ProAc Studio 115
- Kategoria: Kolumny
Jeżeli są jeszcze firmy, o których można powiedzieć: „wierne tradycji”, to na pewno zalicza się do nich ProAc. Brytyjczycy od samego początku działalności byli uznawani za konserwatystów. Firma założona w 1979 roku przez Stewarta Tylera nie epatowała nowinkami technicznymi, tylko montowała najlepsze duńskie głośniki w kanciastych obudowach.
Jak się okazuje, nie trzeba kosmicznych materiałów i skrzynek w kształcie meduzy, aby zdobyć rynek i sławę. Gdziekolwiek się nie wymieni tej marki, audiofile wiedzą, o co chodzi. Tyler postanowił nie mieszać im w głowach i zapewne dlatego jego kolumny do dzisiaj wyglądają tak samo.
Budowa
Moda na zaokrąglenia, srebrne lakiery i migracja produkcji na Daleki Wschód ominęły ProAca. Kolumny pozostały kanciaste i ciągle są robione w Wielkiej Brytanii. ProAc to nadal duma Albionu i ostoja tradycji.
Można powiedzieć, że brytyjskie skrzynki są drogie, ale za to otrzymujemy efektowne wykończenia najlepszymi fornirami. Na zdjęciach mamy nudny czarny klon, ale do wyboru pozostają: wiśnia, mahoń i klon „zwykły”, nieporównanie piękniejsze. Stolarka jest solidna, głośniki sprawdzone, a brzmienie od lat identyfikowane z firmą.
Studio 115 to następca modelu 110. Małe monitorki uzbrojono w dwa głośniki, opisane logiem firmy, ale można przypuszczać, że 16,5-cm nisko-średniotonowiec pochodzi od Seasa (celulozowa membrana zawieszona na miękkim resorze i równie miękka nakładka przeciwpyłowa, ażurowy kosz i spory magnes), a kopułka to Vifa (jedwabna, o średnicy 20 mm). Do tego prosta zwrotnica, porządne okablowanie (w swoim czasie entuzjaści zamieniali je na srebrne), podwójne gniazda, bas-refleks z przodu – ot i cała filozofia.
Do ceny warto od razu doliczyć podstawki, bo postawić Studio 115 na półce, to jak jeść kawior z deski do krojenia mięsa. Głośnik wysokotonowy zamontowano niecentrycznie względem basowca. Jak ustawić kolumny? Jak Wam się podoba. Ja próbowałem obu opcji i chyba wolę do wewnątrz.
Wrażenia odsłuchowe
Aż radość tego słuchać! Żadna w tym dźwięku filozofia, tylko prostota i doświadczenie firmy, która od czasów, kiedy mówiliśmy na księdza „Zorro”, nie zrobiła w zasadzie nic nowego.
Nadal produkuje normalnie grające kolumny. Przy okazji testu Reveli napisałem, że niemal wszystkie drogie monitory podkreślają bas i szukają jak najlepszego sposobu, żeby zaskoczyć klienta wielkim dźwiękiem. To jakaś choroba. Nawet w przypadku podłogówek widzę większą powściągliwość w tym zakresie. Może to psychologia? Skoro odbiorca ma duże skrzynki, to mu wystarczy, a jak małe, to trzeba mu to koniecznie „wynagrodzić” dźwiękiem większym od stodoły…
ProAc oznacza wszystkie elementy swoim logiem.
Proaki zyskały mój szacunek, bo nie starają się niczego wynagradzać ani udowadniać. Mają chyba najbardziej wyrównane pasmo, o ile pominiemy lekką ekspozycję góry. Ten głośnik mi się podoba przez wzgląd na pewną nonszalancję, spojrzenie z góry na „wysiłki” innych konstruktorów. Bo czy to nie nonsens? Chcecie mieć subwoofer, to go sobie kupcie. Prosta sprawa. Ale na takie podejście może sobie pozwolić tylko producent o renomie ProAca.
Dół korzysta z całkiem sporego głośnika, który jednak się nie wysila. Dzięki temu membrana może dokładniej przekazać średnicę pasma, a tam się przecież dzieje najwięcej. W efekcie otrzymujemy jasną, przejrzystą i precyzyjną barwę. Nagrania z lat naszej młodości nie szokują nowymi pokładami, tylko brzmią tak, jak pamiętamy. Z drugiej strony, czy nie jest to przejaw zdrowego rozsądku? Że niby dopiero niedawno nauka o materiałach i cewkach wykonała taki skok do przodu, że stare nagrania Genesis czy Marillion odzyskały utracony bas?
Proaki lubią bi-wiring i bi-amping.
Nie bądźmy dziećmi. To przejściowa moda wyciągania smoczych ryków z membran mniejszych niż 15 cm, a ProAc na nią nie zważa, tylko robi swoje.
Przestrzeń? Też z przodu, jak przystało na monitor starej daty.
Konkluzja
ProAc to ProAc. Smak klasyki i klasyka smaku. A że kosztuje sporo? Najlepiej skomentować to słowami ze znanego serialu: „To drogie rzeczy, Waldusiu, są”.
Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 12/2013