HFM

artykulylista3

 

Dynaudio Confidence 60

064 069 Hifi 12 2020 008
„Bezwstydnie wielki, nie znający ograniczeń król hi-fi” – tak barwnie Dynaudio opisuje flagowy model w aktualnej ofercie. Nieskromnie? Być może, ale na pewno szczerze. W końcu świetnie pamiętamy motto, które przez wiele lat towarzyszyło zestawom głośnikowym ze Skanderborga: „Duńczycy nie kłamią”.



Trudno zaprzeczyć, że nowe Confidence 60 są królem, przynajmniej na własnym podwórku. Pięć lat temu w Dynaudio nastąpiły głębokie przekształcenia własnościowe, w wyniku których przedsiębiorstwo zostało przejęte przez chińskiego Goerteka. Wbrew malkontentom wieszczącym, że „teraz to już koniec prawdziwego Dynaudio; zaczną produkować plastikowe zegarki i magnesy na lodówkę”, firma nabrała wiatru w żagle. Zmiana właściciela wiązała się z poważnym zastrzykiem gotówki, którą przeznaczono na inwestycje, między innymi na wybudowanie supernowoczesnego ośrodka badawczo-rozwojowego, w którym obecnie są projektowane, a następnie testowane nowe konstrukcje. Duńczycy wespół z Chińczykami gruntownie odświeżyli też ofertę – Dynaudio ma aktualnie bardzo rozbudowany segment budżetowy i hi-fi, natomiast jeżeli chodzi o hi-end, to… zrobiło się ciekawie. W sprzedaży pozostaje kolejne wcielenie nieśmiertelnej serii Contour, produkowanej nieprzerwanie od 1986 roku (!), natomiast wyższe modele, czyli dawne Confidence, Evidence i Consequence, oferowane przez blisko dwie dekady, zostały wycofane. Obecnie „bezwstydnym królem” są właśnie testowane Confidence 60, które z szacownymi poprzednikami łączy w zasadzie tylko nazwa.
Całą serię zaprojektowano od podstaw, a Dynaudio deklaruje, że zastosowało w niej wszystkie najnowocześniejsze rozwiązania, opracowane w ciągu ostatnich lat w firmowym laboratorium. O tym, że Duńczycy nie kłamią, przekonaliśmy się już w czasie niedawnego testu Confidence 30, kiedy faktycznie się okazało, że w tych kolumnach wszystko, włącznie z brzmieniem, wymyślono od nowa. Wiadomo jednak, że audiofilski apetyt rośnie w miarę słuchania, dlatego już kiedy testowałem „trzydziestki”, wiedziałem, że nie spocznę, dopóki nie obstaluję najwyższego modelu. I tak się stało, ponieważ flagowiec dosłownie minął się w drzwiach z Confidence 30. Rzadko trafia się okazja wnikliwego odsłuchania high-endowych zestawów tej samej serii, i to jednego po drugim, w tych samych warunkach akustycznych. Odsłuch w sposób naturalny przybrał więc formę porównania. Co się zmieniło? Jak bardzo? Czy słusznie? A co najważniejsze – czy droższe Dynaudio to tylko większe gabaryty, czy również jakaś wartość dodana? Na te pytania odpowiemy poniżej.

064 069 Hifi 12 2020 001

Całkowicie nowa konstrukcja,
czyli NeoTec. 23-centymetrowe
woofery z magnesami neodymowymi.

 

 Uroda
Gabaryty okazują się faktycznie imponujące. Większe wrażenie robił swojego czasu tylko dwumetrowy Evidence Master, ale on składał się z trzech oddzielnych modułów, natomiast Confidence 60 to monolit, który mierzy i waży tyle, co przeciętnego wzrostu mężczyzna. Kartonowe pudła poległyby tu z kretesem, dlatego każda kolumna jest osobno pakowana w gustowną sosnową trumienkę z przykręcanym wiekiem; będzie jak znalazł, kiedy żona dowie się, ile wydaliśmy na nowe sprzęty. Później czeka nas trochę zabawy z wyciąganiem i ustawianiem zawartości, ale kiedy Confidence 60 staną tam, gdzie powinny, to… czapki z głów.
O „trzydziestkach” pisałem, że są ładne, ale urodą dość zachowawczą. Widać to zwłaszcza na tle poprzedniczek, C2, które były nie tylko awangardowe, ale też zachowały piękne proporcje. Niestety, tego samego nie dało się już powiedzieć o C4, czyli protoplaście aktualnych „sześćdziesiątek”. Okazało się, że dwa dodatkowe głośniki robiły wielką różnicę. Wyeksponowany przedni panel z sześcioma przetwornikami przytłaczał wielkością i wyglądał tak, jakby za chwilę miał odpaść. Choć projekt plastyczny powielał wszystkie rozwiązania z C2, cały urok tych ostatnich pryskał.
Tym razem jest zupełnie inaczej. Najmniejsze Confidence 30 są, owszem, ładne, ale tak dyskretne, że aż niepozorne. Natomiast największe Confidence 60 wprost zachwycają proporcjami, symetrią i łagodnie wyprofilowanymi liniami, które z wdziękiem maskują potężną sylwetkę. To wielka zaleta, ponieważ gdy ustawimy kolumny w relatywnie małym pomieszczeniu, nie tylko go nie zdominują, ale będą się wydawać smuklejsze niż są w rzeczywistości.
Dla porządku wspomnijmy jeszcze o mocowanych na magnesy maskownicach. Choć są bardziej filigranowe niż w przypadku wcześniejszych modeli, to i tak zasługują wyłącznie na to, by leżeć w pudle. Każdy model Dynaudio ma to do siebie, że od frontu zdecydowanie lepiej wygląda négligée niż w ubraniu. Obudowa występuje w pięciu okleinach, z których jedna jest piękniejsza od drugiej i sam miałbym spory problem z wyborem najwłaściwszej. Choć jako częściowy daltonista zapewne i tak zostałbym przy czarnej…

064 069 Hifi 12 2020 001

Te kolumny są piękne nawet tam,
gdzie na ogół nikt nie zagląda.

 

 Budowa
Uroda urodą, jednak dobrze wiemy, że metamorfoza, jaką przeszły Confidence, ma przede wszystkim znaczenie akustyczne. Obudowa dawnych C4 była klasycznym prostopadłościanem ze ściankami schodzącymi się pod kątem 90 stopni oraz ostro odcinającym się od całości panelem przednim. Projektant Confidence 60 zaokrąglił i wyoblił wszystko, co się dało, nie tylko skrzynię, ale nawet podstawę, na której się wspiera.
DDC (Dynaudio Directivity Control)
Przedni panel został płynnie wpuszczony w przednią ściankę, z którą tworzy niemal konstrukcyjny monolit. To jeden z ważnych elementów firmowego układu DDC (Dynaudio Directivity Control). Jego działanie polega na zawężeniu charakterystyk kierunkowych w pionie, czyli – mówiąc prościej – ograniczeniu promieniowania fal dźwiękowych w górę i w dół. Ma to zapobiegać pierwszym odbiciom (od twardego sufitu i podłogi), które powodują słyszalne zniekształcenia, a ponadto nie dopuszczać do przesunięć fazowych, które zniekształcają obraz stereofoniczny. Efektywne działanie DDC jest możliwe dzięki symetrycznemu układowi głośników, filtracji sygnału w zwrotnicy (tym razem złożonej z obwodów 2. i 3. rzędu) oraz odpowiedniemu wyprofilowaniu tej części panelu, na której zamontowano głośnik wysokotonowy. Panel ów został tym razem wykonany nie z MDF-u, a z kompozytu o firmowej nazwie Compex, który ma korzystniejsze parametry akustyczne i jest łatwiejszy w obróbce. Umieszczając tweeter w sporym zagłębieniu, utworzono coś w rodzaju falowodu (Dynaudio posługuje się określeniem „soczewka akustyczna”), który tak kształtuje falę dźwiękową, by  ograniczać jej promieniowanie w pionie, ale poszerzać w poziomie. Teoretycznie oznacza to, że powinniśmy otrzymać znacznie szerszy „sweet spot” i bardziej precyzyjny obraz stereofoniczny. W przypadku Confidence 30 układ DDC działał bezbłędnie. Jak będzie teraz, gdy trzeba zapanować nad większą ilością przetworników – zobaczymy.

064 069 Hifi 12 2020 001

Dynaudio Confidence 60
w pełnej krasie.

 

 Przetworniki
Przetworniki to nowe konstrukcje. Wspomniany wysokotonowy to jedwabna kopułka Esotar3, która wyewoluowała z Esotara Forty, montowanego w jubileuszowych monitorach Special Forty. Zastosowano tu nowy, silniejszy magnes neodymowy oraz tłumiącą rezonans wewnętrzną kopułkę o nazwie Hexis. Co ciekawe, zrezygnowano z ferrofluidu, który chłodził cewkę w poprzednich wersjach. Kwestię chłodzenia rozwiązano, podnosząc efektywność głośnika. Dzięki silnemu magnesowi większy procent mocy dostarczanej do przetwornika jest zamieniany w drgania, a mniejszy – w ciepło.
Pozostałe głośniki wykonano, tradycyjnie dla Dynaudio, z MSP (Magnesium Silicate Polymer, czyli polimer z dodatkiem krzemianu magnezu). W średniotonowym (takim samym, jak w pozostałych Confidence) zastosowano autorską koncepcję o nazwie Horizon. Polega ona na tym, że profil przetwornika, od cewki aż po krawędź, jest przedłużeniem stożkowatego kształtu membrany. Taki kształt pozwala zwiększyć powierzchnię drgającą i efektywność, a także zredukować dyfrakcję fal promieniowanych przez ulokowaną w sąsiedztwie kopułkę. Średniotonowiec otrzymał także nowo zaprojektowany lekki kosz, którego konstrukcja ma ułatwiać przepływ powietrza, zachowywać stabilność oraz zmniejszać masę przetwornika bez utraty jego wydajności.
Nowe 23-cm woofery NeoTec wyposażono w magnesy neodymowe. Cewki o średnicy 68 mm nawinięto miedzianym drutem na trójwarstwowym karkasie z włókna szklanego. Membrana to nadal MSP, ale grubsze niż w średniotonowcu. Również w tym przypadku wiele uwagi poświęcono kwestii wydajnego chłodzenia magnesów. Na oko nie wyglądają tak imponująco jak w dawnych modelach, jednak to tylko złudzenie. W rzeczywistości nowe woofery ze Skanderborga są bardzo wydajne, efektywnie wentylowane, a dzięki elastycznym resorom – zdolne do pracy z dużym wychyleniem, o ile zajdzie taka potrzeba.
Największe Confidence, podobnie jak mniejsze modele w serii, otrzymały bas- refleks skierowany w dół. To przemyślana konstrukcja, mająca się nijak do prostego tunelu, którym po prostu uchodzi powietrze. Port promieniuje energię na umieszczony przy podstawie dyfuzor, który rozdziela ją na dwie strugi, uwalniane szczelinami pomiędzy podstawą a obudową. To dość rzadkie rozwiązanie, którego prekursorem, o ile dobrze pamiętam, była amerykańska firma Polk Audio. W modelach, których słuchałem, powodowało ono, że niskie tony były kontrolowane, a przy tym mogły się pochwalić zróżnicowaną barwą. Sprawdzimy, czy podobnie będzie tym razem.

064 069 Hifi 12 2020 001

Można i w ten sposób, choć
szkoda zasłaniać tak imponujące
głośniki.

 

 Ustawienie
O zasadach ustawienia Dynaudio powiedzieliśmy już przy okazji testu Confidence 30 („HFiM” 11/2020), a ponieważ sprawdzają się także w przypadku flagowego modelu, powtórzymy je w skrócie.
Najlepsze efekty uzyskamy, słuchając kolumn w konfiguracji trójkąta równobocznego. Oczywiście należy zadbać o rozsądną odległość od ścian i stosowną adaptację akustyczną, tym niemniej skierowany w dół bas-refleks oraz efektywnie działający system DDC czynią zestawy ze Skanderborga relatywnie mało wrażliwymi na niedoskonałości pomieszczenia. Na ogół przyjmuje się, że aby uzyskać równowagę tonalną w czasie odsłuchu, słuchacz powinien mieć głowę mniej więcej na poziomie głośnika wysokotonowego. W tym przypadku, ze względu na wysokość Confidence 60, będzie to raczej niemożliwe, ale nie trzeba się tym zamartwiać. Charakterystyki kierunkowe w pionie zostały tak wymodelowane, że najlepsze efekty uzyskamy po prostu zapadając się w ulubionym fotelu. Głośnik wysokotonowy znajdzie się wtedy wyżej niż nasza głowa, czym w ogóle nie należy się przejmować, ponieważ konstruktor ewidentnie to przewidział. Ciekawskim podpowiadam, że testowałem także pozycję o roboczej nazwie „szyja żyrafy” i wcale nie przyniosła ona poprawy brzmienia; wręcz przeciwnie. I ostatnia uwaga: rozważając wybór kolumn do posiadanego pomieszczenia, nie sugerujmy się wielkością Confidence 60. Układ DDC sprawia, że mogą zagrać tak w 50, jak i w 20 metrach. W drugim przypadku nie rozwiną skrzydeł, ale tragedii też nie będzie. Kolumny wybaczają tak wiele, że moim zdaniem firma powinna opatrywać każdy model naklejką z napisem „akustycznie elastyczne”.

064 069 Hifi 12 2020 001

Dostępne są okleiny w pięciu
kolorach…

 

 Konfiguracja systemu
Nie ma żartów. Do wysterowania jest dwa razy po pięć przetworników, w tym cztery spore basowe. Czteroomowa impedancja i niezbyt wysoka skuteczność (87 dB) oznaczają, że dla Confidence 60 nie ma ani zbyt dobrych, ani zbyt mocnych wzmacniaczy. „Trzydziestki” w pełni zadowoliły się końcówką mocy Accuphase’a A-75, generującą 60 watów w klasie A. Do Confidence 60 dystrybutor dostarczył nie tylko nowy wzmacniacz, ale też pozostałą elektronikę japońskiego producenta. Dzielony wzmacniacz składał się tym razem z preampu C-3900 i końcówki mocy P-7300, a sygnał do niego płynął z tandemu DP/DC 950, czyli najbardziej zaawansowanego źródła Accuphase’a. Nie zmieniło się okablowanie Siltecha – przewodami sygnałowymi, głośnikowymi i zasilającymi były, odpowiednio, Crown Princess, Crown Prince oraz Ruby Double Crown. Prąd rozdzielała listwa Base Power Hi End, podłączona do gniazdka przewodem Acrolink PC 9700.
Elektronika spoczęła na powietrznych platformach Acoustic Revive RAF-48H, a kolumny – na specjalnie zaprojektowanych platformach kwarcowych, izolujących je od drgań podłoża.

064 069 Hifi 12 2020 001

… ale tylko jeden z nich
jest jasny.

 

 Wrażenia odsłuchowe
Jeśli komuś spodobało się brzmienie Confidence 30, to poczuje pewnego rodzaju ulgę. Najwyższe Dynaudio nie skręcają w żadnym nieprzewidzianym kierunku, ale konsekwentnie rozwijają wszystkie główne cechy mniejszego modelu. Podobnie jak ten ostatni oferują świetnie ustawioną równowagę tonalną, lekkie ocieplenie w zakresie basu i średnicy, a także wyraźnie promują nową firmową szkołę brzmienia wysokich tonów. Nie zmienia to faktu, że Confidence 60 proponują znacznie więcej.
Po pierwsze – niezwykłą przestrzeń. Kolumny są duże i grają naprawdę obszernym dźwiękiem, co słychać zwłaszcza tam, gdzie mamy do czynienia z większymi składami i pomieszczeniami o sporej kubaturze. Słuchając nagrań chóralnych lub orkiestrowych, można nie tylko usłyszeć, ale i poczuć całym ciałem, jak dźwięk się odbija od kamiennych ścian katedry bądź pędzi w czeluść wielkiej sali koncertowej. Pogłos, „plankton” akustyczny i wybrzmienia są  przedstawiane zjawiskowo i równie zjawiskowo ułożone na przestronnej scenie. Owszem, Confidence 30 nie były pod tym względem znacznie gorsze, nie osiągały jednak tego stopnia realizmu. W przypadku testowanych kolumn słychać, że wielkość przetworników oraz pojemność obudowy robią dobrą robotę. „Sześćdziesiątki” mogą się nie tylko pochwalić lepszą dynamiką, ale też potrafią odtworzyć większość zjawisk akustycznych, nie idąc na skróty ani kompromisy. Może nie nazwałbym ich pełnopasmowymi (dopiero Dynaudio Consequence pokrywają całe pasmo słyszalne i to z zapasem), tym niemniej nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek odczuł niedosyt, nawet w dużym pomieszczeniu. Organy, chóry, wielka orkiestra symfoniczna czy koncert rockowy – wszystko to jest odtwarzane zamaszyście. Kipi energią i ukazuje ogrom wieloosobowych składów instrumentalnych.
Po takim spektaklu bardzo ciekawie wypadło odtworzenie tego samego repertuaru na moich Contourach 1.8. Gdyby muzykę graną przez Confidence 60 porównać do filmu, to powrót do Contourów przypominałby przejście z dużego ekranu panoramicznego na ekran tabletu. Wszystko wydało się nagle groteskowo małe, ucięte na dole i skompresowane – po prostu dramat! A przecież jeszcze przed chwilą grało tak dobrze… Zjawisko gwałtownego przeskoku jakościowego jest mi dobrze znane ze względu na multum urządzeń, jakie testuję, a jednak nigdy nie przestaję się dziwić, jak szybko ludzki słuch przyzwyczaja się do brzmienia sprzętu wysokiej klasy. Odzwyczajanie idzie, niestety, opornie…

064 069 Hifi 12 2020 001

Kolumna jest stosunkowo wąska,
ale wzrostem dorówna niejednemu
z nas.

 

 Balans tonalny „sześćdziesiątek” spodobał mi się bardziej niż „trzydziestek”. Większe kolumny mają więcej ciała, dzięki czemu brzmią naturalniej. Dźwięk największych Confidence ma solidne oparcie w dole skali, ale, paradoksalnie, to wcale nie bas gra tu główną rolę. Swoboda przenoszenia niskich tonów sprawia, że przetworniki średniotonowe zostają odciążone i średnica staje się wyraźnie bogatsza i bardziej soczysta niż w niższym modelu. Słychać to było na przykładzie nagrań z udziałem viol da gamba oraz ich współczesnych odpowiedników, czyli wiolonczel. Mięsisty i wypełniony alikwotami dźwięk zyskał dobrą podporę w najniższych rejestrach, a jednocześnie pozostał nadzwyczaj nośny i czytelny. „Trzydziestki” nie potrafiły aż tak przekonująco odtworzyć tego zakresu. Zakresu, dodajmy, newralgicznego, ponieważ operującego dokładnie w przedziale częstotliwościowym ludzkiego głosu, na który nasze ucho jest najbardziej wyczulone.
Wokalistyka to zresztą jeden z popisowych numerów duńskich zestawów, zatem jeśli ktoś gustuje w repertuarze operowym, chóralnym bądź jest miłośnikiem muzyki gospel lub piosenek jazzowych, to już w tej chwili powinien zacząć wrzucać pieniążki do świnki-skarbonki. W czasie przygody z Confidence 60 przesłuchałem wszystkie powyższe gatunki i mogę powiedzieć tylko jedno: rewelacja! I kolejny przykład, że kolumny (prawie) pełnopasmowe nie są tylko po to, by epatować przepastnym dołem. Po prostu brzmią pełniej, prawdziwiej, a w gęstych aranżacjach – swobodniej i z większym rozmachem niż mniejsze odpowiedniki.
Choć średnica „sześćdziesiątek” została wyraźnie ocieplona, a faktura dźwięku powleczona charakterystycznym firmowym aksamitem (tutaj najnowsze konstrukcje nie wyprą się swojej proweniencji), nie kłóci się to z jej ponadprzeciętną czytelnością. Szczegółowość trudno może uznać za cechę pierwszoplanową, ponieważ priorytetem pozostaje spójność brzmienia, jednak z nagrania na nagranie okazuje się, że i tak dostrzegamy coraz więcej planów i detali, które pojawiają się niejako mimochodem. I choć nadal nie określiłbym Dynaudio jako zestawów analitycznych, to… analityczność niejedno ma imię. W tym przypadku można uznać, że Confidence 60 nie nadają się do monitorowania dźwięku w studiu, ponieważ nie są idealnie przejrzyste i neutralne, za to nie mają najmniejszych problemów z różnicowaniem źródeł dźwięku. To także wskazówka dla przyszłych właścicieli – może i brzmią przyjaźnie, ale to wcale nie znaczy, że zadowolą się byle czym i że ich „aksamit” zamaskuje niedostatki systemu. Przeciwnie – kolumny bezbłędnie pokazały różnice pomiędzy wpiętymi eksperymentalnie dwoma przetwornikami Hegla (HD 25 i HD 30), a gdy powróciłem do Accuphase’a DP/DC 950, nie było cienia wątpliwości, że ten ostatni gra wyraźnie lepiej. Idealnie było też słychać różnice między wejściami cyfrowymi oraz znacznie łagodniejszy i cieplejszy charakter plików odtwarzanych przez wejście USB w przetworniku Accuphase’a. Jak widać, Duńczycy nie tylko nie kłamią, ale i oszukać się nie dadzą.

064 069 Hifi 12 2020 001

Dynaudio
Confidence 60

 

 Rozpisaliśmy się o średnicy, być może dlatego, że jest najbardziej „dynaudiowa” i najlepiej uchwytna. Tymczasem na skrajach pasma trwa mała rewolucja, o której wspomniałem już w recenzji Confidence 30. Bas „sześćdziesiątek” zrywa z firmową tradycją obfitości za cenę średniej kontroli. Owa obfitość zachwycała mnie nawet w przypadku budżetowych Audience 52, które potrafiły zejść zaskakująco nisko, choć – z drugiej strony – było w tym sporo „misia” czy, jak mówią niektórzy, „basowej waty”. Tę samą cechę wykazywały wyższe o kilka klas C2. Tutaj natomiast otrzymujemy jej zupełne przeciwieństwo. Biorąc pod uwagę gabaryty kolumn, dźwięki kontrabasu czy bębna wielkiego nie zapuszczają się rekordowo nisko. Są za to konturowe, punktualne i zachowują czytelny obrys oraz wypełnienie. Stanowią zaprzeczenie tezy, mówiącej że bas szybki i zwinny musi być odchudzony i wyblakły. Tutaj dostajemy wszystko naraz i chyba tylko malkontenci będą narzekać, że najniższe tony nie masują im brzucha.
Jako że górę pasma obsługuje ten sam Esotar, co całą serię, to w zasadzie należałoby powtórzyć wszystko, co zostało o niej napisane w teście mniejszych Confidence. W skrócie: koniec ze słodyczą i jedwabistością, a zamiast nich – nienachlana przejrzystość. Nieco straciła na tym barwa tego zakresu. Zyskały za to szczegółowość i sugestywność wrażeń przestrzennych. Czyli coś za coś, ale jak wiemy, nawet w high-endzie nie zawsze można dostać wszystko.


Konkluzja
Pod koniec testu, już tylko dla własnej przyjemności, włączyłem album genialnej brazylijskiej pianistki i wokalistki Eliane Elias. Kiedy z głośników popłynęły pulsujące dźwięki samby i odezwał się kojący głos Elias, uświadomiłem sobie, że w przypadku kolumn takich jak Confidence 60 najtrudniej ująć w słowa to, co w tym przypadku kluczowe: muzykalność, piękno brzmienia, atmosferę, bliskość, plastyczność… Wszystkie te cechy wymykają się precyzyjnemu opisowi i obiektywnej ocenie, a chyba każdy się zgodzi, że w odbiorze muzyki są najważniejsze. Doskonale zrozumieli to ludzie z Dynaudio. Tym razem i dla nich były najważniejsze.

 

 

 

2020 12 19 14 31 28 064 069 Hifi 12 2020 .pdf Adobe Reader

Bar tosz Luboń
Źródło: HFM 12/2020