HFM

artykulylista3

 

Graj-end Holophone Number 3

60-62 12 2013 01

W świecie hi-fi zdarzają się oryginalne produkty. Ale nawet na ich tle Holofony Cezariusza Andrejczuka to latający talerz.

W małym miasteczku pod Białymstokiem powstała koncepcja, która nie ma nic wspólnego z obecnie produkowanymi kolumnami. Pan Cezariusz uważa, że świat hi-fi już dawno stanął na głowie. Pogoń za coraz mocniejszymi wzmacniaczami nijak mu nie pasuje do odtwarzania muzyki w domu, gdzie liczy się subtelność, prawda i przestrzeń, i gdzie tak naprawdę wykorzystujemy tylko kilka watów.
Porównanie do słuchawek wydaje się na miejscu. Dlaczego słyszymy w nich tak dobrze? Według konstruktora to proste: w dźwięku nie ma informacji odbitych od ścian, a pogłos pomieszczenia nie zaburza lokalizacji źródeł pozornych. „Normalne” kolumny kiepsko pracują w mocno wytłumionych wnętrzach, bo membrany ich głośników są zbyt ciężkie, nieruchawe, zbyt miękko zawieszone i za grube, by oddać mikrodynamikę i niuanse barwy. W tym drugim mają przeszkadzać syntetyczne materiały. Pogoń za mocą odbija się ponoć negatywnie na wszystkim, co ciche, subtelne i niemierzalne. Dlatego Cezariusz słuchał muzyki niemal wyłącznie w słuchawkach, a później postanowił skonstruować kolumny najbliższe tej idei.




Budowa

Małe moce i lekkie membrany z naturalnych materiałów – to kazało sięgnąć po zapomniane już rozwiązania, a punktem wyjścia były tzw. odgrody akustyczne. Za ich sprawą Cezariusz sięgnął po stare membrany z papieru. I tak powstały Grajpudła, a potem Grajkable.
Nazwy produktów być może niosły ze sobą dawkę humoru, ale osobiście uznałem je za nietrafione. Nie dlatego, że nie znam się na żartach, ale jakoś mi to nie pasowało. Odbiór jest raczej ironiczny, a przecież to drogie produkty, kierowane do ludzi, szukających „wyższych” doznań. Zmianę wymusiło zresztą wejście firmy na rynek niemiecki, gdzie nikt nie zrozumie, o co chodzi. Natomiast „holofon” to termin intrygujący.
Mimo zastosowania starych komponentów projekty Graj-endu są nowe, a przynajmniej nie słyszałem o podobnych.
Firma produkuje tylko trzy modele. Najwyższy – „jedynka” – wydaje się rozwinięciem „trójki”, ale nie do końca tak jest. Tam monitor jest mniejszy, a jego membrana średniotonowa waży jedynie cztery gramy. Konieczne było zastosowanie subwoofera, schodzącego do 30 Hz. „Dwójka” to pełnopasmowa podłogówka, natomiast opisywana „jedynka”… także pełnopasmowy, ale monitor. Z tego powodu przetwornik średniotonowy jest zrobiony z grubszego, bardziej wytrzymałego papieru, co już nie zapewnia tak „magicznej” średnicy jak we flagowcu, ale coś za coś, bo także osiąga wspomniane 30 Hz. Aby to było możliwe, trzeba było zastosować bardzo dużą, 40-litrową obudowę. Jak na monitory, Holofony są więc ogromne i diabelnie ciężkie, co wynika również z grubości ścianek (25-mm MDF). Nie mogło być inaczej, skoro konstruktor uważa, że grać mają tylko głośniki, w żadnym razie obudowa czy ściany pokoju.

Skrzynki występują w dwóch wersjach. Podstawowa jest zrobiona z MDF-u i pokryta szarym lakierem o metalicznym błysku (za dopłatą można sobie zażyczyć dowolny kolor). Lepsza wersja to lite drewno egzotyczne (do wyboru palisander, merbau, orzech amerykański, padouk, amazakue, a nawet bambus – swoją drogą ciekawe, jak to wpływa na brzmienie). W tym przypadku dopłata wynosi 2000 zł. Wnętrze skrzyń jest dodatkowo wytłumione grubymi płatami pianki. Głośniki są wkręcane od tyłu. Wykonanie jest staranne, a całość wygląda efektownie i prawdziwie high-endowo.

Holofony to konstrukcja trójdrożna, co odróżnia je od starszych Grajpudeł. Duży, papierowy nisko-średniotonowiec wyposażono w membranę z niewielką nakładką przeciwpyłową. Magnes jest mały, ale przecież nie chodziło tu o przetwarzanie wysokich mocy. Ten głośnik Isophona z lat 70. obecnie występuje dość rzadko, więc należy się liczyć, że ilość kolumn także będzie ograniczona, co podnosi ich wartość.




60-62 12 2013 02Coś dla tabelkarzy i nietoperzy. Czyli 40 kHz u góry.

 


Wysokotonowiec to nie kopułka, ale również stożkowa membrana papierowa o średnicy 8 cm (Siemens, lata 60.). Umieszczono ją w pokaźnej tubie. Według konstruktora ten duet jest w zasadzie wystarczający, ale dzisiaj ludzie są przyzwyczajeni do szerszego pasma, niechby nawet w tabelce danych technicznych. Stąd na szczycie, w osobnej obudowie, wylądowała superwysokotonowa wstęga. Pan Cezariusz utrzymuje, że jako dodatek, szczypta soli do rosołu. Gra cichutko, dopełnia pasmo, dodając blasku i nośności. Zmiana niby kosmetyczna, ale istotna.
Starsze Grajpudła miały tunel bas-refleksu wyprowadzony do przodu (na zdjęciu widać, że dostaliśmy egzemplarz „przejściowy”, dziury są zaślepione). Jednak, według konstruktora, to źle wpływa na brzmienie. Po pierwsze, wypychane powietrze stanowi przeciwfazę dla ruchu głośnika nisko-średniotonowego. Po drugie, to w końcu też dźwięk, więc dwie fale (pierwsza z głośnika, druga z otworu) nachodzą na siebie i interakcje są niemożliwe do przewidzenia.

Zwrotnica jest dość prosta, ale zmontowana z niespotykanych podzespołów. Cewki taśmowe i wielkie kondensatory olejowe (1000 V) wyprodukowano jeszcze w hitlerowskiej Rzeszy!

Skuteczność Holofonów jest relatywnie wysoka, a producent zaleca stosowanie wzmacniaczy lampowych. I to tych najbardziej ortodoksyjnych – kilkuwatowych triod. Dlatego zapytałem, czy podłączenie mocnego tranzystora nie będzie błędem. Sprawa okazuje się najbardziej istotna w przypadku najdroższego modelu. „Trójki” są mniej czułe, choć i tak z lampą zagrają najlepiej.

Ustawienie też nie jest łatwe. Kolumny nie są, co prawda, specjalnie wrażliwe na lokalizację, ale samo ich posadowienie sprawia problem. Po pierwsze, potrzebujemy podstawek z wielkimi blatami, aby skrzynie się na nich zmieściły. Po drugie, w komplecie dostajemy skomplikowane nóżki, złożone z plastrów aluminium z zagłębieniami oraz metalowe kulki. Najlepiej, jeżeli położymy dwa walce na sobie, a od dołu (stendu) i góry (monitorów) kontakt zapewnią kulki. Konstrukcja nie jest chybotliwa, ale jej zbudowanie wymaga współpracy dwóch osób.
Nie tylko na tle tej grupy, ale chyba wszystkiego, co znajdziecie w sklepach, propozycja Graj-endu jest wyjątkowa. Konstrukcja i wygląd to kosmos, a wykonanie i prezencja – warte każdej złotówki. Od razu widać, że to coś dla koneserów, a posiadacz Holofonów to człowiek nietuzinkowy albo chcący za takiego uchodzić. Zresztą, wszystko jedno – mecenasi opery w USA to albo melomani, albo snobi. Dla opery – efekt ten sam. Dla melomanów – misja, dla snobów – przepustka do dobrego towarzystwa. A Cezariusz Andrejczuk ma to w poważaniu. Robi swoje i, jak zaznacza, nie zależy mu na zwiększeniu obrotów.
Na koniec warto przytoczyć warunki gwarancji: na naprawę 10 lat. Na poprawę: 5 lat. W tym czasie producent wymienia niższe modele na wyższe, tylko za dopłatą różnicy w cenniku. To głęboki ukłon w stronę klienta.

 
Wrażenia odsłuchowe

Obok Gradientów Holofony to drugi statek kosmiczny, który wylądował w tym teście. Są to kolumny tak specyficzne, że wymykają się ocenie. Nie zamierzam jednak owijać w bawełnę, bo zarówno recepta na ten dźwięk, jak i jego opis są w sumie bardzo proste. Podobnie wskazówki, jak zrobić z tych zestawów produkt high-endowy. Taki, który się większości osłuchanych klientów spodoba.
Zacznę od zalet. Pan Cezariusz nalegał, żeby uważać z głośnością, bo przetworniki są delikatne. Pozwolę sobie temu zaprzeczyć – równie delikatny jest buldożer. W tych zestawach uznanie budzą potęga i masywność dźwięku. Tak spektakularne, że żaden inny głośnik z tego testu się do nich nie zbliża. ATC potrafi zaaplikować taki kontrast, że kapcie spadają. JBL odtwarza ekstremalne poziomy głośności, ale ściana, którą budują Holofony, jest jak Pałac Kultury przy XIX-wiecznej kamienicy. Jeżeli chcecie mieć w domu prawdziwy koncert rockowy, to możecie sobie postawić grajskrzynie. Wystarczy zaprosić kilku znajomych, żeby zrobili tłum, czasem szturchnęli łokciem i mamy pełne spektrum doznań. Dźwięk jest ogromny. Przy bardzo dużych natężeniach rozjeżdża wszystko, co dotąd żyło w ukryciu w pokoju. Myszy i pająki uciekną, a doniczki popękają.

 

60-62 12 2013 03Głośniki z lat 60. i 70. mocowane od tyłu.


Dolna średnica jest dociążona, co dodaje gitarom mocy. A bas? W tabelce mamy 35 Hz, ale odnoszę wrażenie, że preferowane są wyższe zakresy. Natomiast zjawiskowe są tempo i kontrola. Przypominają głośnik zamknięty. JBL też miał papierową membranę, ale ta podobno jest bardzo lekka i to by się pokrywało z wrażeniami z odsłuchu. Kontrola wybrzmień jest zadziwiająca. Czegoś takiego dawno nie słyszałem.
Największym atutem jest niska średnica. Gitara akustyczna brzmi bardzo mięsiście. Wiolonczele i puzony to uczta dla uszu. Taka naturalność, namacalność to chyba tylko na żywo, choć nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś powiedział, że tu gra lepiej.
Holofony w pełni zasłużyły na swoją nazwę w dziedzinie przestrzeni. Budują ogromną scenę, co w połączeniu z przejrzystością daje efekt niemal słuchawkowy. Na temat wysokiej góry wypowiadać się nie będę, choć tutaj też nie mam wiele do zarzucenia. Gdyby brakowało informacji, wrażenie przestrzenności byłoby niepełne.



60-62 12 2013 04Pojedyncze gniazda i bas-refleks.


Jest jednak w tych monitorach coś, co spowoduje, że wiele osób powie: „O matko, jakie to dziwaczne, hałaśliwe i pachnące starzyzną”.
To górna średnica – nie do przyjęcia. Jest jak najgorszy sen o tubach w Altusach. Najwyraźniej słychać to na perkusji i wokalach rockowych. Talerze brzmią jak ze słuchawki telefonicznej, a wszystkie syczące spółgłoski mają meganosowy nalot. Powoduje to, że wokaliści seplenią. Słychać stłumienie i ostrość, chropowatość papieru ściernego. Nie: „trochę”, lecz w karykaturalnym wymiarze.

Niestety, ten zakres pasma jest dodatkowo wyeksponowany; pewnie konstruktor chciał to stłumienie zamaskować, ale to nie pomogło. Przeciwnie – obnażyło słabość kolumn. Oczywiście, ktoś może uznać, że to jest kwestia gustu, bo ludzie przecież słuchają starych Goodmansów zamontowanych na desce. W takiej sytuacji mówię zawsze: idź do sklepu z instrumentami, weź pałkę i walnij kilka razy w talerz, to ci się nowa jakość w głowie otworzy.
Holofony mają wielki potencjał i wystarczy poprawić tylko tę jedną rzecz, a powstanie spektakularna konstrukcja. Jak to zrobić? Nie wiem, nie znam się na budowaniu kolumn. Pewnie wymienić tego tubowego papierzaka na górze. Na co? Też nie wiem. Zaryzykowałbym, że na coś bardziej nowoczesnego. Dolnego można nie ruszać. Faktycznie, sprawdza się jak mało co.
.

Konkluzja
Warto nad tym popracować, bo może powstać coś spektakularnego.


60-62 12 2013 T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 12/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF