HFM

artykulylista3

 

Kerr Acoustic K200

056 061 Hifi 10 2023 003

Ogromne monitory na niskich podstawkach są równie nieustawne co duże podłogówki. Ich proporcje nie pasują do nowoczesnych wnętrz. Dla wielu osób pozostaną po prostu dziwne – ani to wiktoriańska gablota, ani steampunk. Za to dla entuzjastów hi-fi – kwintesencja piękna!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamknięte w wielkich pudłach trio przetworników musi budzić emocje. Każdy przyciąga oko i jest jedyny w swoim rodzaju. Do tego linia transmisyjna i monstrualna głębokość; takie połączenia spotyka się niezmiernie rzadko. Kiedy zobaczyłem zdjęcia K200 na stronie Kerra, wiedziałem, że tego spotkania na pewno nie odpuszczę.


Budowa
Obudowa jest kanciasta, bez zaokrągleń czy nierównoległych ścianek. Duże płaszczyzny zdobi piękny fornir, do wyboru dąb, orzech i drewno różane. Można też zamówić kolor z palety RAL, ale naturalna okleina – w wydaniu matowym albo lakierowana na błysk – wnosi element vintage w najlepszym wydaniu.
We wnętrzu skrzyni zamknięto linię transmisyjną. Energia tylnej strony membrany woofera jest wzmacniana i emitowana na zewnątrz. Zwolennicy tego rozwiązania cenią zarówno charakter, jak i zasięg niskich tonów, przekraczający możliwości typowych bas-refleksów. Konstruktor Jes Kerr deklaruje, że linia nie tylko podnosi efektywność reprodukcji najniższych oktaw, ale też fala na jej wylocie jest spójna w fazie z dźwiękiem bezpośrednim emitowanym przez woofer. Przeciwnicy wskazują co prawda na wnoszoną przez ten układ specyficzną atmosferę dźwięku, ale zarzut nie wydaje się trafiony. Wystarczy sobie przypomnieć spektakularny sukces kolumn TDL RTL3 z połowy lat 90. XX wieku. Były wyposażone właśnie w linię transmisyjną, co nie przeszkadzało nabywcom ustawiać się po nie w kolejkach, a importerowi sprowadzać je kontenerami. Nie było to więc coś specyficznego, trafiającego w gust wąskiego grona odbiorców, tylko dźwięk, który po prostu podobał się ludziom.
Wracając do K200: jego ścianki miały być sztywne i nie wpadać w rezonans. Z tego względu firma z Cambridge użyła sklejki z brzozy bałtyckiej o grubości 24 mm, produkowanej na zamówienie przez Timberworx w Sheffield. Obróbka materiału jest trudna i musi się odbywać w większości ręcznie. Tak zresztą powstają wszystkie modele Kerr Acoustic. Ułożenie przegród i tunelu wewnętrznego wymaga czasu i precyzji, ale wnosi też dodatkową wartość –wzmacnia skrzynię.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

 75-mm miękka kopułka.

   


Z przodu znajduje się prostokątny wylot tunelu, zabezpieczony na stałe maskownicą. Z tyłu zamontowano wielką aluminiową płytę z pojedynczymi terminalami w plastikowych obudowach. Od wewnątrz do płyty mocuje się zwrotnicę, zbudowaną z drogich i dobieranych indywidualnie piętnastu komponentów: kondensatorów z folii poliestrowej, rezystorów z folii węglowej czy cewek powietrznych o niskiej impedancji, ręcznie nawijanych w Cambridge. Układ zawiera filtry trzeciego rzędu dla basu i drugiego dla średnicy i wysokich tonów. Podział pasma następuje przy 370 Hz i 3,6 kHz.
Trójdrożny układ bazuje na trzech przetwornikach, z których każdy to rodzynek. Bas pompuje 25-cm Volt Radial z 50-mm cewką i membraną z impregnowanego papieru, która w pobliżu centrum przyjmuje kształt harmonijki i wygasza rezonanse pojawiające się na powierzchni. Stożek schowano pod osłoną przywodzącą na myśl samochodową felgę. W rzeczywistości jest to Radial Intercooler, czyli odwrócony kosz, z ramionami umieszczonymi na zewnątrz. Pełnią one funkcję… radiatora odprowadzającego ciepło z cewki drgającej. W połączeniu z wentylowanym magnesem rozwiązanie zapewnia wyjątkowo efektywne chłodzenie. Dzięki temu przetwornik może pracować dłużej, z wyższą mocą i bez ryzyka wystąpienia kompresji dynamiki, wywołanej wzrostem temperatury. Do połączenia membrany z koszem wykorzystano wklęsły i elastyczny resor.

Reklama


Wydaje się, że po czymś takim trudno będzie zaimponować oryginalnością, tymczasem za centrum pasma odpowiada nasączana miękka kopułka o średnicy 75 mm, osadzona w płytkiej tubie podnoszącej skuteczność. Do napędu wykorzystano 15,5-cm magnes ceramiczny o masie 5 kg i pojedynczą cewkę. Taki układ wystarczyłby niejednemu wooferowi i to skojarzenie ma sens, ponieważ przetwornik Volta zaczyna pracę już od 370 Hz.
Powyżej 3,6 kHz do akcji włącza się aluminiowa wstęga o masie 0,027 g. Tym razem nie ma informacji o producencie, za to wiadomo, że powstaje według specyfikacji Kerra. Identyczną montuje się w modelach K300 i K320 („HFiM” 6/2023 i 3/2024) i to dobra wiadomość, ponieważ mają świetną górę – szczegółową i barwną, bez metalicznego nalotu.
Ogromne monitory z Wielkiej Brytanii wyposażono w maskownice, ale czy wyobrażacie sobie, żeby ktoś chciał zasłonić taki widok?

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

 Volt z radiatorem.

   


Konfiguracja systemu
Skuteczność 91 dB i impedancja 8 omów zapowiadają bezproblemową współpracę ze wzmacniaczami. W praktyce jednak linia transmisyjna chłonie moc jak gąbka i lepiej się zaopatrzyć w wydajny tranzystor. Redakcyjny McIntosh MA12000 dał sobie radę. Sygnał płynął z top loadera C.E.C. CD5 łączówką Hijiri HCI, a do głośników – przewodami Hijiri HCS. Prąd filtrował Ansae Power Tower. Elektronika stała na meblu Base Audio 6.


Wrażenia odsłuchowe
Kerry budują swój świat, w który potrafią wciągnąć od pierwszego taktu. Brzmienie jest inne od tego, do którego przywykliśmy – taki paradoks występujący niekiedy w sprzęcie najwyższej jakości. Podkreślam, najwyższej, bo tworzenie własnych szkół i pomysłów na dźwięk w wydaniu kompromisowym polega przeważnie na odejściu od naturalnego wzorca. W wydaniu mistrzowskim dźwięk nie zasługuje na określenie „nienaturalny”. Odczuwamy realizm, mimo że gra inaczej. I owo „inaczej” nam odpowiada. Przewracamy do góry nogami dotychczasowy system wartości? Nic podobnego, to norma. Bo czy da się stwierdzić, co lepsze: Audio Note czy D’Agostino? A może porównamy duże Wilsony z miniaturowymi LS3/5a? Kerr ma w tej układance swój kącik i jeśli go przypiszemy do szkoły brytyjskiej, okaże się nie to, jak on do niej pasuje, ale jaka ona chciałaby być, kiedy powstawała, a nie było jeszcze konstrukcji pokroju K200.
Dire Straits w wykonaniu wielgachnych monitorów to jazda rollercoasterem z miękkimi kanapami i klimatyzacją. Prezentacja łączy teoretycznie sprzeczne cechy bez rys i pęknięć. Trzeba tego posłuchać, bo trudno to opisać, a dla ucha wszystko staje się jasne w pięć minut.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

Bardzo głębokie obudowyz linią transmisyjną.

   


Żeby jednak przybliżyć Wam efekt choć trochę, przytoczę kilka obserwacji. Najpierw poczułem się jak na koncercie, blisko sceny. Dźwięk był bezpośredni, swobodny i otwarty, z precyzyjną lokalizacją. Wysuwał się przy tym mocno do przodu, ale odbyło się to bez ekspozycji pierwszego planu, ponieważ głębia pozostała wyraźna, a pogłos błąkał się od ściany do ściany. Panował przy tym porządek, a źródła nie nachodziły na siebie. Wydawały się uwolnione od otoczenia, od którego mogłyby się pobrudzić inną farbą. Zachowały własne kolory, niezmywalne i nieprzemakalne.
Skoro jesteśmy przy barwie, to tutaj się zaczynają główne atrakcje. Góra, choć najmniej spektakularna, okazuje się niepowtarzalna. Wyobraźcie sobie czystość, dźwięczność i mnóstwo powietrza, a z drugiej strony – całkowity brak zgrzytu, metalu i woalu. Kryształowy aksamit. Czy występuje w przyrodzie? Chciałbym. Słodkie kłamstwo? Na to wygląda, a mimo to brzmienie jest realistyczne. Wstęga sprawowała się świetnie już w tańszych modelach Kerra, ale w K200 brzmi inaczej, zapewne dzięki podziałowi zadań z wielką kopułką. Wysoki zakres góry przypomina magnetostatyczne duety średnio-wysokotonowe z kolumn PS Audio albo harmonijek AMT z Legacy. Jest tak samo wyraźnie, ale też gładko i bezboleśnie.

Reklama


Średnica brytyjskich monitorów okazuje się cieplejsza niż zwykle. Wokale się powiększają, osadzają w przeponie. Zrozumiałość tekstu, ale też odgłosy artykulacji znów robią dwa kroki do przodu. Barwy zaś pozostają gęste i mięsiste. Przełom średnicy i góry najłatwiej dostrzec, wsłuchując się w uderzenia werbla. Odnoszę wrażenie, że do tej pory słyszałem suchy karton i dopiero teraz ucho ma realny kontakt z membraną. Wyrazistość, precyzja i studyjna detaliczność łączą się z miękkością, ciepłem oraz płynnością. I jak do nich dodać dosłowność, wręcz łopatologiczne wyodrębnienie instrumentów? Kolejny paradoks, może i znowu kłamstwo, ale odczucie realizmu to samo. Chciałoby się powiedzieć, że monitory grają średnicą, ale tak samo przecież grają górą i basem. Każdy z tych zakresów jest wyeksponowany, a przecież tak się nie da.
Pora na bas, główną atrakcję? Dla pożeraczy „bassu” pewnie tak, ale dla mnie on po prostu współtworzy przemyślaną całość. Chociaż i tutaj nie obyło się bez paradoksu. Ten jednak pojawia się tylko na płaszczyźnie opisu, ponieważ w rzeczywistości nie występuje. Bas okazuje się energiczny i sprężysty. Cechuje go potężny, skoncentrowany atak, ale też ogonek, charakterystyczny dla linii transmisyjnej. Nie brak mu przy tym głębi ani potęgi. Paradoks zaś polega na tym, że odbieramy go jako miękki i przyjemny, tymczasem jego największą zaletę stanowi prowadzenie rytmu. Dynamika jest dokładnie taka, jak sobie wyobrażacie, patrząc na zdjęcia.
Czy to najlepsze Dire Straits, jakie słyszałem? Niewykluczone, choć pamiętam również wykonanie Wilsona. Może nawet bardziej spektakularne, ale u Kerra pojawia się ten niepowtarzalny koncertowy rys.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

 Gniazda na aluminiowej płytce.

   


Mocne granie brzmi inaczej. Studyjnie, ale z koncertową masą. W każdym zakresie pojawiają się zaobserwowane wcześniej cechy, choć zaczyna brakować piękna i powietrza. Tylko czy one są w tym repertuarze obecne? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie, K200 bez problemu przechodzą test „3121” Prince’a, czyli walkę z gęstą elektroniczną aranżacją, w której mnóstwo ścieżek operuje w wąskim zakresie pasma. Przeważnie wszystko się tutaj zlewa. Tymczasem Kerry zachowują selektywność, a przy okazji fundują nam fizyczne oddziaływanie basu. Czyli tam, gdzie czarowania nie ma, K200 nie czarują. Zachowują się zwyczajnie. Dobrze to, czy źle? Nie mam zdania.
„Zwyczajnie” wypada też symfonika. To nie koncert na żywo, jak w monitorach Egglestona, gdzie poczułem się jak na widowni w filharmonii. Są jednak inne atrakcje: głęboka i gęsta barwa, połączona z przejrzystością i imponującą głębią. Orkiestra brzmi bardziej aksamitnie, co przejawia się w wysokich tonach – wyraźnych, a przy tym wolnych od piasku i ostrości. Prezentację przepełnia spokój, pewien rodzaj dystansu. Przestrzeń jest kształtowana inaczej niż w kameralnym rocku. Skrzypce nie przysuwają się do słuchacza. Plany pozostają w oddaleniu, tak jak wtedy, gdy tej muzyki słuchamy na żywo.

Reklama


Głośniki kierują się w stronę muzykalności, sprawiania odbiorcy przyjemności. Tak to wyglądało u przedstawicieli szkoły brytyjskiej, tak też jest tym razem. Z pominięciem faktu, że jej przedstawiciele sprzed lat mieli problemy z rozdzielczością, a w Kerrach jest ona spektakularna. K200 mają jeszcze jedną cechę – dmuchnięcie basu. Zdarza się rzadko, bo też symfonika to nie sampler testowy z japońskimi bębnami. Kiedy jednak ten wielki się odezwie, dostajemy prawie to samo. Rozważaniami, czy to prawda, nabywca nie będzie sobie zaprzątał głowy.
W muzyce elektronicznej Jarre’a i Tangerine Dream następuje takie samo przysunięcie sceny, jak w Pink Floyd. Nasycona barwa, dźwięczna góra bez krzyku, bas (nie spodziewałem się takich efektów po „Oxygene Part 5”) i lokalizacja w 3D – to kolejny gatunek, w którym K200 przykuwają uwagę. Jeżeli w takim repertuarze można się doszukiwać realizmu, to go znajdziemy. To oczywiście konfabulacja, ale materiał brzmi tak bezpośrednio, potężnie i szeroko, że oczy robią się wielkie jak spodki. Instrumenty brzmią gęsto i mocno, tak że przy głośnym słuchaniu zaczynamy odczuwać na ciele fizyczny nacisk dźwięków. To się musi podobać! Idąc tym tropem: skoro Jarre, to może również organy? Jak najbardziej, ale pod warunkiem, że będzie to dobre nagranie dużego instrumentu. Wtedy usłyszycie, do czego się przydaje pasmo schodzące do 22 Hz.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

 Jedyne w swoim rodzaju.

   


Konkluzja
Nie każda muzyka w wykonaniu K200 tworzy magię. Ona raz się pojawia, kiedy indziej jest całkiem zwyczajnie. Ale wystarczy jedna płyta, żeby zrozumieć, że Jes Kerr wniósł do branży hi-fi coś istotnego.

 

 

 

Reklama

 

 

 

 

Zrzut ekranu 2024 03 24 102240

 

Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 05/2024

 

Ta strona korzysta z plików Cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.