HFM

artykulylista3

 

Thorens TD 202

020 025042021 001Chyba polubiliśmy się z Thorensem. Niedawno przyznaliśmy wyróżnienie roku modelowi TD 148A. Teraz gościmy wyraźnie tańszy TD 202. Ma trudne zadanie wykazania się w kategorii mocno obsadzonej przez konkurentów.

Thorens TD 202 to propozycja gramofonu prostego w obsłudze, ale jednak manualnego, pozbawionego mniej lub bardziej zaawansowanej automatyki. Z drugiej strony, trudno mówić o konstrukcji najprostszej z możliwych, bo zamontowano w nim zarówno przedwzmacniacz korekcyjny dla wkładek MM, jak i przetwornik analogowo-cyfrowy i wyjście USB. Może właśnie z tych względów oszczędności widać w części mechanicznej?





Budowa
Napęd
Na pierwszy rzut oka wcale nie są oczywiste. Obudowa ma standardowy w tej klasie rozmiar i ponadstandardowy wygląd. Pokryta fornirem, lakierowana na wysoki połysk, prezentuje się imponująco, a pozytywne wrażenia podbija umieszczone z przodu trójwymiarowe logo Thorensa. TD 202 wygląda po prostu świetnie. Także w błyszczącej czerni.
Kiedy jednak przyjrzeć się bliżej, widać, jak tani jest materiałowo. Obudowa o zaskakująco niskiej masie ma cienkie ścianki i dno z płyty pilśniowej. Puste w środku nóżki z cienkiej gumy zostały odlane tak, by ich stopa kojarzyła się z masywną i stabilną podstawą. Przewidziano nawet „nacięcia” jak na obrotowych gałkach, składające obietnicę regulacji. Tej jednak nie ma.
Talerz okazuje się lekki jak piórko, a jedyną jego ładnie obrobioną powierzchnią pozostaje widoczna w trakcie użytkowania wąska połyskująca krawędź. Od spodu na jego obwodzie naklejono gumowy pierścień wygaszający dzwonienie. Dodatkowe tłumienie zapewnia ciężka gumowa mata. Wypada docenić te proste i skuteczne rozwiązania. Silnik umieszczono pod talerzem. Do przeniesienia napędu służy płaski gumowy pasek.
Napęd obsługują dwa dwupozycyjne przełączniki obrotowe. Lewy wybiera prędkość 33,3 lub 45 RPM. Prawy uruchamia i zatrzymuje silnik.
Na tylnej ściance zamontowano panel ze złoconymi wyjściami sygnałowymi RCA z zaciskiem uziemienia, przełącznikiem trybu pracy (pre amp on/off), cyfrowym wyjściem USB typu B do podłączenia komputera, gniazdem dla 12-V zasilacza wtyczkowego oraz włącznikiem głównym. Niewiele wiadomo na temat konstrukcji wbudowanego phono stage’a ani układów cyfrowych.


020 025042021 002

 

Thorens TD 202 – złącza

 


Ramię
Ramię to TP-71. Nie jestem pewien, z czego je wykonano. Ma prostą belkę, długość efektywną 8,8 cala i krzyżowe zawieszenie. Jest leciutkie, przy obsłudze wydaje się kruche i drżące jak osika. Ale to tylko wrażenie wywołane szurającymi odgłosami przy jego dotykaniu. Opuszczane na płytę, zachowuje się poprawnie i stabilnie.
Solidny kątowy headshell, przystosowany do krótkich, prostych belek, umożliwia łatwą wymianę na inny z drugą wkładką. Ramię wyposażono w regulację siły nacisku przy pomocy obrotowej wyskalowanej przeciwwagi oraz antyskatingu – pokrętłem w podstawie. W tej klasie gramofonów trudno spotkać regulację VTA i nie oferuje jej też TP-71.
Wkładka
Wkładka to Audio-Technica AT95E. Aż chciałoby się powtórzyć: „Lenin wiecznie żywy”. Jednak w tej klasie gramofonów rzadko się montuje przetworniki z najnowszych linii.
AT95E to konstrukcja z ruchomym magnesem i igłą o szlifie eliptycznym, zamontowaną na aluminiowym wsporniku. Napięcie wyjściowe wynosi 3,5 mV. Jako przetwornik typu MM AT95E wymaga takiego właśnie stopnia korekcyjnego i obciążenia 47 k?.
W wyposażeniu Thorensa przewidziano odchylaną pokrywę zabezpieczającą przed kurzem. W zestawie dostarczane są także krążek centrujący do singli, przewód sygnałowy z żyłą uziemiającą oraz dobrze opracowana instrukcja obsługi. Nie znalazłem wersji polskiej. W momencie ukończenia recenzji tak skonfigurowany gramofon był dostępny w promocyjnej cenie 2699 zł.


020 025042021 002

 

Przełączniki obsługi napędu.

 


Ustawienie
Thorens TD 202 został fabrycznie przygotowany do łatwego uruchomienia. Załączona instrukcja tłumaczy proces krok po kroku. Talerz, pasek, mata, główka z wkładką, przeciwwaga, pokrywa i podłączenie przewodów – to wszystko proste czynności. Geometrię AT95E ustawił producent. Pozostaje jeszcze dobrać siłę nacisku 2 g i odpowiednio lub nieco niżej wartość antyskatingu.
Obsługa wymaga ponadto wyboru trybu pracy wyjścia analogowego – z wyłączonym albo włączonym przedwzmacniaczem korekcyjnym, w zależności od tego, czy dysponujemy urządzeniem zewnętrznym, czy chcemy korzystać z wbudowanego i podłączyć Thorensa od razu do wejścia liniowego we wzmacniaczu. Archiwizacja płyt w postaci cyfrowej przez wyjście USB wymaga skorzystania z odpowiedniego oprogramowania. Nie jest dołączane do gramofonu, ale bezpłatnie dostępne w Internecie.
Konfiguracja systemu
Thorensa TD 202 zestawiłem z monoblokami McIntosh MC301 i kolumnami ATC SCM-50PSL i podłączyłem do wejścia phono MM przedwzmacniacza McIntosh C52. Jako przewód phono wykorzystałem Ortofona 6NX TSW-1010. Pozostałe okablowanie stanowiły głównie Fadele Coherence One. System, ustawiony na stolikach StandArt STO i SSP, grał w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia o powierzchni około 24 m2.


020 025042021 002

 

Przełączniki obsługi napędu.

 


Wrażenia odsłuchowe
Thorensa wygrzewałem dłużej niż zwykle. Grał prawie non stop przez dwa dni. W końcu wkładka zaczęła dostrzegać bas, a dźwięk zyskał fundament i otworzył się na słuchacza.
Chyba najchętniej słuchałem płyt sprzed dekad. Właśnie tych zapamiętanych z odtwarzania na Fonice GS-424 Adam, moim trzecim w kolejności, a pierwszym poważnym gramofonie. Na marginesie, pierwsza była Fonica G-417 Cyryl, a druga Fonica GS-902fs Emanuel. Wracając do tematu, sugeruję, by był to repertuar, który lubicie i do którego chętnie wracacie. Bo Thorens TD 202 nie jest źródłem do eksplorowania nowych światów. Sporo uśrednia, maskuje i globalizuje, przez co nie pomoże w odkrywaniu olśniewających widoków, regionalnych smaków i oryginalnych zapachów.
Brzmienie okazuje się raczej przeciętne i, paradoksalnie, może to właśnie stanowi największy atut tego modelu. Najpełniej brzmi środek pasma. Głębia i nasycenie muzyką są bardzo przyjemne. Można powiedzieć: komfortowe. Gładki, lekko zaokrąglony dźwięk z dyskretnym półmatem. Wokale nie drażnią, lecz nieco wycofane trzymają się w bezpiecznej odległości. Nawet żywiołowy śpiew Johna Portera na koncertowym „Mobilization” (Wifon) zdaje się ułożony i pasuje na wieczór. Oznacza to jednak, że ta rockowa energia jest gdzieś częściowo wytracana. Ballada „(I’m Not) Perfect” opisuje to swym tytułem, ale mówiąc zupełnie poważnie, ten utwór naprawdę pasuje Thorensowi.


020 025042021 002

 

Pokrywa ułatwi ochronę
lakierowanej obudowy.

 


Spójna i wciągająca okazała się płyta „I Do Not Want What I Haven’t Got” Sinead O’Connor (Ensign Records). Więcej instrumentów, także smyczki, sporo do grania w średnicy. No i TD 202 gra to poprawnie. Nie gubi się w dynamice. Nadąża w tempie, chociaż upraszcza pewne aspekty. Żeby to dostrzec, trzeba posłuchać płyty na innym gramofonie w zbliżonej cenie i wybrać estetykę bardziej pasującą do naszego gustu. Bo Thorens TD 202 zdecydowanie celuje w gusta. W niektóre zapewne trafnie. W końcu to nie sprzęt do dzielenia włosa na czworo. Ma być przyjemnie, niekoniecznie spektakularnie. Ma być miło, niekoniecznie dynamicznie. Ma być ciepło, niekoniecznie wyraźnie. Ma być sympatycznie, niekoniecznie szczerze. Próbuję się zatem zaangażować w te klimaty nieco bardziej. Pomaga w tym wykonanie przez O’Connor „Nothing Compares 2 U” Prince’a. Oryginał uwielbiam za styl, ale to Sinead była blisko wzruszenia mnie do łez. TD 202 idealnie wszedł w ten repertuar.
Jakość rytmu i brzmienie basu chyba w znacznie większym stopniu zależą od rodzaju nagrania. Rytm zostaje dobrze zaznaczony. Nie spóźnia się, ale nie jest to mocne wypełnienie fakturami i wybrzmieniami, bardziej tego zapowiedź. Można potańczyć, jednak trudno byłoby się wciągnąć we wspólne klaskanie. To jeszcze nie ten poziom spontaniczności. Muzyka płynie swobodnie i równo. Najniższych dźwięków nie wysłuchacie. Poza tym bas jest na swoim miejscu, chociaż ma przygaszone barwy i jest przeciętnie zróżnicowany. Podejrzewam, że to efekt konstrukcji TD 202. Po mocniejsze brzmienie Thorensa sięgniecie, wybierając model cięższy, stabilniejszy i lepiej wytłumiony.


020 025042021 002

 

Ramię TP-71 i wkładka AT95E.

 


Na swój sposób bezproblemowe są górne części pasma, które naturalnie uzupełniają resztę zakresów i rozciągają je do poprawnego poziomu jakościowego. Ale nie jest to jeszcze poziom do chwalenia się przed konkurencją. Trochę mało tam powietrza, zróżnicowania i mikrodynamiki. Gdzieś u źródła giną te drgania przenoszone z rowka płyty. A przecież wkładka AT95E potrafi zaskoczyć w tym względzie. „Kind Of Blue” Davisa nie zachwyciło mnie duetem Milesa i Trane’a. Zabrakło mi blasku i przenikliwości tej muzyki. Nie tyle barwowej, co tej dynamicznej, atakującej uszy i wciskającej się w zwoje mózgowe tak mocno, by ten album uznać za manifestację ludzkiego geniuszu. Więc trzeba sobie przypomnieć, że ma być miło i przyjemnie. No i można przyznać, że tak jest. Nie ma bałaganu, wkurzających sybilantów ani syczenia słuchaczowi w nos. Z ulgą wysłuchałem przedostatniego na płycie Sinead „The Last Day Of Our Acquaintance”.
Scena stereo otwierała się w trakcie testu, szczególnie w aspekcie szerokości. Głębia zaznacza się skromniej. Stereofonia na „Mobilization” w połączeniu z surowością muzyki okazała się jakby studzienna – takie dziwne zapisałem określenie. Dźwięk był wciągany gdzieś w czeluść za stolikiem. W bardziej dynamicznych fragmentach oddalał się, ale w spokojniejszych nabierał odwagi. Płyta Sinead ze znacznie bogatszymi aranżacjami pokazała się z lepszej strony. Scena potrafiła osiągnąć także wymiar głębi, choć pozostawała wyraźnie skupiona wokół stolika. Nie potrafię wyjaśnić, skąd się bierze to, że niektóre źródła potrafią grać wysoko, nad systemem i po sufit, a scena innych ledwie się odrywa ponad poziom odtwarzanej płyty. Pewnie jest na to jakieś fizyczne wytłumaczenie. W tym przypadku przychodzi mi na myśl ograniczona dynamika wysokich tonów, przez co kopułki kolumn nie mogą się wykazać przypisanym im pełnym wybrzmieniem. Staram się być obiektywny w ocenach, ale lubię czasem podpuścić sam siebie. Więc żebym nie wyszedł na marudera, dałem gramofonowi szansę zmierzenia się z „Music From Twin Peaks” (Warner Bros.). Wypiętrzenia tych szczytów wydają się wysokie i pomogły Thorensowi zaliczyć ten test. Muzyka tajemnicza i świetnie zrealizowana, z pogłosami, zmysłowa. Zaskakująca przestrzennym wybrzmieniem marimba potrafiła nagle rozciągnąć dźwięk mocno na boki, wibrafon – wypełnić scenę wielką kulą wybrzmienia, a flety – unieść ją pięknie w górę. Gdyby każda z odsłuchanych płyt tak zagrała, to odszczekiwałbym do rana. Bo może to Thorens TD 202 mnie podpuścił, a nie ja sam siebie?


020 025042021 002

 

Thorens TD 202

 


Konkluzja
Thorens TD 202 to dobra propozycja dla poszukujących następcy swojego lekkiego polskiego gramofonu sprzed lat. Przesiadka będzie odczuwalną poprawą. A czego gramofon nie dogra, to „dowygląda”. Prezentuje się bowiem dobrze i od razu przykuwa wzrok błyszczącym lakierem. Jego wartość podnosi wbudowany stopień korekcyjny oraz wyjście cyfrowe, które pozwoli na cyfrową archiwizację posiadanych płyt.

 

 

2021 04 10 14 42 20 020 025 Hifi 04 2021.pdf Adobe Acrobat Pro DC

 

Paweł Gołębiewski

Źródło: HFM 04/2021