HFM

artykulylista3

 

Sonus Faber Olympica Nova III

058 065 Hifi 03 2020 0022
Sonus Faber został założony przez Franco Serblina, syna chorwackich emigrantów. Gianfranco urodził się w 1939 roku w Vicenzie, mieście położonym u podnóża Alp Weneckich, pomiędzy Wenecją a Weroną.

Serblin był pasjonatem hi-fi, a jego pierwszy komercyjny projekt głośnikowy – Snail – powstał w liczbie dziesięciu par. Po zakończeniu współpracy z firmą Cizek, dla której wykonywał obudowy, postanowił przejść na swoje. I tak 14 marca 1983 roku narodził się jeden z najważniejszych producentów zestawów głośnikowych.



Gdyby Sonusy tylko pięknie wyglądały, takie modele jak Electa Amator czy Extrema nie zdobyłyby sławy, która przetrwała do dziś. Electa Amator niedawno doczekała się trzeciej wersji (test: „HFiM” 11/2019), a Minima Amator figuruje w katalogu z dopiskiem II.
Uznanie zyskały także późniejsze modele, nazywane ku czci legendarnych włoskich lutników: Stradivari, Amati, Guarneri czy Il Cremonese – od Cremony, bo tu stworzyli legendarną szkołę budowy instrumentów.
Po 33 latach Franco Serblin sprzedał Sonus Fabera i pod własnym nazwiskiem otworzył nową firmę. Zmarł w roku 2013, ale jego idee przetrwały próbę czasu. Do stworzonych przez niego koncepcji wzorniczych i technicznych inne firmy nawiązują do dziś.
Inspiracja architekturą

058 065 Hifi 03 2020 0001

Tweeter
w przekroju.
 

Od kilku lat w ofercie Sonus Fabera znajdują się też głośniki naścienne i sufitowe, zgromadzone w serii Palladio. Nazwa pochodzi od nazwiska włoskiego architekta, który w XVI wieku zasłynął budowlami w Vicenzie. Andrea Palladio był ceniony w bogatych włoskich miastach doby renesansu. W 1579 powrócił z Wenecji do Vicenzy, gdzie otrzymał zadanie zbudowania teatru dla Accademia Olympica, instytucji powołanej w 1555 roku celem krzewienia kultury, teatralnej w szczególności. Wzorem teatru miał być starożytny rzymski Teatro Berga, a do budowy miało służyć drewno. W podalpejskim mieście go nie brakowało, a tamtejsi stolarze cieszyli się wysoką renomą. Projekt Andrei był imponujący, ale biedak nie doczekał jego realizacji. Ledwie rozpoczął budowę, zmarł. Dzieło dokończył jego syn, Silla, nadzorując prace zgodnie z wytycznymi ojca.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Precyzyjne wycinanie górnych płatów.
 


Dziś Teatro Olimpico imponuje rozmachem koncepcji, skomplikowaną konstrukcją i zachwyca akustyką. Przypuszczalnie właśnie ten ostatni aspekt zainspirował konstruktorów Sonus Fabera z satelitarnej miejscowości Vicenzy – Arcugnano, w której mieści się siedziba firmy. Kolejną serię nazwali Olympica, w hołdzie Andrei Palladio i jego teatrowi oraz na chwałę miasta Vicenza.
Premiera Olympiki odbyła się w 2013 roku, a oczom audiofilskiego świata ukazał się jeden model podstawkowy, dwa podłogowe i głośnik centralny. Po sześciu latach przyszedł czas na odświeżenie. Seria Olympica Nova idealnie wpasowała się pomiędzy tańszą linię Sonetto a droższe Homage i Tradition. Zastosowano w niej nowe przetworniki, a co za tym idzie – także nową zwrotnicę. Zdecydowanie zmieniono również wygląd, choć zachowano kształt. Dodano jeden model wolnostojący, głośniki naścienne i większy centralny.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Pancerne opakowanie
neodymowego magnesu tweetera.
 


Idąc od największych, do wyboru mamy podłogowe kolumny Olympica Nova V (66 tys. zł), Olympica Nova III (54 tys. zł) i Olympica Nova II (40 tys. zł) oraz podstawkowe Olympica Nova I (26 tys. zł + 4400 zł za podstawki). Dla miłośników kina domowego przewidziano dwa głośniki centralne: Olympica Nova Center I (20 tys. zł) i II (28 tys. zł). Ostatni model – Olympica Nova Wall (13 tys. zł za szt.) – został przeznaczony do zawieszenia na ścianie.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Średniotonowiec rozłożony na części.
 


Budowa
Do testu dotarła druga od góry Olympica Nova III. Kolumny są pakowane w wielkie, podwójne pudła i można się zdziwić, gdy je z nich wyciągniemy – są mniejsze, niż sugeruje objętość kartonów. Sonus Faber dawkuje wrażenia, bo każda kolumna jest spowita czarnym materiałowym pokrowcem (na którym widnieje białe logo firmy). Po jego ściągnięciu nabywca może się wbić w dumę, ponieważ wykonanie Olympik jest wręcz finezyjne. To przepiękne kolumny. Niewykluczone, że widząc je po raz pierwszy, mimowolnie krzykniemy z zachwytu. W takim momencie warto mieć obok kogoś znajomego – nie tylko po to, by dzielił nasz zachwyt, ale także by pomógł wyciągać zestawy z kartonów – jedna podłogówka Sonusa to 35 kg masy drewna i metalu.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Solidny, odlewany kosz
średniotonowca z imponującym
podwójnym magnesem.


Do testów przyjechała wersja w okleinie wenge, która wydaje się skromniejsza od orzechowej. Jednak z czasem doceniłem tę ciemniejszą opcję, bo idealnie wtapia się w przestrzeń, a wieczorem, przy nastrojowym oświetleniu, nie odciąga uwagi od słuchanej muzyki.
Do obudowy przykręcono grubą plintę ze szczotkowanego aluminium. W 9-mm płytę wkręca się cztery stożki i kontruje nakrętkami o wysokości 16 mm. W komplecie znajdują się solidne podkładki pod kolce o średnicy 30 mm. Dzięki temu kolumna stoi 55 mm nad podłogą. Przednie kolce rozstawiono szerzej niż tylne, co wynika z kształtu obudowy, zwężającej się w tylnej części.
Najważniejsza zmiana w porównaniu z poprzednią wersją Olympiki dotyczy skrzynki. Tamta miała front pokryty skórą; teraz jest to wykończone satynowo drewno, poprzedzielane jaśniejszymi wstawkami, prawdopodobnie z klonu. W ten sposób tworzy się dziesięć poziomych pasów o szerokości 10,5 cm każdy. O tym, że są to osobne płaty drewna, świadczy zróżnicowane ułożenie słojów. Dotykanie każdego elementu Olympiki sprawia fizyczną przyjemność.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Pomarszczona membrana
powstała w efekcie powolnego
suszenia pulpy celulozowej.
 


Przy tej okazji dygresja. Lokalizując w Google Maps siedzibę Sonus Fabera, zauważyłem po drugiej stronie Via Meucci, niemal naprzeciwko, budynek firmy FTP Pianoforti, produkującej części drewniane i metalowe do instrumentów akustycznych, a także części zamienne do instrumentów historycznych. Nie zdziwiłbym się, gdyby właśnie tutaj produkowano elementy metalowe kolumn Sonus Fabera. Bo to, że firma dysponuje własną stolarnią, jest oczywiste.
Ścianki obudowy wykonano z ośmiu warstw giętego drewna, sklejonego pod prasą, co poprawia ich sztywność. Wewnątrz zamontowano użebrowanie redukujące wibracje. Na powierzchnie zewnętrzne nakłada się siedem warstw lakieru, które są następnie polerowane. Mój podziw dla gładkości satynowej powierzchni jest bezgraniczny.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Głośnik niskotonowy wygląda
jak konstrukcja militarna.
 


W poprzedniej serii Olympica także górny panel pokrywano skórą. Teraz zastąpiło ją drewno orzechowe bądź wenge. Jego trzy płaty rozdzielono wąskimi, jaśniejszymi wstawkami o szerokości 1 mm, podobnie jak na bocznych ściankach. Panel górny został osadzony w solidnym, aluminiowym odlewie, a jego krawędź o szerokości 6 mm podkreśla szczyt kolumny. W tym odlewie umieszczono też firmowe logo.
Od góry najlepiej widać niesymetryczny przekrój poziomy obudowy. To już nie idealny kształt lutni, jak we wcześniejszych konstrukcjach, ale skrzynka wyszczuplona, a w tylnej części – zaokrąglona spiralnie, co pozwoliło umieścić w tym miejscu wyloty powietrza w postaci biegnących pionowo szczelin. Trzeba przyłożyć do nich ucho, żeby stwierdzić, że nie prowadzą do samego dołu. Producent wyjaśnia, że dzięki temu mógł zmniejszyć gabaryty kolumn i uzyskać takie same odpowiedzi impulsowe głośników niskotonowych, jak w przypadku, gdyby zastosował tradycyjny bas-refleks z otworami okrągłymi.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Tak się skleja obudowę Olympiki.


Metalowe użebrowanie szczeliny biegnie przez całą wysokość obudowy. Nosi oryginalną nazwę Stealth Ultraflex, co nawiązuje do niewidocznych otworów. Kolumny można ustawić na dwa sposoby: tak by bas-refleks był skierowany do środka albo na zewnątrz. To proste rozwiązanie pozwala dostosować pozycję głośników do akustyki pomieszczenia.
Najpierw Olympiki stanęły wylotami powietrza na zewnątrz, a następnie do wewnątrz i tak już pozostały do końca odsłuchów. W drugim ustawieniu poprawiła się kontrola basu. Jeśli głośniki stoją blisko bocznych ścian pokoju, wyloty bas-refleksu lepiej skierować do środka. Jeśli po bokach jest dużo miejsca, to warto spróbować ustawienia odwrotnego. W pierwszym przypadku basu jest nieco mniej.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Rozebrany woofer.
 


Sonus Faber słynie z nietypowej maskownicy, którą stanowią czarne gumki, gęsto rozpięte między dwiema listwami ze szczotkowanego aluminium. Najpierw w otworki w dolnej części kolumny wkłada się trzpienie dolnej listwy, a następnie napina gumki, wsuwając trzpienie drugiej listwy w otwory na górze. Napięte „struny” tylko częściowo maskują głośniki, które pozostają widoczne w dzień, ale przy dyskretnym oświetleniu widać już tylko ich zarys, podkreślony metalową ramką. Wygląda to niezwykle elegancko i nie tworzy bariery akustycznej. Dlatego atrakcyjne maskownice pozostały na kolumnach przez cały test.
Z tyłu, w dolnej części, znalazły się zamontowane pionowo dwie pary terminali, przystosowanych do bi-wiringu lub bi-ampingu. Metalowe nakrętki, podobne do motylków, tyle że z jednym skrzydełkiem, ułatwiają dociśnięcie gołych przewodów i widełek. Co ciekawe, wtyki bananowe napotykają pewien opór, ale wciskając je, mamy pewność solidnego mocowania. Terminale zostały osadzone w metalowej płytce z wygrawerowanym napisem: „Sonus Faber Olympica Nova – Made in Italy”. Elegancja i szyk w każdym detalu. Jako zworki zastosowano cienkie blaszki o grubości 1 mm. Nie wzbudziły mojego zaufania, więc wymieniłem je na przyzwoite przewody. Nie przyniosło to jednak poprawy, w związku z czym firmowe zworki wróciły na miejsce.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Polerowanie powierzchni przed lakierowaniem.
 


Przetworniki osadzono na metalowych panelach i dopiero te zamocowano w obudowie. Dwa niskotonowe mają gniazda osobne, a średnio- i wysokotonowy – wspólne. Wokół przetworników, na powierzchni ograniczonej metalową krawędzią, położono skórę, której próbkę znajdziemy w dołączonych akcesoriach.
Wysokie tony przetwarza 28-mm jedwabna kopułka H28 XTR3 z neodymowym magnesem.
Głośniki średnio- oraz nisko-średniotonowe wywodzą się ze zmodernizowanej konstrukcji wykorzystywanej w modelach Homage Tradition. Pomarszczona membrana 15-cm średniotonowca M15 XTR2-04 powstaje w wyniku powolnego suszenia nieprasowanej pulpy celulozowej, zmieszanej z naturalnymi włóknami. Zróżnicowana gęstość materiału membrany zmniejsza niepożądane rezonanse. To oryginalne opracowanie Sonusa. Centralnie umieszczono, wykonany z aluminium i miedzi, korektor fazy z efektownym logiem „sf” i napisem „Handcrafted in Italy”.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Wewnętrzne wzmocnienia obudowy.
 


Woofery o średnicy 18 cm mają membranę kanapkową, złożoną z dwóch sprasowanych warstw pulpy celulozowej i sztywnej, porowatej pianki pomiędzy nimi. Cewki nawinięto miedziowanym drutem aluminiowym.
Architektura zwrotnicy, określana jako Paracross Topology, ma ją uodparniać na zakłócenia radiowe. Zastosowano tu kondensatory ClarityCap, wyprodukowane według specyfikacji Sonus Fabera, oraz cewki firmy Jantzen. Częstotliwości podziału to 250 Hz i 2,5 kHz.

 


Ustawienie i konfiguracja
Kolumny stanęły w odległości 260 cm od siebie i 50 cm od ścian bocznych. Za nimi pozostało 110 cm, a od słuchacza dzieliła je odległość około 3,5 metra. W pokoju odsłuchowym o powierzchni 28 m² Olympiki czuły się swobodnie, ale sprawdzą się także w większych pomieszczeniach.
Sonus Faberów słuchałem najpierw ze wzmacniaczem Marantz PM-10, a następnie z zestawem Parasound A21+ i P6. Za źródło sygnału posłużył referencyjny Marantz SA-10, odtwarzający płyty CD i SACD oraz pliki hi-res. Wykorzystane w teście łączówki to Acrolink A2080 lub Audioquest AudioTruth Diamond (XLR) oraz Monster Sigma Retro Gold i Straight Wire Serenade II (RCA), natomiast kable głośnikowe to Monster Sigma Retro Gold lub Nordost SPM Reference bi-wire. Na pierwszym miejscu wymieniam te, przy których zanotowałem większość wrażeń. Przewody zasilające wzmacniacze i odtwarzacz to Oehlbach XXL Series 25 Powercord. Do odtwarzania plików hi-res z laptopa MacBook Pro posłużył program JRiver Media Center 24, a przewód łączący laptop z Marantzem SA-10 miał założony pośrednik Audioquest JitterBug od strony komputera.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Nakładka na tweeter i k
 


Wrażenia odsłuchowe
Sonusy przeszły wymagany okres wygrzewania, co wpłynęło na złagodzenie  wysokich tonów, które po wyjęciu kolumn z pudeł były ostre jak skalpel. Do testu przystąpiłem po trzech tygodniach, a więc po około 100 godzinach normalnego słuchania.
Sonusy Olympica Nova III grają bardzo wyraziście. Instrumenty mają konturową artykulację, a wokaliści i wokalistki śpiewają jakby klarowniej. Przestrzeń jest przyjazna i otacza nas niepostrzeżenie. Jest wszechobecna i nie trzeba w nią „wskakiwać”. Ze słuchania Olympiki trudno się wyłączyć, bo Sonusy na to nie pozwalają – mocno angażują w słuchanie. Efekt wypełnienia pokoju aurą nagrania jest bardzo sugestywny.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Gumki maskownicy mocowane na aluminiowej listwie.
 


Muzyka pozostaje jednorodna, a jej przekaz – spójny. To zasługa idealnego sklejenia zakresów. Nie da się określić, czy Olympiki grają jasno, czy ciemno. Czy średnie tony wychodzą na pierwszy plan, by zdominować muzykę głosami śpiewaków, czy raczej preferują saksofony, trąbki albo gitary. Mimo dwóch niskotonowych zestawów „osiemnastek” nie forsują basu. Nie dają się też złapać na preferowaniu innego zakresu pasma akustycznego. Czy w związku z tym są nudne, bo nie przywalą basem kotłów, nie zakłują w uszy czynelami perkusji ani nie rykną głosami chóru? Nie, ponieważ pokażą muzykę taką, jaka wyszła ze stołu mikserskiego i jaką zaakceptował inżynier od masteringu. Bas pojawi się wtedy, kiedy powinien, a adrenalina przyspieszy bicie serca, kiedy artysta sam ją z siebie wykrzesze.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Maskownica, która nie maskuje głośników.
 


Po przesłuchaniu stu różnych płyt nie mogę powiedzieć, czy Olympica Nova III preferuje jakiś styl. W każdym odnajdywałem przyjemność, o ile nagranie było co najmniej dobrej jakości. Bo kiedy nie było, szybko zmieniałem płytę. Te kolumny nie upiększają przekazu i jeśli coś jest z dźwiękiem nie tak, szybko się o tym dowiemy.
Diana Krall z płyty „The Very Best of…” zachowała czar i ciepły tembr lekko zachrypniętego głosu. Głosu, jaki znam z najlepszych Harbethów. Z Sonusami zyskała większą przejrzystość sceny muzycznej, na której stoi fortepian, a przy nim ona, wyprostowana i śpiewająca do zawieszonego nad nią mikrofonu Neumanna U67 (a może nawet starszego U47). Co więcej, charakterystyczna chrypka Diany jest w wykonaniu Olympiki nawet wyraźniejsza. Kto jej wcześniej nie zauważył, ten teraz się nią niewątpliwie zachwyci.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Na każdą kolumnę
przygotowuje się osiem płatów
drewna orzechowego bądź wenge.
 


Głos Cassandry Wilson nie jest tak matowy, jak często można usłyszeć na audiofilskich systemach. Olympica Nova III nie maskuje wysokich tonów, skutkiem czego muzykę wypełnia powietrze. Oddychają nim głęboko nie tylko śpiewający, ale i grający. Album „Traveling Miles” jest pełen instrumentów wydających czasem tylko kilka dźwięków, ale za to dobitnie. Na przykład kornet Olu Dary w otwierającym utworze „Run the VooDoo Down” wywołuje ciarki na plecach. Kontrabas Dave’a Hollanda napędza muzykę niczym lukstorpeda, a kąśliwe akordy gitary elektrycznej Marvina Sewella nie dają spokoju. Chwilę później, w tytułowym temacie, saksofon Steve’a Colemana płynie zadziwiająco przyjemnie, jak na tego muzyka, a kontrabas Lonniego Plaxico schodzi bardzo nisko, ani przez chwilę nie dudniąc. Gitara akustyczna Sewella nadaje rytm w kolejnym utworze, a każdą strunę słychać osobno. Selektywność Sonusów budzi uznanie. Odnoszę wrażenie, jakby wszyscy grali o klasę lepiej, niż to słyszałem wcześniej, nie mając Olympiki w pokoju. Skrzypce Reginy Carter w „Seven Steps” zawadiacko szybują ponad innymi instrumentami. Cassandra bawi się głosem, a wtóruje jej fortepian Erika Lewisa. Świetna zabawa z udziałem włoskich kolumn. Dają naprawdę dużo radości ze słuchania.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Logo widoczne od góry.
 


Koncert Patricii Barber w klubie The Green Mill w Chicago, wydany na płycie „Companion” niesie tyle emocji, że wybaczamy artystce wokalne niedostatki. Nasycenie tej muzyki niuansami zapewnia słuchaczowi satysfakcję ich odkrywania. Kontrabas Michaela Arnopola ma dużą moc w najniższych rejestrach. Mruczy groźnie, jakby dalekimi grzmotami zwiastował burzę. A organy Hammonda ukazują tyle szczegółów elektromagnetycznych mechanizmów, że przy okazji zajrzę do środka popatrzeć na wirujące głośniki Leslie. Fortepian ma dźwięczny ton i wyraziste kontury akordów. Wydaje się, że klawiatura wręcz podskakuje pod uderzeniami dłoni Patricii.
Bluesowy sampler Audioquesta, wydany na SACD, jest pełen mocnych, męskich głosów i ostrych riffów gitarowych. To doskonały materiał, by ukazać pazur Sonusów. Genialny, nieodżałowany Mighty Sam McClain zachwyca w temacie „Too Proud”, operując głosem mężczyzny po przejściach, od szeptu do krzyku, z pomocą rozedrganych organów Hammonda i akordów gitary.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Sześć cewek powietrznych i dwie rdzeniowe.
Kondensatory ClarityCap produkowane według specyfikacji Sonusa.
 


Wszelkie oczekiwania przeszedł test na rozdzielczość wysokich tonów z albumu „Just Jobim” Manfredo Festa (DMP Records, 1998). Brazylijskie perkusjonalia Cyro Baptisty wprost wylewają się z głośników, a ich lokalizację w przestrzeni można określić z dokładnością do centymetra. Nie przypuszczałem, że jedwabna kopułka Sonusa może zagrozić hegemonii przetwornika AMT, a jednak jest to możliwe.
Jeśli smoothjazzowy fortepian brzmi tak atrakcyjnie, to co z klasycznymi interpretacjami? Rafał Blechacz grający 24 preludia op. 28 Fryderyka Chopina (Deutsche Grammophon, 2017) jest dramatyczny i romantyczny zarazem, a jego fortepian – klarowny i płynący przez morze dźwięków; raz wzburzone, to znów spokojne. Wysublimowane akordy przenoszą nas na Majorkę, gdzie kompozycje powstały.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Struny pełnią także funkcję
estetyczną.
 


Jednak kiedy przychodzi mi opisać wrażenia ze słuchania muzyki symfonicznej, czuję, że brak mi słów. To, co się dzieje na płycie „Exotic Dances from the Opera” (Reference Recordings, SACD, 2009) za sprawą Minnesota Orchestra pod kierunkiem Eijiego Oue, przechodzi ludzkie pojęcie! Mając mocny wzmacniacz, trzeba mieć mocne nerwy i jeszcze mocniejsze serce. Podkręcenie głośności, do czego zachęca i muzyka, i Olympica Nova III, może spowodować, że nie zdążymy ściszyć… Nie życzę nikomu zawału serca, ale emocji jest tutaj co niemiara. Rymski-Korsakow w „Królewnie Śnieżce” nie szczędzi dramatycznych przeżyć, od piano do forte orkiestry. Podobnie Czajkowski czy Dworzak. Pełnię różnorodności odnajdziemy w „Bachanaliach” z opery „Samson i Dalila” Camile’a Saint-Saensa. Włoskie kolumny imponują efektami od cichych do naprawdę potężnych uderzeń w kotły. A poza tym… ileż tu alikwotów w partiach instrumentów dętych! Zaskakujące bogactwo, jakiego wcześniej nie doświadczyłem.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Stalowe kolce
i podkładki mocno skręcone
z grubą aluminiową plintą.
 


Bach Collegium Japan pod dyrekcją Masaakiego Suzuki (BIS) przeniosło mnie do kaplicy uniwersytetu w Kobe. W głębi kaplicy stoi duży chór śpiewający kantaty, soliści są wysunięci do przodu, a dobiegające jakby z przestworzy dźwięki organów tworzą niebiańską atmosferę. Scena jest precyzyjna i czytelna jak na dłoni, a głosy długo wybrzmiewają w przestrzeni. Można sobie wyobrazić, że tak właśnie brzmiały kantaty Jana Sebastiana, kiedy były wykonywane w lipskim kościele.
Mam ochotę wziąć urlop na żądanie, żeby przesłuchać wszystkie ulubione płyty, korzystając z obecności Sonusów w teście. Jest też inne wyjście. Włączyć je do redakcyjnego systemu, o co będę gorąco i z pełnym przekonaniem zabiegał.

058 065 Hifi 03 2020 0001

Montowanie wylotów powietrza Stealth Ultraflex.
 


Konkluzja
Sonus Faber Olympica Nova III dają wielką przyjemność ze słuchania. Tego spektaklu nie da się zapomnieć. Warto kupić abonament.


 

 

 

2020 03 25 14 09 35 058 065 Hifi 03 2020.pdf Adobe Reader


Janusz Michalski
Źródło: HFM 03/2020