HFM

artykulylista3

 

Audio Physic Classic 20 - Wyróżnienie 2016

image 426

wyróżnienie

W tym roku 30-lecie działalności będzie obchodził jeden z najbardziej znanych i szanowanych producentów audiofilskich kolumn – Audio Physic. Pierwszymi produktami firmy, założonej przez Joachima Gerharda, były minimonitory Tempo. Trzy lata później Gerhard opracował pełnozakresowe trójdrożne kolumny Avanti, które na długie lata zdefiniowały założenia konstrukcyjne Audio Physika.



Avanti były w zasadzie monitorami Tempo, wzbogaconymi o dodatkową sekcję niskotonową. Składała się ona z dwóch głośników basowych, umieszczonych po bokach. Monitorowemu pochodzeniu Avanti zawdzięczały wąską przednią ściankę, która z czasem stała się wizytówką niemieckiej wytwórni.

 


Niemców można podejrzewać o brak poczucia humoru oraz technokratyczne podejście do projektowania, ale po długich i wnikliwych badaniach o ostatecznym kształcie kolumn decydują testy odsłuchowe. Dopiero wtedy, gdy odtwarzana muzyka w pełni usatysfakcjonuje 10-osobową Radę Złotouchych, prototypy są kierowane do produkcji.
Recenzowane dziś podłogówki Classic 20 nie odbiegają od tej zasady. Choć z pozoru wyglądają zwyczajnie, kryją w sobie kilka niespodzianek. Żadna jednak nie jest dziełem przypadku.

Budowa

Linia Classic składa się z jednego monitora, trzech zestawów podłogowych oraz kilku modeli do kina domowego. Ostatnio serię poddano delikatnej modyfikacji, a największe zmiany zaszły właśnie w modelu „Dwadzieścia”.
Wszystkie podłogówki, pomimo przynależności do tej samej linii, różnią się budową. Otwierające serię Classic 10 to konstrukcja 2,5-drożna z trzema głośnikami w układzie D’Appolito. Z kolei najwyższy model, Classic 30, ma dodatkową parę wooferów, schowanych wewnątrz obudowy. „Dwudziestki” natomiast, choć powinny być ogniwem łączącym skrajne modele, wyglądają najskromniej. Tym jednak, co rzuca się w oczy, jest niezwykłe wykończenie.


image 4
Kopułka wysokotonowa nie jest chłodzona ferrofluidem, stąd charakterystyczny radiator.



W wersji podstawowej, oklejonej naturalnym fornirem, obudowy wykonuje się w technice kanapkowej. Warstwy skrajne tworzą płyty MDF (12 mm w środku i 2 cm na zewnątrz), a środkową – 2 mm żywicy akrylowej. Miękki rdzeń pracuje jako strefa buforowa między sąsiednimi materiałami. Dzięki zastosowaniu struktury warstwowej wibracje obudowy pochodzące bezpośrednio z przetworników oraz wpływające na nią z otoczenia są przekształcane w energię cieplną. Bez obaw, nawet w czasie najdłuższego i najgłośniejszego grania kolumny się nie zapalą.
Większość producentów poprzestałaby na tym, jednak projektant Classików 20 postanowił pójść dalej. Otóż wpadł na pomysł, by zamiast zewnętrznej warstwy drewnopochodnej użyć szkła. Tak, szkła, największego wroga dobrych zespołów głośnikowych! Recenzowaliśmy jednak kilka lat temu szklane Waterfalle, które przełamały wszystkie stereotypy i uprzedzenia dotyczące tego budulca, więc nie taki diabeł straszny. Wewnętrzną warstwę Classików 20 wykonano z 2-cm MDF-u, zewnętrzną zaś – ze szklanych tafli o grubości 3,5 mm. Pomiędzy nimi umieszczono płaty gąbki, a całość sklejono elastycznym klejem akrylowym. Polerowane tafle szkła od spodu polakierowano na biało albo czarno, ale na żądanie dekoratora wnętrz można zamówić coś odważniejszego, np. czerwień lub limonkę.

Naklejając szklane płyty na MDF, konstruktor „Dwudziestek” osiągnął dwa cele. Po pierwsze – estetyczny, ponieważ polerowane powierzchnie wyglądają obłędnie. Po drugie: szklane płyty zdecydowanie podniosły sztywność skrzynek. Wibracje eliminują płaty gąbki oraz akrylowe spoiwo.
Równie nietypowo potraktowano maskownice. W pudłach z kolumnami znalazłem standardowe ramki, obciągnięte tkaniną, które należy wcisnąć we wgłębienia na frontach. Drugą opcją są lakierowane na czarno płyty MDF-u z wyciętymi otworami na głośniki. Po włożeniu ich w miejsce maskownic niemal idealnie zlewają się z przednimi ściankami, a o tym, że nie są ze szkła, informuje tylko nieco inny sposób załamywania się światła. Tę drugą wersję polecam wszystkim, którzy nie muszą się obawiać przypadkowego uszkodzenia głośników.
Obudowę kolumn podzielono na dwie komory. Górna, zamknięta, zajmująca około 2/3 wysokości, została wzmocniona dodatkową kratownicą, wklejoną między ścianki. Wnętrze wytłumiono płatami watoliny.


image 18
Do wyboru dwa rodzaje maskownic: zwykła oraz lakierowana z otworami na głośniki.



W Classikach 20, podobnie jak w innych modelach Audio Physika, zastosowano przetworniki firmy Wavecor, opracowane zgodnie ze specyfikacją zamawiającego. Górę pasma przetwarza 30-mm jedwabna kopułka, otoczona gąbkowym pierścieniem z charakterystycznymi nacięciami w kształcie gwiazdy. Zabieg ten powinien redukować odbicia fal dźwiękowych od zewnętrznej powierzchni głośnika oraz zwiększyć precyzję ogniskowania źródeł dźwięku.
Nisko-średniotonowiec, wyposażony w 15-cm membranę z laminowanego papieru, ma nieruchomy korektor fazy, do złudzenia przypominający przetworniki HHCM, stosowane w droższych seriach. Kosze obu przetworników przymocowano do frontów za pomocą długich śrub, wpuszczanych w nagwintowane tuleje.

Dolną część obudowy zarezerwowano dla woofera, jednak w przeciwieństwie do starszej wersji, z boku nie znajdziemy maskownicy chroniącej membranę. Poprzednio w tym modelu głośnik basowy montowano na ukośnej płycie wewnątrz obudowy, tak by promieniował w dół przez otwór w bocznej ściance. Rozwiązanie to miało jedną dość istotną wadę: utrudniało optymalne ustawienie kolumn. Modyfikując Classiki 20, konstruktor Audio Physika Manfred Diestertich postanowił ułatwić użytkownikom życie i wewnątrz obudowy umieścił komorę w kształcie zbliżonym do odwróconej litery V. Na jednej ze ścianek osadził skierowany w dół 17-cm głośnik z metalową membraną, a prostokątny otwór wentylacyjny znalazł się w dnie obudowy. Prawidłowe rozchodzenie się fal zapewniają 2-cm kołki dystansowe, unoszące ją nad cokołem. Rozwiązanie to ma jeszcze inną zaletę: obniża środek ciężkości i poprawia stabilność kolumny.


image 46
Pojedyncze terminale; bas-refleks dmucha tuż nad podłogą.



Wrażenia odsłuchowe
Stare przysłowie audiofilów mówi, że jak coś ładnie wygląda, to nie ma prawa dobrze grać. Ponoć przysłowia są mądrością narodów, ale autor powyższego najwyraźniej oderwał się od rzeczywistości. Przecież sprzęt grający przez znaczną część swego żywota stoi milczący, ciesząc pańskie oko. Tylko kompletny abnegat akceptowałby w drugiej dekadzie XXI wieku sterczące kable i nieheblowane deski. Nie jest więc zaskoczeniem, że brzmienie Audio Physików odpowiada ich urodzie.
Aktualne motto niemieckiej wytwórni brzmi: „Bez utraty szczegółów”. Na detaliczne brzmienie składa się nie tylko przejrzystość w zakresie średnicy i wysokich tonów, ale też sposób kreacji sceny dźwiękowej. W tej kategorii niemieckie kolumny wspięły się na wyżyny.
Scena Classików była ogromna. Swobodnie wykraczała poza fizyczne ustawienie kolumn. Zaczynała się tuż przed linią głośników i sięgała daleko, daleko w tył. Nie nazwałbym jej przepastną, bo nic nie ginęło w jej otchłani, ale muzycy mieli komfortowe warunki do pracy. Nawet w kameralnych nagraniach klubowych trzecie plany były zlokalizowane głęboko za linią głośników, co, paradoksalnie, zwiększało wiarygodność muzycznego seansu. Przecież siedząc na widowni, obserwujemy wykonawców z pewnego dystansu, a nie pałętamy się pomiędzy nimi na scenie. Na tej zaś panował pruski porządek. Pod względem lokalizacji źródeł dźwięku Audio Physiki mogły wyznaczyć poziom odniesienia w zbliżonej cenie.


image 48
Otwór bas-refleksu w dnie obudowy.


Wszystkie wydarzenia rozgrywały się w trzech wymiarach, a zaskakująco szeroki sweet spot spokojnie mieścił dwie osoby. Wreszcie słuchanie muzyki ze wszystkimi zasadami audiofilskiej koszerności nie będzie czynnością samotniczą.
Wbrew pozorom Classiki 20 nie są mimozami, przeznaczonymi do kontemplacji smętnego brzdąkania. Sprawdziły się w każdym repertuarze, z delikatnym wskazaniem na muzykę rozrywkową. Słuchanie nagrań klasycznych było jednym z jaśniejszych momentów w czasie tej ponurej jesiennej zimy. Producent poleca płytę „A Salute to Carmen” Filharmoników Berlińskich jako idealnie pasującą do charakteru „Dwudziestek”. Kiedy jednak w odtwarzaczu wylądowały albumy jazzowe, zestawy bez chwili zwłoki podchwyciły swingujące klimaty.
Solówki kontrabasów same składały ręce do oklasków, a wejście dęciaków big bandu miało energię widlastej „ósemki”. Działo się tak po części za sprawą świetnej mikrodynamiki, ale też delikatnie uwypuklonego wyższego basu. Nie, nie, nic nie dudniło. Po prostu w oczekiwanych momentach pojawiała się, lubiana niemal przez wszystkich, mięsistość. Soczystość basu idealnie pasowała do nagrań bluesowych i rockowych, toteż zdominowały one formalne odsłuchy. Trzeba jednak uważać na jakość realizacji, bowiem błędy tych kiepskich zostaną napiętnowane.
Gdy po zakończeniu testu porządkowałem płyty, trafiłem na „Koncerty Brandenburskie”, dziwnym trafem przeoczone w czasie pierwszej części odsłuchów. Ulegając pokusie, puściłem Bacha tuż po Bonamassie i mało brakowało, a zacząłbym zabawę od początku…


Konkluzja
Nowe motto Audio Physika powinno brzmieć: „Wiesz, za co płacisz”. Honorarium z tytułu praw autorskich chętnie przyjmę w naturze.

 


o audiophisic classic20



Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 03/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF