HFM

artykulylista3

 

Monitor Audio Silver RX 10

image003
Sukces, jaki odniosła w Polsce seria Silver, trudno nazwać nawet spektakularnym. „Szóstki” i „ósemki” były najlepiej sprzedającymi się podłogówkami w swoich cenach. A kosztują niemało, przynajmniej patrząc na sytuację ekonomiczną kraju i poczucie bezpieczeństwa finansowego klientów.



A może jest odwrotnie? Kiedy perspektywy niepewne i każdy ogląda złotówkę dwa razy, nie stać nas na kupowanie kiepskich rzeczy. W takim przypadku lepiej się szarpnąć i kupić raz, a dobrze.
Niewiele jest urządzeń, które można uznać za docelowe. W przypadku samochodu graniczy to z cudem. Sprzęt AGD też jest coraz bardziej zawodny; nawet telewizory to już nie legendarna długowieczność udanych kineskopów. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że producenci specjalnie projektują rzeczy jednorazowe. Na tym tle ceny dobrego sprzętu hi-fi przestają szokować i coraz mniej ludzi reaguje zdziwieniem na pięciocyfrowe sumy. Bo jeśli coś ma być porządne, to musi kosztować.

„Szóstki” i „ósemki” to przykład ponadczasowej urody: klasyczne proporcje, znakomite wykonanie, a do tego wysokiej jakości forniry. Kupuje się je oczami, bo wyglądają, jakby kosztowały ponad 10 tysięcy, a i w tej grupie nie tak łatwo znaleźć podobną klasę wykonania. W dodatku grają zdrowym, „oczywistym” dźwiękiem, bez kombinacji i udziwnień.
Nowa seria nie zmienia wiele w tej kwestii. Skrzynki są dla laika identyczne, a wprowadzone ulepszenia ograniczają się do kosmetyki. Jeżeli wydaje się Wam, że to ostrożny komplement, to identycznego użyłbym wobec Tempo VI, których słucham od kilku lat i jakoś nie mam zamiaru zmieniać, bo dotąd nie trafiło się nic równie prawidłowego. Odnoszę wrażenie, że na rynku jest coraz mniej prawidłowo skonstruowanych kolumn, za to producenci na siłę starają się schlebiać oryginalnym gustom. Tymczasem to właśnie te pierwsze sprawdzają się prawie zawsze i opierają się przejściowym modom.

image004

Głośniki podobne jak w innych RX-ach, ale jest też kilka nowych rozwiązań



Budowa
Główną przyczyną powstania „dziesiątek” było trafienie do klientów dysponujących bardzo dużymi pokojami, ale niekoniecznie skłonnych inwestować w serie Gold i Platinum. Posiadacze sal balowych mogą teraz postawić w nich głośniki za mniej niż 8000 zł.
Wykończenie to naturalne forniry: orzech, czarny dąb, klon i drewno różane. Za dodatkowe 500 zł można wybrać błyszczący lakier fortepianowy: biały lub czarny. W moim odczuciu to wyrzucone pieniądze. Lepiej dać za nie cygance powróżyć albo kupić sobie dyskografię ulubionego zespołu, bo drewno, zwłaszcza w takim wydaniu, pozostanie piękne, a błyszczące powierzchnie kurzą się, łatwo je porysować i niewykluczone, że za kilka lat staną się synonimem obciachu, jak kiedyś meblościanki na wysoki połysk. No, chyba że ktoś ma w salonie steinwaya. Wtedy wiadomo, co do czego miało pasować.
Głośniki są mocowane do tylnej ścianki, dzięki czemu na froncie nie ma ani jednej śrubki i całość wygląda na monolit. W dodatku ma to poprawiać sztywność układu.
Obudowę sklejono z 2-cm płyt MDF-u. Zdarzają się w tej cenie solidniejsze skrzynki, ale okazuje się, że taka grubość jest już wystarczająca.

image006

Tunele bas-refleksu dmuchają do tyłu. Każdy głośnik mocowany śrubą.


Podobnie jak „ósemki”, olbrzym z serii Silver jest konstrukcją trójdrożną, opartą na czterech przetwornikach. Średniotonowiec wygląda identycznie, ale wprowadzono w nim kilka modyfikacji. 10-cm membrana z C-CAM (ceramika połączona z metalem) jest przyklejona do cewki, która zawsze pozostaje w szczelinie magnesu. Ten ma średnicę taką, jak membrana. Dwa głośniki basowe opracowano na tej samej zasadzie. Mają 20-cm membrany C-CAM z wgłębieniami przypominającymi powierzchnię piłeczki golfowej (natchnienie wielu konstruktorów, nie tylko w MA), polimerowe, odlewane kosze i pokaźne magnesy.
Kopułkę zamknięto w osobnej obudowie – tworzy z nią jednolitą całość. Przed uszkodzeniem chroni ją zamontowana na stałe metalowa siatka. Można to wszystko zasłonić czarnymi maskownicami, mocowanymi na magnesy, ale najlepiej od razu schować je na strychu.
Wewnętrzne okablowanie to srebrzona miedź beztlenowa. Zwrotnice zbudowano z dobrych podzespołów, w tym kondensatorów polipropylenowych i cewek powietrznych. Do dyspozycji mamy dwie pary złoconych gniazd, połączone zworkami. Dwa kanały bas-refleksu dmuchają do tyłu. Skrzynie spoczywają na podstawkach z wkręcanymi metalowymi kolcami.

Konfiguracja
Kolumny mają przyjazne parametry i nie są trudnym obciążeniem dla wzmacniaczy. W teście pracowały z McIntoshem MA7000, odtwarzaczem Gamut CD3, okablowaniem Harmoniksa i pełnym systemem zasilającym Ansae.

 

image005

Podwójne, złocone gniazda.


Wrażenia odsłuchowe
Poprzednia seria Silver RX prezentowała spójny pomysł na brzmienie. Wyłamywały się może monitory 1 i 2, które w odróżnieniu od większych skrzynek grały raczej jasno, stawiając na przejrzystość i oddanie jak największej ilości informacji. Jednak samo skrojenie pasma, staranność odwzorowania naturalnej barwy, a nie budowanie efektu pod konkretne gusta, przypominało to, co słyszeliśmy w podłogówkach.
Nowa linia jest na tyle podobna, że należy się spodziewać utrzymania priorytetów. Tym bardziej, że RX 10 wykazuje sporo podobieństw do starszych „ósemek” i… jest chyba od nich trochę lepszy.
Wiele osób powie, że Monitor Audio nie robi specjalnej łaski, bo coraz większe skrzynki są także coraz droższe. Różnica w cenach jest spora i wypadałoby oczekiwać, że za ciężko zarobione pieniądze coś dostaniemy. To myślenie jest zgodne z logiką, ale w świcie hi-fi nic nie jest proste. Większe kolumny miewają obszerniejszy i mocniejszy bas, ale przez to równowaga tonalna zostaje zachwiana i tańszy model zachowuje zalety, które droższy traci. Przez to łatwiej mi zrozumieć Brytyjczyków, którzy po prostu wolą monitory (w prostej konstrukcji trudniej coś schrzanić). Duże, zdublowane membrany zawsze wywołują u mnie obawy, że pogoń za basem i dynamiką spowoduje, że gdzieś po drodze zginą świeżość i radość grania, przytłoczone ciężarem decybeli i herców. Tymczasem w „dziesiątkach” nie ma się wrażenia, że równowaga została zachwiana. Jest to podobna recepta na brzmienie, jak w starszych, mniejszych podłogówkach. Mamy tę samą odrobinę ciepła w średnicy, ale z zachowaniem bardzo dobrej przejrzystości. Lepszej w tej cenie można szukać w monitorach.
Podobieństw do starszej serii jest znacznie więcej – to w zasadzie dalej ta sama estetyka, na jaki aspekt byśmy nie spojrzeli. To logiczne, bo skoro poprzednie „szóstki” i „ósemki” tak się podobały klientom, to nie warto robić rewolucji. Lepiej to i owo poprawić i wszyscy będą zadowoleni. Pewne aspekty są oczywiste, ponieważ wynikają z samego rozmiaru kolumn. Natomiast co do różnic pomiędzy mniejszymi modelami i ich następcami można przewidywać, że będzie czytelniej. Postaram się to sprawdzić przy najbliższej okazji, bo na pewno mniejsze RX-y trafią na nasze łamy.

image001

Front stwarza wrażenie monolitu. Aż szkoda go przykrywać maskownicą.


Dźwięk RX 10 jest zdecydowanie większy, obszerniejszy; można powiedzieć: grubszego kalibru. Nie odbywa się to kosztem ociężałości. Mamy tę samą świeżość i pochylenie nad szczegółami co w starszych RX 8. Dźwięk odebrałem jako zdrowy i uniwersalny, pasujący do każdego repertuaru. Przypomina to bezpretensjonalność Audio Physiców Tempo VI. Te drugie są subiektywnie lepsze, ale też sporo droższe.
Nie zauważyłem natomiast postępu w dziedzinie przestrzenności. Jest taka sama jak w „ósemkach”, zarówno pod względem rozmiarów, jak i precyzji. Jednak już tam był to poziom najlepszych podłogówek z tego segmentu cenowego.
Za to w kwestii dynamiki mamy skok o klasę. To już potęga i masa odczuwalna nie tylko w koncertowych nagraniach, ale dosłownie wszędzie. Na szczęście, sporo większe membrany nie są ociężałe i jeśli zwalniają w stosunku do tych z mniejszego modelu, to dosłownie o włosek. Za to kaloryczność ciosów jest z innej bajki i chyba nie ma sensu robić porównań. Byłoby to jak organizowanie walki bokserskiej zawodników wagi średniej i ciężkiej. Chociaż ten pierwszy poruszałby się szybciej i tak skończyłoby się nokautem.
Bas? No cóż – więcej, niżej, swobodniej. Też może minimalnie wolniej, ale nie na tyle, żeby robić z tego zagadnienie. Do dużego pokoju wybór będzie prosty.
W porównaniu z mniejszymi skrzynkami średnica jest minimalnie chłodniejsza, za to bardziej czytelna. Zaakcentowanie jej wyższego zakresu powoduje, że w muzyce rozrywkowej wyraźniej słychać perkusję i gitary; jest też więcej czadu. Jedynym repertuarem, który zabrzmi obiektywnie lepiej na „szóstkach” będzie kameralistyka wokalna, gdzie ocieplenie środka powoduje wypchnięcie głosów do przodu i dodanie im okrągłości oraz masy. Pozostaje pytanie, czy nowe RX 6 i RX 8 także będą bardziej neutralne (mniej ocieplone) i przejrzyste? To się okaże, ale kierunek zmian, jakie dostrzegłem w nowych RX 10, wydaje się słuszny.

 

image002

Cewki powietrzne i kondensatory polipropylenowe. Okablowanie wewnętrzne ze srebrzonej miedzi.


Dla wielu osób najważniejsze będzie jednak ogólne wrażenie. A to przemawia zdecydowanie na korzyść potężnych skrzyń. Rozmach, dynamika, mocarny i głęboki bas – to wszystko przekłada się na subiektywnie postrzeganą radość grania. Bo kto nie lubi słuchać symfoniki w skali prawie takiej jak na żywo? A jeżeli to koncert elektryczny, to wszelkie wątpliwości znikają jak ręką odjął.


Konkluzja
Poniżej 8000 zł może nietrudno znaleźć kolumny grające równie dużym i efektownym dźwiękiem, ale jeżeli dodamy do tego wyważenie, kulturę i muzykalność RX 10, to sytuacja się zmienia. Powiem tak: niemal równocześnie wylądowała u mnie grupa kolumn podłogowych z przedziału 8000-15000 zł. W tej kategorii Monitor Audio mogłyby spokojnie powalczyć. Wszystko wskazuje na to, że dobra passa brytyjskiej firmy trwa, a konstruktorzy i księgowi nie starają się tego zepsuć.

 

t

 

 

 

 

 

 


Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 03/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF