JBL Stage A180
- Kategoria: Kolumny
W wydaniu 2/2022 opisywaliśmy największe kolumny JBL-a z budżetowej linii Stage. A190 to potężne podłogówki do sporych pomieszczeń. Oczko niżej plasują się A180. Na pierwszy rzut oka identyczne, ale mniejsze i tym samym lepiej dostosowane do pokoi rzędu 16-22 m².
Teoretycznie seria powstała z myślą o kinie domowym, bo wyposażono ją w stosowne dodatki: głośnik centralny za 1369 zł i dwa subwoofery. Tańszy kosztuje 1599 zł, ale uwagę zwróciłbym na droższy. Za 2049 zł dostaniemy tyle basu, że dobre stosunki z sąsiadami mamy z głowy. Praktycznie jednak podłogówki z linii Stage sprzedają się świetnie w roli głośników do systemu stereo. Kosztują niewiele, pochodzą z renomowanej firmy i – jak się okazuje – podobają się osobom lubiącym koncertowe granie.
Podoba się także wzornictwo, choć duże skrzynie przytłaczają optycznie. O tym, że znikną z pokoju, można od razu zapomnieć. Czarny kolor trochę je wyszczupla (dostępna jest tylko taka wersja wykończenia), ale nadal będą dominować nad otoczeniem. Inna sprawa, że wielu osobom właśnie o to chodzi, a gabaryty rozbudzają wyobraźnię.
Budowa
Obudowy A180 sklejono z 18-mm płyt MDF. To raczej delikatny budulec, jak na ten kaliber skrzyni. Dlatego zadbano o wytłumienie z dacronu – materiału używanego do szycia nowoczesnych żagli i… poszewek kołder. Panele składają się z wielu arkuszy i tłumią rezonanse, choć nie usztywniają konstrukcji. Do tego służą trzy drewniane poprzeczki, rozmieszczone – jak deklaruje JBL – w newralgicznych miejscach.
2,5-drożny układ bazuje na trzech głośnikach. Wysokie tony odtwarza 25-mm aluminiowa kopułka, osłonięta „celownikiem”, spełniającym także rolę dyfuzora. Oko przyciąga duża tuba, czyli otaczający przetwornik falowód, pierwotnie opracowany na potrzeby droższej linii HDI. Ma poprawić efektywność reprodukcji oraz szerokość propagacji fal. I zwłaszcza to drugie udało się spektakularnie – brzmienie pozostaje tak samo dobre na całej kanapie i w całym pokoju. Tweeter konstruowano z myślą o droższych seriach. Tam odpracował koszty badań, by następnie trafić pod strzechy. Podobnie postępują np. Bowers & Wilkins czy Monitor Audio.
Średnicę i bas obsługuje duet klasycznych membran policelulozowych z charakterystycznymi przetłoczeniami poprawiającymi sztywność i redukującymi efekt falowania. Górne resory są miękkie i umożliwiają pracę ze sporym wychyleniem. W A190 stożki miały średnicę 20,5 cm. W A180 są mniejsze – 16,5-cm. Kolejna różnica to kończący się o 4 Hz wyżej bas, przynajmniej w tabeli danych technicznych. Zwrotnica dzieli pasmo przy 1,4 kHz i 2,2 kHz.
Z tyłu znalazły się dwa wyloty bas-refleksu, umieszczone jeden nad drugim. Kolumny dobrze byłoby odsunąć od ściany przynajmniej o pół metra, a jeszcze lepiej – o metr. To uwolni niskie tony od sztucznych podbić i poprawi przestrzenność brzmienia. Dosunięcie na styk zamuli dźwięk i pozbawi go czytelności.
W komplecie znajdują się miękkie gumowe nóżki i stalowe kolce. Pierwsze nie porysują parkietu i generalnie ułatwią życie. Drugie poprawią konturowość basu i precyzję średnicy, ale będą wymagały podkładek. Od biedy mogą to być monety. Najbardziej wypasiona opcja to granitowe płyty o grubości 2-3 cm. Można je zamówić u kamieniarza.
Dwa komplety zacisków są przeciętnej jakości, ale wygodne. Przyjmują wtyki bananowe, widełki i gołe przewody. Skuteczność 90 dB i impedancja znamionowa 6 omów zapowiadają wysoką kompatybilność i tak jest w istocie. Do wysterowania A180 wystarczy nawet 20-watowy wzmacniacz. Znacznie lepiej zagrają jednak z mocnym tranzystorem. Lubią prąd i za dobrą elektronikę odwdzięczą się z nawiązką.
Podwójne gniazda.
Wrażenia odsłuchowe
Bas jest, jak nietrudno się domyślić, potężny. Głęboki, podkreślony u samej podstawy. Momentami wydaje się wręcz posągowy i o jego kalibrze nie ma co dyskutować. W tej cenie trudno będzie znaleźć cokolwiek, co wywoła równie spektakularny efekt. Jest też „subwooferowy”, nie tyle w estetyce REL-a, co Paradigma – jego kontrola jest poluzowana, a wybrzmienia – rozciągnięte. A180 nie zawsze nadąża za szybkimi solówkami kontrabasu. Nie wypunktuje uderzeń stopy, dzieląc serie na pojedyncze dźwięki, ale wynagrodzi to pomrukiem potwora, choć nie tak agresywnym. Przeciwnie – znajdziemy tu miękkość charakterystyczną dla polimerowych membran starych Spendorów. To efekt lubiany przez wielu audiofilów, ponieważ daje poczucie specyficznej sprężystości i misiowatości. Z drugiej strony, cechuje go szybki atak, porządkujący przebiegi, dzięki czemu ich czytelność pozostaje całkiem niezła, zwłaszcza w kontekście mocy i rozciągnięcia. Najlepiej prezentuje się w elektronice – z instrumentów klawiszowych. Wtedy wrażenia są zbliżone do tych z dobrze nagłośnionego klubu albo koncertu. Solidna podstawa zapewnia muzyce oparcie. Nabiera ona wagi i powagi. Staje się cięższa gatunkowo.
Na przeciwległym skraju pasma tuba nie żałuje wysokich tonów. Podaje je bez zawahania: pewnie i hojnie. Zaskakuje czystość i szybkość góry, choć daje się zauważyć ujednolicenie, charakterystyczne zresztą dla każdej tuby, nawet najbardziej udanej i kosztownej. Talerze brzmią przez to dosyć monotonnie, ale już najwyższe zakresy są lotne i lekkie. O przejrzystości można powiedzieć to samo, co w przypadku A190: „Nie da się jej ocenić jednoznacznie, bo zależy od zakresu pasma. W niskim basie jest przeciętna, w wyższym oraz na przełomie basu ze średnicą – tak samo. W centrum pasma – znakomita, na przełomie średnicy z wysokimi tonami – dobra, ale w górze – znowu świetna”.
Bezwzględnie świetna, a nawet zjawiskowa jest natomiast przestrzeń. Scena jest ogromna, wypełniona powietrzem, rozciągnięta wszerz i w głąb, tak że ściany dosłownie się rozsuwają. Precyzyjna lokalizacja dopełnia efekt, a swoboda, z jaką kształtuje się pogłos, pozwala instrumentom oddychać pełną piersią. Niewiele kosztujących podobnie podłogówek zbliży się do tego poziomu. Ba, nawet niewielu monitorom się to uda. I usłyszymy to od razu, bez konieczności skupiania się na niuansach.
Mimo potencjału basu i dynamiki, dźwięk charakteryzuje majestatyczny spokój. Jest w nim pewna rezerwa, dystans, a nawet szlachetność. To buduje muzykalny, wciągający przekaz i jest chyba największą niespodzianką. Spodziewamy się agresywnego grania, a dostajemy kulturę i wyważenie. I za to chyba należą się największe brawa, chociaż jest jeszcze coś – równie niespodziewana atrakcja. Otóż A180 grają rewelacyjnie przy minimalnej głośności. Nawet na progu słyszalności zachowują wyrazistość, swobodę i rozmach. Niby jest cichutko, ale słychać wszystko, co trzeba: szczegóły, głębię basu i pulsowanie rytmu. To dziwne, bo przeważnie duże tuby potrzebują trochę decybeli, żeby nasycić brzmienie, ale… obyśmy mieli tylko takie zmartwienia.
A180 kontra A190
Oba modele grają niemal identycznie. To ten sam charakter brzmienia i pomysł na muzykę. Proporcje góry, średnicy i dołu można uznać za idealną kopię. Dźwięk jest odrobinę lżejszy, mniej monumentalny, ale – z drugiej strony – sprawia wrażenie szybszego. Różnica jest jednak śladowa i o wyborze modelu powinna przesądzić wielkość pomieszczenia. Wprawdzie posiadacze A190 mogą narzekać, że zapłacili sporo więcej i mają niemal to samo, ale tak naprawdę dobrze to świadczy o producencie – w swoich konstrukcjach wyeliminował przypadkowość, a efekt jest przemyślany i powtarzalny.
Konkluzja
Stage A180 zaskakują w wielu aspektach, proponując równocześnie wyrównany wysoki poziom. W porównaniu z tanimi seriami JBL-a sprzed kilku lat postęp jest spektakularny. Do podobnych wniosków dochodziłem po odsłuchach nowych budżetowych B&W i kolumn kilku innych dużych firm. Być może to zasługa rozwoju techniki, choć bardziej prawdopodobne wydaje się, że zmieniły się gusta. Fakt, że wysokie tony wróciły do łask, że znów ważna stała się przejrzystość – witam z radością. Podobnie jak z ulgą to, że najwyraźniej skończyła się moda na „lampowe” i przymulone brzmienie. Z tym większą ciekawością czekam na nową serię Studio, ulokowaną pomiędzy Stage a HDI.
Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 06/2022