia. W teście Silver 200 7G pracowały w systemie złożonym z odtwarzacza C.E.C. CD5 i wzmacniacza Rogue Audio Sphinx V2. Okablowanie pochodziło z katalogu Hijiri (HCI/HCS/Nagomi), a prąd oczyszczał filtr Power Tower Ansae.
Obawy o bas rozwiewają się błyskawicznie. Napisałem to zdanie, nie żeby jakoś zacząć, ale pod wpływem pierwszych taktów „So Far Away” Dire Straits, a dokładnie – rozpoczynającej nagranie perkusyjnej stopy. Odmierza rytm miarowo jak wskazówka sekundnika. Uderza głęboko, energiczne i sprężyście, z odrobiną miłej miękkości. Jej praca, a także partia gitary basowej urastają do pierwszoplanowej, ale – na szczęście – nie jedynej atrakcji albumu w wykonaniu Silver 200 7G. Kolejne płyty z rockowo-popowej półki prowadzą do wniosku, że basu w takim materiale nie zabraknie. Przeciwnie, jest podkreślony i lekko podrasowany. Dopiero w muzyce organowej czy elektronice zawierającej najniższe sygnały kolumny dochodzą do limitu, ale dotyczy to prawdziwej głębi. I chyba dobrze, bo gdyby nawet tam starały się ukręcić bicz z piasku, to niechybnie odbiłoby się to na reszcie pasma. Najniższych pomruków szukajmy w większych Silverach. Skoro „dwusetki” potrafią pokazać tak wiele, to tamte powinny zadziwić. Można powiedzieć, że Silver 200 7G są świetnie skrojone i zestrojone do małych pomieszczeń. Grają bardzo czysto, czym wpisują się w obecne trendy. Proponują przejrzystość z rysem szlachetności i swobody.
C-CAM na górze.
Duży dźwięk z tak małych skrzynek już mnie nie zaskakuje po tym, co pokazały Spendory A2. Tutaj jest podszyty energią, dodatkowo porządkującą fakturę. Po raz kolejny należy dostrzec w tym zasługę basu, przykuwającego uwagę czymś trudnym do zdefiniowania, a równocześnie niezwykle miłym w odbiorze. Przyjemność przenosi się także wyżej – na średnicę i górę, które łączą dwie, teoretycznie sprzeczne cechy: szybkość i miękkość. O górze pasma piszemy często, że jest dźwięczna. Tutaj jest tak samo, tyle że dźwięczne staje się całe pasmo. Najważniejsza okazuje się jednak przyjemność odbioru muzyki. Dire Straits robią się tak „słuchalni”, że po całej płycie czujemy niedosyt i sięgamy po kolejną. Barwę można określić jako mięsistą, z lekką nutą ciepła. Jest również błyszcząca i jasna. Góry słychać mnóstwo – perlistej i otwartej. Jest prawidłowa i w dzwoneczkach, i w talerzach, i w sybilantach wokalistów.
Szeroko rozstawione punkty podparcia.
Dynamika zaskakuje w kontekście rozmiarów skrzynek, choć koncentruje się bardziej na małych i średnich kontrastach niż na budowaniu ściany dźwięku. Ale to się może zmienić w pokojach poniżej 16 m². Na moim ulubionym albumie Dream Theater ten miks wypada na korzyść, bo selektywność i czytelność ścieżek pozostaje nietknięta. O dziwo, nawet w skomplikowanych fakturach, jakkolwiek kolumny preferują te rzadsze. Basu jest nawet za dużo. Silver 200 7G lubią zaznaczać pierwsze plany, ale budują też przekonującą głębię. Uporządkowanie źródeł jest dokładne, choć nie tak perfekcyjne, jak w monitorach za podobne pieniądze. Należy się czwórka z plusem. Kolumny są uniwersalne i nie kapitulują przed żadnym repertuarem. Mimo to jeden zaprezentują lepiej, inny gorzej. Mocne granie nie będzie miało koncertowej masywności, ale nadrobi to energią i precyzją. W symfonice da się odczuć ograniczenie rozmiarami skrzynek i głośników. Barwy instrumentów zostaną oddane rzetelnie, jednak rozmachu i pełnej swobody wielkiego składu nie oczekujcie. W kameralistyce i gęstym jazzie jest co najmniej dobrze; w popie Dire Straits czy Pink Floyd – wspaniale i nie można się oderwać od słuchania.
C-CAM na górze.
Na razie poza 200 7G nie znam innych modeli z nowej serii Silver. Nie mogę więc zrobić zestawienia „stare kontra nowe”. Ale już na podstawie tego odsłuchu pokuszę się o przypuszczenie, że pomiędzy 6G i 7G nastąpił duży postęp.
Przeczytaj także