HFM

artykulylista3

 

Dynaudio Confidence 30

068 077 Hifi 11 2020 007
Poprawianie legendarnych produktów rzadko komu wychodzi na dobre, o czym boleśnie przekonało się już mnóstwo firm, nie tylko z branży hi-fi. Doskonale wiedzą o tym Duńczycy, którzy wcale nie zamierzali ulepszać wytwarzanej od kilkunastu lat serii Confidence. Po prostu zbudowali ją od nowa.







Wcale mnie to nie dziwi. Nie, żebym miał coś przeciwko dawnym Confidence – wręcz przeciwnie! Swego czasu zauroczyły mnie zarówno brzmienie, jak i wygląd dostojnych C2, które przy okazji testu dla „Magazynu Hi-Fi” na długo zagościły w moim pokoju odsłuchowym i pozostawiły po sobie niezatarte wrażenia. W pełni jednak rozumiem ekipę ze Skanderborga, która aż przebierała nogami, żeby stworzyć coś nowego. Zwłaszcza że cztery lata temu otrzymała do dyspozycji potężne narzędzie w postaci nowego centrum badawczo-rozwojowego. Patrząc na zdjęcia, aż trudno uwierzyć, że powstają tu „tylko” kolumny, a nie, na przykład, silniki odrzutowe czy broń laserowa.

068 077 Hifi 11 2020 001

„Reflektor akustyczny”
albo po prostu falowód, w którym
umieszczono głośnik wysokotonowy.

 




Jupiter
Jest co podziwiać. W trzypiętrowym budynku o powierzchni ponad 1500 m2 znajdują się sale odsłuchowe, konferencyjne, warsztaty, garaże do testowania systemów car-audio oraz clou programu, czyli Jupiter. Jest to nazwa potężnej hali, wyposażonej w równie potężnego robota z ruchomym wysięgnikiem, który wykonuje pomiary prototypów. Na robotycznym ramieniu zamontowano 36 (!) czułych mikrofonów, które mierzą odpowiedzi przetworników w promieniu 360 stopni. Duńscy inżynierowie twierdzą, że pomiary, nad którymi do niedawna ślęczeli tygodniami, obecnie da się „opędzić” w niecałe pół godziny. Co więcej, wyposażenie Jupitera umożliwia prowadzenie testów, które byłyby niemożliwe – a przynajmniej bardzo trudne – do zasymulowania na komputerze. Po prostu: nowoczesność w domu i w zagrodzie!

068 077 Hifi 11 2020 001

Zwrotnica z filtrami 2. i 3. rzędu
– rzecz dotychczas w Dynaudio
nieznana, niepraktykowana i wyklęta.

 




Wszystko to można oczywiście potraktować jako ciekawostkę, gdyby nie pewien szczegół, który przekłada się na brzmienie duńskich zestawów. Otóż konstruktorzy w Skanderborgu nie wierzą w… pomieszczenia odsłuchowe. Albo inaczej: nigdy nie wierzyli, że ich zestawy będą grały w idealnie przygotowanych pokojach. To jest właśnie powód, dla którego Jupiter nie jest komorą bezechową, jak większość laboratoriów służących do pomiarów głośników, ale normalnym, średnio wytłumionym pomieszczeniem, którego warunki akustyczne są z pewnością bliższe temu, z czym stykamy się na co dzień.
O to, aby nasze niedoskonałe pokoje nie popsuły efektu, nad którym w pocie czoła pracowali konstruktorzy, dba specjalna, opatentowana przez Dynaudio technologia, która w nowej serii Confidence została jeszcze bardziej rozbudowana i ulepszona. Przyjrzyjmy się więc bliżej szczegółom technicznym.

068 077 Hifi 11 2020 001

Głośnik średniotonowy zachowuje
dystans społeczny.
Pracuje
w całkowitej
izolacji.

 




Budowa
Pojawienie się na początku lat 90. XX wieku serii Confidence wywołało spore zamieszanie. Dynaudio zdążyło już sobie wypracować wizerunek sielskiej, niemal rodzinnej firmy, która stawia na tradycyjne duńskie rzemiosło. Na stylizowanych zdjęciach tradycyjne do bólu obudowy serii Audience lub Contour występowały w towarzystwie strugów, obsypane wiórami, bądź służyły jako podparcie nieheblowanym deskom. Miało to utwierdzić odbiorcę w przekonaniu, że kolumny, które do niego trafiają, są pracowicie „dziergane” w jakiejś stolarni Jensa czy Madsa – no wiecie, tego, co mieszka w chałupie za starym bukiem, a wieczorami przesiaduje na zydelku, pije piwo i pali fajkę. Niektórzy naprawdę dawali się nabrać.
Obudowy dawnych Dynaudio były wykonane pięknie, ale miały w sobie pewną zgrzebność i skandynawską surowość, którą niewprawne oko mogło pomylić z rękodziełem. I nagle – trrach! Na rynek wchodzą Confidence. Rzemiosło nadal prezentuje najwyższą klasę, ale wzornictwo serii zrywa z tradycją. Do wąskich słupków, które dzięki wciętym cokołom niemal lewitują nad ziemią, przytwierdza się szeroką płytę z MDF-u, na której rozmieszcza się symetrycznie zdublowane przetworniki. Czegoś takiego jeszcze nie było. Któryś z brytyjskich recenzentów trafnie zauważył, że gdyby dawne Confidence pojawiły się w przyszłej dekadzie, to nadal uchodziłyby za awangardowe. Nie ma w tym krzty przesady.

068 077 Hifi 11 2020 001

To już trzecia wersja słynnego
Esotara, a zarazem pierwsza,
która zrywa ze starą szkołą
brzmienia.

 




DDC
W przypadku pierwszej serii Confidence kluczowym pojęciem był funkcjonalizm. To, co wyglądało dziwnie, ultranowocześnie bądź kontrowersyjnie, pełniło nie tylko funkcję estetyczną, ale przede wszystkim akustyczną. Jak choćby podwójne przetworniki wysokotonowe oraz ustawione symetrycznie nisko-średniotonowe, które miały realizować autorską koncepcję o nazwie DDC (Dynaudio Directivity Control).
W telegraficznym skrócie: chodziło o zapanowanie nad rozpraszaniem dźwięku w płaszczyźnie pionowej, czyli ograniczenie odbić od podłogi i sufitu. To właśnie w nich Duńczycy upatrują głównego sprawcy zniekształceń oraz przesunięć fazowych. Redukcję osiągnięto poprzez zestrojenie zdublowanych przetworników tak, aby pracowały w nieco innych zakresach częstotliwości. Idei DDC Dynaudio pozostaje wierne do dziś, choć w nieco innym wydaniu. W końcu minęły prawie dwie dekady i technika poszła do przodu, czego dowodem testowane dzisiaj kolumny.

068 077 Hifi 11 2020 001

Za przetwarzanie niskich tonów
odpowiadają dwie „osiemnastki”.
To zupełnie nowa
konstrukcja.

 




Na tle poprzedników nowe Confidence 30 wyglądają zdecydowanie mniej awangardowo, za to o wiele bardziej elegancko. Kanciasta obudowa ustąpiła miejsca zaokrąglonej, a z tyłu – wręcz wyoblonej płaszczyźnie, z bocznymi ściankami schodzącymi się w łezkę. Przedni panel, na którym zamontowano głośniki, nie jest już tak wyraźnie oddzielony od reszty skrzynki, lecz płynnie się z nią zlewa. Cokół mamy klasyczny, a nie „lewitujący”. Przede wszystkim zaś najmniejszy wolnostojący model w serii jest trójdrożny, a nie, jak C2, dwudrożny. Jest także jedynym, w którym zaburzono symetrię: pojedynczy głośnik wysokotonowy (w nowych Confidence w ogóle nie występują już dwa) umieszczono nad pojedynczym średniotonowym; zdublowano jedynie niskotonowce.

068 077 Hifi 11 2020 001

Dynaudio
Confidence 30

 




Na czym zatem polega w tym przypadku działanie DDC? Na współpracy dwóch elementów: przedniej odgrody – wykonanej z kompozytu o nazwie Compex – której nadano precyzyjnie wyliczone kształty, oraz „reflektora akustycznego”, czyli falowodu w postaci wygiętego płata aluminium, w środku którego pracuje przetwornik wysokotonowy. Dzięki dokładnemu kształtowaniu fali dźwiękowej każdego z przetworników, nie trzeba było nadmiernie komplikować zwrotnicy, która w C2 była o wiele bardziej złożona. Według producenta, oprócz zapanowania nad charakterystykami w pionie, udało sie także osiągnąć szersze rozpraszanie dźwięku w poziomie. Kolumny powinny więc być znacznie mniej czułe na ustawienie i na środowisko akustyczne, w jakim przyjdzie im pracować. Czy się to udało, sprawdzimy w odsłuchu.

068 077 Hifi 11 2020 001

Forma mniej awangardowa
niż w przypadku poprzedniej serii,
za to zdecydowanie bardziej
elegancka.

 




Przetworniki
W całej serii Confidence zastosowano nowe, zaprojektowane od podstaw, przetworniki. Wspomniany już wysokotonowy to Esotar3 – kolejne wcielenie 28-mm jedwabnej kopułki, której dalekim przodkiem był słynny Esotec. „Trójka” bezpośrednio wywodzi się z Esotara2, znanego z modeli Contour oraz poprzednich Confidence. Zastosowano tu rozwiązanie optymalizujące przepływ powietrza, wcześniej wykorzystane w jubileuszowych monitorach Special Forty. Tylną komorę przetwornika powiększono, aby zmniejszyć rezonanse. Poprawiono tłumienie, a także sięgnięto po nowy, wyjątkowo mocny magnes neodymowy. Dzięki takiej konstrukcji po raz pierwszy można było zrezygnować z odprowadzania ciepła przez zastosowanie ferrofluidu, który może (choć nie musi) wpływać na odpowiedź impulsową głośnika. Wewnątrz samego przetwornika znalazł się natomiast niewielki stożek o nazwie Hexis, wykonany z tworzywa sztucznego. Zastąpił on filcowy pierścień z Esotara2, ale pełni tę samą funkcję – zapobiega powstawaniu rezonansów i poprawia odpowiedź impulsową.
Membranę 15-cm głośnika średniotonowego, podobnie jak 18-cm niskotonowych, wykonano z MSP, czyli polimeru z domieszką krzemianu magnezu. Zawieszenie Horizon stanowi przedłużenie stożkowatego kształtu, aż do krawędzi głośnika. Dzięki takiemu rozwiązaniu udało się zredukować pierwszą częstotliwość rezonansową i zwiększyć powierzchnię promieniującą dźwięk. Kosz wyprofilowano tak, aby ułatwiał przepływ powietrza.

068 077 Hifi 11 2020 001

Nie ma już kanciastych obudów
i wielkich otworów bas-refleksu
z tyłu? Toż to prawie rewolucja!

 




Dwie niskotonowe „osiemnastki” otrzymały bardzo mocne magnesy neodymowe, które napędzają miedziane cewki, nawinięte na potrójnej warstwie włókna szklanego. Na marginesie warto dodać, że w jedynym w serii modelu podstawkowym Confidence 20 użyto cewki aluminiowej; miedziana pojawia się dopiero w wolnostojących.
Nowe technologie i materiały nie wymagają już gigantycznych układów magnetycznych, które nadawały dawnym przetwornikom Dynaudio charakterystyczny, z daleka rozpoznawalny kształt. Trochę szkoda, ale z drugiej strony – świat idzie do przodu. Na pocieszenie dodajmy, że membrany nadal są wentylowane, zarówno z przodu, jak i z tyłu, dzięki czemu spalenie głośnika jest mocno utrudnione. Mimo wszystko sugerujemy nie próbować.
Jak wspomniałem, zbiegające się boczne ścianki układają się z tyłu w kształt łezki, zatem umieszczenie tam wylotu bas-refleksu nie było możliwe. Ten skierowano w dół, z czym w kolumnach Dynaudio spotykamy się po raz pierwszy. Właściwie jest to podwójny port, który rozpoczyna swój bieg głęboko w trzewiach obudowy, rozszerza się przy samym wylocie i wydmuchuje powietrze na specjalnie ukształtowany dyfuzor, odpowiadający za podział i kontrolę strumienia powietrza. Aż dziw, że firma nie nadała temu rozwiązaniu własnej nazwy, ponieważ jest ono znacznie bardziej oryginalne i dopracowane niż to, co spotyka się u konkurencji (z reguły plastikowa rura wetknięta w obudowę).
Metalowa podstawa, na której spoczywa kolumna, jest niezwykle solidna oraz wyposażona w kolce, które można łatwo regulować od góry. Zaciski to wysokiej jakości WBT NextGen, które tutaj, tradycyjnie dla Dynaudio, występują tylko pojedynczo. W Skanderborgu nigdy nie wierzyli w bi-wiring ani w bi-amping i konsekwentnie się tego trzymają. Szczerze powiedziawszy, to jedyne, co w Confidence nie uległo zmianie. I warte podkreślenia, ponieważ – powtórzmy raz jeszcze – nie mamy do czynienia z odświeżeniem znanej serii. Konstrukcje są zbudowane od podstaw i całkowicie nowe.

068 077 Hifi 11 2020 001

Koniec z jutlandzką zgrzebnością.
Nowe „trzydziestki”
są po prostu piękne.

 




Ustawienie
Na samym początku trzeba porzucić przyzwyczajenia, jakie wynieśliśmy z odsłuchów wielu innych kolumn – nawet jeśli były to Dynaudio. Brzmieniu starszych modeli z oferty duńskiego producenta służyło lekkie dogięcie do wewnątrz, tak aby osie głośników przecinały się przed głową słuchacza. W praktyce oznaczało to, że należało usiąść dość daleko od linii bazy. Świetnie znam to z autopsji, ponieważ moje Contoury mają najlepszą przestrzeń i barwę właśnie wtedy, gdy słucham ich ze sporej odległości. Z bliska też można, choć dźwięk robi się wtedy dość natarczywy i „monitorowy”.
Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja z „trzydziestkami”. Wyraźny sweet spot znajduje się tu dokładnie na osi przecięcia dogiętych do środka głośników, na jednym z wierzchołków trójkąta równobocznego. Otrzymujemy wtedy obszerną przestrzeń, przekonującą barwę i możemy być pewni, że słuchane w takim ustawieniu kolumny pokażą wszystko, co mają w zanadrzu. A ponieważ są w dodatku mało czułe na niedoskonałości akustyki pomieszczenia, zagrają pełnym głosem w pokojach wyraźnie mniejszych, niż wskazywałyby na to ich gabaryty. U mnie, w 36 m2, czuły się dobrze, choć nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że rozwinęłyby skrzydła nawet w metrażu o połowę mniejszym, czyli tam, gdzie myślimy raczej o wstawieniu monitorów. W przypadku Confidence 30 możemy się nie obawiać dudniącego basu, ponieważ jest on świetnie kontrolowany przez dmuchający w dół podwójny port. Odbicia też im niestraszne, bo DDC rzeczywiście sprawdza się w praktyce. Natomiast tym, o co koniecznie powinniśmy zadbać, jest wydajny wzmacniacz. Same głośniki mogą wydawać się małe, ale 88 dB skuteczności przy czterech omach szału nie robi, zwłaszcza że minimum impedancji wynosi 2,8 oma przy 85 Hz. A tego już słabowite piecyki nie udźwigną.

068 077 Hifi 11 2020 001

Maskownica tym razem delikatna i mocowana na magnesy,
ale na czas słuchania i tak
warto ją zdjąć.

 




Konfiguracja systemu
Dostarczone do recenzji Confidence 30 stanęły na kwarcowych podstawach, wykonanych specjalnie dla nich z inicjatywy polskiego dystrybutora Dynaudio. Sygnał płynął z dużej wieży Accuphase’a, złożonej z przedwzmacniacza C-2850, końcówki mocy A-75 i odtwarzacza CD/SACD DP-750. Ten ostatni służył także jako przetwornik, kiedy słuchałem muzyki z Tidala.
Przewody sygnałowe, głośnikowe i zasilające, odpowiednio: Crown Princess, Crown Prince oraz Ruby Double Crown, pochodziły z oferty Siltecha. Prąd rozdzielała listwa zasilająca Base Power Hi-End, podłączona do gniazdka przewodem Acrolink PC-9700. Żyć nie umierać – koniecznie trzeba posłuchać.

068 077 Hifi 11 2020 001

Nowe Confidence 30
w pełnej krasie.

 




Wrażenia odsłuchowe
Nie mogę powiedzieć, że siadając do testu Confidence 30, nie miałem podświadomych oczekiwań. Wspomnienie kapitalnego brzmienia C2 tkwiło mi w pamięci zbyt mocno, bym mógł zastosować taryfę ulgową. Byłem bardzo ciekaw pierwszego wrażenia, ponieważ nurtowało mnie pytanie: „Poprawili, czy zepsuli?” Otóż… ani jedno, ani drugie. Zamiast tego skomponowali brzmienie na nowo.
Testowane dekadę temu C2 ujęły mnie plastycznością, efemerycznością i ciepłem. Musiałem jednak przyznać, że nie są to zestawy uniwersalne, ponieważ o ile świetnie się sprawdzają w klimatach akustycznych, jazzie i muzyce barokowej, to ze względu na wyraźne ugrzecznienie, nie nadają się do ostrzejszego repertuaru. Czyli krótka piłka: kochaj albo rzuć.
Z nowym wcieleniem Confidence nie jest już tak prosto, ponieważ okazują się  pełne sprzeczności. Niby lekko ocieplone, ale potrafią zagrać chłodno; niby gęste, ale przejrzyste i szczegółowe; niby zdystansowane, a jednak angażujące. W zasadzie nie powinno to dziwić, ponieważ prawdziwie high-endowe granie nigdy nie jest jednowymiarowe i potrafi ukazywać muzykę na wiele sposobów. W przypadku „trzydziestek” połączenie ciepła i chłodu nie jest aż takim paradoksem, jak mogłoby się wydawać. Sama barwa, zwłaszcza w zakresie nisko- i średniotonowym, faktycznie jest gęsta i ocieplona. Tonuje ją jednak sposób prezentacji zdarzeń. Tam, gdzie inne kolumny wychodzą z dźwiękiem do przodu, w kierunku słuchacza, tam nowe Dynaudio robią pół kroku w tył, ukazując muzykę z pewnej odległości i budując scenę za linią bazy. Wystrzegają się sztuczek, polegających na „dopaleniu” średnicy, żeby ta wydała się bliższa i pełniejsza. Są zdecydowanie bardziej neutralne od poprzedniczek i choć nie określiłbym ich jako narzędzi do wnikliwej analizy dźwięku, to potrafią kapitalnie różnicować nagrania we wszystkich najważniejszych aspektach: jakości zapisu, barwy, przestrzeni i dynamiki.

068 077 Hifi 11 2020 001

W tym modelu przednia
odgroda nie odcina się tak bardzo
od obudowy.

 




Confidence 30 grają dźwiękiem dużym i efektownie rozciągniętym na dalekim łuku. Mimo to nawet się nie zbliżają do granicy, za którą zaczyna się efekciarstwo. Choć są spore, nigdy nie odnosi się wrażenia, że instrumenty zostały nienaturalnie powiększone, a scena rozdęta – no chyba, że realizator akurat tak to wymyślił. Wybitna uniwersalność duńskich kolumn przejawia się więc w fakcie, że dźwięk w dużej mierze podąża za zamysłem reżysera nagrania, nie starając się przy tym niczego upiększać.
Nie wiem, na ile i czy w ogóle konstruktorzy inspirowali się serią przeznaczoną dla zawodowców (Core, BM, Lyd), tym niemniej odniosłem wrażenie, że w brzmieniu Confidence 30 słyszę sporo cech profesjonalnych monitorów Dynaudio, z którymi mam na co dzień do czynienia w pracy. Głosy śpiewających pań i panów zachowują tu zdecydowanie więcej własnego charakteru i są mniej obciążone „firmowym” nalotem, niż w poprzednich Confidence czy starszych Contourach. Średnica brzmi czyściej, wyraźniej, jest nieco mocniej doświetlona, ale potrafi się też pokazać jako kameralna i angażująca. Innymi słowy – za cenę rezygnacji z polipropylenowego „misia” otrzymujemy znacznie szerszy niż do tej pory wachlarz możliwości.
Detaliczność Confidence 30 stoi na poziomie wybitnym, ale podobnie jak pozostałe cechy, tak i ta ujawnia się niejako od niechcenia i przypadkiem. Zdążyłem się już przyzwyczaić do faktu, że wiele kolumn z górnej półki może zagrać gęstym, wręcz przyciemnionym dźwiękiem, a równocześnie pokazać znacznie więcej i wyraźniej niż głośniki grające z definicji jasno. Tak samo się dzieje z „trzydziestkami”. Ich lekko kremowa faktura płynnie łączy wszystkie zakresy, a zarazem pozostaje na tyle przejrzysta, że dostrzegamy setki szczegółów. Są wyraźne jak na dłoni, a mimo to dźwięk w odbiorze wcale nie wydaje się analityczny. Detale są idealnie wplecione w muzyczną tkankę i zawsze ukazane w taki sposób, by nie zburzyć idealnej spójności, wręcz organiczności. Dzięki takiemu podejściu przekaz staje się czymś więcej niż tylko sumą zakresów. Wkraczamy w rejon audiofilskiej sztuki, z której słyną takie tuzy, jak Wilson Audio czy Avalon. Z tą różnicą, że Amerykanom za takie cuda trzeba zapłacić znacznie więcej niż Duńczykom.

068 077 Hifi 11 2020 001

Można postawić na płasko…

 




Jeszcze o ustawieniu
W moich notatkach z odsłuchów pojawiło się wiele komplementów na temat przestrzeni. By jednak móc ją podziwiać w pełnej krasie, musimy pamiętać o odpowiednim ustawieniu. A zatem: trójkąt równoboczny, kolumny skręcone do środka i głowa słuchacza w miejscu przecięcia się osi głośników. Początkowo sam o tym zapomniałem i z przyzwyczajenia usadowiłem się dalej. Uznałem, że, owszem, głębia ostrości jest imponująca, ale już szerokość sceny została wyraźnie ograniczona do zewnętrznych ścianek obudów. Ale tak nie jest. Wystarczy zająć miejsce w sweet spocie, żeby przestrzeń zaczęła nas otulać ze wszystkich stron. Imponuje mnogość planów dźwiękowych, jakie potrafią wyczarować „trzydziestki”; tam, gdzie wiele innych kolumn pokaże trzy, tam w Dynaudio doliczymy się sześciu głównych i dwunastu pobocznych. Duńskie zestawy działają niczym filtr polaryzacyjny w aparacie, który sprawia, że pozornie płaski obraz nabiera głębi i plastyczności. I nie chodzi jedynie o samo ustawienie instrumentów czy głosów w przestrzeni, lecz także o umiejętne przekazanie akustycznego „planktonu” – wibrującego powietrza wokół instrumentów czy zarysu pomieszczenia, w którym dokonano nagrania. Bardzo często to właśnie te, zdawałoby się drugorzędne szczegóły, decydują o stopniu realizmu odtwarzanej muzyki.

068 077 Hifi 11 2020 001

… a można też na ostro,
byle z podkładkami.

 




Skraje pasma
Skraje pasma zostawiliśmy sobie na koniec, a tutaj – jak mawiał filmowy klasyk – „zmiany, zmiany, zmiany”. Bas, podobnie jak średnica, jest niemal całkowicie pozbawiony charakterystycznego podbarwienia, jakie poprzednim modelom nadawały polipropylenowe membrany, choć nadal słychać delikatne ciepło i miękkość. Niskie tony kapitalnie zespalają się ze średnicą i w każdym repertuarze wybrzmiewają wyraźnie, choć dyskretnie. Nie zwracają na siebie uwagi. Są po prostu solidnym fundamentem, na którym wsparła się cała reszta. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie, kiedy grający nisko instrument wysuwa się w nagraniu na pierwszy plan. W takich sytuacjach kontrabas, gitara basowa czy bęben wielki potrafią zabrzmieć szczególnie masywnie, z twardą i silnie zaznaczoną fazą ataku. Nie podejrzewałem dwóch skromnych „osiemnastek” o takie możliwości, ale przypuszczam, że wielkie znaczenie ma tu bas-refleks, który potrafi wydatnie wspomóc dość skromne woofery.
A sama góra? Nowe wcielenie Esotarów to definitywne pożegnanie z przeszłością. Te kopułki są naprawdę wybitne i ponadprzeciętnie detaliczne, ale nie znajdziemy w nich ani krzty dawnej jedwabistości czy miodopłynności, które były niemal obowiązkowo przypisane do firmowego brzmienia Dynaudio. Esotary3 to neutralność i przejrzystość, połączone z lekkim chłodem, choć nigdy nie wpadające w nieprzyjemną metaliczność. Konia z rzędem temu, kto odgadłby w ślepym teście, że oto grają jedwabne kopułki. Coś za coś. Nie usłyszymy kojącej słodyczy instrumentów smyczkowych, za to niewykluczone, że odkryjemy mnóstwo innych artefaktów, które do tej pory rozmywały się nieco w wygładzonym i delikatnym brzmieniu dawnych Esotarów czy jeszcze dawniejszych Esoteków.

068 077 Hifi 11 2020 001

Na takiej podstawie wspiera się
cała konstrukcja. Mocowany do niej
dyfuzor rozprasza strumień powietrza
z bas-refleksu.

 




Konkluzja
Duńczycy zrobili odważny krok i zaproponowali brzmienie, które w dużej mierze zrywa ze „starą szkołą”. Postawili na niespotykane wcześniej uniwersalność, detaliczność oraz wgląd w subtelności realizacji. Tradycjonaliści zapewne zapłaczą, że: „To już nie to Dynaudio, co kiedyś”.
Wieść niesie, że stary Mads nie siedzi już na przyzbie i nie dłubie kozikiem kolejnej obudowy. Podobno zatrudnił się w Skanderborgu jako operator maszyn sterowanych numerycznie.

2020 11 28 09 14 21 068 077 Hifi 11 2020.pdf Adobe Reader

Bartosz Luboń
Źródło: HFM 11/2020