HFM

artykulylista3

 

Legacy Signature SE

050 057 Hifi 12 2019 0022
Jeżeli uważacie, że high-endowe kolumny powinny być wielkie i ciężkie, że szerokie pasmo przenoszenia zapewni tylko dużo głośników, a prawdziwy bas wydobędzie się jedynie z membran wielkości miednicy, to znaczy, że podzielacie opinię Billa Dudlestona, założyciela Legacy. 35 lat temu zmaterializował swoje wizje i powołał do życia firmę, którą kieruje do dziś.

Firmę w Polsce mało znaną, nad czym ubolewam. Bo to, co usłyszałem z Signature SE, zburzyło mój wewnętrzny spokój i kazało przewartościować ranking, który noszę w głowie od lat.




Nic tego nie zapowiadało. Przeciwnie, do Signature SE podchodziłem z początku jak pies do jeża. Brzydkie, nieporęczne skrzynie przypominają bowiem trumny. Nie znoszę zagracać sobie pokoju, więc postanowiłem jak najszybciej uporać się z odsłuchami i oczyścić przestrzeń. Wrócić do Tempo VI, które przy Signature wyglądają jak baletnica przy ciężarowcu. I nie chodzi tylko o rozmiary, ale także o powab kształtów. Wystarczyła jednak minuta, abym polubił te kloce, a każda następna utwierdzała mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z wybitnymi kolumnami. Zastanawiam się, jak to się stało, że słucham Legacy dopiero po trzech dekadach swojej „kariery”. Jak mogłem coś takiego przegapić?

050 057 Hifi 12 2019 0001 Zwrotnica w zbliżeniach.

 
 


Tak nie zaczyna się testu; konkluzję należy zostawić na koniec. Wolałbym jednak, żebyście nie popełnili tego samego błędu co ja. Signature SE trzeba posłuchać, a nawet rozważyć ich zakup, jeżeli szukacie brzmienia bez kompromisów. Po co tracić czas na sto głośników po drodze, skoro można od razu trafić w dziesiątkę?
Nie będzie jednak tak łatwo.
Wbrew pozorom, najmniejszym problemem jest cena. Jeżeli za zestawy tej wielkości uznanego i – jak rzekł w powieści „Nikodem Dyzma” dyrektor Olszewski – „rutynowanego” producenta mamy zapłacić 40050 zł, to nie wypada narzekać.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Zwrotnica w zbliżeniach.

 
 


Wypada natomiast zacząć od określenia preferencji. Jeżeli lubicie mięciutki, „lampowy” dźwięk, dajcie sobie spokój. Legacy są zaprzeczeniem kameralnej estetyki. Wystarczy jeden rzut oka: dostaniecie dokładnie to, czego się spodziewacie, widząc skrzynie pod korek napakowane przetwornikami. Ważne jest także pomieszczenie. Wprawdzie Signature SE są konstrukcją zamkniętą, co ułatwia ich ustawienie, jednak gabaryty nie kłamią – musi być przynajmniej 30 m². To, że zagrały w moich 25, należy uznać za łut szczęścia. Jednak poniżej tej granicy zaczną się dusić. Musiałem się sporo natrudzić, żeby znaleźć im miejsce, w którym bas nie zaburzy równowagi tonalnej. Udało się, ale pokój całkowicie stracił walory „komunikacyjne”; musiałem się też pozbyć fotela. Wy też nie będziecie mieć łatwo, chyba że dysponujecie dużym salonem. Jednak i w tym przypadku może się pojawić problem, ponieważ kolumny nie przepadają za pustymi pomieszczeniami z dużym pogłosem. Konieczna może się okazać adaptacja, a to już grubszy wydatek.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Zwrotnica w zbliżeniach.

 
 


Prościej natomiast będzie z elektroniką. Oczywiście, nie można zamknąć tematu stwierdzeniem, że kolumny mają wysoką skuteczność i są przez to łatwe do wysterowania. Ilość głośników i powierzchnia membran sugerują zastosowanie mocnych wzmacniaczy. W trakcie testu, oprócz McIntosha MA9000, podłączałem do SE integrę Rogue Audio Sphinx V2 i zagrało znakomicie. Jak na takie towarzystwo, to konstrukcja absurdalnie tania (9260 zł), ale jej rzetelne 100 W okazało się wystarczające. Inna sprawa, że się wyróżnia w swej klasie i trudno będzie znaleźć coś wyraźnie lepszego nawet w dwukrotnie wyższej cenie.
Największym problemem Legacy jest strona wizualna. Z maskownicami są zwyczajnie paskudne. Bez – kwestia gustu. Dla jednych – widok marzeń, dla innych – retro. Jeżeli korzystacie z usług dekoratora wnętrz, na bank je odradzi. Fachowcy od „ładności” powinni się jednak skoncentrować na wyborze farby, klepki na podłogę i marmurów wokół kominka. Od sprzętu grającego najlepiej ich trzymać z daleka, bo wepchną kolumny w dziury w ścianach.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Zwrotnica w zbliżeniach.

 
 


Nawet jeżeli z projektantem sobie poradzicie, to zostanie jeszcze żona. A ta na 90 % postawi weto. Sytuację mogą uratować forniry, ale wiąże się to z dopłatą. Do wersji „premium” trzeba dołożyć ponad 4000 zł, a do „exotic” – ponad 7000 zł. Mało czy dużo, to kwestia indywidualna, ale nad tematem warto się pochylić, bo przy tych gabarytach instalujecie w pokoju mebel bardziej widoczny niż kanapa dla pięciu osób. Słowa producenta: „Signature SE to słynne brzmienie Legacy w kompaktowych rozmiarach” brzmią w tym kontekście jak żart.

050 057 Hifi 12 2019 0001Bas razy dwa.

 


Oferta
Dają jednak wyobrażenie o gabarytach „prawdziwych Legacy”. Chociaż są i mniejsze. W cenniku znajdziemy trzy monitory. Najtańszy – Studio HD – to miniatura z wysokotonowym AMT i 20-cm nisko-średniotonowcem, startującym od 41 Hz. Legacy uznaje go wprawdzie za hi-end, ale też poleca do pracy w studiach nagraniowych, podkreślając łatwość ustawienia i odporność na niekorzystne warunki akustyczne. Do wyboru jest tyle samo wykończeń, co w Signature SE, a ceny kształtują się od 10300 do 12000 zł.
Kolejne dwa monitory to większy wydatek. Calibre kosztują 31500-37500 zł. Wyposażono je w 10-cm przetwornik AMT, 18-cm stożek średniotonowy, wyprodukowany we Florencji, i – ponoć najlepszy na rynku – 20-cm niskotonowiec. Monitory wytrzymują obciążenie 500 W, a membrana może pracować z wychyleniem 25 mm.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Bas razy dwa.

 
 

Skrzynie ważą aż 25 kg, głównie dzięki grubym ściankom; przednia ma aż 4,5 cm. Droższą wersję Calibre XD (38800-44500 zł) Dudleston poleca dźwiękowcom. Jak zapewnia, celem było stworzenie monitora o najwyższej na rynku rozdzielczości. Mocno high-endowa cena i doświadczenia z Signature SE każą się zastanowić, czy aby nie potraktować tej deklaracji na serio. Na pewno jest to głośnik, który trafi na nasze łamy, kiedy znajdzie się w Polsce. Na razie wszystkie trzy monitory są dostępne tylko na zamówienie.
Podstawą oferty Legacy są zestawy podłogowe i tutaj do wyboru przewidziano więcej modeli. Cennik otwiera Expression (18550-23300 zł). Wygląda zupełnie nie jak Legacy, bo jest niewielki i ma głośnik wysokotonowy przypominający kopułkę. W rzeczywistości jest to wstęga; bas odtwarzają dwie duże membrany. Kształt obudowy jest taki sam, jak w SE; wygląda wręcz jak przeskalowany.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Bas razy dwa.

 
 


W droższym modelu Classic HD („HFiM” 3/2019, 28300-37750 zł) znajdziemy już wysokotonowy AMT, a do kompletu – stożek średniotonowy i dwa duże basowe. To ostatnie kolumny dostosowane do typowych polskich mieszkań z pokojami rzędu 20-30 m². Wyżej zaczynają się kolubryny. Wielodrożne, upstrzone głośnikami, jak opisywane Signature SE. Ich charakterystyczną cechą jest przekazanie wyższej średnicy i góry pasma duetowi harmonijek AMT, decydującemu o największej zalecie kolumn tej marki – rozdzielczości i przejrzystości wysokich tonów. Niższe zakresy zostały podzielone na kilka dróg.
Focus SE (60750-68850 zł) są w zasadzie identyczne jak Signature SE, tyle że z dodanym średniotonowcem na szczycie. Różnica polega także na tym, że dwie potężne membrany basowe pracują już nie w obudowie zamkniętej, ale w bas-refleksie. Taka konstrukcja wymusza ustawienie w większych pokojach; Focusy to skrzynie do co najmniej 40-50 m². Wersja XD jest droższa o około 10000 zł. Zastosowano w niej takie same głośniki, ale są to kolumny aktywne. Wbudowane wzmacniacze mają moc 750 W na kanał. XD wyposażono zarówno w wejścia XLR, jak i terminale wysokopoziomowe, przyjmujące sygnał z zewnętrznego wzmacniacza. Przewidziano trzy opcje konfiguracji. Pierwsza jest aktywna dla dwóch 30-cm wooferów, przy jednoczesnym wykorzystaniu zewnętrznej końcówki mocy do średnicy i góry – jako zwrotnicy można wtedy użyć procesora Legacy Wavelet. Druga to podłączenie wewnętrznego wzmacniacza do sekcji basowej przy wykorzystaniu wbudowanej zwrotnicy. Trzecia jest w pełni aktywna – wszystkie głośniki zasila wbudowany wzmacniacz. Taką stosuje się w studiach, gdzie tradycyjne kolumny pasywne należą do rzadkości.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Nisko-średniotonowiec.

 
 


Wyżej w katalogu zaczyna się ekstremalny hi-end. Od modelu Aeris pojawiają się obudowy o futurystycznych kształtach, układy aktywne (Aeris ma wzmacniacz o mocy 1000 W) i DSP zajmujące się dopasowaniem charakterystyki pasma do pomieszczenia. Do tego ogromne membrany basowe, swobodnie przetwarzające sygnał do progu słyszalności (we wspomnianym modelu: 18 Hz) i ciekawe, nietuzinkowe rozwiązania. W Aerisach górna część obudowy to otwarty dipol, dolna – aktywny subwoofer. Cena: około 120000 zł.
V Loudspeaker System to już blisko 300000 zł, wewnętrzny wzmacniacz o mocy 1500 W, cztery drogi, dwa 35-cm woofery i wbudowany procesor, który można ominąć jednym przyciskiem.
Flagowe Valor System kosztują okrągłe pół miliona. Opis techniczny tych kolumn (właściwie to już trudno je nazwać kolumnami) to materiał na osobny artykuł.
Legacy nadal produkuje systemy do kina domowego w amerykańskim stylu. To oznacza głośniki montowane na ścianach, potężne, aktywne subwoofery, ale też procesory i końcówki mocy. Dla oszczędniejszych firma ma… soundbary – trzy modele w cenach od 15000 do 26000 zł.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Nisko-średniotonowiec.

 
 


Budowa
Skrzynie Signature SE są przeciwpancerne. Podobnie jak w przypadku Thieli panel frontowy stanowi ich „ścianę nośną”. Jest więc grubaśny, jakby policzony z zapasem. Fronty odchylono do tyłu, co ma zapewnić czasową spójność przetworników, a przy okazji zmniejszać ryzyko powstawania fal stojących. Wiele uwagi poświęcono starannemu wytłumieniu wnętrza.
Zalecana przez konstruktora odległość słuchacza od bazy wynosi 2,5-3 m, a więc jest wygodna nawet w niewielkich pokojach. Zamknięta konstrukcja daje dużą swobodę ustawienia i pozwala przysunąć kolumny do tylnej ściany. Oczywiście, nie należy z tym przesadzać, ale i tak Signature SE są znacznie mniej wymagające od bas-refleksów, zwłaszcza dmuchających do tyłu.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Nisko-średniotonowiec.

 
 


Ułożenie przetworników też miało ułatwić życie posiadaczom oraz dodatkowo uporządkować dźwięk, eliminując niepożądane efekty interakcji z pomieszczeniem. Jak utrzymuje Bill Dudleston, odległość membran od podłogi jest wynikiem szczegółowych obliczeń i zakłada uzyskanie wyraźnej przewagi fal bezpośrednich nad odbitymi. Do tego dochodzi jeszcze jedno ułatwienie. Obok terminali znalazły się dwa osobne przełączniki dla sekcji niskotonowej i wysokotonowej. Neutralna pozycja to oczywiście „0”. Aktywując filtr, obcinamy 2 dB. Co ciekawe, różnice słychać wyraźnie, ale nie wpływają na barwę dźwięku. Miałem wcześniej do czynienia z podobnymi rozwiązaniami i ingerencja zawsze wywoływała przyciemnienie albo rozjaśnienie. W Legacy jest inaczej. Po zdjęciu dwóch decybeli w basie dźwięk staje się wprawdzie lżejszy, ale równowaga nie przesuwa się w górę. Takiej samej ingerencji w tor wysokotonowy towarzyszy jedynie dyskretne dociążenie. Mimo to, odjęcie basu wyraźnie ogranicza tendencję do wzbudzania się rezonansów w pomieszczeniu. Ostatecznie słuchałem głównie w pozycji neutralnej, tylko w najbardziej spektakularnych realizacjach przełączając niskie tony na -2.
Przy ustawianiu Signature SE bardzo ważne jest wypoziomowanie i dobranie wysokości nóżek. Są one kilkuczęściowymi konstrukcjami, umożliwiającymi szeroki zakres regulacji.
Gniazda przyjmą zarówno banany, jak i widełki. Mają bardzo szerokie trzpienie, co warto wziąć to pod uwagę, wybierając okablowanie.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Węglowa plecionka
i korektor fazy.

 
 


Stolarka jest solidna i precyzyjna. Trochę dziwi natomiast sposób, w jaki położono okleiny. Większość producentów przywiązuje dużą wagę do dobierania ich w pary, aby rysunki słojów prawej i lewej kolumny ze sobą współgrały. Nie wspomnę już o tym, że wszystkie ścianki są skomponowane tak, aby biegły w jednym kierunku, przeważnie z góry na dół. Tutaj na przednich i tylnych ścianach słoje układają się pionowo, a na bocznych – poziomo. Niby to nie przeszkadza, ale wygląda dziwnie. Kiedy przejrzałem dużą ilość zdjęć w Internecie, okazało się, że to nie cecha pojedynczego egzemplarza, ale reguła. Jeżeli to miał być znak rozpoznawczy Legacy, to sugerowałbym postawić na coś innego.
Signature SE to konstrukcja czterodrożna. Bas (22-180 Hz) przetwarzają dwa 25-cm głośniki. Producent poleca użycie zewnętrznej zwrotnicy i zasilanie ich osobnym wzmacniaczem. To jedna z kilku opcji, bo można też skorzystać z dwóch monobloków, podłączyć w bi-ampingu albo tradycyjnie, czyli wszystko do jednego wzmacniacza, i pozostawić zworki na swoim miejscu. Tak też kolumny pracowały w czasie testu.

050 057 Hifi 12 2019 0001Harmonijka z bliska.

 


Membrany wooferów są aluminiowe i przystosowane do dużych wychyleń. Neodymowe magnesy – bardzo silne i… bardzo drogie. Tego typu napęd spotyka się głównie w głośnikach wysokotonowych, ale w dużych wooferach – niezwykle rzadko, właśnie ze względu na koszty.
Stożek nisko-średniotonowy ma 18 cm i pokrywa pasmo 180 Hz – 2,8 kHz. Zamontowano go na wysokości uszu. Jego kanapkowa membrana składa się z plecionki włókna węglowego ze srebrnymi nitkami i warstwy twardej pianki Rohacell. W centrum znajduje się korektor fazy. Cewkę o średnicy 3,8 cm napędza warstwowy magnes z dużym pierścieniem neodymowym.
Clou programu stanowi moduł wysokotonowy oparty na przetworniku AMT, czyli konstrukcji dra Oskara Heila. Z zewnątrz przypomina wstęgę i jest nią w istocie, ale z modyfikacjami, które całkowicie zmieniają jej cechy. Do niedawna był stosowany rzadko, ze względu na ochronę patentową. Teraz, kiedy wygasła, pojawia się częściej, co wszystkim wyszło na dobre.
Harmonijka, w porównaniu z płaską wstęgą, ma znacznie większą powierzchnię. Pozwala też uzyskiwać wyższe ciśnienia akustyczne. Membrana spręża powietrze i wyrzuca ze znacznie większą prędkością, niż sama się porusza. Korzyści są oczywiste: szybkość, precyzja i dynamika.
O ile u konkurencji AMT występuje w formie prostej, zastępując standardową kopułkę, o tyle Legacy wybrało wariant bardziej rozbudowany, składający się z dwóch membran: o długości 8 cm (2,8 kHz – 8 kHz) oraz 2 cm (8 kHz – 30 kHz). Z zewnątrz widać tylko okienka we wspólnej ramie metalowego frontu, dzięki czemu udało się zbliżyć osie obu przetworników. Taka geometria poprawia ich charakterystykę kierunkową, a na ucho – wrażenia przestrzenne.
Signature SE mają nominalną impedancję 4 omy i wysoką skuteczność 92 dB. Producent poleca do nich wzmacniacze o mocy 20-300 W.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Duet AMT.

 
 


Wrażenia odsłuchowe
Potężne skrzynie, uzbrojone w gromadę głośników, wywołują określone oczekiwania. Ale i tak nie jesteście gotowi na to, co się stanie.
Wybierzcie koncertowy album, z potężnym basem, rozmachem i dynamiką startującego odrzutowca. Usiądźcie wygodnie, ustawcie głośność na poziomie „realistycznym” i naciśnijcie „play”. U mnie odtworzenie czteropłytowego wydawnictwa Marcusa Millera rozpoczęło się zgodnie z receptą Hitchcocka: najpierw nastąpiło trzęsienie ziemi, a później napięcie rosło. Jeżeli istnieje coś takiego, jak „dźwięk koncertowy”, to Signature SE go serwują. Bez zawahania ani zostawiania sobie zapasu na inną okazję. Bo wydaje się, że każda jest dobra, aby membrany posłały powietrzu kopniaka. Określanie dynamiki mianem wzorcowej czy imponującej mija się z celem. Legacy robią co innego: uwalniają naturalną energię muzyki.

050 057 Hifi 12 2019 0001Duet AMT.

 


Energia perkusji, elektroniki i basu lidera jest taka, jak możemy oczekiwać od dużych high-endowych skrzyń. Przypomina mi się tutaj Wilson Audio Sophia i odnoszę wrażenie, że Signature SE to ten sam poziom, a może nawet trochę więcej? Kolumny nie mają chyba żadnych ograniczeń, przynajmniej w pokoju rzędu 30 m². Tworzenie ściany dźwięku to dla nich bułka z masłem, a cała siła tkwi w kontrastach. Wszystko jedno, czy mikroskopijnych, czy maksymalnych. Radzą sobie z równą łatwością.
Jeszcze dobitniej powtarza się to w muzyce symfonicznej. Sugeruję zacząć od soundtracków, bo to obecnie najlepsze realizacje (największy budżet na nagranie). Legacy robią tutaj krok, na który stać tylko najlepsze konstrukcje: znikają. Przestajemy odczuwać obecność pośrednika w postaci sprzętu razem z jego ograniczeniami. Orkiestra oddycha pełną piersią, ale też potrafi oczarować subtelnością i delikatnością. Zastanawiałem się, w czym rzecz, bo przecież słyszałem dziesiątki kolumn, które potrafiły zmusić szklanki w kuchni do tańca św. Wita i nie zrobiły na mnie takiego wrażenia. A Legacy w każdej sekundzie zaskakiwały. I chyba już wiem: to nie kwestia maksymalnych możliwości, ale rozpiętości skali.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Wynalazek dra Oskara Heila.

 
 


W przypadku Signature SE ową rozpiętość można odnieść do każdego aspektu brzmienia. Dynamika jest najbardziej oczywista, bo jako pierwsza rzuca się w uszy. Kolejne skojarzenie to pasmo przenoszenia. W przypadku pełnopasmowych kolumn chodzi przede wszystkim o bas. W wykonaniu amerykańskich zestawów jest on spektakularny. Długo szukałem płyty, która by to pokazała i… musiałem ją pożyczyć. Na organowych albumach wydanych przez Doriana zajdziemy sygnały sięgające mitycznych 20 Hz, podane z zachowaniem natężenia podstawy harmonicznej. Legacy tworzą falę, wprawiającą w drżenie wszystko dokoła. Ale znów, tajemnica tkwi nie w sile i rozciągnięciu, ale w kontroli i tempie, z których wynika energia. Przejawia się ona w punktowości uderzeń i kontroli ich tłumienia. Wielkie membrany mają swoją bezwładność i z tego powodu konstruktorzy często rozmieniają je na drobne. Kilka mniejszych powinno zapewnić tę samą powierzchnię, za to łatwiej nimi poruszać. Chyba to jednak nie do końca prawda, bo trudno się oprzeć wrażeniu, że łatwość, z jaką te dwie duże w Legacy schodzą do progu słyszalności, trudno powtórzyć. Natomiast szybkość, z jaką się poruszają, przeczy teorii.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Kawał głośnika.

 
 


Skalę odczuwa się również na drugim biegunie, czyli górze, ale też we wszystkim, co po drodze. Wysokie tony zostawię na deser, chociaż dzielenie pasma okazuje się bardzo trudnym zadaniem. Brzmienie jest tak spójne, że nie jesteśmy w stanie wskazać, gdzie się kończy bas, a zaczyna średnica. O tej ostatniej można powiedzieć, że jest otwarta i przejrzysta jak kryształ. Bez śladu zabarwienia. Przestajemy się zastanawiać, czy tak powinien brzmieć fortepian albo skrzypce czy gitara, bo instrumenty grają jak na żywo. Realizm jest uderzający. Barwa jest tak czysta, że niepodobna jej przypisać określonego charakteru. Trąbka to trąbka, podobnie saksofon czy perkusja. Zwłaszcza ta ostatnia brzmi tak, jakbyśmy usiedli blisko sceny i słyszeli wibracje blach, uderzenia pałeczek i sprężystość membran bębnów. Identycznie jest z szarpnięciami strun gitary czy prowadzeniem smyczka. Czujemy wręcz przez skórę lepkość kalafonii naniesionej na końskie włosie.
Brakuje słowa oddającego mój entuzjazm dla wysokiej średnicy. Ona także wydobywa się z przetwornika AMT i wnosi inną jakość niż tradycyjna membrana. Przekłada się to na szczegółowość i przejrzystość dźwięku w pełnej skali.
Przejście średnicy w górę to już mistrzostwo świata! Duet harmonijek AMT tworzy spektakl, który wtłoczył mnie w fotel i spowodował, że gdybym miał się zdecydować na wymianę kolumn, wybrałbym nie Wilsony, ale właśnie Legacy. Integracja zakresów jest chyba najlepsza, jaką słyszałem, włączając w to elektrostaty. Dziwne, bo tamte są faktycznie przetwornikiem szerokopasmowym, a tu mamy dwa osobne, choć w jednej ramce.

050 057 Hifi 12 2019 0001Gniazda i przełączniki.

 


W przypadku Signature SE trudno mówić o górze w kontekście takim, jak zwykle. Należy dołączyć do niej większość średnicy, a więc może pełną skalę skrzypiec albo gitary? Bo przecież pojedynczych dźwięków rozebrać się nie da. Teraz napiszę coś, nad czym długo się zastanawiałem: wysokie tony Signature SE są najlepszymi, jakie słyszałem w życiu.
Stwierdzenie to zapewne będzie dotyczyć wszystkich wyższych modeli Legacy, więc łatwiej przechodzi mi przez gardło. Bo nie wypada napisać czegoś takiego o kolumnach za niespełna pół stówki, skoro słyszało się niemało dziesięciokrotnie droższych. Podobną estetykę prezentowały cebulki MBL-a. Świetnie brzmią także berylowe i ceramiczne kopułki. Elektrostat ma swoje zalety, ale AMT niesie coś magicznego i równocześnie prawdziwego. W referencyjnym wydaniu przestaje być głośnikiem. Nie mam zacięcia technicznego; parametry mnie nie interesują, tak samo jak arkana budowy przetworników. Jednak AMT zawsze robi robotę. Do dzisiaj pamiętam JET Elaca. W jakim modelu bym go nie słyszał, zawsze brzmiał doskonale. Monitor Audio w nowej serii Gold również zastosowało AMT. Efektem nie jest poprawa w kilku aspektach, ale skok o dwie klasy. AMT wykorzystuje też Audiovector. Zaledwie kilka dni temu trafiły do redakcji kolumny Arrete i już słyszę od recenzenta, że góra rewelacyjna. AMT w wydaniu Legacy to podobno najdoskonalsza opcja. Nic dodać, nic ująć.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Gniazda i przełączniki.

 
 


Z opisem wysokich tonów Signature SE może jednak być problem. Kopułki nadają górze konkretny rys. Jest Jasna, dźwięczna bądź aksamitna. Elektrostat lekko ją wygładza, uładnia. Co by się nie działo, narzucony charakter wszystko do siebie zbliża. Jeżeli lubimy dany rodzaj dźwięku i zachowuje on przejrzystość oraz szczegółowość, to nie zauważamy maniery. Różnice w barwie będą i tak na tyle sugestywne, że nam wystarczą. Najlepsze kopułki faktycznie oddają je świetnie. AMT robi jednak coś niesłychanego. Prezentuje brzmienie pozbawione jakichkolwiek cech własnych. Dzięki temu znów uderza nas przekazywana rozpiętość barw i charakterów. Flet piccolo brzmi zupełnie inaczej niż perkusyjne talerze czy elektroniczne efekty z klawisza. Im dłużej słuchamy, tym mocniej odbieramy to bogactwo. Nie następuje przyzwyczajenie, bo niby do czego? Zakolorowanie można uznać za dobrodziejstwo inwentarza, ale czysta, żywa natura zawsze będzie zaskakiwać.
Tłem tej różnorodności jest cisza. Jak makiem zasiał, absolutna, grobowa. Wszystko się dzieje w jej otoczeniu. Żadnych tam szumków, przydźwięków – to wiadomo. Każde zakłócenie naturalnej barwy można odebrać jako hałas, i o takie efekty mi chodzi. A tu po prostu tego nie ma. Dźwięki wyłaniają się z czerni i jedyne, co może zepsuć ten efekt, to kiepska realizacja. Tłem jest akustyka pomieszczenia: pogłosy, odbicia fal od ścian. Zrozumiałe, że w tej sytuacji nie mogę napisać o górze „jasna” ani „miękka”. Są za to pewniki, które da się wymienić bez wahania.
Po pierwsze, góry jest dużo. W porównaniu do innych kolumn, bo jeżeli odniesiemy się do muzyki, okaże się, że jesteśmy jej bliżej, niż kiedykolwiek dotąd. Niemniej „dużo” w kontekście ostatniej mody na „ciepły dźwięk” wydaje się dobrze powiedziane. Legacy wysokich tonów nie żałują i szafują nimi bez cienia nieśmiałości.
Po drugie, jest czytelna i przejrzysta. W stopniu, którego prawdopodobnie jeszcze nie znacie.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Gniazda od zakrystii.

 
 


Po trzecie, jest swobodna i otwarta, co przekłada się na łatwość odbioru. Dźwięk staje się nieprzyjemny tylko wtedy, kiedy taki był zamysł realizatora.
Przestrzeń jest trójwymiarowa, zbudowana na trzech osiach, także pionowej. Jeżeli do tej pory mieliście do dyspozycji dwie, to wyobraźcie sobie dodanie ostatniej. Ile się pojawia nowych punktów, w których lokalizujemy zdarzenia i instrumenty? A potem, że odbywa się to ostro, na tle absolutnej ciszy i realistycznego pogłosu. Rozmiary przestają mieć znaczenie, choć są prawdziwie „amerykańskie”.
Wysokość przestrzeni podkreśla dodatkowo umiejscowienie modułu AMT. Nawet siedząc na wysokiej kanapie, będziecie go mieć nad głową. To się przekłada na nieznaczne podniesienie sceny. Thiele miały „tak samo, tylko że inaczej”, bo też ją lekko przesuwały, ale w dół.
„Realizm” to chyba najlepsze słowo na podsumowanie wrażeń odsłuchowych. Dodałbym jeszcze „bezpośredniość”. Na obie cechy składają się dynamika, neutralność i przejrzystość. Chociaż ta ostatnia też wymaga, jak zwykli mawiać na wykładach z teorii muzyki, „dookreślenia”.

050 057 Hifi 12 2019 0001 Z maskownicą i bez.

 
 


Ujmę to tak: wyobraźcie sobie, że macie system, który zdejmuje przysłowiowy koc z głośników. Jesteście zadowoleni i nie potrzebujecie więcej. Bo gdzieś się kończy ta zabawa i trzeba zachować rozsądek. Można wydać kolejnych sto czy dwieście tysięcy, ale czy różnica będzie warta wyrzeczeń?. Aż tu nagle się okazuje, że ten koc nadal był, i to wcale nie cieniutki, jak się zdawało. I znów go ktoś zdejmuje, burząc wewnętrzny spokój i plany na inne wydatki.
Na szczęście na Legacy nie wydacie wiele, zwłaszcza w porównaniu do wspominanych wcześniej Sophii Wilsona. Osobom, które zaciekawiło to porównanie, winien jestem wyjaśnienie. Proszę o traktowanie poniższej diagnozy jako prywatnej opinii; zachęcam zresztą, by ją zweryfikować samemu. Otóż wszystko, co się dzieje od samego środka średnicy w górę, jest lepsze w Legacy. Dół jest porównywalny. W kwestiach klasy, możliwości i skali różnice wynikają z charakteru. Signature SE są dokładniejsze, za to Sophie potrafią głębiej i jędrniej „pociągnąć”.
Tutaj powinienem skończyć, ale przed oddaniem tekstu przypomniałem sobie coś istotnego. Poprosiłem, abyście zaczęli odsłuchy od ustawienia głośności na poziomie sąsiedzkiego konfliktu. A przecież sam słuchałem też inaczej; cicho, nierzadko na progu słyszalności. Zróbcie tak samo i dla odmiany przekręćcie gałkę mocno w lewo. Następnie stopniowo dalej ściszajcie. Każdy sprzęt ma poziom głośności, przy którym dźwięk się otwiera. Przestaje być płaski i bezbarwny. Pojawia się bas, dynamika i życie. Nie wiem, jak Bill Dudleston to zrobił, ale te wielkie kolumny od początku skali są nasycone, barwne i wszystko na nich słychać. Ta zdolność jest zdumiewająca.
I na tym faktycznie już skończę, bo zalet mogę wymienić więcej, za to nie dostrzegam ani jednej wady. Stwierdzenia w rodzaju, że dobry recenzent zawsze musi „coś znaleźć”, mam wprawdzie w poważaniu, ale tekst z samymi zaletami może się po prostu zrobić nudny. A tego zdecydowanie chciałbym uniknąć.


Konkluzja
Rewelacja.

  

 

2019 12 29 15 15 09 050 057 Hifi 12 2019.pdf Adobe Reader

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 12/2019