HFM

artykulylista3

 

JBL L82 Classic

026 031 Hifi 12 2020 008
JBL to jeden z tych producentów, którzy położyli podwaliny pod całą branżę hi-fi. Dość powiedzieć, że założyciel firmy, James Bullough Lansing, w 1927 roku jako pierwszy w świecie nagłośnił kinowy seans filmowy.

Przez następne dekady kolumny Lansinga i jego biznesowych spadkobierców stały się obowiązkowym wyposażeniem sal kinowych i koncertowych. Nagłaśniały stadiony i pracowały w zaciszu studiów nagraniowych. W tej ostatniej dziedzinie JBL zapisał się zresztą złotymi głoskami, a studyjne monitory z pomarańczowym logo były świadkami rozwoju niejednej muzycznej kariery. Do najbardziej znanych studyjnych monitów JBL-a należał L100. Konstrukcja cieszyła się tak ogromnym powodzeniem, że na potrzeby melomanów stworzono jej wersję cywilną. Był to jednocześnie najlepiej sprzedający się głośnik JBL-a w dziejach. Kilkadziesiąt lat później szefowie kalifornijskiej wytwórni postanowili przywrócić do życia dawną konstrukcję, czego efektem był wintydżowy monitor L100 Classic. Pełne entuzjazmu recenzje dziennikarzy z prasy branżowej i opinie użytkowników potwierdziły słuszność tego pomysłu. Pewną przeszkodą na drodze do powszechnej szczęśliwości była jednak cena, wynosząca około 19000 złotych, do czego trzeba jeszcze doliczyć 3000 zł za firmowe podstawki. I tutaj pojawiły się dwa pomysły na zwiększenie dostępności zestawów: obniżenie kosztów produkcji, z czym wiązało się jednak ryzyko spadku jakości wykonania, albo opracowanie mniejszego monitora, utrzymanego w duchu dawnych L100. Tak narodził się L82 Classic.

026 031 Hifi 12 2020 001

Do wyboru, do koloru.

 

Stylistyka

Ustawione na firmowych podstawkach monitory JBL-a są ucieleśnieniem wyobrażeń o sprzęcie hi-fi ze złotych czasów stereo. Szerokie na blisko 30 cm fronty za nic mają nowomodne teorie, lansujące anorektyczne słupki. I choć, przynajmniej z pozoru, ich niedzisiejsza stylistyka wydaje się sennym koszmarem większości dekoratorów wnętrz, to mocny akcent retro na tle stonowanej bieli, kremów i szarości może być całkiem niezłym pomysłem. Archaiczny charakter zestawów, poza nietypowymi proporcjami, podkreślają maskownice Quadrex, wykonane z pianki wklejonej w drewniane ramki. Są dostępne w kolorze czarnym, pomarańczowym i niebieskim. O ile pierwszy z nich wydaje się bezpiecznym wyborem, o tyle dwa pozostałe będą wymagały od użytkownika nieco odwagi. Odnajdą się jednak doskonale w eklektycznym wnętrzu, umeblowanym sprzętem i bibelotami z epoki.

026 031 Hifi 12 2020 001

Do wyboru, do koloru.

 

Budowa

Zdjąwszy maskownice, kontynuujemy podróż w czasie. Dzieje się tak m.in. za sprawą pokrętła regulacji wysokich tonów. Takie potencjometry, obsługujące także średnicę i bas, w czasach słusznie minionych stanowiły element wyposażenia potężnych monitorów, co potwierdzą liczni użytkownicy Altusów oraz wielu starych głośników, przywiezionych zza zachodniej granicy. Osobiście gustowałem w cokolwiek dyskretniejszych konstrukcjach, ale moi koledzy traktowali owe pokrętła na równi z regulacją barwy tonu we wzmacniaczach: wszystko na maksa i jazda bez trzymanki. O ile jednak kilkadziesiąt lat temu podkręcanie regulatorów, a także stosowanie loudnessów i korektorów dźwięku było na porządku dziennym, to w przypadku L82 Classic potencjometr umożliwia subtelne dostosowanie natężenia góry pasma do akustyki wnętrza. Po wykonaniu tej czynności należy nałożyć piankowe maskownice i tak już zostawić. Zresztą, ich ponowny demontaż nie będzie zadaniem łatwym, ponieważ trzymają się frontów jak przyklejone i stanowią integralny element konstrukcyjny. Pod pokrętłem zamontowano wylot tunelu bas-refleksu.

026 031 Hifi 12 2020 001

Płynna regulacja wysokich tonów.

 

Dzięki temu L82 Classic można ustawić w miarę blisko ściany, przynajmniej w teorii, bo taka lokalizacja może się odbić na efektach przestrzennych. W moim pomieszczeniu JBL-e stanęły 80 cm od tylnej ściany. L82 Classic to układ dwudrożny, wykonany w oparciu o dwa przetworniki. Za górę pasma odpowiada 25-mm tytanowa kopułka, identyczna jak w modelu L100 Classic. Umieszczono ją w łagodnie wyprofilowanym falowodzie. Całość przypomina soczewki akustyczne, stosowane w zestawach Revela – siostrzanej marki JBL-a z koncernu Harmana. Niskie tony powierzono 20-cm stożkowi z czystej celulozy. Charakterystyczne plisy usztywniają powierzchnię membrany oraz redukują rezonanse. Odlewany kosz wpuszczono w wyfrezowane wgłębienie i przykręcono ośmioma długimi śrubami, wkręcanymi w nagwintowane tuleje.

026 031 Hifi 12 2020 001

Kostkowana maskownica
z pianki Quadrex.

 

Dzięki temu nawet po wielu latach eksploatacji połączenie powinno pozostać ścisłe i stabilne. Membranę z koszem łączy szeroki gumowy resor, umożliwiający pracę z dużym wychyleniem. Obudowy wykonano z 25-mm płyt MDF-u i wykończono naturalnym orzechowym fornirem. Wyjątkami są front i tył, pokryte satynowym czarnym lakierem. Wewnątrz wklejono dodatkowe wzmocnienie w kształcie litery „V”, spinające przednią i tylną ściankę. Do wytłumienia użyto płatów syntetycznej wełny. Zwrotnicę zmontowano z 13 elementów i przymocowano do tylnej ścianki za pośrednictwem kołków dystansowych. Dzieli pasmo dość nisko, bo przy 1,7 kHz. Nad nią widać plastikową wytłoczkę z gniazdami. No właśnie, po odwróceniu kolumn widać terminale, których nie powstydziłby się niejeden wzmacniacz renomowanej audiofilskiej wytwórni… jakieś pół wieku temu, bo teraz umieszczenie czegoś takiego w kolumnach za 10000 złotych to zwyczajny wstyd przed Ryśkiem.

026 031 Hifi 12 2020 001

Podstawki JS-80 trzeba dokupić
osobno, ale nie kosztują fortuny.

 

Posiadacze oryginalnych Altusów z lat 70. XX wieku będą nimi zachwyceni, bo na co dzień mają do czynienia z zaciskami sprzężynkowymi, ale pozostali użytkownicy L82 Classic przy każdym podłączaniu przewodów będą zgrzytać zębami. Choć – z drugiej strony – rodowane WBT w monitorach z epoki to jak naklejka „Turbo” na Cadillacu DeVille. Osoby chcące zamienić aktualnie posiadane kolumny na L82 Classic czeka dodatkowy wydatek na podstawki JS-80. Nie ma się jednak czego obawiać, ponieważ to atrakcyjna transakcja wiązana. Pomijając fakt, że wyceniono je na przystępne 898 zł za parę, to ustawione na nich monitory wyglądają wyjątkowo stylowo. Stendy zespawano ze stalowych profili zamkniętych o przekroju prostokątnym i wykończono czarnym lakierem proszkowym. Fabrycznie wyposażono je w gumowe stopy oraz paski elastycznej gąbki w miejscach styku z dnem obudowy. Naturalnie można pozostać przy podstawkach użytkowanych do tej pory, ale wtedy tracimy urok firmowego zestawienia. L82 Classic wraz z podstawkami JS-80 mają 88 cm, zaś tytanowe tweetery lądują na wysokości 74 cm. Niby kłóci się to z zaleceniami, mówiącymi o umieszczaniu przetworników wysokotonowych na poziomie uszu słuchacza, ale podstawki odchylają monitory do tyłu pod kątem 7 stopni. Na jednym ogniu upieczono w ten sposób dwie pieczenie. Po pierwsze – wyrównano niezgodność czasową pomiędzy głośnikami; po drugie – odchylone monitory „patrzą” prosto na głowę słuchacza. Skoro poruszyliśmy temat ustawienia, to warto dodać, że JBL-e L82 Classic zostały zbudowane na zasadzie lustrzanego odbicia. Można je ustawić głośnikami wysokotonowymi do wewnątrz lub na zewnątrz i właśnie tę drugą opcję poleca producent.

026 031 Hifi 12 2020 001

JBL L82 Classic w całej
swej wintydżowej okazałości.

 

Przygotowanie

Patrząc na tabelę danych technicznych, można dojść do wniosku, że L82 Classic nie stawiają wygórowanych wymagań sprzętowi towarzyszącemu. Niestety, jest on błędny. JBL-e potrzebują solidnego kopa, a słuchane z umiarkowaną głośnością, zamiast angażującego spektaklu, zaoferują co najwyżej przyjemne dla ucha tło. Monitory dotarły do mnie w stanie fabrycznym, więc przez dobry tydzień wygrzewania umilały mi domową krzątaninę. Grały całymi dniami, jak w czasach świetności publicznego radia, kiedy tuż po przebudzeniu włączałem ulubioną stację, a wieczorem przy niej zasypiałem. W czasie niezbyt głośnego brzdąkania JBL-e wtapiały się w otoczenie i pomimo ich niecodziennej prezencji przestałem zwracać na nie uwagę. Aż nadszedł weekend prawdy.

026 031 Hifi 12 2020 001

Takie terminale w monitorach
za 10000 zł? Dobrze,
że nie altusowe sprężynki…

 

Wrażenia odsłuchowe

W nieprzebytych otchłaniach mojej piwnicy poleguje debiutancki czarny album Brygady Kryzys, wydany przez Tonpress w 1982 roku. Legenda głosi, że peerelowska Służba Bezpieczeństwa przemieliła większość nakładu, więc bez wątpienia jest to biały kruk, a w dodatku pierwsze tłoczenie, jak określiliby go kolekcjonerzy winyli. Okładka „Czarnej Brygady”, poza niezbędnymi informacjami, zawiera unikalną instrukcję obsługi, sprowadzającą się do dwóch słów: słuchać głośno! I ta zasada powinna obowiązywać w czasie używania L82 Classic. Kiedy głośność była umiarkowana, odnosiłem wrażenie, jakby dźwięki z wysiłkiem przeciskały się przez gąbkową maskownicę. Chcąc ułatwić im zadanie, odsłoniłem fronty, jednak zmiana w brzmieniu okazała się ślepą uliczką. Owszem, pojawiło się więcej wysokich tonów, ale zestawy zaczęły grać sucho, za jasno i zbyt chudo. Nałożenie maskownic z powrotem przywróciło równowagę, ale dopiero podjechanie potencjometrem wzmacniacza w okolice godziny 11 zadziałało niczym wtrysk podtlenku azotu do widlastej ósemki. Kolumny otarły z membran resztki snu i zaczęły grać tak, że chwilami przecierałem oczy ze zdumienia.

026 031 Hifi 12 2020 001

Tytanowa kopułka z falowodem.
20-cm chuligan o kremowym obliczu.

 

Rozpocząłem od klasyki, aczkolwiek podchodziłem do tego pomysłu z rezerwą. Miałem w pamięci wcześniejsze kontakty z JBL-ami, które wyraźnie preferowały bardziej rozrywkowy repertuar. Poza tym, nagrania realizowane przed kilkoma dekadami są często obarczone efektem koca na kolumnach i raczej nie spodziewałem się, że amerykańskie monitory będą w stanie go zerwać. Nie myliłem się. 40-letnie i starsze nagrania były jakby przydymione, z wycofaną górą pasma. Oczywiście mogłem zaryzykować połamanie paznokci, oderwać maskownice i skorzystać z pokrętła na froncie, ale po zmianie repertuaru wszystkie te czynności musiałbym powtórzyć. Bez sensu. Sięgnąłem zatem po współczesne realizacje audiofilskie i tutaj zaczęła się inna rozmowa. Monitory odetchnęły i szeroko rozwinęły skrzydła. Ba, chwilami odnosiłem nawet wrażenie faworyzowania góry, ale cecha ta w dużej mierze zależała od sposobu realizacji. Po 20-cm głośniku basowym spodziewałem się pewnej zuchwałości, jednak niskie tony były trzymane w ryzach. W szalonych momentach orkiestrowego tutti kremowy woofer potrafił huknąć z siłą pancerfausta, ale poza nimi budował stabilną podstawę, na której harcowały wyższe zakresy. Należy przy tym dodać, że w klasyce L82 Classic raczej nie lubią smętnego pitolenia. „Concierto de Aranjuez” Joaquína Rodrigo dosłownie je usypiało, natomiast „Suite Española” Izaaka Albéniza zadziałała jak zastrzyk czystej adrenaliny.

026 031 Hifi 12 2020 001

Mid-woofer z odlewanym koszem i wentylowanym magnesem.

 

Przechodząc do lżejszego repertuaru, zahaczyłem o muzykę filmową i wtedy basowiec JBL-a pokazał klasę. Głębia, siła i kontrola były godne niejednej podłogówki w zbliżonej cenie. Mam w pamięci kilka subwooferów, które w bezpośrednim starciu musiałyby uznać wyższość amerykańskich monitorów. Popisem możliwości L82 Classic był soundtrack Hansa Zimmera do filmu „Black Hawk Down”, u nas znanego jako „Helikopter w ogniu”. Efektownie zrealizowana muzyka z gęstą średnicą i subsonicznym basem może stanowić poligon doświadczalny dla zestawów głośnikowych. Nie wszystkie będą w stanie wydobyć ten specyficzny dół, ale JBL-e były w swoim żywiole. Energiczne i czytelne instrumenty perkusyjne fizycznie unosiły się nad nimi, zaś ciężkie, gitarowe riffy grane unisono z basem ścieliły się po podłodze. Ta płyta powinna stanowić żelazny punkt demonstracji L82 Classic, co poddaję pod rozwagę wszystkim sprzedawcom JBL-a. To był jednak tylko mały skok w bok od wytyczonego szlaku, bowiem na swoją kolej czekało już kilka albumów jazzowych. Przy tej okazji muszę poruszyć temat budowy sceny. Amerykańskie zestawy oddają tu inicjatywę reżyserom nagrań.

026 031 Hifi 12 2020 001

Mid-woofer z odlewanym koszem i wentylowanym magnesem.

 

W zależności od realizacji płyty, potrafią przekazać większość wrażeń dostępnych w dużych salach koncertowych, kościołach i stadionach. W takich sytuacjach muzycy są lokowani daleko za bazą, zaś pojęcie „amerykańskich hektarów” nabiera dosłownego znaczenia. Dla odmiany, w nagraniach studyjnych i klubowych towarzystwo rozkłada się na linii łączącej głośniki. Organizacja sceny nie budzi zastrzeżeń, a źródła pozorne są lokalizowane precyzyjnie. Natomiast szerokość także zależy od wielkości pomieszczenia i w występach klubowych na żywo zdecydowanie się różni od rejestracji studyjnych. Najbardziej pod tym względem wyróżniały się występy kwintetu Arne Domnerusa oraz zespołu saksofonisty Benny Watersa, zarejestrowane w sztokholmskim klubie Pawn Shop. Niemal namacalna obecność publiczności, plastyczne instrumenty oraz świetna rytmiczność sprawiały, że trudno było przerwać słuchanie i przejść do następnego etapu testu. Przy okazji podjechałem gałką potencjometru w rzadko odwiedzane rejony powyżej godziny 12, a brak reakcji sąsiadów utwierdził mnie w przekonaniu, że dobry jazz jeszcze nikomu nie zaszkodził. Prawdziwy ogień trysnął z głośników przy okazji odtwarzania fragmentów „Dzieci Sancheza” Chucka Mangione, a był to dopiero wstęp do energiczniejszych rytmów. Trzecia część odsłuchów upłynęła w rytmie rocka i bluesa, a L82 Classic sprawiały wrażenie, jakby powstały specjalnie z myślą o nich. Bardzo obszerna scena, wykraczająca poza fizyczne rozstawienie głośników, znów bardzo dobra rytmiczność oraz rozświetlone i drapieżne gitary przyciągnęły mnie na dobrych kilka kwadransów. Jazdę obowiązkową zakończyłem dość nieoczekiwanie – wspólną płytą Pinetopa Perkinsa i Huberta Sumlina pod tytułem „Legends”, wydaną przez Telarc w 1998 roku. Choć w momencie jej premiery obaj bluesmani liczyli sobie łącznie ponad 150 lat, energia bijąca z nagrań mogła zawstydzić niejednego zbuntowanego młokosa. Aby ją oddać, potrzeba pasji, a tej JBL-om nie brakuje.

026 031 Hifi 12 2020 001

Zwrotnica, a nad nią plastikowa wytłoczka z gniazdami.

 

Konkluzja

JBL L82 Classic to wehikuł czasu, przenoszący nas w lata, gdy priorytetem były emocje towarzyszące słuchaniu muzyki, a nie audiofilskie dzielenie włosa na czworo. Tym samym stają się obowiązkową pozycją do sprawdzenia przez wszystkich miłośników sprzętu vintage. Nie zdziwię się, jeśli zdeklasują wiele obcmokanych konstrukcji sprzed dekad.

 

 

2020 12 19 12 13 39 026 031 Hifi 12 2020.pdf Adobe Reader

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 12/2020