HFM

artykulylista3

 

Dynaudio Focus 160

mhfm1430022014001 Dynaudio nie trzeba nikomu przedstawiać. Firma ma u nas wielu zagorzałych zwolenników. Jej cechą rozpoznawczą jest głośnik wysokotonowy – od zawsze jedwabna kopułka, której różne wersje nosiły nazwy Esotar czy Esotec. Ta tradycja jest kultywowana do dziś.

Dynaudio Focus 160 to dwudrożne zestawy podstawkowe z serii pokazanej po raz pierwszy na wystawie w Monachium w 2011 roku. Przetworniki zostały zamknięte w obudowie typu bas-refleks, wentylowanej z tyłu. Kolumna lekko zwęża się do tyłu w celu redukcji fal stojących. Wykonano ją starannie i estetycznie.

 
Przednia ścianka nie wyróżnia się niczym szczególnym – znajdziemy tu typowy układ głośników, z nisko-średniotonowym poniżej wysokotonowego oraz logo Dynaudio. Interesującym akcentem są jedynie kołnierze obu driverów – polakierowane na srebrny mat ładnie kontrastują z frontem. Tweeter to wspomniana jedwabna kopułka o średnicy 28 mm, z nasączoną membraną i neodymowym magnesem. Kołnierz nie jest płaski – membranę otacza niewielkie wgłębienie. Ciekawy jest również przetwornik nisko-średniotonowy. Ma średnicę 17 cm i membranę, co zresztą również typowe dla Dynaudio, z polimeru MSP.

mhfm1430022014007



Spora nakładka przeciwpyłowa sugeruje z kolei nietypowy napęd. Karkas wykonano z kaptonu, a 75-mm cewkę nawinięto aluminiowym drutem. Zdaniem producenta te zabiegi skutkują wyższą sztywnością i mniejszą masą drgającą. Kosz jest odlewem aluminiowym, a jego kształt dobrano tak, by uzyskać maksymalną sztywność. Na tylnej ściance ulokowano wylot tunelu bas-refleksu oraz pojedyncze terminale w plastikowej wytłoczce. Gniazda rozstawiono bardzo szeroko, więc podłączenie widełek czy gołych kabli nie będzie stanowić problemu. W Focusach 160 zastosowano zwrotnicę 1. rzędu (6 dB/okt.). Cewki są powietrzne, oporniki – metalizowane, a kondensatory – polipropylenowe, produkowane przez SCR. Jak na kolumnę dwudrożną, układ jest dość rozbudowany i zawiera aż 13 elementów. Na koniec warto wspomnieć, że Focusy 160 są oferowane w naturalnych fornirach – klonie, palisandrze i orzechu. Dostępna jest też czarna wersja matowa oraz dwie lakierowane na wysoki połysk – biała i czarna. Dynaudio poleca firmowe podstawki – srebrne, idealnie współgrające z kołnierzami głośników albo czarne.

Krzysztof Kalinkowski

o1

Mimo że słyszałem już wiele modeli Dynaudio, po raz pierwszy miałem okazję zaznajomić się z tymi kolumnami w swoim systemie. Wszystkie wcześniejsze kontakty przebiegały raczej pozytywnie, więc i tym razem spodziewałem się pozytywnych wrażeń. I się nie zawiodłem. O Dynaudio mówi się, że grają spójnie i muzykalnie, stawiając na pierwszym miejscu przyjemność ze słuchania, a nie epatowanie nadmierną ilością szczegółów. I tak też było z Focusami. Spójność przekazu tych niewielkich kolumienek okazała się wręcz zaskakująca. Czegokolwiek bym nie słuchał, muzyka zawsze była przedstawiona jako całość – spójna prezentacja, stworzona ze współpracy artystów z realizatorami.

mhfm1430022014006


Rolę pierwszoplanową pełniła średnica pasma. Wypełniona, delikatnie ocieplona, od razu zwracała na siebie uwagę. W moim systemie efekt był zdecydowanie pozytywny, ale należy zwrócić uwagę na to, żeby wzmacniacz nie był zbyt leniwy. Inaczej może się okazać, że przekaz odbierzemy jako spowolniony i nadmierne ocieplony. Jak nietrudno się domyślić, wyeksponowana średnica oznacza uprzywilejowanie wokali. Doskonale sprawdziło się ono w jazzie, zwłaszcza tym z kobiecymi głosami, które zabrzmiały wyjątkowo zmysłowo i charyzmatycznie. Czy to Diana Krall, Anna Maria Jopek czy Rebecca Pidgeon – wszystkie otrzymały to „coś”, co powoduje, że nie chce się przestać słuchać.

Wysokie tony były gładkie i rozdzielcze, ale bez przesady. Wspomniane nagrania Anny Marii Jopek mają tendencję do nadmiernego „sypania” sybilantami. Na Dynaudio dało się ich słuchać przez dłuższy czas bez irytacji. Estetyka tej części pasma idealnie zgrywa się ze średnicą. Instrumentarium akustyczne brzmi z blaskiem i uczuciem. Jednak czasami to wygładzenie powoduje lekki niedosyt, szczególnie jeśli zależy nam na chropowatości brzmienia. Trąbka czasem może nie zakłuć, tam gdzie powinna. Dynaudio sprawiają, że Miles Davis nieco łagodnieje, a Nils Petter Molvaer staje się jeszcze bardziej mroczny.


mhfm1430022014002



Pomimo niewielkich rozmiarów, Focusy potrafią wygenerować sporo basu. Oczywiście, nie należy się spodziewać możliwości takich jak z dużych podłogówek, ale na pewno ten zakres nie został potraktowany po macoszemu. Bas jest wypełniony, sprężysty, choć zbliżając się do granic możliwości zestawów, staje się nieco mniej konturowy. Ale słuchając utworów z dużą ilością syntetycznych dźwięków, jak np. „Khmer” Nilsa Pettera Molvaera czy koncertu Kraftwerku, nie powinniśmy narzekać na brak basu. Można zapomnieć, że dźwięk, który słyszymy, pochodzi z tak niewielkich głośników. Gabaryty ułatwiają kolumnom znikanie z pomieszczenia. Ta sztuczka udaje im się zaskakująco łatwo, nawet w nienajlepszych pod tym względem nagraniach. Przestrzeń Focusów 160 jest szeroka i dość głęboka.

mhfm1430022014003

Lokalizacja muzyków nie odbiega od tego, czego się spodziewamy, ale na holografię raczej nie ma co liczyć. Zupełnie nie przeszkadza to jednak w odbiorze. Dynaudio Focus 160 to zestawy dla melomanów, a nie wyczynowych badaczy pasma. Oferują poukładany, spójny dźwięk, w którym odnajdziemy emocje. Owszem, jeśli skoncentrujemy się na detalach w rodzaju skrzypienia podłogi na koncertowej płycie, to będzie ono słyszalne, ale pozostanie jedynie tłem dla muzyków snujących swoją opowieść w naszych czterech ścianach. Chyba właśnie ze względu na tę umiejętność Dynaudio ma tak wielu zwolenników.

Krzysztof Kalinkowski

o2

Przed odsłuchami wydawało mi się, że w kwestii monitorów Dynaudio nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Special Twenty Five są najlepsze – koniec i kropka. Nadal jestem przekonana, że w klasie monitorów Dynaudio nie wyprodukowało konkurencyjnego modelu, jednak najmniejsze zestawy z serii Focus naprawdę mocno mnie ujęły, pokazując bezsprzeczne spowinowacenie z „dwudziestkami piątkami”. Co prawda, wykorzystane przetworniki są zupełnie różne, ale w sposobie strojenia i grania łudząco przypominają brzmieniem bardziej prestiżowy model. Szczególnie wyraźnie słychać to w wy- sokich tonach, które nie są tak doskonałe jak te z Esotara 2, ale ich charakter jest jednak bardzo zbliżony; zaskakują też selektywnością i nasyceniem. W bezpośrednim porównaniu najlepsza kopułka z katalogu pozostawia wysokotonowiec Fo-cusów w tyle, ale dopiero w takim porównaniu usłyszymy jaskrawe różnice. W innych przypadkach będzie bardzo dobrze – lekko, niewymuszenie i precyzyjnie, choć także ciepło i pełnie, jak na Dynaudio przystało. Ale tylko tyle, ile trzeba. Góra jest bogata, zróżnicowana, ale nie stara się zdominować pozostałych części pasma.


 

mhfm1430022014004

 

Przekaz jest dokładny – z właściwą konturowością i detalami. Instrumenty wybrzmiewają dźwięcznie, kiedy trzeba – odpowiednio długo i z blaskiem podobnym jak w Special 25, choć nie tak krystalicznie i powietrznie. Tweeter Focusów 160 jest niczym skrojony na miarę – odpowiednio jasny, odpowiednio szczegółowy i takoż dźwięczny. Zaskakujące, że można zrobić taki przetwornik parokrotnie taniejniż wspomniany Esotar 2. A tu proszę! Gdyby ktoś chciał przeprowa dzić na mnie ślepy test, to dałabym sobie rękę obciąć, że to grają Special 25 – bo to charakterystyczne brzmienie Dynaudio jest nie do podrobienia i daje się zauważyć natychmiast. Nie porównuję Focusów do „dwudziestek piątek” tylko dlatego, że właśnie one wchodzą w skład mojego prywatnego systemu, ale dlatego, że Focusy 160 grają jak mniejsze Special 25. I chodzi nie tylko o kopułkę, bo reszta pasma też jest podobnie strojona, przez co porównania nasuwają się same. Średnica nie powala może tak, jak wysokie tony, jednak również ma się zupełnie dobrze. Dzięki jej namacalności wokale brzmią bardzo naturalnie, z właściwą temperaturą i nasyceniem. Bez zarzutu oddana artykulacja umożliwia wyłapanie smaczków i szczególików. Nie jest to doświadczenie tak porażające jak w przypadku Special 25, ale też Focusy nie służą do dzielenia włosa na czworo, tylko do przyjemnego, pełnego odbioru muzyki.

mhfm1430022014005



A i skala dźwięku jest inna. Focusy grają dość zamaszyście jak na swoje możliwości, ale nie jest to ekspresja na miarę „dwudziestek piątek”. Nie ma tu na pewno basu wyrywa- jącego z butów i ruszającego dom w posadach. Jest natomiast zgrabnie ukształtowane brzmienie, z odpowiednim wypełnieniem wszystkich pasm – szybkim i punktualnym basem, kremową średnicą i górą, której nie da się zapomnieć. Jest precyzja i dynamika, zarówno w makro-, jak i mikroskali. W jednym natomiast aspekcie Focusy mają przewagę nad Special 25 – są szybkie, co wynika z niewielkich rozmiarów przetworników, i jakby łatwiejsze do wysterowania, choć parametry są podobne. Nie wspomniałam dotąd o kolejnej ważnej kwestii – scenie. W tej sprawie po raz kolejny sprawdza się obiegowa opinia, że rozmiar nie ma znaczenia (choć w niektórych kwestiach nadal będę się spierać). Te niewielkie monitory potrafiły zbudować naturalną przestrzeń, zachowując głębię i gradację planów. Nie są to kolumny-cud i mają swoje ograniczenia, ale zostały zrobione po to, żeby pokazać muzykę – przyjemnie i bez udziwnień. Są muzykalne i melodyjne. Na tyle, że jeśli nie miałabym swoich Special 25, poważnie rozważałabym ich zakup. Robią tak duże wrażenie, że z powodzeniem można by zmienić im nazwę na… Special Twelve and a Half.

Aleksadra Chilińska



t1


Źródło: MHFM 02/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF