HFM

artykulylista3

 

Spendor SP1/2R2

spendor hfm092014001Spendor to połączenie dziedzictwa profesjonalnego i audiofilskiego. Z dowolnej strony patrząc, jest to firma-potęga, która na pewno nie pozostawia nikogo obojętnym. Przynajmniej nikogo, kto zna się na rzeczy.

W naszym niedoskonałym świecie niedoskonałego hi-fi nie ma wielu marek, które tak dobrze godzą oba światy. Owszem, linia klasyczna, do której należy recenzowany dziś model SP1/2R2, to zestawy pasywne, czyli – według współczesnych kryteriów – nie mające wiele wspólnego ze sprzętem profesjonalnym. Byłaby to jednak powierzchowna krytyka. W końcu Spendory powstały w latach, kiedy monitory studyjne były pasywne.

Model SP1/2R2 to bodaj trzecia inkarnacja drugiego od góry modelu w klasycznej linii Spendora. Powyżej są tylko wielkie „setki”. Drugi model od góry to spore zobowiązanie i ciekawie będzie się przekonać, jak firma się z niego wywiązuje. W porównaniu z pierwszą wersją, do której przyzwyczailiśmy się przez lata, spore zmiany zaszły w technice głośnikowej i chyba tylko w niej, bo obudowa nadal wygląda, jakby pochodziła w czasów króla Jerzego VI (portret poniżej).

spendor hfm092014002

Różnice widać zwłaszcza w przetworniku wysokotonowym – starą 19-mm kopułkę Scan Speaka zastąpił głośnik z tej samej wytwórni, ale o większej średnicy i odmiennej konstrukcji, z szerokim zwieszeniem.  Środek przetwarza jedwabna, półprzejrzysta, około 3,5-cm kopułka, natomiast bas – spory, bo 21-cm stożek z odmiany polipropylenu. Tutaj też zaszła zmiana w stosunku do starszej wersji, bo membrana nie nosi śladów ręcznej obróbki, tylko jest normalnie gładka, choć zachowała lekko mleczny odcień. Woofer wygląda na robotę Seasa. Obudowa, jak się rzekło, jest edwardiańska albo – mówiąc ściśle – jerzystowska. Prosta jak klocek, pokryta piękną okleiną z naturalnego drewna.

Nawiasem mówiąc, wolałbym czereśnię od tego czegoś ciemnego. Ścianki są dość cienkie i na opukiwanie odpowiadają lekkim echem. To też cecha staroangielska; Harbethy zachowują się identycznie. Harbeth oficjalnie informuje, że jego obudowy „grają” i że ten efekt jest wpisany w firmowe brzmienie. Spendor takich rzeczy nie oświadcza, ale rozwiązanie stosuje podobne. Oryginalny i staroświecki jest system mocowania maskownicy. Wciska się ją w przednią ściankę, lekko cofniętą w stosunku do bocznych.  Tył ozdabiają solidne podwójne wtyki. Kanał bas-refleksu uchodzi dwoma wylotami na desce głośnikowej. W odróżnieniu od wersji wcześniejszej, nie są one wytłumione pianką.

Włączając kolumny do mego systemu pojedynczymi kablami, wykorzystałem zwory firmowane przez Lavardina. Do kanciastego wzornictwa monitorów pasują ażurowe podstawki, których twórcy zależało raczej na rozpraszaniu wibracji, niż na ich tłumieniu. W tym przypadku, jak niemal ze wszystkim, jest szkoła falenicka i szkoła otwocka, ale o efektach będzie można się przekonać w czasie testu odsłuchowego.

Alek Rachwald

 



spendor hfm092014003

 

 

Opinia1
Spendory dobrze zagrały nie tylko w moim pokoju, ale i z moim systemem. A to podstawa sukcesu. W porównaniu z używanymi przeze mnie ARM-ami, dodały nieco dobrych wysokich tonów, co kazało mi ponownie przemyśleć kwestię dostrojenia góry pasma w moich własnych kolumnach. Spendory, zwykle posądzane o miękkość i czarowność, zagrały bardziej interesująco od zestawów ze wstęgami. Tweeter w brytyjskich monitorach to, zdaje się, kolejna edycja dawnego półpierścieniowego przetwornika Vify. Bardzo ładnie poradził sobie ze szczegółami i atmosferą nagrania. Stereofonia była dobra, scena szeroka, źródła – odpowiednio rozseparowane. Słabiej niż zwykle była zarysowana głębokość. Interesującą cechą tych zestawów (która, być może, wynika ze studyjnego rodowodu) jest fakt, że optymalnie pracują nie zwrócone bezpośrednio na słuchacza, lecz na wprost. Ustawiając je równolegle do siebie, frontami na wprost lub minimalnie doginając, uzyskałem największe rozmiary sceny przy dobrej lokalizacji i właściwych rozmiarach źródeł pozornych. Pamiętam podobny efekt z kilku innych zestawów. Najbardziej spektakularnie wypadły kiedyś topowe monitory Mission, które dla optymalnego efektu musiały nie dość, że być skierowane prosto, ale jeszcze ustawione przy samej ścianie.

o1

W każdym razie ta cecha Spendorów ułatwia ich rozmieszczenie. Nowe kopułki modelu 1/2 nie zasypują słuchacza lawiną drobnych kamyczków. Wpisują się raczej w całość przekazu, zachowując dobrą szczegółowość. Ustawienie na wprost, które nieco osłabia wysokie tony, poprawiło odbiór analitycznie nagranej płyty „Best Audiophile Voices” na XRCD. Ogólnie, do takich cech wysokich tonów, jak ilość, dokładność i barwa, nie mam zastrzeżeń. Skoro jednak pracujemy z monitorem BBC (co prawda po liftingu), to pod lupę warto wziąć średnicę. Wiadomo, że powinna być muzykalna, płynna, organiczna i wciągać słuchacza jak bagno krowę. Jak to z polipropylenem czy innym bekstrenem bywa.  I zgadza się, wciąga, że hej, tylko że materiał się nie zgadza: średnie tony przekazuje 3,5-cm tekstylna kopułka. Świński numer. Poza tym wszystko jest w porządku: barwa jest, jest też tak zwane nieuchwytne „coś”. Spendory mają przyjemną, muzykalną średnicę z organiczną głębią, jaką lubię, a którą zwykle przypisywałem polipropylenowi. To ważny punkt, bo zestawy w tej cenie powinny grać „hajendowo”, a średnica to zakres, na który nasz słuch jest najbardziej wyczulony. Daję piątkę w starej walucie. Przy okazji przypomniało mi się, że z niektórymi kolumnami warto się nabiegać po pokoju. Ostatecznie słuchałem ich na wprost i odsuniętych daleko od miejsca odsłuchowego. Przechodząc naturalną koleją rzeczy do basu, muszę stwierdzić, że SP1/2R2 również tutaj zrobiły dobre wrażenie. Niskie tony odtwarza pojedynczy głośnik 22 cm w dużej objętości, zatem… mogło być tak albo inaczej.

spendor hfm092014004

W tym przypadku były to po prostu dobre monitory. Dźwięk studyjny w znaczeniu braku ciągnięcia się czy przelewania; natomiast z drugiej strony – ponieważ rozmiar membrany pozwala już na pewną swobodę – tutaj ta swoboda się pojawiła. Subiektywnie SP1/2R2 mają pewnie tyle basu, co moje jeszcze większe monitory. W przeciwieństwie do niektórych podrasowanych konstrukcji, bas nie „gotuje się” bez przerwy, tworząc niechcianą podstawę w większości utworów. Tutaj niskie tony nie pojawiają się nieproszone, natomiast uderzają mocno i schodzą nisko wszędzie tam, gdzie realizator przewidział ich obecność. Dzięki temu np. małe składy z wokalem są pozbawione niepotrzebnego gulgotania i pohukiwania, natomiast symfonika i muzyka rozrywkowa potrafią huknąć wystarczająco, aby uznać realizm muzyki. Z kolei utwory przebasowione, podrasowane w niskich tonach, jak płyty Patricii Barber lub Eleanor McEvoy, są pokazywane w ich basowej masie bez utraty jakości. Spendory panują nad tym podzakresem.

spendor hfm092014005

Przypuszczam, że charakter użytego w teście wzmacniacza Jazz, z jego dynamiką w niskich rejestrach, dobrze się układał z wysiłkami SP1/2R2 w tym zakresie. Recenzowane monitory potwierdziły renomę Spendora. Ich dźwięk zdecydowanie mi się podobał, zwłaszcza gdy już opanowałem ich ustawienie. Warto zaznaczyć, że analogowe źródło wniosło do tych zestawów jeszcze więcej organicznego brzmienia i autentycznego życia. Czy mógłbym mieć te kolumny? Zdecydowanie tak. Świetny, klasyczny, niezafałszowany dźwięk. Czego mógłbym jeszcze chcieć od kolumn do pokoju o powierzchni około 25 m2? Mam nadzieję się o tym przekonać, gdy posłucham SP100.

Alek Rachwald

 

Opinia2
Problem z Anglikami polega na tym, że są angielscy – stwierdził Salman Rushdie w „Szatańskich wersetach”. W przypadku Spendorów owa „angielskość” stanowi niepodważalną zaletę. Ze Spendorami jest jak z brytyjskim akcentem – nie da się go ani pomylić, ani zapomnieć. Wystarczy chwila, żeby rozpoznać klasyczną angielską szkołę dźwięku. Podobnie jest z ponadczasowym brytyjskim wzornictwem. Duże, proste skrzynki przypominają trochę starą, dobrą Unitrę (choć w zasadzie jest raczej na odwrót). Wystarczy jeden rzut oka i już wiadomo, z jakimi kolumnami mamy do czynienia. Najciekawsze jest to, że wśród wszechobecnie panoszącego się białego plastyko-lakieru, konserwatywne Spendory nadal cieszą się wzięciem. Co z tego, że duże i kanciaste; że prostokątne i staromodnie drewniane? To kolumny, które mają duszę i klasę – wykonane z precyzją, idealnym rysunkiem naturalnego, olejowanego drewna, przypominają bardziej dzieło lutnika niż stolarza. Zastanawiające są tylko podstawki, które nieodparcie kojarzą się z wyrobem kowalstwa artystycznego. Brakuje tylko jakichś listków, kwiatów czy winogron… Oczywiście producent miał zapewne ważniejsze powody, aby te klasyczne skrzynki umieścić na elemencie metaloplastyki, jednak estetycznie za nic nie chciało mi się to złożyć w całość.

o2

Co prawda, są podobno akustyczne przesłanki ku temu, aby właśnie to rozwiązanie uznać za najlepsze, jednak w tej kwestii zdania są podzielone. Przyjmijmy więc po prostu, że to stendy przeznaczone właśnie do tych monitorów i kropka. Pomimo dość „chybotliwego” wyglądu okazały się stabilne i kolumny nie drgnęły ani o milimetr! Przy domowej zwierzynie łownej ma to niebagatelne znaczenie. Brzmienie tworzy zwartą, dźwięczną całość o wysokiej szczegółowości. Tak, całość, ponieważ odnosi się wrażenie, że jest to dzieło przemyślane i skończone, a nie zbiór wielu detali z poszczególnych pasm. Organiczna spójność prezentacji w najmniejszym stopniu nie ujmuje szczegółowości ani precyzji. Nawet ciche granie daje możliwość usłyszenia zarówno detali, jak i odpowiedniej masy dźwięku. Trzeba przy tym zaznaczyć, że SP1/2R2  nie są zestawami dla każdego, podobnie jak pozostałe monitory z brytyjskim sznytem i licencją BBC. Nie chodzi tu o tworzenie podziałów na odbiorców godnych i niegodnych Spendorów, ale o to, że brzmienie jest dość szczególne i nie każdy repertuar będzie brzmiał dobrze, a co za tym idzie – nie każdy słuchacz będzie z tych kolumn zadowolony.

spendor hfm092014006

Weźmy bas, który, nie ma co ukrywać, nie należy do największych atutów tych zestawów. Są to monitory o studyjnym rodowodzie i należy zrozumieć, do czego zostały stworzone. Nie oznacza to, że basu nie ma. Skąd! Jest zwarty, jędrny i odpowiednio mięsisty, w dodatku we właściwej proporcji. Nie słychać podbarwień ani sztucznego rozdmuchania, tyle że… Nie ma też spektakularnych piekielnych czeluści, więc wszyscy wielbiciele soczystego brzmienia z dużą ilością gęstego jak smoła basiszcza, powodującego rozbicie kamieni nerkowych, mogą się poczuć zawiedzeni. Dla nich może być zwyczajnie za szczupło. Dlatego SP1/2R2 polecałabym wszystkim miłośnikom, po pierwsze, brytyjskiego brzmienia, a po drugie, repertuaru składającego się głównie z jazzu, kameralistyki, ludzkich głosów i muzyki poważnej. W takiej prezentacji Spendory czują się jak ryba w wodzie i pasują do niej jak śledzik do zimnej setki. Jazz brzmi wyjątkowo mile dla ucha, ze wszystkimi niuansami. Blachy są fantastyczne – lekko krystaliczne, drżące do końca, ale nie za jasne.

spendor hfm092014007

Słychać miotełki masujące membranę bębna; słychać to analogowe „ziarno” w nagraniu. A skoro o analogu mowa, to jest to połączenie, które podobało mi się najbardziej, bo Spendory lubią lampy i brzmią z nimi znakomicie – wszystkie dotychczasowe wrażenia należy pomnożyć co najmniej przez dwa. Stara brytyjska szkoła – zwarty bas, świetna prezentacja fortepianu, szczegółowa perkusja o długich i czystych wybrzmieniach. A do tego jeszcze odczuwalna głębia i szerokość sceny. A propos sceny, warto nadmienić, że ustawienie kolumn ma w przypadku Spendorów niebagatelne znaczenie. Warto wypróbować różne konfiguracje, bo różnice w dźwięku są wyraźne. Dusza Spendorów jest zaklęta w ich barwie, strukturze i rysunku drewna. Mają w sobie to enigmatyczne „coś”. Są powściągliwe i pedantyczne, ale zniewalające. Tak jak wspomniany brytyjski akcent…

Aleksandra Chilińska

 

spendor t



Źródło: MHFM 03/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF