HFM

artykulylista3

 

Hijiri HCI-R

038 043 032019 001Kazuo Kiuchi ma wszechstronne zainteresowania. Znamy go głównie z działalności pod szyldem Combak Corporation – specjalisty od audiofilskiego hardware’u.
Wytwórcy sprzętu są przeważnie elektronikami, konstruktorami bądź wizjonerami, natomiast z muzyką na żywo mają niewiele wspólnego. Zdarza się, co prawda, że ten i ów muzykuje amatorsko, rzadko ma to jednak związek z gruntownym wykształceniem muzycznym czy obyciem na scenie.

Co dziwne, równie incydentalne kontakty można obserwować także po drugiej stronie mikrofonu, czyli w branży profesjonalnej – wśród dźwiękowców czy producentów muzycznych.


Kazuo Kiuchi należy do szlachetnych wyjątków, ponieważ ściśle współpracuje z wytwórnią JVC XRCD, uznawaną za wzór technicznej perfekcji nagrań. Zapewne stąd wyniósł szerokie spojrzenie na reprodukcję muzyki.
Nazwa Combak Corporation sugeruje bezdusznego molocha z ludźmi sprowadzonymi do roli trybików w maszynie, ale – na szczęście – nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością. Zamiast „oddziałów” firma ma w ofercie kilka marek, co służy usystematyzowaniu oferty.
Elektronika nosi znak Reimyo. Mimo entuzjastycznych opisów w prasie branżowej jest raczej mało znana, co zapewne jest pochodną wysokich cen urządzeń. Z drugiej strony, płyty JVC XRCD też do tanich nie należą, a mimo to wyprzedane pozycje z katalogu potrafią na rynku wtórnym kosztować znacznie więcej, niż w pierwotnym zakupie. Dość powiedzieć, że wzmacniacze i źródła Reimyo cieszą się dobrą opinią, a ich precyzję wykonania i dopracowanie techniczne porównuje się do najlepszych.

038 043 032019 002 Elektrony uprasza się o podążanie
we wskazanym kierunku.

 

Kolejny segment działalności Combaka to Harmonix. Marka będąca prawdziwym wizjonerem na rynku, wyprzedzająca trendy o całe dziesięciolecia. We wczesnych latach 90. XX wieku moja przygoda z hi-fi tak naprawdę dopiero się zaczynała. Był to też czas, kiedy rodził się polski rynek. Centrum zainteresowania stanowił sprzęt, z dzisiejszego punktu widzenia, budżetowy. Jednocześnie też elitarny, bo stanowiący alternatywę dla produktów koncernów, głównie japońskich. Małe firmy zaczynały od garaży, a mimo to były w stanie zaoferować lepszą jakość brzmienia przy niewiele wyższych cenach. Owszem, i wtedy istniał hi-end, ale raczej się nie zdarzało, aby cena najbardziej wyrafinowanych wzmacniaczy, kolumn czy odtwarzaczy dochodziła do poziomu samochodu wyższej klasy. Suma 100 tys. zł wywoływała reakcje podobne do tych, jakie mogłyby towarzyszyć spotkaniu z latającym spodkiem. A kable i przyległości? Ich znaczenie zauważali tylko najbardziej wyedukowani i osłuchani, choć się tym nie chwalili, bo od deklaracji „słyszę różnicę” do posądzenia o fiksum-dyrdum było niebezpiecznie blisko.

038 043 032019 002 Pudełko – śliczności

 

W takiej rzeczywistości Harmonix produkował akcesoria antywibracyjne i akustyczne, „cudowne” nóżki, nakładki na okablowanie, foliowe naklejki na płyty CD i inne dziwolągi. Z jednej strony, krążyły opinie o ich skuteczności; z drugiej – były obiektem niewyszukanych żartów. I co można powiedzieć po 30 latach: kto miał rację?
Już choćby z tej przyczyny z zainteresowaniem spoglądam na katalog Harmoniksa. Ten zaś… pozostaje podobny do tego z czasów mojej młodości. Nowością w ujęciu historycznym było wtedy okablowanie. Głośnikowego używałem bardzo długo i do dziś nie wiem, co za diabeł mnie podkusił, żeby je zmienić. Wszystkie przewody Harmoniksa łączyły trzy cechy: dobry dźwięk, skromna prezencja i atrakcyjna cena. Być może Harmonix przewiduje powrót zdrowego rozsądku w ostatniej kwestii? Bo to, co aktualnie wyprawiają w cennikach niektórzy producenci okablowania, przestaje się mieścić w głowie.
Trochę przeczy temu oferta trzeciego odłamu Combak Corporation – Hijiri, który zajmuje się wyłącznie kablami i to głównie tymi drogimi. Oferta jest wąska: dwie sieciówki, dwie łączówki analogowe i jedna cyfrowa oraz dwa przewody głośnikowe. W tym jeden interkonekt i głośnikowy są nowościami, wyłamującymi się z dotychczasowego pomysłu na budowanie oferty, a mówiąc wprost: są tańsze.
Dotychczasowe modele cieszyły się bardzo dobrą opinią. Też ją podzielamy, w sposób najbardziej wiarygodny i miarodajny: sieciowy Nagomi i łączówka HGP-X od kilku lat pracują w moim systemie roboczym.
Stosowane przez firmę nazewnictwo jest proste i ułatwia orientację w przeznaczeniu określonego modelu. H to Hijiri; C – cable; I – interconnect, a S – speaker. Natomiast cyferki oznaczają długość gotowych odcinków: 10 – 1 m, 25 – 2,5 m. W łączówkach, przed liczbą, dochodzi jeszcze jedna litera: R – RCA, lub X – XLR. Nie sposób się w tym zgubić.

038 043 032019 002 Specjalna wersja?


Budowa
Przewody są pakowane w drewniane, ręcznie zdobione pudełka. W materiałach prasowych wyraźnie podkreśla się luksus, jednak, jak się mawia: „nie robiłbym z tego zagadnienia”, ponieważ w Japonii to norma. W podobnych opakowaniach sprzedaje się drogą herbatę czy słodycze. To po prostu zwyczaj, podkreślający szacunek do klienta i tworzenie wokół produktu szczególnej atmosfery. Trochę tak, jakbyśmy dostali prezent, a to od razu pozytywnie nastraja do przedmiotu i ogólnie do życia. Koszt nie jest znaczący, za to czujemy się lepiej potraktowani.
Ważniejsze jest jednak to, co w środku. Osoby przyzwyczajone do grubaśnych węży ogrodowych z połyskującymi złotem końcówkami mogą się poczuć zawiedzione. Hijiri wyglądają skromnie. Z zewnątrz widać plecionkę z tworzywa sztucznego w kolorze niebieskim (głośnikowy) lub czarnym (łączówka). Jest gęste, twarde i odporne na ścieranie. Struktura płaszcza zapewnia elastyczność. Dzięki temu przewody łatwo się podłącza. Łatwo się też układa, nawet gdy sprzęt jest dosunięty do tylnej ściany.

038 043 032019 002 Wężowe sploty w wydaniu
zaskrońca

O konstrukcji wiadomo niewiele. Kiuchi-san niechętnie się dzieli szczegółami. Podobno oba modele powstawały przez trzy lata i zanim wreszcie światło dzienne ujrzała wersja ostateczna, w koszu wylądowało kilkanaście prototypów.
Każdy egzemplarz jest wykonywany ręcznie. Jeżeli chodzi o materiał przewodnika, można przypuszczać, że jest to miedź PCOCC (Pure Cooper by Ohno Continuous Casting), stosowana we wszystkich dotychczasowych modelach Hijiri), a dostawcą gotowych drucików jest Furukawa Electric. W głośnikowym zastosowano dwie wiązki w osobnych izolacjach, z własnymi płaszczami, które w odległości około 20 cm od konektorów schodzą się w jedną, z dodatkowym oplotem. I dobrze, bo przewody się nie plączą. Całkowita średnica głośnikowego to niecały centymetr.
Interkonekt też jest cienki. W wersji RCA to jedna żyła na kanał, w XLR – dwie, we wspólnym płaszczu. Stąd wersja koncentryczna jest niemal dwa razy droższa.

038 043 032019 002 Ładny? Brzydki?

 

Wtyki też wyglądają skromnie. Przy złoconej biżuterii wręcz… biednie, ale to pozory, ponieważ zostały pokryte rodem. Pod warstwą szlachetnego platynowca znalazły się złocenia, tyle że ich nie widać. Na koszulkach wydrukowano strzałki, co sugeruje, że przewody są kierunkowe. Wiele osób uważa to za legendę bez pokrycia, ale co szkodzi podłączyć, jak zaleca producent?
Wszystko wskazuje, że nowe Hijiri nie są kablami „dla oka”. Nie pokazują zamożności posiadacza i tego, że system jest „wypasiony”. Nie przyciągną uwagi na tyle, że goście będą nurkować za kolumnami i cmokać z uznaniem. Odwrotnie – raz podłączone – znikną nam z oczu.

038 043 032019 002 Takie pudełko to tylko z Japonii, panie.

Wrażenia odsłuchowe
W zasadzie, opis należałoby podzielić na dwie części, dla każdego przewodu z osobna. Jednak są one na tyle spójne w aspektach barwy, tempa, dynamiki i przestrzeni, że można je traktować jako całość. Jeżeli właśnie decydujecie, czym połączyć elementy systemu, warto wziąć to pod uwagę i kupić opisywany komplet. Tym bardziej, że następuje wtedy coś w rodzaju kumulacji efektu. Jeżeli jednak musiałbym wskazać jakieś różnice albo faworyta, to postawiłbym na intertkonekt, jako na bardziej uporządkowany. Dokładniejszy, bardziej skupiony na szczegółach. O ile głośnikowy prezentuje perfekcyjnie uporządkowaną scenę i pokazuje najdrobniejszy szczegół z aptekarską precyzją, to łączówka dodaje do tego wyostrzenie konturów i oczyszczenie tła. Dzieje się to jednak na granicy percepcji i, moim zdaniem, nie warto wysuwać wartościujących sądów. Jeżeli mam się już o taki pokusić, to uwaga, bo będzie mocno: HCI tylko o włosek ustępuje redakcyjnemu Hijiri Million! A teraz zapraszam do porównania cen i własnych przemyśleń.

038 043 032019 002 Kolejne pudełko – dziesięć razy ładniejsze od zawartości.

 

Już kupiliście? Bo ja tak. Razem z głośnikowym, bo od pierwszej godziny słuchania wiedziałem, że HCS ma zostać w redakcji. Dopiero teraz system będzie kompletny. HCI doszlusował jako dodatek. Niby mam Milliona i jest mi niepotrzebny. Ale zaraz, zaraz. Million ma XLR-y, a gdzie RCA? Takiej okazji nie można przegapić. Czy będę mieć pozakupowego kaca? Nie sądzę, bo trzy lata temu, w konkluzji testu Milliona (nr 3/2016) napisałem „I tylko jedno miałem z tyłu głowy: obecny głośnikowy ogranicza przekaz. Dlatego czekam niecierpliwie”. Teraz mogę stwierdzić: „Doczekałem się”.
Nowe Hijiri grają genialnie. Nie znajduję wady, która schłodziłaby mój entuzjazm. Oczywiście, wiem, że można jeszcze lepiej, ale to kosztuje stanowczo za dużo. Zaserwuję też swoje drugie przemyślenie. Otóż do systemów w cenie 40 tys. za element (wzmacniacz, odtwarzacz, kolumny), a nawet trochę droższych, poziom HCI i HCS jest wystarczający. Japońskie przewody mają potencjał, który nie ograniczy klasy komponentów, nawet jeżeli zostały dobrane z maksymalną starannością.

038 043 032019 002 Taki przyjacielek może
się okazać bardzo potrzebniutki.

 

Opis warto rozpocząć od przestrzeni. Zarówno w symfonice, jak i popie pierwszy kontakt po zwykłych, tanich kabelkach przynosi otwarcie sceny. To trochę tak, jakby zburzyć ściany, które dotąd ograniczały dźwięk, a ten wreszcie się uwolnił i rozpłynął we wszystkie strony. Przy okazji również oderwał się od kolumn i otoczył aurą. Hijiri bardzo dobrze kontrolują pogłos, nie rozwlekając go i umiejscawiają zdarzenia w konkretnych lokalizacjach. Słychać to wyraźnie w muzyce elektronicznej. Polecam „Oxygene” Jarre’a. Potem można przejść do materiału, który wymaga większego wyrafinowania, czyli do symfoniki albo muzyki operowej. „Fantastyczna” Berlioza, „Z Nowego Świata” Dworzaka, a na deser może Szostakowicz? Tutaj już nie ma „pływania sygnału”. Jest za to masa instrumentów, podzielona na grupy ze względu na ich budowę. W dobrych realizacjach można docenić precyzję lokalizacji, stabilność sceny i kontrolę wybrzmień, pozwalającą pewnie określić moment, w którym kończy się dźwięk, a zaczyna „ogon”. Świetna zabawa. W późnych operach Pucciniego materiał okazuje się jeszcze bardziej skomplikowany, ale Hijiri nie robi to różnicy. Zapewne dlatego, że pozostają zegarmistrzowsko dokładne, bez względu na masę dźwięku i gęstość faktury.

038 043 032019 002 Lądowanie w redakcyjnym
systemie. Serdecznie witamy.

 

Podobną precyzję można obserwować w zakresie dynamiki; zwłaszcza w skali mikro, gdzie wrażenie podkreśla „czarne tło” albo cisza, na której powstaje obraz. Emocje są budowane wydatniej, a wszystko wydaje się łatwe w odbiorze, niczym sonaty Mozarta. Inna rzecz, że coś, co odbieramy jako łatwe, czy to tekst, czy muzyka, najtrudniej stworzyć. W HC wszystko wydaje się oczywiste. Bo niby dlaczego dźwięk miałby być niewyraźny? Z jakiej przyczyny mielibyśmy nie słyszeć każdego detalu? Czyżby w miedzi żyły robaki, żywiące się prądem? Ech, gdyby wszystko było takie proste…
A propos „łatwej muzyki” (przynajmniej do odtworzenia) – w małych składach instrumentalnych można zaobserwować neutralność przekazu. Hijiri nie eksponują żadnego podzakresu ani nie modulują barwy. Być może przez to nie zwracają uwagi w pierwszych chwilach odsłuchu. Nie kłują uszu górą ani nie epatują basem. Dźwięk jest wyrównany i naturalny. Po dłuższym odsłuchu zaczynamy to doceniać, ponieważ wszelkie ekspozycje okazują się uciążliwe. Nie oczekujcie, że japońskie przewody coś poprawią. Nie nadają się do korekty brzmienia systemu. Pokażą za to potencjał tego naprawdę dobrego. Jeżeli wzmacniacz ma głęboki, mięsisty bas i lotną górę, HC tego nie zmienią. Jeżeli czegoś brakuje, to nie przybędzie. Mój elektroniczny inwentarz po wymianie głośnikowych na Hijiri przeskoczył oczko w górę, właśnie w zakresie głębi i kontroli basu. Łączówka? Hm, mam Milliona, więc powiem tak: zmiana nie była specjalnie bolesna i gdybym nie miał bezpośredniego porównania, byłbym w pełni zadowolony.

038 043 032019 002 Wszystko się zaczyna
od rodowanego wtyku.

Epilog
Nie opisałem jeszcze kilku kwestii, choć czuję, że powinienem. Mam wiele interesujących spostrzeżeń, bo im dłużej słucham, tym więcej się pojawia nowych obserwacji. Ciekawostek, drobiazgów, z których można zbudować zgrabną opowieść. Problem w tym, że słuchanie sprawia mi autentyczną przyjemność. Nacisnąłem więc Control+S, czyli „zapisz”. Robota skończona. Sumienie uspokojone.
Dalej niech pięknie gra muzyka.

038 043 032019 002 Skromne wtyczki? To pozory.

Konkluzja
Cena nowego okablowania Hijiri jest faktycznie okazyjna; w przypadku głośnikowego HCS-a, bo interkonekt HCI to jakiś żart (w wersji RCA, ma się rozumieć). A może kropla rozsądku w oceanie hi-endu?
Grunt, żeby ją złowić i uznać redakcyjny system za skończony. Co nie znaczy, że jakiś odtwarzacz albo kolumny nie zburzą błogostanu. Jeszcze nie odłożyłem łyżki…

 

 

 

2019 03 21 15 59 39 038 043 Hifi 03 2019.pdf Adobe Reader

 

 

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 03/2019


Pobierz ten artykuł jako PDF