HFM

artykulylista3

 

JBL Stage A190

018 023 Hifi 02 2022 005
Dawno nie było zmian w budżetowych strefach cennika JBL-a, więc ta powinna się odbić szerokim echem. W październiku 2021 zadebiutowała seria Stage i trzeba przyznać, że prezentuje się ciekawie.




Dzieje się tak głównie za sprawą rozwiązania, które dotąd było zarezerwowane dla droższych konstrukcji – falowodu HDI. Osadzono w nim głośnik wysokotonowy. To powinno wzbudzić zainteresowanie potencjalnych nabywców, tym bardziej że ceny kolumn to jakiś żart.
Testowane dziś A190 są największe i najdroższe w serii Stage. Ogromniaste skrzynie kosztują 4098 zł za parę i trudno będzie znaleźć coś porównywalnego u konkurencji z rozpoznawalnym logiem. Kolejne podłogówki – A180 – wyglądają identycznie; są tylko nieco „przeskalowane”. Zapłacimy za nie już sporo mniej, bo 3198 zł. Najmniejsze wolnostojące A170 kosztują 2738 zł. Ceny monitorów są już prawdziwie studenckie: A130 – 1138 zł, a A120 – 918 zł. W informacji prasowej JBL zaznacza, że serię projektowano z myślą o zbudowaniu systemu kina domowego, więc na tym nie koniec. Potrzebne będą jeszcze dodatki w postaci głośnika centralnego A135C (1369 zł) i dwóch subwooferów aktywnych. A100P jest tani – kosztuje jedynie 1599 zł, ale A120P to już prawdziwa okazja. Tak potężnej skrzyni za 2049 zł raczej nie znajdziecie. Producent obiecuje porywające wrażenia koncertowe, więc w stereo też nie powinno być wstydu.

 

018 023 Hifi 02 2022 001

 

Aluminiowa kopułka
w falowodzie HDI.

 
 


Budowa
Określenie „duże” nie oddaje wielkości A190. Są potężne, zwaliste, a optycznego ciężaru dodają im zastosowane proporcje: szeroki front współtworzy  prostopadłościan na podstawie niemal kwadratu, bez żadnych obłości. Na szczęście, czarny wyszczupla – to na razie jedyne dostępne wykończenie.
Skrzynie sklejono z 19-mm płyt MDF. Przy tych gabarytach byłaby to zbyt lekka konstrukcja, więc wnętrze wzmocniono trzema drewnianymi poprzeczkami, wstawionymi w „strategicznych” miejscach. Ich obecność i lokalizacja sprzyjają najbardziej efektywnemu wygaszaniu drgań skrzynki.
Do wytłumienia użyto calowych paneli z Dacronu. To materiał przypominający płótno, z którego wykonuje się poszycie tub w latawcach do kitesurfingu, przeróżne żagle oraz… poszewki kołder. W sprzedaży detalicznej metr kwadratowy kosztuje około 100 zł, więc grube na 2,5 cm płaty zapewne nie były tanie.
Stage A190 to układ 2,5-drożny. Filtrowanie odbywa się przy 1,4 kHz i 2 kHz. Dwa identyczne 20,5-cm przetworniki nisko-średniotonowe wypełniają relatywnie wąski zakres pasma, bo kopułka startuje dość nisko. Membrany z policelulozy zawieszono na miękkich, gumowych resorach, umożliwiających pracę ze sporym wychyleniem. Na białych stożkach znalazły się usztywniające przetłoczenia. Wysokie tony odtwarza 25-mm kopułka aluminiowa, umieszczona – niczym mrówkolew w swoim dołku – w falowodzie HDI.
Tuba JBL-a jest efektem lat badań i swoje odsłużyła w wysokich liniach. Teraz trafia do serii budżetowej, z czego wypada się tylko cieszyć. Konstrukcja jest znana z szybkiego i klarownego dźwięku o energii niedostępnej głośnikom pracującym bez takiego wspomagania, a także z szerokiej propagacji fal. W każdym miejscu pokoju słychać równie dobrze, więc najlepsze brzmienie nie jest zarezerwowane dla jednego szczęściarza w sweet spocie.
Z tyłu obudowy umieszczono wyloty dwóch kanałów bas-refleksu. Nie polecam dosuwać A190 do ściany; najlepiej zostawić im co najmniej pół metra luzu. Podwójne gniazda to tanie zaciski, niewygodne przy podłączaniu widełek i gołych przewodów. Rozwiązaniem, o którym się nie mówi w materiałach prasowych, są plastikowe nóżki. Kolumny można „podkuć” stalowymi kolcami, można też zastosować miękkie, gumowe stopki. Na nich kloce stoją jak przyklejone do podłogi. Jeżeli zechcemy nimi poruszać, będą „pływać”, a gumki nie oderwą się od parkietu na ułamek milimetra. Niby nic, a robi wrażenie.

 

018 023 Hifi 02 2022 001

 

Charakterystyczne przetłoczenia na membranie
 
 

Konfiguracja systemu
JBL-e Stage A190 grały z McIntoshem MA9000 i odtwarzaczem C.E.C CD5. Sygnał płynął przewodami Hijiri (HCI/HCS/Nagomi), a prąd oczyszczał Ansae Power Tower. Pod kolumnami leżały marmurowe płyty o grubości 3 cm. Mocny wzmacniacz dobrze zrobił dużym podłogówkom, ale tak naprawdę są łatwe do wysterowania i wystarczy im 30 W z lampy.

 

018 023 Hifi 02 2022 001

 

Tanie podwójne gniazda.
 
 


Wrażenia odsłuchowe
Kiedy się widzi takie smoki, nie można zacząć inaczej niż od łojenia. Dream Theater pokazał z jednej strony dokładnie to, czego się spodziewamy; z drugiej jednak – zafundował zaskoczenie. Dwie duże membrany uderzyły takim dołem, że pająki pochowały się za szafkami. Podobny efekt zapamiętałem z zestawów wyższej serii HDI, oczywiście w bardziej kolorowym i precyzyjnym wydaniu, ale pomruk był z tego samego rozdania. Muzyka z taką podstawą nabiera potęgi i powagi, a perkusista na pewno ucieszyłby się z tego, że ma krzepę i jego bębny wywołują na scenie awanturę. Nie jest to bas zwinny i perfekcyjne zebrany. Lubi zostać dłużej, przeciągając wybrzmienia. Ma za to szybki i zdecydowany atak. Może dość miękki, ale energiczny. To zrozumiałe, bo ciężar ciosów jest dokładnie taki, jakiego się spodziewacie, patrząc na zdjęcia. Największe wrażenie robią jednak głębokie doły klawiszy, rozciągające się długimi płaszczyznami i schodzące tam, gdzie instrumenty akustyczne już dziękują za współpracę. Podobnych atrakcji doświadczamy choćby na nowych płytach Madonny, a także w muzyce klubowej i elektronicznej.
Gitara Marcusa Millera w realu jest szybsza i bardziej sprężysta, ale JBL-e nie pozostawiają złudzeń, kto jest solistą. Bas A190 nie jest może idealny pod względem tempa, ale nie da mu się postawić nic innego, jak szóstkę. Bo jeśli nie dostaną jej wielkie JBL-e, to kto?
Nie to jest jednak największym atutem amerykańskich skrzyń, ale coś, co przed odsłuchem typowałbym w ostatniej kolejności – przestrzeń. Stage’e budują ogromną scenę, pełną powietrza, swobodnie rozciągniętą wszerz i w głąb. Wrażenie jest natychmiastowe, wywołane ciosem równie ciężkim, co bas. Dźwięk wręcz eksploduje i wypełnia pokój. Do tego dochodzi precyzyjna i ostra lokalizacja źródeł, otoczonych sugestywnym pogłosem. To dodaje prezentacji swobody i lekkości. Bez cienia przesady jest to poziom najlepszych monitorów w tej cenie. A może nawet lepiej?

 

018 023 Hifi 02 2022 001

 

Linia Stage.
 
 

Dynamika to kolejne odkrycie. Spodziewamy się trzęsienia ziemi i nawałnicy decybeli. Tymczasem A190 zaskakują rezerwą, a nawet pewną szlachetnością i spokojem. Oczywiście, wyczuwamy potencjał, ale jest on trzymany w ryzach i uwalniany dopiero kiedy trzeba, choć także bez krzyku. Ta kultura grania zupełnie nie pasuje do tego, co widzimy. Stąd za muzykalność zasłużona piątka, nawet z lekkim plusem.
Na to wrażenie w znacznym stopniu wpływa jakość wysokich tonów. Jak to w tubie, barwy zostały ujednolicone i talerze brzmią dosyć monotonnie, za to inne „sygnały”, zwłaszcza w wyższych zakresach, potrafią zaskoczyć dźwięcznością. Najważniejsze są jednak szybkość i czystość, z których przetwornik JBL-a był znany w serii HDI. Obawiałem się, że w niższej zostanie „wykastrowany”, ale na szczęście udało się zachować ten sam charakter i swobodę. Jednocześnie natężenie góry pasma dobrano idealnie. Jest jej sporo, ale tylko tyle, żeby dostarczyć przejrzystość, a uniknąć zmęczenia i nieprzyjemnych naleciałości. Brawo.
Skoro mówimy o przejrzystości, to nie da się jej ocenić jednoznacznie, bo zależy od zakresu pasma. W niskim basie jest przeciętna, w wyższym oraz na przełomie basu ze średnicą – tak samo. W centrum pasma – znakomita, na przełomie średnicy z wysokimi tonami – dobra, ale w górze – znów świetna.

 

018 023 Hifi 02 2022 001

 

JBL-e Stage A190
w całej okazałości.

 
 

Prezencja kolumn okazuje się myląca także pod względem preferencji repertuarowych. Od razu wiadomo, że rock, prawda? Pół prawdy, ponieważ JBL-e równie dobrze czują się w symfonice. Orkiestra ma rozmach i skalę dynamiki równie dobrze rysowane w małych kontrastach. W brzmieniu słychać też subtelność. Instrumenty odbieramy jako naturalne, zwłaszcza dęte drewniane. Tak samo wiolonczele, altówki, a nawet fortepian. Skrzypce i flety to już nie ta klasa; talerze wypadają wręcz kiepsko. Podobne różnice słychać na koncertowym albumie „Tutu Revisited” Marcusa Millera. Saksofon może nie daje powodów do zachwytu, ale już trąbka jest – nie bójmy się tego słowa – fenomenalna.
Na koniec – całkowita zmyłka. Wydaje się, że tak duże kolumny uwielbiają grać głośno, wręcz potrzebują wejść na poziom bliski konfliktu z sąsiadami, żeby nasycić pasmo i się otworzyć. A tu jest odwrotnie, co słychać zwłaszcza w symfonice. Polecam dobrze nagranego Szostakowicza, Prokofiewa albo soundtracki orkiestrowe. Kiedy JBL-e grają bardzo głośno, nie prezentują tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Ale kiedy zrobimy cicho, a jeszcze lepiej – cichutko, jak do słuchania w nocy, oczy robią się wielkie jak podstawki pod filiżanki. Wszystko słychać jak na dłoni. Przestrzeń nie traci ani jednego litra powietrza, a szczegóły zachowują krystaliczną czystość. Dźwięk jest przy tym aksamitny, plastyczny i szlachetny. Kontrabasy mają głębię, potęgę, podobnie jak bęben wielki, który aż kipi energią. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że swoboda grania jest wtedy nawet większa, a nieciekawe elementy, jak choćby talerze, nabierają barw i tracą drażniącą metaliczność.
Są to chyba najlepsze kolumny do cichego słuchania, z jakimi się dotąd zetknąłem w tym segmencie cenowym. Nie tylko klasyki, chociaż akurat ona robi największe wrażenie.

 

018 023 Hifi 02 2022 001

 

JBL-e Stage A190
w całej okazałości.

 
 

Konkluzja
Osoby o wyrobionym uchu nie powinny pomijać JBL-a w swoich poszukiwaniach. Stage A190 to intrygujący wstęp do tego, co pokazuje seria HDI.


 

jbl stage a190

 

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 02/2022