HFM

artykulylista3

 

Gradient 5.0

46-47 12 2013 01Gradient zawsze zaskakiwał oryginalnymi konstrukcjami. Były to jednak przeważnie kolumny duże i drogie. W 2002 roku firma, we współpracy z japońskim Combak Corporation, opracowała monitory Bravo.



Na ich podstawie powstał model Gradient Lauri, sprzedawany tylko w Finlandii. Aż 10 lat przyszło czekać na podobną konstrukcję, tym razem przeznaczoną dla szerszego kręgu odbiorców. Stosunkowo niedawno 5.0 trafiły także do Polski.


Budowa
Monitor jest wart uwagi ze względu na ciekawe rozwiązania. Skrzynki są niewielkie; kształtem zbliżone do sześcianu. Można je stawiać zarówno na węższej, jak i szerszej ściance – na dźwięk to nie wpływa. Dwie ścianki to deseczki z MDF-u, dwie krawędzie na froncie są zaokrąglone. Z zewnątrz widać głośnik zasłonięty maskownicą. Jest przytwierdzona dość nietypowo: krążkiem z gumy, a naddatki materiału zawinięto do wewnątrz. Po zdjęciu ustrojstwa (nie polecam, założyć z powrotem jest bardzo trudno) ukazuje się współosiowy głośnik Seasa. Część nisko-średniotonowa (17,6 cm) jest zrobiona z włókna szklanego i zawieszona na miękkim, wklęsłym resorze. Aluminiowa kopułka (25 mm), ukryta pod stalową siateczką, tkwi w centrum, a okalający ją pierścień jest jednocześnie korektorem fazy. Koncentryczny głośnik realizuje ideę punktowego źródła dźwięku, co ma zapewnić kolumnom spójne brzmienie i realistyczne oddanie efektów przestrzennych.

46-47 12 2013 02Bierna membrana i para zacisków.




Na tylnej ściance – zaskoczenie. Zamiast typowego otworu bas-refleksu niemal całą powierzchnię zajmuje bierna membrana w kształcie stadionu (14 x 20 cm), także produkcji Seasa. Rozwiązanie to spotykamy bardzo rzadko (na przykład w Thielach), ponieważ nie należy do najtańszych, a i prawidłowa aplikacja nie jest prosta. Otrzymujemy za to podobno połączenie zalet obudowy zamkniętej i bas- refleksu. Już te dwie cechy odróżniają małego Gradienta od konkurentów w podobnej cenie.
Rozmieszczenie gniazd nikogo już nie zdziwi. A że brak opisu? Doświadczony miłośnik hi-fi sobie poradzi, a niedoświadczony raczej po Gradienty nie sięgnie.


Wrażenia odsłuchowe

Tak dziwnego dźwięku dawno nie słyszałem.
Każda firma ma swoje wyobrażenie ideału. Podkreśla jedne cechy, nierzadko kosztem innych. Każda pisze, że wzorem dla sprzętu są prawdziwe instrumenty, koncert na żywo i sam już nie wiem, co o tym myśleć. Bo jeśli tak, to właściciele tychże firm albo muzyki nie słuchają w ogóle, albo na koncercie byli z wycieczką w podstawówce. Ani trochę mnie to nie dziwi ani też gniewa, bo wielokrotnie przy okazji nagrywania płyt miałem do czynienia z dźwiękowcami. Na pytanie: „czy masz w domu dobry sprzęt, czy słuchasz muzyki?”, 99 % z nich (szczera prawda!) odpowiadało: „A po co? Mam dosyć słuchania przez 12 godzin w robocie. A dobry sprzęt jest niepotrzebny, bo w ogóle te wszystkie audiofilskie wynalazki kłamią, są podbarwione i nie ma to jak odsłuchy w studiu”.
Jeżeli tak, to ja z kolei powiem, że tak podbarwionego dźwięku jak ze studyjnych Tannoyów nie słyszałem chyba nawet w miniwieżach. Geneleki czy Adamy też są mocno charakterystyczne. Najbardziej naturalne są chyba monitory BBC, których… w żadnym studiu poza BBC nie widziałem.

 

46-47 12 2013 03Głośnik współosiowy

 


Gradient proponuje jednak coś, czego nie jestem w stanie pojąć, lub – jak się teraz mówi – ogarnąć. Owszem, przy cichym słuchaniu muzyki wokalnej lub kameralnej pojawiają się wybitna przestrzeń i szczegółowość. Te cechy faktycznie doprowadzono do perfekcji. I wszystko jest dobrze pod warunkiem, że skupiamy się na średnicy, ponieważ innych części pasma ten głośnik nie przetwarza albo robi to tak specyficznie, że trudno cokolwiek powiedzieć.
Na przykład, słucham gęstego rocka i odnoszę wrażenie, że w ogóle nie ma góry, a tu nagle pojawiają się całkiem nowe informacje; jakieś solo klawiszy, którego wcześniej nie zauważyłem. Zaraz jednak dochodzę do wniosku, że to przełom średnicy i góry – prezentowany przez Gradienty przepięknie, z powiewem jakiejś dziwnej swobody, powietrza, tyle że nie tego z lasu, ale z księżyca Jowisza.
Fortepian – znowu pięknie, choć brak basu. A gdzie indziej? Coś tam zahuczy, ale generalnie zakres jest tak delikatny, jakby nie istniał. W dodatku kompletnie nie ma kontroli. Jest poluzowany i płynie bezkształtną falą. 


Dynamika – tutaj największa zagwozdka. Nie ma jej. Przez cały czas wydawało mi się, że kolumny grają cicho, nawet kiedy wskazówki Maka opierały się na końcu skali. Ten dźwięk płynie jednostajnie, na niezmiennym poziomie. Kontrasty są wyrównane i ma się wrażenie, że gdyby pokazać autentyczny wykres dynamiki, a potem dostosować go do prezentacji Gradienta, należałoby przejechać po nim kosiarką.

46-47 12 2013 04Wrażenie chaosu jest pozorne.


Stopa brzmi zabawnie. Coś tam puka i stuka. Chce wejść? Gradient to wredny gospodarz. Do domu nie wpuści ani zupą dużego bębna nie poczęstuje. Może go nie lubi? Pewnie tak, bo się spoufalił z wysokimi tonami.


Kolej na talerze i tu pełne zaskoczenie! Co za barwa, jaka różnorodność i czytelność – aż widzę te wszystkie metalowe druciki szczoteczki, które zahaczają o mikropory metalu. Podobnie szarpnięcia strun – widać je jak pod mikroskopem. Rewelacja, pod warunkiem, że gitara pozostaje na scenie we względnej samotności. Zbyt duża liczba instrumentów spowoduje, że znów zrobi się głucho i zapanuje jeden wielki bałagan.


Nie znoszę sytuacji, w których muszę oceniać tak kontrowersyjne konstrukcje. Tak odleciana w kosmos estetyka wymyka się tradycyjnej skali ocen. Raz jest fatalnie, bo jakikolwiek skok dynamiki czy większe zagęszczenie faktury powoduje, że robi się groch z kapustą. Za chwilę jednak wchodzi chórek pań i szczęka opada. Każdy głos osobno, jedna wyższa, druga niższa, ta bliżej, tamta dalej. Szczegóły emisji, artykulacja – genialne! I stawiaj tu kropki…

 

Konkluzja
Najchętniej wyciągnąłbym z Gradientów średnicę, zwłaszcza tę wysoką, i zrobił z tego przetwornik bardziej szczegółowy od elektrostatu. Reszty musiałbym poszukać gdzie indziej. Problem w tym, że na konstruowaniu kolumn się nie znam, więc nie pomogę.
Podobnie przy zakupie Gradientów. Nie mogę ich ani polecić, ani odradzić. Musicie posłuchać sami i albo się zakochacie, albo powiecie, że kicha. Innej opcji nie ma.



46-47 12 2013 T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 12/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF