HFM

artykulylista3

 

KEF Q750

18 23 HIFI 03 2018 005

Kiedy w sklepach pojawiają się tanie kolumny mało znanej firmy, wszyscy są zachwyceni, jeśli te w ogóle grają. Kiedy natomiast tak uznana firma jak KEF proponuje produkt na każdą kieszeń, wszyscy podświadomie oczekują cudów i hi-endu za ćwierć ceny.

KEF od dawna podsyca tego typu nadzieje. Kosmiczne technologie i opatentowane wynalazki stosowane w najdroższych zespołach głośnikowych powoli przenikają do niższych modeli. Nawet najtańsze kolumny brytyjskiej firmy przyciągają uwagę nietuzinkowym wyglądem i układem przetworników. Odbiorca odnosi wrażenie, że obcuje z produktem wyjątkowym, sprawdzonym oraz takim, za którym stoją wiedza i solidna inżynieria, a nie audiofilskie czary-mary.



Budowa
Podobnie się dzieje w przypadku nowej, niedrogiej serii Q. Oprócz dwóch monitorów i głośnika centralnego składają się na nią trzy kolumny wolnostojące o identycznym układzie głośników, ale różnych gabarytach. Dziś zajmiemy się modelem środkowym – Q750.
Jak zapewnia producent, serię Q nie tyle odświeżono, co radykalnie przekonstruowano – do tego stopnia, że jakością brzmienia zbliżyła się do wyżej plasowanej, a więc i droższej linii R. I rzeczywiście, poprzedniczki testowanych Q750 były kolumnami typu bas-refleks, natomiast w recenzowanym dziś zestawie zamiast tunelu rezonansowego użyto membran biernych.

18 23 HIFI 03 2018 001Smutne szatki.
Ta sama kolumna w bieli
wygląda na dwa razy droższą.

 

 


Z zewnątrz kolumny nie wyróżniają się niczym szczególnym, zwłaszcza w czarnej wersji kolorystycznej, w której wszystkie elementy wizualnie stapiają się w jedno – także membrany głośników i plastikowe stopki. Q750 prezentują się o wiele bardziej intrygująco w białej szacie. Z jasną obudową i białymi membranami bardzo ładnie kontrastuje wtedy czarne zawieszenie głośników, tworzące grube obwódki. Właściwie dopiero wtedy można zauważyć, że na samej górze umieszczono głośnik współosiowy i że nie są to tak do końca zwyczajne kolumny. Z drugiej strony, odkąd pamiętam, w świecie audiofilskim panuje przekonanie, że czarny sprzęt gra lepiej. Może więc należy pozostać przy jedynie słusznym kolorze?

18 23 HIFI 03 2018 001Membrany pasywne wyposażono
w specjalny tłumik
rezonansów.

 

 


Jakość wykonania jest poprawna – nie ma się do czego przyczepić, ale też trudno o zachwyty. Ot, taka „średnia przemysłowa”, która w tym segmencie cenowym jest raczej standardem.
KEF mógłby się jednak bardziej postarać, jeśli chodzi o terminale głośnikowe. To, że są proste i tanie, jestem w stanie zrozumieć. Ale dlaczego nikomu nie przyszło do głowy rozstawić je nieco szerzej? I dlaczego muszą być umieszczone tak głęboko, w dodatku pod kątem? Posiadaczom widełek i grubych kabli z góry współczuję.
Plastikowe stopki, które kupujący dostaje w komplecie, wyposażono w regulowane kluczem imbusowym kolce i estetyczne nakładki. Wszystko dostajemy rozłożone na części pierwsze, zupełnie jak w Ikei. Zanim rozpakujemy rozliczne pudełeczka, uporządkujemy śrubki oraz zmontujemy wszystko w działającą całość, minie trochę czasu.
Przejdźmy jednak do bijących serc naszego zestawu, czyli do przetworników. Inżynierowie KEF-a od dawna stosują zasadę Henry’ego Forda, która – przełożona na język branży hi-fi – brzmi: „Każdy materiał jest dobry, pod warunkiem, że będzie to aluminium”. W Q750 z tego metalu wykonane są zarówno membrany, jak i kosze.
Ucieszył mnie brak otworu bas-refleksu, bo z konstrukcjami bez niego miałem do tej pory jak najlepsze doświadczenia. Gdy zajrzymy do wnętrza, okazuje się, że z trzech głośników basowych tylko jeden jest aktywny. Dwa skrajne to membrany bierne, z których dolna pracuje w oddzielnej komorze. Ciśnienie akustyczne jest do niej doprowadzane przez dwa okrągłe otwory w przegrodzie. Potężne gumowe zawieszenia obiecują duży skok membran, więc na brak basu nie powinniśmy narzekać.

18 23 HIFI 03 2018 001Uni-Q z profilu wygląda jeszcze ciekawej niż en face. To chyba najsłynniejszy firmowy wynalazek.

 

 


Na samej górze, także w oddzielnej komorze, pracuje duma i chluba KEF-a, czyli przetwornik koaksjalny w opatentowanej technologii Uni-Q. Przypomnijmy – przez umieszczenie głośnika wysoko- i średniotonowego na jednej osi zbliżamy się do realizacji idei punktowego źródła dźwięku, eliminując przesunięcia fazowe, a zyskując szerokie charakterystyki we wszystkich kierunkach. Uni-Q stale ewoluuje. Po tym, jak stał się w pełni aluminiowy, konstruktorzy dodali jeszcze charakterystyczne przetłoczenia na membranie. W najnowszym wcieleniu dorzucono także nowe dyfuzory tłumiące.
Głośniki pracują w komfortowych warunkach. Oprócz wspomnianych oddzielnych komór, zastosowano dwa poprzeczne mocowania, które spinają obudowę od wewnątrz, zwiększając jej sztywność.
Ulokowana na tylnej ściance zwrotnica jest dość minimalistyczna i składa się raptem z sześciu elementów dobrej jakości. To logiczne podejście. Przy dobrze opracowanych głośnikach, których sama konstrukcja redukuje przesunięcia fazowe, głęboka ingerencja w ich pracę nie jest potrzebna. Tu w zasadzie wszystko powinno grać samo.
Maskownice, co jest sporym zaskoczeniem, kupuje się osobno. Nie jestem jednak przekonany, czy w tym akurat przypadku są potrzebne do szczęścia. Wersja czarna, z maskownicą czy bez, będzie wyglądać niemal dokładnie tak samo. Za to wersja biała jest zbyt ładna, żeby ją czymkolwiek zasłaniać.

18 23 HIFI 03 2018 001Prosta zwrotnica z elementów wysokiej jakości.

 

 


Konfiguracja
Q750 przeznaczono zarówno do zestawów stereo, jak i kina domowego. Jak zatem można się domyślać, nie są trudnym obciążeniem dla wzmacniacza. W teście grały z Gryphonem Callisto 2200 i źródłami Primare CD 31/Hegel HD25 (transport-przetwornik) oraz Roksan Blak (odtwarzacz zintegrowany). Ze wzmacniaczem łączyło je okablowanie Nordost Red Dawn.

 

18 23 HIFI 03 2018 001Dawniej pisano: „PROUDLY designed and engineered in the UK”.

 

 


Wrażenia odsłuchowe
To naprawdę gra. W dodatku dużym dźwiękiem, godnym znacznie większych i droższych kolumn. KEF udowadnia, że aby realistycznie odtworzyć proporcje instrumentów – nawet fortepianu – wcale nie potrzeba gigantycznych kolubryn.
Q750, w końcu wcale nie największe konstrukcje w ofercie brytyjskiej wytwórni, dysponują bardzo dużym wolumenem brzmienia. Nie jest to jednak w żadnym wypadku dźwięk pompowany na siłę. Za realizm przekazu odpowiadają dwie cechy, które osiągają tu bardzo wysoki poziom – dynamika i odwzorowanie sceny. W przypadku tego drugiego elementu nie mogłem się nadziwić, jak wiele wspólnego ma seria Q z testowanymi niedawno na naszych łamach Blade’ami II, zestawami ponaddziesięciokrotnie (!) droższymi. Wspólnej proweniencji nie da się ukryć; „siedemset pięćdziesiątki” budują scenę bardzo podobnie. Jest obszerna, wypełniona mnóstwem powietrza i pedantycznie ułożona. Dźwięki podążają bez ograniczeń we wszystkie strony, choć – także jak w Blade’ach – rozciągnięcie wszerz nie robi aż takiego wrażenia jak głębia. Ta jest przepastna, jakby nie miała końca. Można to docenić zwłaszcza w przypadku dużych, wieloosobowych składów, w których grupy instrumentów położone najdalej od słuchacza będą się odzywać ze znacznej odległości, zupełnie jak na koncercie. W przypadku składów kameralnych następuje przedziwna metamorfoza. Dźwięk zaczyna wychodzić do słuchacza, przybliżając zarówno ludzkie głosy, jak i instrumenty solowe. Co ważne: aby docenić trójwymiarowość, wcale nie trzeba ustawiać kolumn z linijką i kątownicą w ręku. KEF-y są nie tylko mało wrażliwe na szerokość ich rozstawienia i kąt dogięcia, lecz także na odległość od słuchacza.

18 23 HIFI 03 2018 001Potężne magnesy, odlewane kosze i aluminiowe membrany. Głośniki zawsze były najmocniejszą stroną KEF-ów.

 

 


Ogólny charakter Q750 jest bardzo przyjazny odbiorcy. Kontury dźwięków są lekko zaokrąglone, choć nie na tyle, żeby mówić o miękkim brzmieniu. Nietrudno się domyślić, że jeśli chodzi o barwę i spójność, to na czoło wysuwają się średnica i góra. Jakość tych zakresów znacznie wykracza poza to, czego oczekujemy od kolumn za niewiele ponad pięć tysięcy („No zgadnij, koteczku, dlaczego?” – jak pisał nieodżałowany Kisiel). Oczywiście dlatego, że technologia Uni-Q sprawdza się od kilku dekad, a firma stale ją ulepsza i jest to słyszalne od pierwszych chwil. Tony wysokie i średnie są dźwięczne, wyraziste i podane odważnie, choć –  w kategoriach bezwzględnych – są też minimalnie złagodzone. Słuchając wokali, zarówno w jazzie, jak i nagraniach klasycznych, byłem zachwycony ich rozdzielczością przy jednoczesnym zachowaniu spójności brzmienia. Trzeba uczciwie powiedzieć, że klasyczne głośniki tak nie potrafią.
W tym przypadku średnicy od góry po prostu nie da się oddzielić i doszukiwanie się na siłę jakiejś wyimaginowanej granicy nie ma sensu. Głosy ludzkie wybrzmiewają z niebywałą plastycznością, głębią i realizmem. Owszem, słychać, że dźwięk ma „kefowski” charakter, jednak przetwornik współosiowy jest na tyle czuły i neutralny, że bezbłędnie wychwyci każdą zmianę, spowodowaną różnicą w nagraniach, bądź wpięciem innego sprzętu towarzyszącego. Naprawdę, wielka klasa!

18 23 HIFI 03 2018 001Na pewno da się jeszcze głębiej i ciaśniej. Nie bójmy się próbować.

 

 


Jeśli chodzi o bas, to przyznam, że oczekiwania miałem równie wysokie. W końcu obudowa z membranami biernymi to nieczęsto spotykane rozwiązanie na tym pułapie cenowym, a i sama firma podbija bębenek, pisząc o coraz to nowych usprawnieniach i patentach dotyczących głośników niskotonowych. Niestety, komuś ewidentnie omsknęła się ręka. Po pierwsze, różnica w barwie jest tak wyraźna, że granicę między tonami średnimi a niskimi można wręcz wyrysować palcem w powietrzu. I nie pomogło ujednolicenie materiału, z jakiego wykonano membrany. Po drugie, bas, choć obfity i schodzący bardzo nisko, okazuje się spowolniony. Gryphon Callisto 2200, który jest w tym zakresie dość szybki i zwinny, niewiele zmienił w tej kwestii. Może więc konieczny jest wzmacniacz jeszcze szybszy, ale nie zapuszczający się w tak niskie rejony? Gdyby nie wybitne możliwości głośnika średnio-wysokotonowego, pewnie nie utyskiwałbym aż tak bardzo. Jednak firma najpierw podniosła sobie poprzeczkę, a następnie odpuściła temat zestrojenia niskich tonów z resztą pasma.

 

18 23 HIFI 03 2018 001I cóż, że z plastiku – grunt, że stabilne i łatwe w regulacji.

 

 


Konkluzja
A szkoda, bo gdyby nie dół, mielibyśmy mocnego kandydata do nagrody roku. W tej sytuacji może być tylko mocna czwórka. Gwiazdki odejmuję oczywiście za szybkość basu, nie za jego ilość, ponieważ ta jest co najmniej wystarczająca. Jednak nie dramatyzujmy. W utworach, w których najniższe tony pojawiają się rzadko, muzyki za pośrednictwem „siedemset pięćdziesiątek” słucha się z zapartym tchem. A to przecież dopiero początek możliwości KEF-a. 

 

 

2018 04 26 19 43 09 18 23 HIFI 03 2018.pdf Adobe Reader

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 











 

 

Bartosz Luboń
Źródło: HFM 03/2018


Pobierz ten artykuł jako PDF