HFM

artykulylista3

 

Monitor Audio Gold 300 (gen. 5)

034 041 Hifi 12 2019 0014
Piąta generacja serii Gold to taki brytyjski kanibal. Skonsumował już tyle rozwiązań technicznych z referencyjnych Platinum II, że te ostatnie przyjdzie niedługo mocno odświeżyć albo wręcz zaprojektować od nowa. Na razie jednak to właśnie Goldy są, nomen omen, złotym dzieckiem Monitor Audio.

Dzieckiem, dodajmy, nadzwyczaj dorodnym i o rozlicznych zaletach. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie przy okazji niedawnej recenzji najmniejszych wolnostojących Goldów 200 („HFiM” 9/2019). Zachwyciły mnie żywiołowością, spójnością, barwą i przestrzenią. Zachwyciły tym bardziej, że gabaryty mają skromne, a cenę – co najmniej konkurencyjną.
Jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia, po fascynującej przygodzie z „dwusetkami” zacząłem męczyć redakcję o wyższy model 300, który stanowi ukoronowanie całej serii. To już spora kolumna trójdrożna; nadal bliźniaczo podobna do Goldów 200, tyle że wyposażona w większe przetworniki basowe i przeznaczona do nagłaśniania większych pomieszczeń.


W końcu się doczekałem i tęższe Monitor Audio zawitały do mojego pomieszczenia odsłuchowego, w którym prezentowały się nawet lepiej i dostojniej od poprzedniczek.
Niestety, takie testy zawsze niosą ze sobą pewne ryzyko. Skoro mniejszy model potrafił zagrać z tak niesamowitą energią i klasą, to podświadomie oczekujemy, że większy będzie dokonywał prawdziwych cudów. Doświadczenie uczy jednak, że w dziedzinie hi-fi nie zawsze obowiązuje prawo serii i wyższy model może zagrać zupełnie inaczej niż mniejsi pobratymcy. Z drugiej strony, może się okazać, że brzmienie wyższego modelu nie różni się specjalnie od mniejszych, poza tym, że bas schodzi niżej, a przestrzeń jest obszerniejsza. Jak będzie tym razem?

034 041 Hifi 12 2019 0001 Rozbudowana zwrotnica z cewek
powietrznych i kondensatorów
polipropylenowych.

 
 

Budowa
Jedno na pewno nie uległo zmianie – klasa wykończenia. Po wyciagnięciu kolumn z pudła, niejeden zapewne będzie zwlekał z ich podłączeniem. Obejdzie je ze wszystkich stron. Obejrzy perfekcyjnie położony lakier i nacieszy oczy idealnie spasowanymi ściankami. O ile jednak Goldy 200 były niewielkie i łatwo znikały z pokoju, o tyle potężniejsze „trzysetki” z pewnością zwrócą na siebie uwagę. Dzięki ekskluzywnemu wykończeniu kojarzą się jednak nie tyle ze sprzętem grającym, co z luksusowymi meblami – zwłaszcza gdy będzie to wersja w fortepianowej czerni, jaka dotarła do testu. Oprócz tego dostępne są jeszcze: satynowa biel (nie radzę, kolumna wygląda wtedy jak lodówka), ciemny orzech oraz połyskujący heban. Mroczne kolory w zestawieniu ze srebrnymi membranami wyglądają po prostu obłędnie i nikt nie będzie miał wątpliwości, że ma do czynienia ze sprzętem z najwyższej półki.
Bijącym sercem kolumn Monitor Audio są oczywiście przetworniki – niemal identyczne jak te montowane w serii Platinum II. Niemal, ponieważ producent twierdzi, że dokonano w nich lekkich modyfikacji. Nie zdradza jednak szczegółów.


„Trzysetki”, podobnie jak Goldy 200, to kolumny trójdrożne, wyposażone w zdublowane przetworniki basowe o średnicy 20 cm i wyposażone w membrany RDT II (Rigid Diaphragm Technology). Zastosowano w nich trójdzielną strukturę kanapkową, która łączy w sobie włókno węglowe, Nomex oraz cieniutką warstwę firmowego C-CAM-u, który jest stopem aluminium i magnezu, pokrywanym tlenkiem glinu. Warstwa C-CAM-u jest tak cienka, że z łatwością zobaczymy przez nią charakterystyczną strukturę plastra miodu, jaką przyjmuje umieszczony w rdzeniu Nomex. Membranę o tak złożonej konstrukcji cechują ponadprzeciętna sztywność, niska masa i bardzo dobre tłumienie wewnętrzne, które powinny się bez trudu przełożyć na klarowną reprodukcję dźwięku. Z pewnością pomogą w tym solidne, odlewane z aluminium kosze oraz spore układy magnetyczne.
W membranę z C-CAM-u wyposażono również 64-mm głośnik średniotonowy, który pracuje we wspólnej komorze z największą  chlubą i chwałą Monitor Audio – przetwornikiem MPD (Micro Pleated Diaphragm). To firmowa reinterpretacja konstrukcji AMT (Air Motion Transformer), wymyślonej przez dra Oskara Heila. Wcześniej stosowano ją w serii Platinum II i nowych Studio. Teraz, po raz pierwszy – w niższej serii Gold.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Zestaw majsterkowicza,
czyli aluminiowe stopki i regulowane
śruby. Pomęczymy się chwilę
przy montażu, ale samo poziomowanie
to już czysta przyjemność.

 
 

Jak wygląda MPD od środka? W płytkim falowodzie umieszczono  poskładaną harmonijkę o powierzchni ośmiokrotnie większej niż w klasycznej kopułce. Można powiedzieć, że MPD działa jak akordeon, tyle że żaden żywy akordeonista nie byłby w stanie tak szybko ściskać i rozciągać fałdów miecha, jak się to dzieje w przypadku membrany, która kurczy się i rozszerza pod wpływem impulsów elektrycznych. Dzięki takiemu rozwiązaniu można – przynajmniej teoretycznie – uzyskać niezniekształcone pasmo wysokich tonów aż do okolic 100 kHz. W tym przypadku osiągnięto o połowę mniej, co w zestawieniu z możliwościami klasycznych kopułek nadal jest imponującym wynikiem.
Każda sekcja głośników znalazła się w odrębnej, dobrze wytłumionej komorze, dzięki czemu może pracować w komfortowych warunkach. Przetworniki nie są mocowane do frontu, ale długimi, masywnymi śrubami przykręcone do tylnej ścianki. Takie rozwiązanie nie tylko  poprawia stabilność samych głośników, ale dodatkowo usztywnia obudowę.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Nawet od zakrystii wygląda
to pięknie i solidnie.

 
 

Z tyłu „trzysetek” znajdziemy dwa porty bas-refleksu o firmowej nazwie HiVe II. U ich wylotu zastosowano specjalnie żłobiony kołnierz, którego nacięcia mają ułatwić przepływ powietrza, zapobiegając tym samym powstawaniu turbulencji i szumów. Wyloty umieszczono w górnej oraz dolnej części obudowy. Jak wykazały odsłuchy, w przypadku „trzysetek” bas-refleks ma istotny wpływ na dźwięk. Zanim jednak przejdziemy do brzmienia, wspomnijmy jeszcze o podwójnych zaciskach, które z pewnością mogłyby się ubiegać o tytuł „mistera hi-fi”. Są nie tylko piękne i wykonane ze szlachetnych materiałów, lecz także – dzięki szerokiemu rozstawieniu – wyjątkowo funkcjonalne. Bez trudu podłączycie do nich największe widełki, o bananach i gołych przewodach nie wspominając.
Podobnie jak mniejszy model wolnostojący, Goldy 300 opierają się na aluminiowych, wkręcanych od spodu stopkach, do których mocuje się duże i bardzo wygodne w użyciu śruby poziomujące. Maskownice są bardzo lekkie i ażurowe, więc nie powinny pogarszać charakterystyk kierunkowych. Dzięki ukrytym w obudowie magnesom błyskawicznie wskakują na swoje miejsce, ale… darujmy sobie ich zakładanie. Duże srebrne membrany, w połączeniu z pięknie wykończoną obudową, zapewnią dodatkowe doznania estetyczne w czasie słuchania muzyki.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Zestaw majsterkowicza,
czyli aluminiowe stopki i regulowane
śruby. Pomęczymy się chwilę
przy montażu, ale samo poziomowanie
to już czysta przyjemność.

 
 

Konfiguracja
Jeśli chodzi o obciążenie wzmacniacza, to Goldy 300 plasują się gdzieś pośrodku umownej skali trudności. 90 decybeli to już całkiem wysoka skuteczność, ale czteroomowa impedancja ze spadkiem do 3,4 oma może stanowić wyzwanie przy słuchaniu gęsto aranżowanych utworów z dużym natężeniem dźwięku. Biorąc jednak pod uwagę, że mamy do czynienia z nietuzinkowym zestawem z wyższej półki, chyba nikt nie podejdzie do Goldów z budżetowym amplitunerem.
Neutralny charakter kolumn sprawia, że możemy do woli przebierać tak w lampach, jak i tranzystorach, pamiętając jednak, że do „napędzenia” mamy cztery 20-cm głośniki basowe.
W teście kolumnom partnerował Gryphon Callisto 2200, a sygnał do wzmacniacza wędrował z zestawu Primare CD32 (transport)/Hegel HD25 (DAC) studyjnymi łączówkami XLR marki Klotz. Przewody  głośnikowe stanowiły Nordosty Red Dawn.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Monitor Audio specjalizuje się
w stylowych detalach. To żaden,
panie, plastik. To czysty metal!

 
 

Ustawienie
Na początku było… trudno. O ile Goldy 200 należą do zestawów, które zagrają pełnym głosem nawet ustawione na chybił trafił, o tyle wyższy model potrafi być w tej kwestii grymaśny. Z jednej strony, nie ma się co dziwić – z większą kolumną przeważnie jest większy kontredans. Z drugiej, Goldy 300, choć spore, to jeszcze nie landary, które miałyby się dusić w 38 metrach.
Sporym wyzwaniem okazał się bas, którego było albo za dużo, albo za mało. Na szczęście, w komplecie znajdują się zatyczki, czyli efektywne narzędzie, pozwalające dostroić niskie częstotliwości do pomieszczenia.
W moim przypadku już na samym początku odpadły dwie skrajności – porty całkowicie otwarte lub zamknięte. W pierwszym przypadku bas był imponujący i mocarny, ale dominujący. W efekcie równowaga tonalna przesuwała się mocno w dół. Z kolei przy portach zamkniętych „trzysetki” grały wprawdzie spójnie, ale beznadziejnie płasko. Po licznych eksperymentach – także z doginaniem – optymalne okazało się zatkanie tylko dolnych portów i ustawienie kolumn dość mocno skręconych do środka, tak by osie głośników przecinały się tuż przed głową słuchacza.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Odlewany kosz, spory magnes
i plastikowy profil, w który wchodzi długa śruba mocująca.

 
 

Nie mniej istotna okazała się odległość od słuchacza. Gdy była równa szerokości bazy, dźwięk stawał się zbyt ofensywny i zbity, a przestrzeń nie chciała się otworzyć. Plan trójkąta równobocznego kompletnie się nie sprawdził, za to wystarczyło się oddalić o metr lub półtora, by dźwięk się uporządkował. Oczywiście, nie jest powiedziane, że to recepta na sukces w każdym pomieszczeniu, podejrzewam jednak, że Goldy 300 nie są kolumnami, którym służy słuchanie z bliska, na sposób „monitorowy”. Ich potencjał warto podziwiać z pewnego oddalenia.

034 041 Hifi 12 2019 0001Nie wiadomo, z której strony
piękniejszy.

 

Wrażenia odsłuchowe
Na początku była… ulga. Konstruktorowi nie przyszło, na szczęście, do głowy, żeby dźwięk większego modelu poszedł w innym kierunku niż mniejszych „dwusetek”, które niedawno tak mnie urzekły („HFiM” 9/2019). Oba podłogowe Goldy – duży i mały – grają dźwiękiem otwartym, żwawym i dynamicznym – chwała za to Brytanii. Świetna dynamika, na którą od razu zwrócimy uwagę, to przede wszystkim zasługa szybkiej odpowiedzi impulsowej. Sprawia ona, że instrumenty brzmią dosadnie, zamaszyście i realistycznie. Nawet w przypadku cichych odsłuchów nie odniesiemy wrażenia, że Monitor Audio leniwie „plumkają”. Ich dźwięk okazuje się na tyle angażujący i komunikatywny, że zawsze przykuje uwagę słuchacza. Możemy więc włączyć monotonnie snujący się jazz, a energia basu sprawi, że i tak będziemy przytupywać do rytmu, a samej muzyki zaczniemy słuchać bardziej wnikliwie, niż mieliśmy to w planach. Goldy nie są więc może idealnym partnerem na długie, leniwe wieczory przy winie, chyba że… chcemy się obronić przed jesienną depresją. To tego nadają się doskonale!

034 041 Hifi 12 2019 0001 Przetworniki wysokoi
średniotonowy pracują we wspólnej,
szczelnie zamkniętej komorze.

 
 

Niskie tony należy dość precyzyjnie dostroić, ale gwarantuję, że wysiłek się opłaci. Kiedy już je opanujemy, zostaniemy nagrodzeni mięsistym, barwnym i nisko schodzącym basem, płynnie zintegrowanym z resztą pasma. Śledząc partię kontrabasu Charliego Hadena na płycie „American Dream”, mogłem usłyszeć praktycznie wszystko: drewno instrumentu, jego wielkość, drgające powietrze i to przyjemne, rozkosznie masujące brzuch „umpf”, towarzyszące uderzeniu najgrubszej struny.
Przejście do nagrań z basem elektrycznym ujawniło z kolei, że niskie tony „trzysetek” są punktualne i, kiedy trzeba (i gdy repertuar tego wymaga), skupiają się na fazie ataku i energii uderzenia. Przy całej zwinności i nieprzeciętnej czytelności basu, pozostaje on delikatnie ocieplony, co zdecydowanie uprzyjemnia słuchanie i sprawia, że dźwięk wydaje się bardziej ludzki. To samo zauważyłem w czasie testów „dwusetek”, a zatem bez wątpienia charakter niskich tonów nie jest tu dziełem przypadku, lecz przemyślaną decyzją konstruktora. Podobnie zresztą jak przeciwległy skraj pasma.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Przetworniki wysokoi
średniotonowy pracują we wspólnej,
szczelnie zamkniętej komorze.

 
 

Przetworniki MPD imponują szczegółowością, a ich neutralność sprawia, że bardzo trudno uchwycić ich charakter własny. Kiedy sytuacja tego wymaga, wysokie tony są ostre, tnące i bezkompromisowe; innym razem stają się lekko przymglone. W nagraniach muzyki baroku na kopiach instrumentów dawnych najwyższe dźwięki skrzypiec potrafiły być pięknie rozświetlone i migotliwe. Należy jednak pamiętać, że przetworniki tego typu bywają szalenie czułe na sprzęt towarzyszący i jakość nagrań. Nie łudźmy się więc, że poprawią coś, co zostało wcześniej zepsute. Jeśli do Goldów podłączymy tani i kiepsko brzmiący sprzęt, przejrzystość góry będzie działać jak wyrzut sumienia. Te kolumny nie tolerują słabych, cienko brzmiących wzmacniaczy, podobnie jak silnik Mercedesa AMG nie będzie tolerował rozcieńczania benzyny denaturatem.

034 041 Hifi 12 2019 0001Basu nie zabraknie. Pod cienką
warstwą srebrnego C-CAM-u
wyraźnie prześwituje Nomex
o strukturze plastra miodu.

 

W przeciwieństwie do swoich młodszych braci, Goldy 300 potrafią zabrzmieć bardziej majestatycznie, na co niebagatelny wpływ mają oczywiście większe woofery, umieszczone w większej obudowie. Wprawdzie „dwusetki” także świetnie sobie radziły z wielką symfoniką i rozbudowanymi aranżacjami, ale stawiały bardziej na przejrzystość i czytelność niż na masę i wolumen dźwięku. W przypadku „trzysetek” do solidnego oparcia w dole dochodzi jeszcze znacznie większy obraz dźwiękowy i rozbudowana scena z wyraźnie zaznaczoną głębią. Zarówno symfonie Beethovena czy Mahlera, jak i gęste, wielopłaszczyznowe nagrania spod znaku rocka symfonicznego zostaną oddane realistycznie i namacalnie, bez chodzenia na skróty. Przy wysokich poziomach głośności kolumny przekazują wyraźny komunikat: „Mamy duże woofery w dużych obudowach i nie zawahamy się ich użyć”. Doprowadzenie Goldów 300 do kompresji lub choćby zabałaganienia sceny jest może i wykonalne, ale mnie się nie udało.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Idealnie dobrany tandem.

 
 

Scena ma wyraźnie zaznaczoną i rozbudowaną głębię, tym niemniej, jeżeli chodzi o przestrzeń, o wiele większe wrażenie zrobiły na mnie mniejsze „dwusetki”. Być może dlatego, że bez trudu znikały z pokoju, a być może dlatego, że nie spodziewałem się takiej trójwymiarowości po tak niedużych kolumnach. To, czy dźwięk większego modelu stanie się trójwymiarowy, w dużej mierze będzie zależało od pomieszczenia. Moje ma niecałe 40 metrów i było słychać, że dla Goldów 300 to absolutne minimum. Myślę, że znacznie lepiej czułyby się nawet w 60 metrach, gdzie rozwinęłyby skrzydła, a dźwięk mógłby się rozpędzić. I wtedy – kto wie? Mogłoby się okazać, że mają do zaoferowania więcej niż młodsi bracia.
Na koniec zdecydowanie mocny punkt, czyli średnica. Głosy śpiewających i grających panów – Marka Knopflera i Cheta Atkinsa – miały odpowiedni kontur, barwę i wolumen; było także słychać mocne podparcie w dole. To ostatnie jest wprawdzie pewnym odstępstwem od neutralności i brzmienie jest potężniejsze niż na żywo, tym niemniej o wiele lepiej słucha się wokali z przyjemnie ciepłym dołem niż głosów płaskich i odfiltrowanych z niskich składowych. Śpiewające divy zyskują dzięki temu śladowy męski pierwiastek, w niektórych wykonaniach bardzo pożądany.

034 041 Hifi 12 2019 0001 Gold 300 w całej okazałości.

 
 

Konkluzja
Czego brakuje? W moim przypadku – większego pomieszczenia. Brytyjczycy po raz kolejny udowodnili, że nie tylko potrafią budować świetnie brzmiące kolumny, ale też logicznie uzupełniać paletę brzmieniową swojej „złotej” serii.

 

034 041 Hifi 12 2019 0001 Dzięki zdublowaniu portów
bas-refleksu można dostroić
ilość niskich tonów do akustyki
pomieszczenia.

 
 

 

 

 

2019 12 29 14 20 12 034 041 Hifi 12 2019.pdf Adobe Reader

Bartosz Luboń
Źródło: HFM 12/2019