HFM

artykulylista3

 

Legacy Calibre

048 053 Hifi 02 2022 006
W USA mawiają, że dwie rzeczy nigdy nie są za duże: lodówka i samochód. Bill Dudleston dorzuciłby do tego zapewne kolumny. 35 lat temu założył firmę Legacy, ale w internecie znajdziemy niewiele zdjęć, na których zobaczymy mistrza i jego dzieła. A kiedy już się z nimi fotografuje, to zwykle są większe od niego. A to całkiem postawny facet.




Drugi przejaw amerykańskiej fantazji to liczba przetworników: 5, 6 to norma, a w najwyższych modelach montuje się jeszcze więcej. W dodatku membrany wooferów przypominają rozmiarem miednice. Oczekiwania nabywców łatwo przewidzieć: spodziewają się strzelających dźwiękiem armat, zdolnych kruszyć mury. I rzeczywiście – Legacy brutalnej siły nie brakuje, ale nie tylko w tym objawia się ich moc. Chodzi raczej o czytelność i niezrównaną paletę barw wysokich tonów. To zasługa przetworników AMT, stosowanych nie tylko w zakresie góry, ale także średnicy pasma. Jeżeli harmonijki dra Oskara Heila gdzieś brzmią wzorcowo, to właśnie tutaj.
AMT do niedawna był chroniony patentem i spotykało się go tylko w drogich kolumnach. Ochrona niedawno wygasła, więc szybko trafił do oferty wielu producentów, nawet do budżetowych modeli. Warto zwrócić na nie uwagę, bo to udany przetwornik. Trzeba jednak pamiętać, że podobnie jak w każdym innym głośniku liczą się odpowiedni dobór komponentów, dokładność wykonania i rozmaite detale. Są więc lepsze i gorsze AMT. Przetwornik dopiero się popularyzuje i teraz pracują nad nim koncerny. Na razie Legacy wyznacza poziom odniesienia.
„Prawdziwe Legacy” zaczynają się od modelu Signature SE, chociaż producent zastrzega, że to „jakość Legacy w kompaktowych rozmiarach”. W europejskich warunkach zakrawa to na żart, bo te potężne podłogówki skutecznie zagracą każdy pokój poniżej 40 m². Idąc wyżej, w katalogu widzimy coraz większe kolubryny i szybko się orientujemy, że to oferta dla posiadaczy salonów z amerykańskiego snu. „Regałówki” stanowią do niej dodatek, zwłaszcza tańsze Studio, bo opisywane Calibre średnio pasują do wizji monitora.

048 053 Hifi 02 2022 001

 

Średnica i kawałek basu.
 
 
 


Zastosowanie
Bill Dudleston twierdzi, że to zestawy dla profesjonalistów. W katalogu przeczytamy: „Legacy Audio produkowało głośniki dla różnych firm zewnętrznych, jak Arista, Sony, Universal Music Group czy Stradivari Violin Society. Znani producenci i inżynierowie dźwięku, laureaci nagród Grammy, tacy jak Rick Rubin, Antonio L.A. Reid czy Herb Powers używali sprzętu Legacy przy nagrywaniu Sheryl Crowe, Johnny’ego Casha, Toma Petty, Red Hot Chili Peppers, Mariah Carey czy Ushera. Inżynier dźwięku Steve Hoffman używał zestawów Legacy przy remasteringu nagrań Elvisa Presleya, Franka Sinatry i Nat King Cole’a”. Sam Dudleston zapewnia: „Projektując Calibre, chciałem stworzyć kompaktowe zestawy o najwyższej rozdzielczości”, a potem z iście amerykańską skromnością dodaje: „Przy ekstremalnej dynamice i szerokim paśmie, przejrzystość jest najlepsza spośród wszystkich małych zestawów, jakie słyszałem”. A przecież o to właśnie, oprócz neutralności i precyzji oddania informacji o akustyce i przestrzeni, chodzi w studiu. Inna rzecz, jak często udaje się to osiągnąć w prawdziwie studyjnych odsłuchach i jak się to ma do sprzętu amatorskiego. Za studyjnym przeznaczeniem przemawia też fakt, że Calibre są dostępne w wersji półaktywnej XD, z wbudowanym wewnętrznym wzmacniaczem o mocy 500 W, zasilającym woofer. Kto słyszał zestawy aktywne, wie, czego się spodziewać w dziedzinie dynamiki czy definicji niskich tonów.
Pozostawmy jednak dźwiękowców i skupmy się na „zwykłych” użytkownikach monitorów, którzy przeważnie wybierają je ze względów lokalowych, do małych pomieszczeń. I tutaj klops, ponieważ Calibre wymagają tyle samo miejsca co średniej wielkości podłogówki. W 15 m² bas będzie dudnił; nawet w 20 m² mogą się pojawiać dokuczliwe rezonanse. Tak naprawdę dopiero w 25 m² głośniki zaczną oddychać. W dodatku należy zachować duże odstępy od ścian: tylna powinna być oddalona o metr; jeśli chodzi o boczne – nawet więcej nie zaszkodzi.
Obudowa bez bas-refleksu tym razem ani trochę nie ułatwia sprawy. O postawieniu na regale można od razu zapomnieć. To już nie niedogodność, w której monitory zagrają trochę gorzej. Tu w takim wypadku dostaniemy po prostu hałas i burczybas. Calibre bez stendów nie wchodzą w rachubę. Kiedy już je postawimy na solidnych i ciężkich podstawkach, zauważymy, że zajmują nawet więcej miejsca od podłogówek tej samej wysokości (będą też wyglądać ciężej od nich).
Podsumowując: walory użytkowe „małych” Legacy są mniej przyjazne niż kolumn wolnostojących. Co innego wymagania wobec brzmienia: od monitora oczekuje się realistycznej przestrzeni, neutralności i precyzji, przymykając oko na potęgę basu i skalę dynamiki.

048 053 Hifi 02 2022 001

 

Przetwornik AMT w całej
okazałości.

 
 
 


Budowa
Masa 25 kg/szt. w połączeniu z kanciastymi obudowami i szeroką przednią ścianką sprawia, że monitory wyglądają na jeszcze większe i cięższe. Ten efekt znamy z podłogówek Legacy i, jak widać, powtarza się w monitorach.
Przednia ścianka z MDF-u ma grubość 4,5 cm; pozostałe to też solidne dechy. Na tylnej zamontowano dwa komplety rodowanych terminali, połączonych solidnymi zworami. Gniazda można wykręcić i wtedy zobaczymy gęsto upakowane wnętrze.
Dno zajmuje w całości rozbudowana zwrotnica z dwiema ogromnymi cewkami. Kondensatory przylutowano do płytki na piętrze, ledwie mieszczącej się pomiędzy koszami membran biernych. Są dwie, o średnicy 20 cm, i promieniują na boki, a przykryto je ciasno wchodzącymi we frezy maskownicami. Montaż nie jest zbyt estetyczny; są tu też pierścienie z pianki okalające resory i inne dodatki, zapewne pracujące na rzecz lepszej akustyki. Dla ucha ma to poprawić komfort, ale dla oka… Niech lepiej siatki zostaną na swoich miejscach.
Membrany pasywne zwiększają efektywność pracy zamontowanego na górze głośnika basowego. On także ma 20 cm średnicy i jednolity wklęsły stożek bez wyodrębnionej nakładki przeciwpyłowej. O materiałach, budowie i pochodzeniu wiadomo niewiele. Producent informuje tylko, że przetwornik pochodzi z Hiszpanii i jest ponoć najlepszym ośmiocalowym wooferem na rynku. Uwagę zwraca ogromniasty magnes, natomiast wyobraźnię rozbudza zdolność do pracy z wychyleniem sięgającym 25 mm oraz fakt, że cewka może przyjąć nawet moc 500 W.
Trzeci głośnik to 18,5-cm nisko-średniotonowiec, tym razem zamontowany z przodu. Szczegółów znów niewiele, poza informacją, że powstaje we Florencji.
Nad nim, dosłownie i w przenośni, pracuje 9-cm harmonijka AMT. Teoretycznie to wstęga, ale „akordeonowy” kształt membrany sprawia, że ma znacznie większą powierzchnię, pozwala też uzyskiwać wyższe ciśnienia akustyczne. Spręża ona powietrze i wyrzuca ze znacznie większą prędkością, niż sama się porusza. Front przetwornika to gruba płyta aluminium anodowana na czarno. Magnes waży blisko 3 kg – przyznacie, że jak na głośnik wysokotonowy to potężny kaliber.

048 053 Hifi 02 2022 001

 

Biżuteria.
 
 
 


Zwrotnica dzieli pasmo przy 200 Hz i 2,5 kHz, więc Calibre to konstrukcja trójdrożna. Jednak dość specyficzna, bo faktycznie mamy tu coś w rodzaju subwoofera, a głośnik nisko-średniotonowy mimo dużej membrany jest odciążony od najniższych częstotliwości.
Jeżeli chodzi o wykończenie, to przednia ścianka jest zawsze lakierowana na wysoki połysk, za to reszta daje pole do popisu i gustom, i portfelom. Do wyboru przewidziano aż dziesięć fornirów, podzielonych na trzy grupy: Standard (41100 zł), Premium (50300 zł) i Exotic (54000 zł). Naturalne okleiny urzekają rysunkiem drewna, ale sposób ich położenia zaskakuje. Jesteśmy przyzwyczajeni, że biegną pionowo, ale Legacy ma inny pomysł. Tak samo jest w podłogówkach, gdzie wysokie, boczne ścianki aż się proszą o klasyczny układ. Posiadacze Signature SE i Focusów jakoś jednak nie narzekają.

048 053 Hifi 02 2022 001

 

W środku dwie membrany bierne,
na górze – bas.

 
 
 


Konfiguracja systemu
Skuteczność 90,5 dB zapowiada wysoką kompatybilność. Producent sugeruje stosowanie wzmacniaczy już od 45 W. Niech mu tam, ale pod warunkiem, że będzie to klasa A albo energetyczna lampa. Bo w przypadku „zwykłego” tranzystora nie polecałbym słabszych niż 100 W, a najlepiej byłoby zacząć od 200 W. Tak, zacząć, bo pod względem apetytu na prąd monitory nie ustępują potężnym podłogówkom.
Redakcyjny McIntosh MA12000 poradził sobie spokojnie, ale większy też by nie zaszkodził. Wydaje się, że nawet Signature SE – mimo zamkniętej obudowy – były mniej wymagające. A więc po raz kolejny: niby to monitor, a bliżej mu do podłogówki.
Reszta systemu obejmowała odtwarzacz CD C.E.C. CD5, filtr zasilania Ansae Power Tower i okablowanie Hijiri (HCI/HCS/Nagomi).

048 053 Hifi 02 2022 001

 

Ta para
stoi w siedzibie
Legacy.

 
 
 


Wrażenia odsłuchowe
Wyszło szydło z worka. Calibre nawet nie starają się być monitorami w rozumieniu profesjonalistów, którzy będą ich używać jako narzędzia w pracy. Co więcej, wspominane Signature SE są daleko bardziej „monitorowe”. To niby ten sam charakter brzmienia (i przy okazji cena, stąd liczne odniesienia), ale w podłogówkach był podany do przodu, bezpośredni i nawet okraszony nadrealizmem, jakby nam muzycy grali do ucha. Tymczasem Calibre dają „amerykański” dystans z lekkim oddaleniem od sceny, jak to robiły dawne Thiele, i budują ogromną scenę z głębią kończącą się gdzieś na linii horyzontu. Jej obserwacja to zawsze miłe doznanie, a w przypadku Calibre dochodzi jeszcze specyficzny nastrój, który sprawia, że realizacja przebojów Nat King Cole’a (JVC XRVCD) przykuwa do fotela. Muzyka płynie aksamitnym strumieniem. Otacza słuchacza ciepłym, romantycznym brzmieniem instrumentów. Jednocześnie przejrzystość przetwornika AMT sprawia, że każdy szczegół staje się pierwszoplanowym aktorem. Obraz pozostaje przy tym spójny, a pogłos wiąże plany. Muzyka pozostaje jednolitą całością, jakby instrumenty nawzajem się przyciągały, mimo zachowania odległości i swobody grania. Ta wynika właśnie z wielkości obszaru, na którym wszystko się dzieje.
To podejście biegunowo odmienne od B&W 805 D4, których miałem okazję słuchać dosłownie godzinę przed zainstalowaniem Calibre w systemie. Tam obszary wokół instrumentów były jak wycięte skalpelem. Tutaj stanowią nieodłączną część krajobrazu. Lokalizacja jest równie precyzyjna, różni się jej ostrość. Legacy są przez to kwintesencją muzykalności. Stawiają nasze doznania i przeżycia wyżej niż prawdę o realizacji.

048 053 Hifi 02 2022 001

 

Do wyboru 10 fornirów.
 
 
 


Tak właśnie grają podłogówki z własnym charakterem. Robią to, co uważają za słuszne, tu z wdziękiem i wyczuciem, ale jednocześnie szeroko, z gestem i rozmachem. O orkiestrze symfonicznej mówi się „wielka” i taka właśnie jest w Legacy. Czujemy „ten gabaryt”, jak mawiają starzy warszawiacy, a kontrasty dynamiczne i zdolność do głośnego grania już całkiem nie mają nic wspólnego z monitorem. Łupnąć Calibre potrafią, oj potrafią! Nie brak im także energii, tak  jak to było w B&W 805 D4. Jest to jednak inny rodzaj ekspresji, bo w brytyjskich monitorach wynikała ona z szybkości, w amerykańskich – z siły. Moc ciosu wynika nie z wytrenowania, ale z muskulatury. B&W punktują tak, że nie widać rąk, natomiast Legacy starają się nokautować. Dlatego tutti albo sola bębna wielkiego pozostawiają wrażenie czysto „audiofilskie”, przywodzące na myśl udane prezentacje na wystawach.
Dół pasma jest nawet głębszy i mocniejszy niż w rzeczywistości. Kontrabasy nabierają przez to i masy, i mięsistości. Średnica płynie jak roztopione masło, ale doceniamy przy okazji fenomenalną przejrzystość, typową dla AMT. Na górze dźwięk się otwiera tak, że spadają wszelkie zasłony. Zróżnicowanie barw pozwala odróżnić od siebie perkusjonalia. Ta otwartość dodaje lotności klarnetom, saksofonom i trąbkom, jakby mogły wreszcie oddychać pełną piersią. Czystość i klarowność łączy się z aksamitnym wykończeniem. Nie ma mowy o cykaniu, metaliczności ani piasku. One po prostu nie istnieją, choć góry naprawdę jest mnóstwo.
Mocne granie i energetyczny pop ostatecznie rozwiewają złudzenia na temat „monitorowości” Calibre. Robi się grubo. Jak pociągną głębokim basem, to już wiemy, po co te wszystkie bierne membrany i głośniki upakowane gdzie tylko się da. Moc i głębia są ewidentnie „podłogowe”, choć udało się zachować w miarę przyzwoitą kontrolę i szybkość. Hojność w tym zakresie nie ma nic wspólnego z trzymaniem żelaznych proporcji. Słuchacz ma mieć przyjemność i to jest priorytet. Dźwięk jest dociążony, mocno osadzony w podstawie. Do tego tłusty i masywny. Koncertowy charakter to drugie oblicze Calibre, jak twarz Mr. Hyde’a. Chociaż… czy gdzieś był Dr Jekyll? Tak mi się wydawało w kameralistyce, ale chyba muszę jeszcze raz posłuchać, dla pewności.

048 053 Hifi 02 2022 001

 

Do wyboru 10 fornirów.
 
 
 


Konkluzja
Panie Dudleston, jeżeli to jest obiektywny monitor studyjny, to ja jestem wychudzonym anorektykiem. Po co owijać w bawełnę, jeżeli można powiedzieć wprost: to duży kaliber. Jeżeli nie wierzycie, poczujecie na własnej skórze.

 

Legacy calibre

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 02/2022