HFM

artykulylista3

 

Emotiva Airmotiv T1+ Tower

014 017 Hifi 0708 2021 009
Emotiva zyskała w Polsce popularność za sprawą niedrogich i świetnych wzmacniaczy stereo. Od kilku lat w katalogu są obecne także zestawy głośnikowe. Wprawdzie nie ma ich wiele, ale siła amerykańskiej firmy tkwi w jakości, nie w ilości.

Po teście najtańszej konstrukcji wolnostojącej T-Zero+ („HFiM” 2/2021) i jedynego w ofercie monitora B1+ (4/2021) przyszła pora na nieco cięższą artylerię. Podłogowe Airmotiv T1+ zajmują w cenniku drugą pozycję od góry i już na zdjęciu robią wrażenie poważnych kolumn. W bezpośrednim kontakcie wyglądają na jeszcze poważniejsze.

Budowa
Airmotiv T1+ są duże, ciężkie, czarne i ponure. I inne nie będą. Zgodnie z zasadą założyciela Emotivy Dana Laufmana wszystkie urządzenia mają jedną, czarną wersję kolorystyczną, bo nie ma sensu mnożyć kosztów.
Pokaźne obudowy sklejono z płyt HDF o różnej grubości. Przednia ścianka ma 38 mm, pozostałe – 18 mm. Front pociągnięto warstwą satynowego lakieru. Resztę oklejono folią winylową, która z wyglądu przypomina skórę. Rezultat nie jest nawet najgorszy; przynamniej nie razi plastikiem. Sfazowanie krawędzi na wysokości tweetera dodało skrzyniom odrobinę lekkości, choć dopisek „Tower” na stronie producenta nadal pasuje do nich jak ulał.
Z tyłu zamontowano porządne podwójne gniazda. Wpuszczono je w plastikową wytłoczkę. Podłączenie do nich gołych kabli albo widełek wymaga pewnej zręczności, ale z bananami idzie łatwo.
W dnie zamocowano lekko wystające plastikowe stopy, podklejone kawałkami gumy. Dla osób przedkładających lepszą kontrolę basu nad jego obfitość naszykowano komplet kolców, które należy wkręcić we wspomniane stopy.
Wnętrze obudowy wzmocniono kilkoma wręgami i obficie wytłumiono sztuczną wełną.

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Na górze przetwornik AMT. Za średnie i niskie częstotliwości odpowiadają
stożki z kewlaru.
  

 

Przetworniki
Solidność obudów zasługuje na uznanie, ale prawdziwą atrakcję stanowią przetworniki. Airmotiv T1+ są konstrukcją trójdrożną typu bas-refleks. Jako że wylot tunelu rezonansowego umieszczono z tyłu, warto odstawić je od ściany o dobre pół metra.
Górę pasma przetwarza AMT (Air Motion Transformer) – głośnik często mylony ze wstęgą. W AMT drga bardzo cienka, gęsto plisowana folia, napę-dzana wydajnym magnesem neodymowym. Siły elek¬trodynamiczne powodują jej poprzeczne od¬kształcenia (ściskanie i rozciąganie), te zaś wypychają powietrze spomiędzy fałd. O ile na produkcję wstęg może się porwać nawet niewielki wytwórca, to w przypadku AMT sprawa się komplikuje. Dlatego też tego typu przetworniki znajdziemy raczej w droższych konstrukcjach, a Emotiva, montująca AMT nawet w monitorach B1+ za 1250 zł/para, jest aktualnie ewenementem na skalę światową.
Średnicę pasma pokrywa 13-cm stożek, wyposażony w korektor fazy z lakierowanego aluminium. Wokół niego rozciąga się membrana z barwionej na czarno plecionki wytrzymałych włókien. Emotiva nie używa oficjalnie nazwy „kewlar”, ale najprawdopodobniej chodzi właśnie o niego. Można marudzić, że kosz jest zwykłą blachą, a nie odlewem z metali lekkich, jednak duży magnes powinien zrekompensować ten dyskomfort. Pasmo przenoszenia średniotonowca obejmuje zakres 300-3000 Hz, czyli ten, w jakim operuje większość instrumentów oraz ludzki głos.

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Na górze przetwornik AMT. Za średnie i niskie częstotliwości odpowiadają
stożki z kewlaru.
  

 

Tony niskie powierzono dwóm 15-cm wooferom, również kewlarowym. Korektor fazy zastąpiono w nich szerokimi nakładkami przeciwpyłowymi.
Wszystkie głośniki przymocowano do frontu długimi śrubami, wpuszczanymi w nagwintowane tuleje, a dodatkowo przyklejono jakimś lepkim mazidłem. Dzięki temu nawet w skrajnym przypadku rozeschnięcia się skrzyń po latach eksploatacji połączenia pozostaną szczelne i trwałe.
Front można przesłonić maskownicą, mocowaną na ukryte magnesy. Te jednak nie są przesadnie silne. W przypadku hucznej imprezy, grille warto zawczasu zdjąć, żeby same nie spadły i nie naraziły na szwank naszego audiofilskiego autorytetu.

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Na górze przetwornik AMT. Za średnie i niskie częstotliwości odpowiadają
stożki z kewlaru.
  

 

Ustawienie
Nie ma co zaklinać rzeczywistości, Airmotiv T1+ to nie Sonus Faber ani Elak Vela – trudno je nazwać ozdobą salonu. Są spore, a powiedzenie „czarne wyszczupla” nie ma w ich przypadku zastosowania. Nawet gdyby oklejono je szlachetnymi fornirami, to ze względu na gabaryty i ilość przetworników lepiej będą się czuły w większych pomieszczeniach.
W czasie testu T1+ pracowały w 20-metrowym pokoju, urządzonym z myślą o słuchaniu muzyki i uważam, że to dla nich absolutne minimum. Wstawienie ich do 30, a nawet 40-metrów nie będzie błędem.

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Na górze przetwornik AMT. Za średnie i niskie częstotliwości odpowiadają
stożki z kewlaru.
  

 

Wrażenia odsłuchowe
Podobnie jak miało to miejsce w przypadku tańszych modeli Emotivy, temperatura na wirtualnym termometrze barw została ustawiona idealnie pośrodku skali. Średniotonowy stożek robi kawał dobrej roboty. Głosy ludzkie oraz instrumenty akustyczne brzmią naturalnie. W śpiewie można usłyszeć sporo głosek szeleszczących, ale nie odciągają one uwagi od meritum przekazu. Nie zauważyłem też zmiękczenia ani seksownego ocieplenia kobiecych wokali. Wszystko było w punkt.
Istotny wkład w uzyskanie tak neutralnego balansu wniosły AMT. Jeśli ktoś na pierwszy rzut oka wziął je za klasyczne wstęgi i w związku z tym spodziewał się sypania rozjaśnioną górą, to czeka go niespodzianka. Owszem, wysokich tonów T1+ nie brakuje, ale mają zupełnie inny charakter. Prezentują jedwabistą gładkość, kulturę oraz bardzo dobrą detaliczność, wolną od efekciarskiego podkreślania świstów i szelestów. Nie zawaham się nazwać ich wyrafinowanymi, a w kontekście ceny kolumn jest to klasa mistrzowska!

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Zwrotnica z porządnych
elementów.
  

 

Nie mniejszy entuzjazm budzi panorama stereofoniczna. Masywne podłogówki Emotivy zachowują się w tym aspekcie niczym rasowe monitory. Bez względu na to, czy wybierałem nagrania live, realizowane w dużych salach koncertowych, kameralnych klubach czy kościołach, za każdym razem stereofonia dawała wyobrażenie na temat charakteru i rozmiarów pomieszczenia, w którym rejestrowano materiał. Instrumenty nie zdradzały tendencji do uporczywego tkwienia za linią głośników ani też wskakiwania słuchaczowi na kolana. W zależności od intencji realizatora zajmowały pozycje pomiędzy kolumnami, a niekiedy nawet na zewnątrz nich. W każdym przypadku lokalizacja muzyków oraz wirtualne gabaryty pomieszczeń zostały dobrze odwzorowane. Z kolei w efektownych realizacjach studyjnych, zwłaszcza muzyki elektronicznej, do głosu doszły sztucznie generowane dźwięki zawieszone w przestrzeni na różnych wysokościach i w różnych odległościach od słuchacza. Pod tym względem kolumnom Emotivy nie można niczego zarzucić. Wisienką na tym kawałku tortu jest sposób organizacji punktu najlepszego odsłuchu (sweet spotu). W przypadku T1+ to już nie tyle punkt, co obszar – na tyle szeroki, że spokojnie mieści dwie, a w porywach nawet trzy osoby.

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Bas-refleks z tyłu sugeruje,
by odsunąć kolumny od ściany.
  

 

Ostatnim składnikiem brzmienia są niskie tony. O ile w przypadku mniejszych i tańszych modeli moi redakcyjni koledzy odczuwali coś na kształt niedosytu, to w przypadku T1+ nie miałem żadnych powodów do narzekania.
Bas amerykańskich kolumn nie wychodzi przed orkiestrę. W nagraniach wielkich mistrzów baroku jest trzymany krótko, skupiając się na dyktowaniu tempa. Śmiałości nabiera w akustycznym jazzie, nadal przedkładając jednak szybkość i kontrolę nad solidne tąpnięcia. Pełnię możliwości ujawnia dopiero we fragmentach muzyki filmowej oraz nagraniach rockowych, i choć nie jestem fanatycznym basolubem, to od tego momentu uśmiech nie schodził mi z twarzy. Do kontroli, odnotowanej w nagraniach akustycznych, dołączyły głębia, moc i dynamika, zdolne wprawić w drgania ciężkie kryształy prężące się za szybą meblościanki. Na papierze dół T1+ zaczyna się od 37 Hz, ale wygląda to na przesadne asekuranctwo producenta. W odsłuchu wydaje się, jakby schodził niżej.

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Skierowane do góry gniazda
zapobiegają wysuwaniu się
ciężkich przewodów.
  

 

Do takich wniosków skłonił mnie choćby fragment płyty z muzyką do filmu „Helikopter w ogniu”. A kiedy, idąc za ciosem, włożyłem do odtwarzacza praski koncert muzyki Hansa Zimmera z 2017 roku, orkiestrowej potędze towarzyszyła obszerna i uporządkowana scena. Podobnie było w koncertowej wersji utworu „Engel” Rammsteinu. Jeśli ktoś lubi dynamiczne granie z głośnością „live”, a przy tym zależy mu na muzyce, a nie tylko na robieniu hałasu, za te pieniądze nic lepszego nie znajdzie.
Na mocnym repertuarze świat się jednak nie kończy. Kiedy opadł bitewny kurz, a rozochocona publiczność tupiąc i krzycząc opuściła stadiony, w odtwarzaczu wylądowały płyty z akustycznym bluesem. Emotivy do pustej filiżanki po herbacie chlupnęły mi kropelkę destylatu z Tennessee i razem zanurzyliśmy się w niespiesznym analogowym graniu z połowy ubiegłego wieku.

014 017 Hifi 0708 2021 001

 

Emotiva T1+ wyglądem raczej
nie podbije niewieścich serc.
Na szczęście w zanadrzu ma dźwięk.
  

 

Konkluzja
Zawistni konkurenci mogą rozgłaszać plotki, że Dan Laufman to sprytny manipulant, a cała ta Emotiva to tak naprawdę jeden wielki humbug. Bo to przecież niemożliwe, żeby robić tak dobrze grający sprzęt za tak niewielkie pieniądze i w dodatku bez ani jednej wtopy. Odpowiem im cytatem Kazimierza Górskiego: „Jak się szczęście zaczyna powtarzać, to już to nie jest szczęście”.

 

2021 08 28 10 52 03 014 017 Hifi 07 2021.pdf Adobe Reader

 

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 07-08/2021