HFM

artykulylista3

 

VPI HW-40 40th Anniversary

066 071 Hifi 03 2020 0010

Na swoje 40. urodziny VPI Industries opracowało nowy model gramofonu. Nazywa się HW-40 Anniversary i powstanie w liczbie 400 egzemplarzy. Udoskonalony napęd bezpośredni oraz nowe ramię JMW-12 Fatboy Gimbal, produkowane metodą druku trójwymiarowego, w połączeniu z klasycznymi firmowymi funkcjonalnościami zapewniają nie lada atrakcje. Zero śladów kryzysu wieku średniego...




Gramofon VPI HW-40
Spotkanie z jubileuszowym VPI przypomniało mi test modelu Classic 1 („HFiM” 4/2012), który także powstał jako toast urodzinowy – na 30. rocznicę działalności firmy. HW-40 budzi znacznie większy respekt już samymi rozmiarami i wyglądem.
To naprawdę potężny gramofon. Patrząc na zdjęcia, można to odczuć, szczególnie gdy sobie uświadomimy, że zamontowane na nim ramię ma 12 cali. Główną część obudowy wykonano z aluminium 6061. To plinta, ścianki przednia i tylna, a także płyta zamykająca obudowę od spodu. Krawędzie delikatnie sfrezowano, a powierzchnie polakierowano na elegancki czarny mat z lekką strukturą. Górna płyta została dodatkowo wytłumiona MDF-em. Boki zrobiono z twardego dębu. Lakierowanie zachowuje naturalną strukturę gęstego drewna.
Trzeba podkreślić, że VPI postawiło na klasyczną, ponadczasową urodę. Elementy obudowy są skręcane przy pomocy aluminiowych kątowników. Od nowa zaprojektowano masywne nóżki. Na zewnątrz widać stalowe walce oraz elastyczny element z gumy. Ich dalszy ciąg znajduje się w obudowie – to aluminiowe bloczki, dokręcone w narożnikach na połączeniach ścianek. Całość jest bardzo sztywna i odporna na rezonanse oraz na drgania przenoszone z podłoża. Rozwiązanie okazało się na tyle skuteczne, że zrezygnowano z firmowych nóżek, montowanych w gramofonach serii Reference.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Pokrywa w komplecie.
 
 
 

Na górnej ściance, z przodu, po lewej stronie talerza znajdują się trzy podświetlane na niebiesko przyciski do obsługi napędu. Dwa skrajne uruchamiają silnik z prędkościami 33,3 oraz 45 obrotów na minutę, a środkowy zatrzymuje talerz.
Pod ramieniem widać dodatkową aluminiową płytę montażową. Usztywnia to miejsce, a także dostosowuje poziom instalacji ramienia do wysokości talerza.
Ten jest naprawdę masywny – waży 11 kg. Nakłada się go na mniejszy element, będący już częścią rotora silnika. Obraca się on na odwróconym łożysku. Magnesy rotora wyprofilowano tak, by zachować jak najpłynniejsze przejścia przez pole statora. Ten ostatni, ulokowany w dolnej części napędu, został wykonany z kompozytu o specjalnie dobranej strukturze. Jego cewki nawinięto miedzianym drutem o kwadratowym przekroju i wysokiej czystości. Ułożono je w literę „V”, co poprawia płynność obrotów rotora. Nad kontrolą pracy silnika czuwa rozbudowany i niezwykle precyzyjny układ elektroniczny. Przy prędkości 33,3 obr./min. wykonuje pomiar 1423 razy na sekundę. Dzięki temu stabilność obrotów jest wprost fantastyczna!
Z kolei stabilizację płyty zapewniają dwa stalowe elementy – klasyczny centralny ciężarek, zakładany na szpindel talerza, oraz obwodowy pierścień, dociskający krawędź płyty długogrającej. Oba mają po dwa gumowe antyrezonansowe oringi.
Z tyłu znajdują się zaciski sygnałowe oraz uziemienia, a także gniazdo zasilające IEC. Cały gramofon waży około 35 kg. Wysoka masa jest niezbędna do skutecznego tłumienia drgań, także tych generowanych przez sprzężony z talerzem silnik.
W komplecie, choć w oddzielnym kartonie, przychodzi pokrywa idealnie dopasowana do obudowy gramofonu. Warto ją zamontować ze względów praktycznych. Nie była założona w testowanym egzemplarzu, więc nie wiem, jak przy swoich gabarytach spisuje się w czasie odtwarzania płyt. Zwykle zaleca się słuchanie z pokrywą otwartą.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Przyciski sterowania.
 
 
 

Ramię
Pełna nazwa ramienia, odczytana w specyfikacji gramofonu, to VPI JMW-12 Fatboy Gimbal. Dwunastka oznacza długość efektywną 12 cali, a dokładnie 313 mm. To kolejny po ramieniu VPI Player model z zawieszeniem krzyżowym. Jednak główną innowacją jest sposób produkcji belki.
Czytelnikom spodziewającym się opisu sędziwego rzemieślnika, polerującego ten element pod lupą, zapewne zrobi się trochę smutno, gdy napiszę, że ramię wyprodukował komputer, a właściwie – podłączona do niego drukarka 3D (stąd umieszczenie według niektórych materiałów tego symbolu w nazwie ramienia). W każdym razie, belka wraz ze zintegrowaną główką to dzieło ekstremalnie rzadko spotykane, choć może tylko na razie, a w przyszłości stanie się protagonistą nowego nurtu konstrukcyjnego, pra-ramieniem następnych drukowanych pokoleń. Przekrój poprzeczny płynnie przechodzi z okrągłego przy mocowaniu do trójkątnego przy główce, co ma kapitalne znaczenie dla wygaszania rezonansów.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Talerz z dociskami – centralnym
oraz pierścieniem obwodowym.
 
 

Skoro Fatboy jest wydrukowany, to oznacza, że w tej części powstał z tworzywa sztucznego, najprawdopodobniej ABS lub PETG. Zawieszenie z nowymi japońskimi łożyskami ABEC-9 jest oczywiście metalowe, podobnie przeciwwaga i elementy jej mocowania oraz regulacji. Pomiędzy osią przeciwwagi oraz właściwym ciężarkiem znajduje się plastikowy kołnierz. Połączenie z umieszczoną wewnątrz ramienia śrubą rzymską umożliwia ustawienie siły nacisku (Vertical Tracking Force, VTF). Wykonuje się ją przy pomocy pokrętła znajdującego się za przeciwwagą. Do regulacji antyskatingu służy mechanizm z żyłką i ciężarkiem w kształcie litery V. W instrukcji, niestety, brak jakichkolwiek informacji na ten temat.
Wysokość ramienia (Vertical Tracking Angle, VTA) ustawimy dużym wyskalowanym pokrętłem na rozbudowanej podstawie ramienia. Umożliwia ono korygowanie ustawień nawet w czasie odtwarzania płyty („on the fly”). Wyjściową regulację warto jednak wykonać klasycznie, na zatrzymanej płycie, uważnie szukając poziomego ustawienia belki ramienia. Jego profil zwęża się ku główce, więc nie jest to zadanie dla początkujących.
Szkoda, że na ramieniu nie znalazły się linie lub znaczniki, ułatwiające tę czynność. Oczywiście, dla profesjonalistów nie ma to większego znaczenia, bo skorzystają z mikroskopu, komputera i ustawią 92-stopniowy kąt igły względem powierzchni płyty. Reszcie pozostaje sokole oko lub pomoc dystrybutora. No i wprawne ucho, które pozwoli zweryfikować efekt.
Przewód sygnałowy to Nordost Reference. Biegnie nieprzerwanie od zacisków przy wkładce do gniazd RCA, umieszczonych z tyłu gramofonu. Ramię uzupełniają precyzyjnie działająca winda oraz pewny uchwyt spoczynkowy.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Ramię VPI JMW-12 Fatboy Gimbal.
 
 
 

Wkładka
Atlas to wkładka firmy Lyra – do 31 grudnia 2019 roku jej flagowy model. Siedzibą manufaktury jest Tokyo. Wkładki są produkowane w Japonii, pod nadzorem pana Yoshinori Mishimy, jednak ich projekty tworzy Amerykanin Jonathan Carr. Szefem całości jest Norweg Stig Bjorge.
Międzynarodowe przedsięwzięcie ma się dobrze i z początkiem 2020 roku wprowadziło nową linię wkładek, nazwaną Lambda. To rozwinięcie serii New Angle, skupiającej aktualne modele Delos, Kleos, Kleos SL, Kleos Mono, Etna, Etna SL, Etna Mono, Atlas, Atlas SL i Atlas Mono. W tej gamie SL oznacza cewkę o pojedynczej warstwie zwojów, co przekłada się na niższą impedancję wewnętrzną, ale i niższe napięcie wyjściowe. W nowej serii oznaczenie λ (lambda) znajdzie się przy modelach Atlas oraz Etna, czyli ulokowanych najwyżej w aktualnym katalogu. W gramofonie dostarczonym przez dystrybutora został zamontowany Atlas – dotychczasowy flagowiec.
Jak wszystkie Lyry, jest to przetwornik typu MC (z ruchomą cewką). Każdy element konstrukcyjny został gruntownie przemyślany i sprawdzony w akcji pod kątem minimalizacji strat energii.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Zawieszenie ramienia.
 
 
 

Obudowę wykonano z tytanu. Jej asymetryczny kształt ma zapobiegać powstawaniu wewnątrz fal stojących. Dwuwarstwową cewkę nawinięto miedzią o czystości 6N, wykorzystując żelazny karkas o przekroju krzyża. Dzięki temu znacznie zredukowano jej masę. Podwójny, bezjarzmowy układ magnetyczny jest kolejną częścią rozwiązania, zwanego New Angle. Jego istotą jest uzyskanie optymalnej geometrii po opuszczeniu igły na płytę. Dopiero wtedy cewka i magnesy „dopasowują się”, czyli ustawiają się względem siebie w pozycji zapewniającej pracę cewki w maksymalnym strumieniu magnetycznym.
Z tego powodu zakres zalecanej siły nacisku jest bardzo wąski i wynosi 1,68-1,78 g, z rekomendowanym 1,72 g. Wspornik igły wykonano z boru powlekanego diamentem. Lyra montuje go bezpośrednio do wnętrza obudowy wkładki, co zapewnia maksymalną sztywność połączenia. Ostrze o szlifie Micro Line ma promienie 70 µm i 3 µm. Wkładka generuje napięcie 0,56 mV i przetwarza pasmo 10 Hz – 50 kHz. Cena 36900 zł budzi respekt i zachęca do eksploatacji zgodnej z zaleceniami producenta. Gdyby zaszła konieczność naprawy, to wkładka zostanie odbudowana do najnowszej specyfikacji Lambda, w której – jak wynika z informacji na stronie internetowej Lyry – rozdzielono elastyczne zawieszenie igły na dwa elementy o różnej specyfice tłumienia.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Zawieszenie ramienia.
 
 
 

Konfiguracja
Po wstępnym zapoznaniu się z brzmieniem HW-40 porównałem dwa przewody sygnałowe – VPI JMW Phono oraz Ortofon 6NX-TSW. Spodziewałem się, że firmowa konfiguracja będzie idealnie dopasowana (przewody w ramieniu oraz w kablu pochodzą od Nordosta), jednak – mojemu zaskoczeniu – ostateczny wybór padł na Ortofona. Postanowiłem także wyeliminować dostarczoną w komplecie matę, przypominającą włókninowe nakładki stosowane w gramofonach budżetowych i zastąpiłem ją Millenium Carbon LP Mat. Szczególnie ta druga modyfikacja odczuwalnie wpłynęła na jakość dźwięku, poprawiając klarowność wysokich tonów oraz mikrodynamikę. Uzyskany dźwięk nabrał szlachetności i był lepiej zdefiniowany. Powtórzyła się więc historia z VPI Classic 1.
HW-40 zagrał ze stopniem korekcyjnym Amplifikator Pre-Gramofonowy z zasilaniem akumulatorowym, przedwzmacniaczem McIntosh C52, monofonicznymi końcówkami mocy McIntosh MC301 oraz kolumnami ATC SCM-50PSL.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Pokrętło regulacji VTA i krzyżowe zawieszenie.
 
 

Wrażenia odsłuchowe
„The Colour Of Spring” zespołu Talk Talk (EMI) jest jedną z moich ulubionych płyt wszech czasów. Mimo popowego charakteru, nie sposób jej odmówić elitarnego klimatu. Nie jest też wcale łatwa do odtworzenia. VPI HW-40 wydobył z niej najgłębsze pokłady muzyki. Zagrał tak, jak lubię – energicznie, wyraźnie, z akustycznym oddechem, zróżnicowanym basem i naturalnym brzmieniem wokalu. Mocny i kontrolowany rytm elektrycznego basu wprost wyśpiewywał swoje melodie. Syntezatory nie miały nic wspólnego z plastikowym, szarym i świdrującym brzmieniem lat 80. XX wieku. Wszystko zostało pięknie rozłożone na szerokiej i głębokiej scenie stereo.
To już zarys charakteru VPI HW-40 z wkładką Lyra Atlas. Jest mocny dynamicznie, klarowny i przestrzenny; łączy siłę z wyrafinowaniem. W żadnym aspekcie dźwięku nie udziwnia ani nie przerysowuje. Barwy są oddane naturalnie i naturalnie przyswajalne. Można powiedzieć, że izotoniczne.
Jeszcze większym wyzwaniem była ścieżka dźwiękowa z muzyką Hansa Zimmera do filmu „Interstellar” (Sony Classical). Brzmią w niej prawdziwe organy, sekcja drewnianych instrumentów dętych, kwartet smyczkowy, fortepian, a także gitara stalowa, perkusja oraz instrumenty elektroniczne. Warto przeczytać notę kompozytora umieszczoną w albumie. Opowiada ona, jak można współcześnie napisać i nagrać muzykę na komputerze. Przedstawia też, jak niespotykane w soundtrackach zestawienie instrumentów może zmobilizować kompozytora i wykonawców do przekraczania granic i stworzenia dzieła poza dotychczasowymi kanonami muzyki filmowej.
W XII wiecznym londyńskim kościele Templariuszy znajdują się nieziemsko brzmiące organy. To one tworzą zarówno masywne fundamenty tej muzyki, jak i jej najdelikatniejsze harmonie. Wspaniale jest odczuwać potęgę ich niskich tonów, powietrze wypełniające świątynię. Wyławiać zanurzone w tych dźwiękach oboje, rożek angielski, klarnety, przebijające się flety i doświetlający wnętrze fortepian. Z gramofonem VPI HW-40 taki spektakl jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju, możliwym dzięki czarnemu jak smoła tłu oraz doskonałemu podkreśleniu muzyki w takiej oprawie. Dźwięki wydobywane z idealnie zrealizowanej płyty zdobią przestrzeń przed słuchaczem. Kreślą w niej wyszukane ornamenty. Zapraszają w kontemplacyjną podróż wśród grzmotów organów. Szkoda wracać do codzienności, więc kontynuuję.

066 071 Hifi 03 2020 0001

Gniazda sygnałowe oraz zasilające
 
 
 

W poszukiwaniu współczesnych zdobień i harmonii sięgnąłem po LP „Three Viennese Dancers” Gavina Bryarsa (ECM). Ta muzyka, zdecydowanie bardziej kameralna niż „Interstellar”, została zainspirowana postaciami trzech znanych i uwielbianych tancerek początków XX wieku – Maty Hari, Maud Allan oraz Isadory Duncan. To były dosłownie i w przenośni niezłe agentki. A na płycie, we wprowadzeniu – długie dźwięki rogu, tony gongów, uderzenia dzwonów, nakładające się wybrzmienia marimby i perkusji wisiały w bezwietrznym jasnym i przejrzystym powietrzu. Te nagrania idealnie podkreślają precyzję napędu i utrzymywanie stabilnych obrotów. Kręcenie płyty to jakby podstawowe zadanie gramofonów, tak oczywiste, że może nawet pomijane w ocenie ich brzmienia. Jednak klasa, z jaką robi to VPI HW-40, zasługuje na podkreślenie. To dzięki niej brzmienie jest tak dynamiczne, a jednocześnie spokojne, niezmącone i klarowne, bez odczuwalnych zafalowań. Kwartet smyczkowy także i w tej realizacji brzmi bardzo naturalnie, czysto i bez przejaskrawień. Gramofon i wkładka zapewniają słuchanie angażujące, a równocześnie bardzo komfortowe.

066 071 Hifi 03 2020 0001

W gotowym systemie
HW-40 prezentuje się jak król.
 
 
 

Zestawienie VPI HW-40 z Lyrą Atlas wynikało z oferty dystrybutora. Trzeba zauważyć, że czyni ono cenę źródła sześciocyfrową. W odsłuchach tak skonfigurowany gramofon spisuje się bez zarzutu. Pokazuje bogactwo dźwięków i muzyki zapisane na płytach. Prezentuje oblicze mentora odkrywającego przed słuchaczem nowe możliwości, przeprowadzającego przez kolejne stopnie wtajemniczenia. Poprzednie moje odsłuchy i testy wkładek Lyry (Skala, Delos, Argo i) pozostawiły jak najlepsze wrażenia – to były i są bezwzględnie świetne przetworniki. Atlas jest jeszcze lepszy, bardziej dopracowany, bardziej rozdzielczy, bardziej dynamiczny, jeszcze bardziej wyrównany tonalnie. Pokazuje mnóstwo szczegółów w tak naturalny sposób, jakby znikał z toru i pozostawiał słuchacza sam na sam z żywą muzyką. Po takich doświadczeniach trudniej będzie zachwycać się źródłami niższej klasy brzmieniowej.

066 071 Hifi 03 2020 0001

VPI HW-40 to potężny gramofon. Fotka z jego ojcem.
 
 
 

Konkluzja
Wraz z gramofonem otrzymałem zbiór jego recenzji. Muszę przyznać, że wielkie nazwiska prasy branżowej, takie jak Ken Kessler czy Michel Fremer, uznały go za najlepsze dzieło VPI. Pozostaje mi dołączyć do szeregu pozytywnych, a może i entuzjastycznych opinii. Historia dzieje się na naszych oczach, a HW-40 wprowadza VPI Industries w kolejną dekadę budowania charakternych i solidnych maszyn analogowych.

 

 

2020 03 25 14 33 10 066 071 Hifi 03 2020.pdf Adobe Reader


Paweł Gołębiewski
Źródło: HFM 03/2020