HFM

Mark Levinson No. 5302

042 045 Hifi 0708 2021 009
Żaden związek nie jest dany raz na zawsze. Dobrą relację najpierw trzeba zbudować, a następnie podtrzymywać. Każda ze stron musi uwzględniać potrzeby i indywidualność drugiej. W innym przypadku na pewno coś nie zagra. Hm… nie zagra?

Spokojnie, audiofilska psychoanaliza to nasza specjalność. Niedawno przedstawialiśmy przedwzmacniacz Mark Levinson No. 5206. Jego partnerem jest końcówka mocy No. 5302.


Budowa
Wzornictwa można by nie opisywać; wystarczy powiedzieć, że to Mark Levinson. Ewentualnie zwrócić uwagę na funkcjonalność, ale akurat w końcówkach mocy jest ona zwykle prawie żadna.
Z przodu widać włącznik oraz uchwyty ułatwiające przenoszenie. Osobiście uważam, że jedna para rączek to tylko placebo dla klienta cierpiącego na wzrokowy deficyt hi-endu. Trudno mi sobie bowiem wyobrazić, żeby jedna osoba używała tych uchwytów do przenoszenia – po „doniesieniu” na miejsce musiałaby przecież najpierw postawić urządzenie pionowo, czyli oprzeć całą jego masę na terminalach. Aż mi się słabo robi, gdy to sobie wyobrażam. W przypadku dwóch osób jedna i tak chwyci obudowę po bokach, zatem uchwyty to rozwiązanie połowiczne. Może jestem małostkowy, ale we wzmacniaczach o niskich nóżkach i wystających ostrych radiatorach czynność ustawiania kończy się zawsze mniej lub bardziej bolesnym przycięciem palców. To właśnie przypadek Marka Levinsona. Na przyszłość poproszę o uchwyty także z tyłu, a jeśli nie, to o nóżki wyższe co najmniej o 5 mm.
Tylny panel No. 5302 współgra ze współczesnymi trendami. Mamy analogowy minimalizm i cyfrowy maksymalizm. Wprawdzie to po prostu stereofoniczna końcówka mocy i nie zawiera DAC-a, ale i tak została wyposażona w sekcję cyfrową, tyle że odpowiedzialną za inne funkcje. Mam na myśli zestaw gniazd Ethernet/USB A, o którym za chwilę, i całą logikę, do której są potrzebne. Poza tym No. 5302 oferuje złącze RS-232, przelotkę komunikacji systemowej i wejście do podłączenia zewnętrznego odbiornika podczerwieni. No i oczywiście gniazdo zasilania, zbalansowane i niezbalansowane wejścia analogowe oraz pojedyncze uniwersalne terminale głośnikowe.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Wnętrze
   

 

W opisie preampu Mark Levinson No. 5206 nie wspominałem, że urządzenie ma fabrycznie ustawioną funkcję przejścia w tryb uśpienia przy dłuższym braku sygnału na wejściu (to jakieś 20-30 minut, ale nie mierzyłem). Nie wspominałem, bo to błahostka – można wejść do menu i wyłączyć tę opcję, jeśli komuś nie odpowiada. Ale w przypadku końcówki mocy z całą premedytacją o tym wspomnę, ponieważ została ona fabrycznie ustawiona w taki sam sposób (mówię o uśpieniu przy braku sygnału), z tą różnicą, że – inaczej niż w preampie – nie ma żadnego widocznego menu. Nie robiłbym z tego zagadnienia, gdyby rzeczywiście wyłączała się po półgodzinnej bezczynności. Sęk w tym, że według Marka Levinsona bezczynność nie oznacza zwyczajnego braku sygnału, lecz brak sygnału powyżej pewnego natężenia. Mówiąc po ludzku, końcówka się wyłączy przy cichym i średnio cichym słuchaniu. A to już jest naprawdę irytujące, zwłaszcza gdy do testu przyjeżdża urządzenie nie wygrzane, które chciałoby się zostawić pod prądem gdzieś w tle codziennej krzątaniny, zanim się przystąpi do krytycznych odsłuchów.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Bufor wejściowy. Wolne połacie na płytce sugerują, że większa część układu
została ukryta pod spodem.
   

 

Na szczęście problem da się rozwiązać. Wymaga to jednak trochę zachodu. Z instrukcji wynika, że końcówkę należy połączyć kablem ethernetowym z domowym routerem (kabla w wyposażeniu brak). Następnie włożyć pendrive do gniazda USB z tyłu (pendrive własny, bo w wyposażeniu brak). Po chwili go wyjąć i włożyć do laptopa (laptopa też nie dali, ale to akurat jestem w stanie zrozumieć). Z zapisanego na pendrivie pliku tekstowego skopiować adres IP i wkleić do paska w przeglądarce internetowej. W ten sposób wchodzimy online do menu naszej końcówki, w którym znajdujemy sekcję ustawień trybu standby i wyłączamy automatyczne usypianie. Bardzo nowoczesne rozwiązanie. Osobiście wolę jednak staroświecką obsługę, np. jakiś mały przełącznik z tyłu urządzenia. No ale wtedy nie poczulibyśmy powiewu zaawansowanej technologii. A to, że byłoby szybciej i łatwiej, nie jest – jak widać – najważniejsze.
Poza tą niedogodnością, internetowej formie obsługi nie można odmówić pewnych zalet. Producent udostępnia w ten sposób użytkownikowi wiele opcji, jakich standardowo końcówki mocy nie oferują. Przez przeglądarkę można aktualizować oprogramowanie, diagnozować stan techniczny urządzenia i ewentualne usterki, wybierać pomiędzy trzema stopniami głębokości stanu uśpienia czy trybami działania przelotek systemowych. Można też sprawdzić aktualną temperaturę pracy każdego kanału, czy wyeksportować nasze spersonalizowane ustawienia.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Stopień wyjściowy pionowo z boku.
   

 

Wnętrze
Po zdjęciu pokrywy uwagę zwraca ogromny, nieekranowany transformator toroidalny 1100 VA, posadowiony bliżej frontu. Wyprowadzono z niego cztery odczepy – po jednym dla stopni wyjściowych każdego kanału i po jednym dla układów znajdujących się na najniższym i środkowym poziomie (płytki rozmieszczono na trzech, z których można obejrzeć tylko najwyższy). Na górze widać bufor wejść analogowych. Pod nim kryje się moduł o trudnym do rozszyfrowania przeznaczeniu, gdyż został zasłonięty aluminiowym ekranem. Najniższe piętro zajmują dwie płytki – jedna z nich stanowi najpewniej dalszy ciąg zasilacza; druga musi zawierać całą sekcję cyfrową.
Płytki ze stopniami mocy każdego kanału – zgodnie z regułami sztuki – przytwierdzono pionowo do elementów odprowadzających ciepło. W tym przypadku pomiędzy tranzystorami i radiatorami umieszczono jeszcze element pośredni – płat aluminium o grubości 5 mm. Nie sposób stwierdzić, ile tranzystorów tu pracuje, gdyż nie widać ani jednego. Producent deklaruje osiem (sześć w klasie AB i dwa w klasie A) i zakładam, że chodzi o jeden kanał. Tak czy inaczej, moc 135 W/8 ? nie bierze się znikąd.
Kondensatory – po cztery elektrolity, każdy o pojemności 10000 µF na kanał – zostały umieszczone bezpośrednio na płytkach stopni wyjściowych.
No. 5302 można wykorzystać jako monoblok – wtedy moc się podwaja. Wzmacniacz pracuje w klasie AB, ale nawet pomimo efektywnego chłodzenia zauważalnie się nagrzewa.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Stopień wyjściowy pionowo z boku.
   

 

Konfiguracja systemu
Mark Levinson No. 5302 w głównej części odsłuchu wystąpił jako partner firmowego przedwzmacniacza No. 5206. Jego wkład w brzmienie oceniałem, wymieniając go w torze na redakcyjną końcówkę mocy Conrad-Johnson MF2250. Sygnał dostarczał odtwarzacz Naim 5X z zasilaczem Flatcap 2X. W czasie tego odsłuchu z ciekawości oraz z przyczyn logistycznych (równolegle prowadzone inne testy) na podstawkach ustawiałem trzy pary monitorów: redakcyjne Dynaudio Contour 1.3 mkII, Spendory 4/5 oraz Spendory 3/1. Każde wymęczyłem równie dokładnie, ale aby nie nakładać na brzmienie końcówki charakteru głośników, opisywane poniżej wrażenia będą stanowiły uśrednienie brzmienia wszystkich trzech zestawów.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Transformator toroidalny
z czterema odczepami.
   

 

Wrażenia odsłuchowe
Na samym wstępie, bezpośrednio po tym jak Mark Levinson zastąpił w torze Conrada-Johnsona, odnotowałem kilka różnic. No. 5302 od razu pokazuje własny pomysł na muzykalność. Zaczyna od lepszej kontroli basu, odważniejszej góry pasma i dobitniejszej górnej średnicy. Jest więcej kopa, ale bez utraty ogłady. W sumie to nie dziwi. W porównaniu z C-J współczesne wzmacniacze tranzystorowe najczęściej tak właśnie grają.
Niezależnie od porównań, końcówkę ML można scharakteryzować jako urządzenie o subtelnej, aczkolwiek dość konsekwentnej filozofii brzmienia. W skrócie sprowadza się ona do dwóch kluczowych elementów. Po pierwsze, dźwięk dopełnia koncepcję prezentowaną przez firmowy preamp; po drugie – bardzo dobra dynamika to strategiczny element punktu pierwszego.
Zakup elementów elektroniki tego samego producenta i należących do tej samej serii to generalnie dobry pomysł. Gwarantuje dopasowanie parametrów technicznych (wejścia/wyjścia) i efekt brzmieniowy, który za właściwy uznał sam producent. Zestaw pre/power Marka Levinsona serii 5000 potwierdza tę audiofilską tezę. Uważny odsłuch pokazuje, że wiele atrybutów brzmienia preampu końcówka traktuje priorytetowo.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Na tylnej ściance widać
zapowiedź dual mono.
   

 

Dynamika to wizytówka No. 5302. Ale od razu warto wyjaśnić potencjalne niezrozumienie takiej deklaracji. Nie chodzi wcale o to, że jest rozbuchana i że wzmacniacz kreuje klimat koncertu rockowego, niezależnie od repertuaru. Tutaj chodzi bardziej o dokładne spasowanie elementów dynamicznych – a nie o forsowanie tempa czy nadawanie przejściom między piano i forte jakiegoś nadmiarowego znaczenia.
Owszem, brzmienie opiera się na śmiałej i otwartej dynamice. Słuchacz przez cały czas odczuwa nasączenie dźwięku energią. Trudno się oprzeć wrażeniu, że muzyka swobodnie się „unosi”; mamy poczucie bardzo dużego zapasu mocy. Nie ma mowy o śladowej ospałości czy rozleniwieniu, ale też wszystko jest utrzymane w tempie, które ani o włos nie odbiega od wzorca. Albo inaczej: jest do niego zbliżone z dokładnością, której nie spotyka się często nawet w tych rejonach cenowych.
Niskie tony okazują się głębokie i nawet wymagający słuchacze nie odczują niedostatku. Kontrola basu została utrzymana na bardzo dobrym, chociaż nie zamordystycznym poziomie. Fundament harmoniczny można więc określić jako prawidłowy i nie pozostawiający niedosytu.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Poniżej wejść sygnałowych
sekcja obsługi cyfrowej.
   

 

Stopa rytmiczna jest mocna i płynnie wpasowana w obraz muzyczny. Instrumenty perkusyjne zachowują jednak właściwy dystans, nie pretendując do roli uzurpatorów muzycznej władzy. Mark Levinson prezentuje też bardzo wysmakowaną dynamikę w skali mikro. Początkowo ten element nie zwraca większej uwagi (bo koncentrujemy się raczej na ogólnym obrazie), ale jego potencjał odkrywamy, gdy na talerz odtwarzacza trafi odpowiednie nagranie. U mnie nastąpiło to przy płycie „Tutu Revisited” Marcusa Millera. A gdy już tę kapitalną mikrodynamikę odkryjemy – to zaczynamy ją dostrzegać wszędzie. Jest rzeczywiście bardzo konsekwentnie poprowadzona – doskonała w jakości i sprawności, ale nie nachalna w ekspresji.
Mark Levinson oferuje zatem świetnie zrównoważone tempo i wyraźny, ale wtopiony w linię melodyczną rytm. Gdy nagranie tego wymaga, zaskoczy mocniejszym pchnięciem, ale w normalnych warunkach preferuje granie z poczuciem zapasu mocy. Taka formuła świetnie pasuje do kultury preampu No. 5206. Oba urządzenia, traktowane jako całość, zapewniają energetyczne i muzykalne brzmienie. Bo należy wciąż pamiętać, że kapitalna dynamika nie oznacza jej wyolbrzymienia ani przyspieszenia. Dynamika Marka Levinsona to właśnie potencjał w skali, a nie wynik w tempie.
W high-endzie każda specyficzna cecha brzmienia zachowuje bardzo dyskretny charakter. Mówiąc np. o słabszej kontroli basu, najczęściej mamy na myśli minimalne poluzowanie względem bezpośrednich konkurentów, a nie po prostu rozlazłość jako taką. Co prawda, Mark Levinson kontrolę niskich tonów prezentuje świetną, ale jego brzmienie cechuje pewien rys, będący logiczną konsekwencją całościowej filozofii brzmienia. Mam na myśli lekkie otłuszczenie konturów.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Końcówkę można przestawić
w tryb monobloku. Wiąże się to
z koniecznością wydatku kolejnych
41000 zł na drugi monoblok.
   

 

Nie od razu zdajemy sobie sprawę, że ML wybrał taką formułę umuzykalnienia dynamiki. Z początku odnosimy bowiem wrażenie dźwięku pełnego, hojnego i obfitego. Kiedy jednak wczujemy się w charakter opisanej powyżej dynamiki, to będziemy mogli lepiej prześwietlić pozostałe aspekty brzmienia. I w średnicy właśnie zauważymy, że kontury dźwięków zostały mocno naoliwione. Bardzo ładnie to współgra z bogatymi i nasączonymi barwami. Końcówka Levinsona stanowi przeciwieństwo prezentacji sterylnej. Co prawda, lampowej aury bym nie sugerował, ale na pewno dyskretny wychył temperatury barw idzie minimalnie bardziej w stronę ocieplenia niż schłodzenia.
To ogólne podejście sprzyjające poczuciu wypełnienia obrazu muzycznego wiąże się z pewną konsekwencją, która jednym spodoba się bardziej, a innym mniej. Chodzi o to, że mocne napompowanie brzmienia oznacza ograniczenie jego napowietrzenia; tych dwóch elementów nie sposób pogodzić. Przesunięcie charakteru prezentacji od zwiewności w kierunku wypełnienia daje bardzo dobry efekt w postaci zgrania ze sobą wszystkich instrumentów. Szczególnie docenimy to w harmonii dużych składów. Przy okazji odsłuchu No. 5302 odświeżyłem sobie kilka symfonicznych arcydzieł. Często też powracałem do koncertów fortepianowych.
Góra pasma gra dość odważnie, co jest w tym przypadku pożądane. Soprany równoważą brzmienie. Odciążają je i z umiarem doświetlają. Przyjęcie nadmiernie złagodzonej formuły mogłoby skutkować nienaturalnym przyciemnieniem. Amerykańscy konstruktorzy nie popełnili tego błędu.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Ostre radiatory i niskie nóżki
   

 

Stereofonia okazuje się bardzo dobra. Amerykańska końcówka nie ma najmniejszych problemów z odtworzeniem dużej szerokości, zdecydowanie wykraczającej poza zewnętrzne krawędzie głośników. Głębia wygląda rozsądnie – wokal na pierwszym planie, reszta sceny za nim. Te obserwacje dotyczą odsłuchu z monitorami Dynaudio, które od lat prześwietlają w redakcyjnym systemie możliwości wzmacniaczy z różnych półek cenowych. Wiadomo jednak, że stereofonia w dużym stopniu zależy od głośników; w połączeniu z monitorami Spendora głębokość sceny odnotowała istotny skok jakościowy.
Warto również dodać, że z oboma Spendorami Mark Levinson okazał się względnie litościwy dla słabszych realizacji. A to oznacza, że przy odpowiednim doborze reszty toru No. 5302 nie zdziesiątkuje płytoteki.
Dynamika, pogrubienie konturów i wypełnienie brzmienia to chyba jedyne elementy charakterystyczne, które można przypisać amerykańskiemu piecowi. Reszta jest „przezroczysta” – No. 5302 nie wnosi już żadnego narzutu własnego. Taką neutralność należy oczywiście uznać za zaletę, a nie wadę – doskonały wzmacniacz to przecież taki, który nie zwraca na siebie uwagi.
Reasumując, końcówkę Marka Levinsona można określić jako urządzenie o bogatym, wypełnionym i dynamicznym dźwięku, który jednocześnie zapewnia angażującą słuchacza muzykalność. Pomimo lekkiego otłuszczenia średnicy i wrażenia ogólnej masywności, szczegółowość, analityczność i przejrzystość prezentują poziom charakterystyczny dla jeszcze wyższej półki cenowej.

042 045 Hifi 0708 2021 001

 

Uchwyty z przodu nie ułatwiają
przenoszenia wzmacniacza
w pojedynkę.

 

Konkluzja
Mark Levinson zbudował bardzo harmonijną relację. Preamp i końcówka serii 5000 to para idealnie do siebie dopasowana. Każda ze stron uwzględnia potrzeby i indywidualność drugiej. Taki partnerski układ gwarantuje długie i szczęśliwe pożycie.

2021 08 28 12 07 34 042 045 Hifi 07 2021.pdf Adobe Reader

 

Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 07-08/2021