HFM

artykulylista3

 

KEF Blade Two

5259022017 001Produkowane w Wielkiej Brytanii auta przez wiele dekad słynęły z niepowtarzalnego wzornictwa, które łączyło tradycję z nowoczesnością. W tym samym czasie znakiem rozpoznawczym brytyjskiego sprzętu hi-fi była całkowicie niepodrabialna brzydota, idąca w parze z garażową siermiężnością wykonania.

W latach osiemdziesiątych powiał wicher zmian. Małe wytwórnie wyspiarskich aut padły lub zostały przejęte przez korporacje, które interesowała raczej masowa sprzedaż niż podtrzymanie legendy. Przemysł samochodowy na Wyspach uwiądł, za to w innej branży nastąpił prawdziwy cud. Angielskie wzmacniacze, odtwarzacze i kolumny przestały wyglądać jak brzydkie kaczątka i zyskały designerski sznyt. Przypadek? Nie sądzę.






 Zbyt wiele audiofilskich urządzeń z Albionu budziło i budzi samochodowe skojarzenia. I zapewne należy żałować dawnych triumphów czy austinów, jednak choćby nietuzinkowy wygląd bohaterów niniejszego testu świadczy o tym, że potencjał brytyjskiego wzornictwa przemysłowego nadal znajduje się w fazie rozkwitu. Po prostu, tym razem korzysta na tym inna branża.

Budowa
Zanim zajrzymy w trzewia Blade’ów Two i wsłuchamy się w ich brzmienie, warto docenić wysiłek projektantów i ponapawać się samym wyglądem. Nie będę się rozpisywać o idealnie spasowanych elementach ani o wzorowo położonych warstwach lakieru, ponieważ na tym pułapie cenowym powinien być to standard i po prostu nie godzi się zaoferować niczego innego. Blade’y Two to jednak coś znacznie więcej niż rzemieślnicza solidność. To także – a może przede wszystkim – idealnie proporcjonalne kształty oraz perfekcyjnie dobrane względem siebie płaszczyzny, które przywodzą na myśl raczej galerię sztuki niż salon sprzedaży sprzętu grającego.

5259022017 002Oko Saurona. Polipropylen
z wcześniejszych wersji ustąpił
aluminium.

 

Kolumny są duże, nawet bardzo duże, jednak dzięki łagodnie poprowadzonym liniom i licznym krągłościom udało się je wysmuklić i optycznie pomniejszyć. Koncepcja architektoniczna nie jest nowa: wąska przednia ścianka z sekcją średnio-wysokotonową i głębokie ścianki boczne z wooferami to rozwiązanie, które od lat stosuje wielu producentów kolumn. KEF idzie jednak krok dalej. Kiedy uważnie przyjrzymy się ściankom bocznym, okaże się, że nie ma tu właściwie płaszczyzn prostopadłych i kątów prostych. Wszystko jest lekko zaokrąglone i zwęża się do góry i dołu. W przypadku ścianki frontowej zostało to wykonane w sposób niezwykle dyskretny i na pierwszy rzut oka niezauważalny, za to tył kolumny to już mocno zaakcentowany łuk, który stopniowo łagodnieje, przechodząc w podstawę. To nie tylko uczta dla oka. W ten sam sposób budowane są nowoczesne sale koncertowe, których projektanci robią wszystko, by zapobiec niekorzystnym odbiciom i powstawaniu fal stojących. Ponieważ do dziś nie wymyślono nic lepszego jak unikanie równoległych, płaskich powierzchni oraz kątów ostrych, sięga się po obłości, łuki i półsfery. No cóż, prawa fizyki obowiązują w równym stopniu w Carnegie Hall, jak i we wnętrzu kolumny głośnikowej. Różnica polega tylko na długości fali dźwiękowej oraz wartości ciśnienia akustycznego.

5259022017 002Potężny magnes, odlewane kosze
i piękne, półsferyczne membrany
z aluminium.

 


I rzeczywiście, ta kolumna jest „idealnie wyrzeźbiona”, jak twierdzą autorzy materiałów reklamowych KEF-a.
Obudowy są piękne, ale clou programu stanowią przetworniki oraz wyjątkowy układ, w jakim zostały zaaplikowane. Patrzące na nas srebrne „Oko Saurona” to oczywiście głośnik współosiowy w firmowej technologii Uni-Q. Zalety stosowanych przez brytyjską firmę (i kilku innych producentów) przetworników koaksjalnych są znane – dzięki umieszczeniu przetwornika wysoko- i średniotonowego w jednej osi uzyskuje się niemal idealnie punktowe źródło dźwięku, bez przesunięć fazowych, oraz szerokie charakterystyki kierunkowe we wszystkich płaszczyznach. KEF zaczął stosować technologię Uni-Q pod koniec lat 80. XX wieku, jednak od tamtego czasu przeszła ona sporo zmian. Jeszcze do niedawna membrany średniotonowe wykonywano z polipropylenu, pokrytego charakterystycznym błyszczącym lakierem, a w środku pracowała aluminiowa kopułka. Tym razem brytyjscy inżynierowie postawili tylko na aluminium, dodając jeszcze oryginalne przetłoczenia na membranie średniotonowca. Zupełnie inaczej wygląda też spory wentylowany tweeter, którego żeberka tworzą charakterystyczny promienisty wzór.

5259022017 002Duet aluminiowych basowców
na każdej ściance bocznej.
W parze kolumn gra ich osiem.

 


Jeszcze ciekawsze i niestosowane dotąd rozwiązanie widać w głośnikach niskotonowych. Przyznam, że kiedy zobaczyłem po dwie membrany na każdej ściance bocznej, byłem pewien, że połowa z nich to membrany bierne. Ale nie! KEF zdecydował się aż na cztery aktywne woofery w każdej kolumnie. Gdzie więc potężna komora rezonansowa, która byłaby w stanie przyjąć tak wielkie ciśnienie? Tej nie znajdziemy. Zamiast powiększać objętość obudowy, zastosowano rozwiązanie o nazwie „Force Cancelling”. Bliźniacze pary głośników połączono na sztywno tylnymi ściankami i zestrojono tak, aby siły kinetyczne, wytwarzane w czasie ich pracy, wzajemnie się znosiły (o tym, jak spore są to siły, świadczy grubość i długość specjalnych śrub, którymi skręcono metalowe kołnierze przetworników). W ten sposób udało się zapanować nad rezonansem – aluminiowe basowce mogą komfortowo pracować w relatywnie niedużej obudowie, i to nawet przy wysokim ciśnieniu akustycznym.

5259022017 002Obfite wytłumienie obudowy.

 


To jednak nie koniec atrakcji. Blade’y Two wykonano w układzie określanym jako „Single Apparent Source” (pojedyncze źródło pozorne), który jest w zasadzie rozwinięciem, a raczej dopełnieniem Uni-Q. Patrząc na przekrój kolumny od przodu, widać, że woofery zamocowano symetrycznie w równych odległościach od głośnika średnio-wysokotonowego. Dzięki temu centra akustyczne wszystkich przetworników – a więc w całym zakresie przenoszonego przez nie pasma – mają się zbiegać w jednym punkcie.

5259022017 002Znakomite elementy zwrotnicy. Woofery spięte prętami.

 

Na trójwymiarowym przekroju kolumny widać też, że wszystkie sekcje przetworników pracują w komfortowych warunkach, każda w osobnej komorze. Także zwrotnica została całkowicie odseparowana od reszty układu i zamknięta w płaskiej przestrzeni, wygospodarowanej tuż nad podstawą, dzięki czemu delikatne elementy nie są narażone na drgania i gwałtowne zmiany ciśnienia. Liczne wzmocnienia wewnętrzne, przegrody, wręgi, a także spora ilość materiału wytłumiającego sprawiają, że wykonana z kompozytów obudowa powinna być mało wrażliwa na drgania i rezonanse, i to pomimo stosunkowo niewielkiej masy własnej.

5259022017 002Okablowanie słusznej średnicy.
Na niczym nie oszczędzano.

 

Blade Two opiera się na dość wąskiej (choć stabilnej) podstawie, którą wyposażono we wbudowaną poziomnicę i przykręcane, łatwe w regulacji krążki z kolcami. Na koniec warto odnotować jeszcze jeden firmowy „patent”. Pomiędzy parami pięknych i funkcjonalnych terminali WBT znajdują się pokrętła z oznaczeniem Link. To nic innego jak wewnętrzna zworka, którą wykręcamy, gdy chcemy zastosować bi-amping lub bi-wiring, natomiast pozostawiamy na swoim miejscu, gdy zasilamy kolumny z pojedynczego wzmacniacza bądź końcówek mocy. To proste i dyskretne rozwiązanie zwalnia potencjalnego użytkownika z eksperymentów ze zworkami do gniazd.

5259022017 002Współosiowy Uni-Q,
wspomagany czterema stożkami basowymi.

 


Konfiguracja
W przypadku kolumn tej klasy co Blade Two, wybór sprzętu towarzyszącego powinien odbywać się według jednej, prostej zasady – im lepszy, tym lepiej. Choć skuteczność 90 dB oraz czteroomowa impedancja nie powinny stanowić trudnego obciążenia dla wzmacniacza, producent zaleca stosowanie urządzeń o mocy znamionowej minimum 50 W. Oczywiście, jak w każdym przypadku, wiele będzie zależało od wydajności prądowej oraz klasy urządzenia. W czasie testu Blade’y były przez krótki czas napędzane przez trzydziestowatowe monobloki lampowe Ayona, które wyśmienicie poradziły sobie z ich wysterowaniem. Większość odsłuchów odbyła się jednak z udziałem mocnego tranzystora – Gryphona Callisto 2200. Źródłem był odtwarzacz Primare CD30 w roli transportu, a sygnał cyfrowy na analogowy zamieniał przetwornik Hegel HD 25. Elektronikę z kolumnami łączyły Nordosty Red Dawn I.

5259022017 002Uni-Q od zakrystii.
Materiałów wytłumiających
nie żałowano.

 


Wrażenia odsłuchowe
Na początek zaskoczenie. Do tej pory wydawało mi się, że kolumny o wąskich ściankach przednich i z wooferami po bokach muszą obowiązkowo budować niewyobrażalnie szeroką scenę. KEF-y idą jednak pod prąd stereotypowym oczekiwaniom. Owszem, na szerokość sceny nie można narzekać i pojedyncze dźwięki, kiedy nagranie tego wymaga, potrafią wybrzmiewać z lewa i prawa. Jednak gros zdarzeń muzycznych zawsze rozgrywa się na odcinku, którego szerokość ograniczona jest zewnętrznymi ściankami kolumn.

5259022017 002KEF Blade Two – niezwykły kształt w pełni uzasadniony akustyką.

 

Początkowo kręciłem nosem na takie rozwiązanie. Oczekiwałem zamaszystych pociągnięć dźwiękowego pędzla i obszernych fresków, których skala dorównywałaby wielkości zespołów głośnikowych. Jednak im dłużej słuchałem, tym bardziej doceniałem to, co oferuje KEF. Zamiast spektakularnie rozciągniętej przestrzeni, dostajemy niezwykle uporządkowaną scenę o wyraźnie zaznaczonej głębi i pedantycznie poukładanych planach. Te ostatnie są nie tylko precyzyjnie od siebie oddzielone, lecz także potrafią wybrzmieć w znacznej odległości od słuchacza – tam, gdzie w przypadku tańszych i mniej zaawansowanych technologicznie kolumn widać już tylko czarne tło.
W przypadku złożonych aranżacji słuchanie muzyki przypomina zabawę z dostrajaniem fokusu w obiektywie aparatu. W jednej chwili nasza uwaga kierowana jest na pierwszy plan, by zaraz potem skupić się na odległym detalu bądź sekcji instrumentów z dalekich rzędów. Wszystko to odbywa się płynnie i bez zbędnej egzaltacji. Jak na dostojnych Brytyjczyków przystało, Blade’y nie epatują swoimi talentami. One je po prostu od niechcenia prezentują.
A przyznać należy, że talentami obdarzono je szczodrze. Każdy repertuar pozwala stwierdzić, że „pojedyncze źródło pozorne” nie jest jedynie zgrabnym hasłem reklamowym. Brzmienie Blade’ów Two jest wybitnie spójne i harmonijne, a granice pomiędzy zakresami pasma akustycznego są tak płynne, że niemal niezauważalne. Nie wiem, czy to kwestia zastosowania tego samego materiału we wszystkich głośnikach, czy ich doskonałego zestrojenia. Grunt, że w całym paśmie udało się uzyskać idealnie wyrównaną barwę dźwięku.

5259022017 002Szeroka podstawa
gwarantuje stabilność.

 


Słychać jednak, że konstruktorom nie zależało na neutralności za wszelką cenę, co jest dość zdecydowanym odejściem od studyjnej proweniencji firmy. Dźwięk w całym paśmie, a zwłaszcza na jego krańcach, jest delikatnie złagodzony, a ogólne brzmienie można określić jako delikatnie ocieplone. Choć detale nagrań wyłowimy bez trudu, analityczność nie jest cechą, która determinuje przekaz Blade’ów. Zdecydowanie mamy tu przewagę ogółu nad szczegółem oraz większą troskę o komfort słuchacza i przyjemność płynącą z muzyki niż o pokazanie wszystkiego za wszelką cenę.

5259022017 002W spód należy wkręcić
regulowane kolce.

 

W kantatach Telemanna, w referencyjnym nagraniu wytwórni Alfa, KEF-om udało się wyczarować bardzo intymną atmosferę, dzięki której muzyka docierała do mnie bezpośrednio i z całym ładunkiem emocji, jakie zawarli w niej wykonawcy. Duża w tym zasługa wspomnianej spójności pasma i przepięknej barwy – to cechy, które przysłużą się chyba każdemu gatunkowi muzyki akustycznej.

5259022017 002Pocałunek dadaistycznych
zakonnic.

 


Nie dajmy się jednak zwieść – Blade’y nie służą wyłącznie odkrywaniu łagodnych brzmień kameralnych. Kiedy do odtwarzacza powędrowała płyta z muzyką Wojciecha Kilara do filmu „Drakula”, ożywiły się przetworniki niskotonowe. I okazało się, że brytyjskie kolumny to także niczym nieskrępowana dynamika i imponujący wolumen brzmienia! Dźwięk kotłów, potężny nawet na mniejszych kolumnach, tym razem zyskał wymiary wręcz gargantuiczne. Całe spektrum niskich tonów (w tym groźne pomruki kontrabasów) było wyraźnie słyszalne nawet przy niewielkiej głośności. Czasami odnosiłem wrażenie, że równowaga tonalna przesunęła się delikatnie w dół, przez co dźwięk nabierał dodatkowej masy; zyskiwał na dostojności. Nie wpłynęło to jednak w żadnym stopniu na kapitalną otwartość brzmienia i jego „napowietrzność”.

5259022017 002Terminale jak piękna biżuteria
i funkcjonalne pokrętła Link.
Wreszcie nie trzeba się martwić
zworami

 

Na tych kolumnach wielka orkiestra symfoniczna jest naprawdę wielka, a określenie „ciężar gatunkowy” nabiera niemal dosłownego znaczenia. Jednak odsłuch lżejszych gatunków (album koncertowy Dee Dee Bridgewater) wykazał, że dźwiękowi Blade’ów wcale nie brak zwinności ani zwrotności. Uderzenia w werbel, w talerz, wejścia gitary elektrycznej – wszystko to odbywało się w błyskawicznym tempie i nigdy nie było niepotrzebnie przeciągane. Tym niemniej głęboki pomruk masywnego walking-basu był słyszalny nie tylko uchem, ale i wyczuwalny całym ciałem. Chcąc właściwie ocenić „skalę w dół”, wziąłem z półki nieocenioną płytę z muzyką do „Miasteczka Twin Peaks”. Liczne tąpnięcia, które wkrótce nastąpiły oraz lekkie drżenie ścian przypomniały mi, że broń elektroakustyczna to jednak potężna rzecz. A przecież są jeszcze większe Blade’y…

5259022017 002Niezbędnik właściciela.
Kolce łatwe w montażu i regulacji.

 


Konkluzja
Kolumny z Albionu mają bez wątpienia indywidualny styl. Z jednej strony, ich brzmienie jest dość łagodne, zaokrąglone i nie narzucające się. Jednak w gatunkach, które tego wymagają, KEF-y potrafią pokazać pazur, zaimponować dynamiką oraz niskim zejściem basu. Robią wrażenie wyrównaną barwą i fenomenalną spójnością. Wszystkie te zalety dobitnie świadczą o tym, że mamy do czynienia z produktem nietuzinkowym. A gdy dodamy do tego imponujący wygląd i najwyższą jakość wykonania, to mamy niemal… Jaguara XJS, czyli luksusowy produkt złotych lat brytyjskiej motoryzacji.

 

 

KEF Blade Two o

 

 

 

 

 



Bartosz Luboń
Źródło: HFM 03/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF