HFM

artykulylista3

 

Thiel CS 1.6

49-52 07-08 2010 01Thiel należy do ścisłego grona amerykańskich legend. Przez ponad 30 lat firma dorobiła się silnej pozycji na high-endowym rynku. Podstawą sukcesu była wizja i przygotowanie techniczne jej założyciela – Jima Thiela, który już w wieku 12 lat zajmował się naprawianiem odbiorników radiowych, a w wolnym czasie grał na fortepianie. Kiedy zdobył wykształcenie matematyczno-fizyczne, zaczął konstruować kolumny w oparciu o dość oryginalne, jak na tamte czasy, pomysły.

Thiel doszedł do wniosku, że szczególną uwagę należy zwrócić na spójność czasową i fazową sygnału. Najprostszym, a przy tym skutecznym sposobem jest odchylenie przedniej ścianki kolumn do tyłu. Kiedy dystans pomiędzy przetwornikami a słuchaczem jest taki sam,

dźwięki emitowane przez tweeter docierają do nas szybciej niż wytwarzane przez średnio-niskotonowiec. W warunkach domowych są to różnice stosunkowo niewielkie, więc odchylenie frontu o kilka stopni załatwia sprawę. Kluczem do osiągnięcia idealnej spójności fazowej ma być dobrze zaprojektowana zwrotnica. Jim Thiel był także (zmarł 17 września 2009) zagorzałym zwolennikiem idei punktowego źródła dźwięku, a nosząca jego nazwisko firma w wielu modelach stosuje przetworniki współosiowe.
Proces projektowania i wytwarzania kolumn to mieszanka nowoczesnej technologii i tradycyjnej roboty. Do produkcji używa się precyzyjnych obrabiarek CNC, natomiast montaż przetworników, składanie skrzynek oraz ich wykończenie wykonuje się ręcznie. Pisząc o montażu głośników, nie mam na myśli wkręcania w wyfrezowane wgłębienia na froncie gotowych driverów zakupionych u skandynawskiego dostawcy. Thiel jest jedną z nielicznych firm, które wytwarzają przetworniki samodzielnie. Nie znajdziecie takich nigdzie indziej.
Aktualna oferta składa się z czterech modeli podłogowych, dwóch monitorów, pokaźnej serii subwooferów oraz głośników ściennych. CS 1.6 to najmniejsza z konstrukcji wolnostojących.

Budowa
Kolumienki są niskie i niepozorne. Szczególnie skromnie prezentują się z maskownicami, zaprojektowanymi tak, aby jak najmniej ingerowały w dźwięk. Cienkie, metalowe ramki z rozpostartym na nich czarnym materiałem trzymają się na magnesach. Umieszczono je w niewielkich wgłębieniach, dzięki czemu idealnie wtapiają się w płaszczyznę deski frontowej.
Odchylenie przedniej ścianki do tyłu poprawia integrację fazową przetworników, a zaokrąglone krawędzie ograniczają dyfrakcję fal. Grubą deskę frontową wykończono czarnym lakierem, natomiast resztę obudowy pokryto naturalną okleiną. Do wyboru jest kilka rodzajów forniru, ale za najbardziej egzotyczne trzeba dopłacić nawet 2500 zł.
Warto wspomnieć, że Thiel od wielu lat wspomaga fundację Hardwood Forestry Fund, która zajmuje się sadzeniem drzew, szczególnie tam, gdzie lasy są wycinane na potrzeby rolnictwa.
CS 1.6 prezentują się znakomicie. Nawet z bliska nie widać niedoskonałości. Patrząc na czarny front, nie sposób się jednak oprzeć wrażeniu, że Amerykanie ułatwili sobie życie. Fornirem wykończono tylko idealnie proste powierzchnie. Złośliwi powiedzą, że to jak z amerykańskimi autami – w wyścigu na 1/4 mili radzą sobie dobrze, ale na zakrętach zaczynają się problemy. Tu producent wybrał prostszą metodę wykończenia elementów o skomplikowanych kształtach, przy okazji nadając skrzynkom oryginalny styl.
CS 1.6 są układem dwudrożnym. Pod maskownicą kryją się dwa przetworniki i nietypowy tunel rezonansowy. Długą szczelinę otacza wycięcie w kształcie toru kolarskiego. Wygląda interesująco, ale nie znalazłem szczegółowego opisu. Rozwiązanie ma eliminować szumy powietrza wydostającego się ze skrzynek i zapobiegać mocnym podmuchom skierowanym prosto w maskownicę. Odnosi się wrażenie, że ma to podstawy czysto praktyczne i nie zostało wdrożone z myślą o nietypowym wspomaganiu odtwarzania najniższych składowych. Z firmowych informacji wynika, że to po prostu tunel wentylacyjny, wydłużony i rozszerzony przy ujściu tak, żeby maskownice nie spadały.

49-52 07-08 2010 02     49-52 07-08 2010 04

Za wysokie tony odpowiada 25-mm aluminiowa kopułka. Membranę 16-cm woofera wykonano z tego samego materiału i ciekawie ukształtowano. Duża wypukłość na środku nie jest jedynie nakładką przeciwpyłową, ale integralnym elementem membrany, poprawiającym sztywność i przenoszącym naprężenia pochodzące od cewki. Thiel zdecydował się na cewkę o nietypowo dużej średnicy – 7,5 cm. Dzięki temu energia nie jest wysyłana do niewielkiego obszaru przy podstawie stożka, ale rozchodzi się równomiernie, a sztywna membrana pracuje bardziej tłokowo. Cewka jest krótka i porusza się w długiej szczelinie, a neodymowy magnes umieszczono w środku, co ma zapewniać jeszcze bardziej liniową pracę. Częstotliwość rezonansową udało się przesunąć do 9 kHz, czyli daleko poza obszar działania woofera. Dzięki temu średnie tony mają być wolne od podbarwień.
Zwrotnica to układ pierwszego rzędu. Przy jej projektowaniu priorytetem była spójność fazowa. Filtr zamontowano w podstawie kolumn na odkręcanej deseczce, co może się przydać w razie usterki.
Obudowy wykonano z 25-mm MDF-u i obficie wytłumiono wełną mineralną. Przednia ścianka jest nieco grubsza, co dokładnie widać z zewnątrz. Pojedyncze gniazda ulokowano z tyłu. Przyjmą banany, widełki i niezbyt grube gołe kable.
W pudełku znajdziemy osiem kolców, które można wkręcić w obudowy. Dystrybutor dostarczył do testu opcjonalne aluminiowe nóżki i jest to rozwiązanie godne polecenia. Duże metalowe szyny poprawiają stabilność, a bas nabiera szybkości. Kolumny wyposażone w takie podpory naprawdę trudno przewrócić. Dopłata za nie wynosi 1000 zł.

49-52 07-08 2010 03

Konfiguracja
Thiele zagrały z systemem Electrocompanieta: wzmacniaczem ECI-5 i odtwarzaczem ECC-1 połączonych kablami Argentum: SCG 6/4E Silver i GCG-10/4. Wykorzystałem również taśmy Nordost Red Dawn, które uwypukliły charakter amerykańskich głośników, ale to już było zbyt dużo szczęścia i wróciłem do bardziej neutralnych GCG-10/4.
System stanął na stoliku Ostoja T4 ze szklanymi półkami, w 18-metrowym pokoju o dobrej akustyce. Zasilanie to: listwa Fadel Art Hotline IEC i kable Ansae Muluc Supreme.
Z jednej strony szkoda, że Thiele nie załapały się na odsłuch z McIntoshem MA6600. Raz, że to bardzo dobry wzmacniacz, który mógłby uczynić ich brzmienie bardziej ekscytującym; dwa, że sam dystrybutor polecał zestawienie Thieli z Makami. Wydaje się jednak, że CS 1.6 zawsze jakoś zagrają. Podejrzewam, że nawet z budżetowym Rotelem dadzą słuchaczowi sporo frajdy. Jeżeli jednak chcecie wydobyć z nich maksimum możliwości, przygotujcie się na dłuższe eksperymenty. W pewnym sensie są to kolumny dla twardzieli, ale dla audiofila nie ma przecież lepszej zabawy. Im więcej odsłuchów, zanim trafi się na to jedno, synergiczne połączenie, tym większa radość.

49-52 07-08 2010 05     49-52 07-08 2010 06

Wrażenia odsłuchowe
O ile w najtańszych podłogówkach Thiela nie znajdziemy wszystkich firmowych rozwiązań technicznych, to charakteru brzmienia dostajemy sto procent. Nie jest to jeszcze poziom wyrafinowania, jaki oferują wyższe modele amerykańskiej firmy, ale jeśli chodzi o filozofię dźwięku, małe CS 1.6 w niczym nie ustępują swoim starszym braciom. Otrzymujemy pełnowartościowe Thiele, ze wszystkimi zaletami tej szkoły brzmienia.
CS 1.6 od pierwszych minut jasno dają do zrozumienia, w jaki sposób ukażą nam muzykę. Zachowanie idealnej równowagi tonalnej, rzetelne odwzorowanie barwy i bezwarunkowa wierność nagraniu nie są dla nich najważniejsze. Nie chcę powiedzieć, że grają nienaturalnie. Spełnione są bowiem wszystkie podstawowe warunki dobrego brzmienia.
Przed przystąpieniem do odsłuchu zastanawiałem się, jak będzie wyglądał środek pasma. Czy w konstrukcji z metalową kopułką i aluminiowym wooferem średnica nie zejdzie na dalszy plan? Obawy okazały się chybione. Na niektórych płytach Thiele grały wyjątkowo wyrazistym i czytelnym zakresem średnich tonów. Firmowego charakteru nie należy upatrywać w nierównościach pasma czy tanich sztuczkach. Dźwięk jest pełny i spójny. Słychać składniki przekazu i nie sposób posądzić kolumn o to, że pewne wydarzenia wydobywają, a inne maskują. Jednocześnie odnosimy wrażenie, że dźwięk został uatrakcyjniony. Dla purystów stawiających na pierwszym miejscu neutralność i wierność wobec materiału zapisanego na płycie, wrażenie tej bliżej nieokreślonej ingerencji w przekaz może stanowić wystarczający powód do skreślenia Thieli z listy zakupów. Pozostali zaczną się zastanawiać – czy ten dźwięk jest napompowany, czy aż tak dobry, że z początku nabieramy podejrzeń?
Odpowiedź wcale nie jest prosta. Jeżeli ktoś jest CS-ami zainteresowany, koniecznie powinien ich posłuchać przed zakupem.
Brzmienie kolumn jest duże, otwarte i – co chyba najlepiej oddaje ich charakter – koncertowe. Jest coś pociągającego w ich sposobie kreowania przestrzeni. Rozmach to tylko początek. Na dobrych nagraniach scena zaczynała się na linii łączącej głośniki i rozciągała daleko, daleko w głąb, bez efektu perspektywy zbieżnej. Mało tego – na niektórych płytach można było odnieść wrażenie, że wraz ze wzrostem odległości od słuchacza obraz delikatnie się rozrasta. Prezentacja stanowi przeciwieństwo dźwięku klaustrofobicznego, skupionego na niewielkiej przestrzeni. Thiele obrazują źródła pozorne na tyle wyraźnie, że można je bez problemu pokazać palcem, ale wycinanie instrumentów żyletką i skupianie głosu wokalisty w jednym, stabilnie ulokowanym w powietrzu punkcie raczej się tu nie zdarza. Drobne niedostatki w dziedzinie ostrości są z nawiązką rekompensowane rozmiarami sceny i ogromną ilością wypełniającego ją powietrza. Przesiadka z wielu kolumn na Thiele może przypominać wyjście z ciasnego pomieszczenia na środek wielkiej łąki. Powietrze wokół instrumentów wypełnia przyjemna akustyczna mgiełka. Nie wywołuje ona jednak wrażenia rozmycia dźwięku i utraty selektywności. Osoby, które miały okazję słuchać Thieli w czasie testu, interpretowały ten efekt pozytywnie. Dla tych, którzy w dźwięku szukają przestrzeni, oddechu i świeżego klimatu, może to być strzał w dziesiątkę.
Przestrzeń to jedno, ale wrażenie dużej skali dźwięku, nie pasującej do fizycznych rozmiarów skrzynek, zapewne nie byłoby kompletne bez solidnego basu. Wieść niesie, że konstrukcje amerykańskiej firmy na niedobór niskich tonów nie cierpią i pierwsze minuty odsłuchu to potwierdziły. Bas był głęboki i sprężysty. Może nie bardzo szybki, ale mięsisty i pełny. Po zmianie repertuaru wrażenie głębi prysło jak bańka mydlana. Ku mojemu zaskoczeniu, z płyty, na której powinien się pojawić jeszcze bardziej efektowny bas, zostało przedziwne puste i suche pukanie. W pierwszej chwili pomyślałem, że coś się zepsuło. Szukałem problemu w kablach, ale po włączeniu poprzedniej płyty wszystko wróciło do normy. Woofer znów pompował powietrze. Zaintrygowany tym zjawiskiem, szybko zorganizowałem rajd po kilkunastu płytach i sytuacja zaczęła się klarować. Bas Thieli jest najwyraźniej nierówny. Na jednych albumach słychać potężne, głębokie pomruki; na innych – odgłosy przypominające kopanie w tekturowe pudło. Nie ma reguły i trudno zgadnąć, czy z kolejnego albumu CS 1.6 zrobią basowy majstersztyk, czy zaprezentują coś, czego nawet nie powinno się nazywać basem.
Obstawiam, że to efekt niekonwencjonalnego strojenia skrzynek. Przypomniał mi się test maleńkich monitorów z linią transmisyjną – PMC DB1+. Wtedy też nie sposób było przewidzieć zachowania niskich tonów. Raz były zaskakująco duże; kiedy indziej nie zostawało z nich prawie nic. W przypadku Thieli skala nierówności jest mniejsza, ale nie zmienia to faktu, że ostateczny rezultat jest dziwny. W czasie przeprowadzania testu nabyłem kilka nowych płyt i tak naprawdę nie mogłem powiedzieć nic na temat jakości ich basu, dopóki nie sięgnąłem po słuchawki. Beyerdynamiki DT990 Pro nadają nagraniom własny charakter, ale są przewidywalne. Z Thielami nigdy nie wiadomo, a już na pewno nie w dziedzinie niskich tonów.
Niektórzy powiedzą, że taka dowolność w interpretacji muzyki kłóci się z ideą hi-fi – wysokiej wierności. Ale CS 1.6 jasno dają do zrozumienia, że akurat nie na wierności zależy im najbardziej. Myślę, że powinno się je traktować nie jak hi-fi, lecz hi-fun. To głośniki, które przy odpowiedniej muzyce potrafią dać mnóstwo przyjemności i wciągnąć słuchacza w akcję. A czy ta umiejętność jest mniej ważna od równowagi tonalnej? Co kto lubi. Thiele na pewno nie są nudne i zrozumiem każdego, kto kupi je po wysłuchaniu jednego ulubionego koncertu, nawet będąc świadomym pewnych niedoskonałości oraz tego, że prawdę o wielu nagraniach pozna dopiero wtedy, gdy posłucha ich na liniowym systemie. A czy ta wiedza go zniechęci, jeśli w domu ta sama płyta znów zabrzmi efektownie? Niewykluczone, że jeśli traficie z nagraniem, efekt okaże się ciekawszy niż z dwukrotnie droższymi zestawami nastawionymi na neutralność. Jeśli nie traficie, świat się nie zawali. Dlatego odpuściłbym sobie próby ugrzecznienia CS-ów i szukał sprzętu, który uczyni z nich jeszcze fajniejszą zabawkę.

Reklama

Konkluzja
Metallica z orkiestrą symfoniczną, Rammstein w Nimes, Nirvana bez prądu i Blue Man Group. Gdyby na wszystkich płytach brzmienie było takie, jak na nich, opis składałby się z samych zachwytów.
Za 10000 zł nie można jeszcze mieć wszystkiego. Najtańsze Thiele oferują wiele zalet, a jedyny problem polega na tym, że nie zawsze chcą je pokazać. Jeżeli muzyka im się podoba, prezentują dźwięk na wysokim poziomie, ale jeżeli nie – grają na pół gwizdka. Jedno jest pewne – słuchanie nigdy nie jest z nimi nudną ani zwyczajną czynnością.

49-52 07-08 2010 T

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 7-8/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF