HFM

artykulylista3

 

Wojciech Kilar - Katowicom

101-103 01 2011 WojciechKilar

Orkiestra i Chór Filharmonii Śląskiej/ Mirosław Jacek Błaszczyk
Dux 2010

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Jak wielu rodowitych lwowiaków (choćby poeta Adam Zagajewski), po przymusowej wędrówce ludów Wojciech Kilar znalazł nowy dom na Śląsku. I już na całe życie związał się z Katowicami. Tutaj ukończył liceum muzyczne i studia kompozytorskie, tutaj mieszka od 1948 roku, naturalnie chłonąc śląską religijność i wielokulturowość tego regionu. Najnowszym autorskim albumem złożył hołd Katowicom.
Pierwsza pozycja programu to „Uwertura uroczysta na orkiestrę symfoniczną” – napisana na 145-lecie miasta (w roku 2010) i jemu dedykowana. Ponad 11-minutowe dzieło jest w istocie długą fanfarą, monumentalną i sugestywną. Dwa pozostałe utwory również pochodzą z ostatniego okresu twórczości Kilara. To „Hymn paschalny” na chór mieszany a cappella (2008) i „Symfonia nr 5 Adwentowa” na chór mieszany i orkiestrę (2007).
Najważniejsze miejsce zajmują w nich słowa. Słowa Boże, zaczerpnięte z Biblii, mają wielką moc Sacrum i, zdaniem kompozytora, im tych słów pada mniej, tym silniejsza jest kondensacja treści, które wyrażają. W „Hymnie” wybrany został jeden werset z psalmu 136, w „Symfonii” – werset z Apokalipsy.
Kilar wykorzystuje biblijne cytaty w sposób zbliżony do medytacji hezychastycznej – czyli poprzez uporczywe ich powtarzanie, w niezmiennym schemacie rytmicznym i ledwie skromnych modyfikacjach harmonii i melodyki. Repetytywność w przypadku konstrukcji dźwiękowych dłuższych niż kilkunastominutowe jest dość nużąca i, niestety, znieczula – tak na Sacrum, jak i na samą muzykę.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 01/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Aqua e vinho

101-103 01 2011 aquaevinho

Kuropaczewski, Szymczewska, Zdunik, Staśkiewicz, Polskie Radio 2010
Dystrybucja: Polskie Radio

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

„Zależało mi, by nagrać płytę, na której będzie słychać walkę żywiołów i zderzenie różnych energii” – pisze w książeczce główny bohater projektu, gitarzysta Łukasz Kuropaczewski.
Udało mu się zgromadzić czworo młodych muzyków i stworzyć z nimi nagranie warte zauważenia. Żadne z nich nie skończyło jeszcze 30 lat (najmłodszy Marcin Zdunik ma dopiero 23). Mimo to wszyscy mają już na koncie niejeden sukces i każde z osobna to niezaprzeczalny talent. Są też zajęci, nic więc dziwnego, że nagrania trwały trzy zimowe miesiące ubiegłego roku.
Okładka płyty jest skromna, co może być mylące. Tylko tytuł od razu intryguje. „Woda” i „wino” od razu wywołują biblijne skojarzenia. Wszystko wyjaśnia się, gdy zajrzymy do repertuaru. Muzycy wybrali muzykę z kręgu hiszpańskiego i włoskiego – De Fallę, Albeniza, Boccheriniego, Vivaldiego i Gismontiego. Poza dwoma większymi dziełami są tu miniatury, w których każdy z solistów ma szansę pokazać swoją wrażliwość i umiejętności.
Muzycy świetnie się rozumieją. Nie stronią od szybkich temp i ognistego dynamizmu, ale potrafią się też zatrzymać i niemal szeptem opowiadać o najtkliwszych emocjach.
Nagranie zarejestrowane w Studiu S1 zrealizowano w bardzo bliskim planie, przejrzyście i dokładnie oddając brzmienie każdego instrumentu. Ta bliskość podkreśla intymny kontakt między słuchaczem a muzykami. „Aqua e vinho” to idealna płyta na mroźne zimowe wieczory. Ta muzyka rozgrzewa lepiej niż najlepsza farelka. Nie zapomnijcie o kieliszku dobrego hiszpańskiego wina!

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 01/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Erkki-Sven Tüür - Symphony No. 6

90-91 02 2011 erkkivenTuur

Jörg Widmann (klarnet), Carolin Widmann (skrzypce)
Nordic Symphony Orchestra/Anu Tali
ECM New Series 2010
Dystrybucja: Universal Music Polska

Interpretacja: k4
Realizacja: k5

„Moim celem jest przedstawienie symfonii jako żywego gatunku, zdolnego chłonąć i scalać materiał dźwiękowy, który, paradoksalnie, wywodzi się z [...] pokawałkowanego świata. Chciałbym pokazać, że poznanie całościowe jest możliwe nawet we współczesnym świecie dźwięków” – wyznaje Erkki-Sven Tüür (ur. 1959).
Estoński kompozytor garściami czerpie z tradycji klasycyzmu i romantyzmu, tworząc jednak własny mikrokosmos pejzaży muzycznych, dobrze wpisujący się w klimat serii fonograficznej wydawanej przez ECM.
„Strata” to ponadpółgodzinna, jednoczęściowa symfonia, szósta w dorobku twórcy. Składa się z plamiasto-smużastych fragmentów sonorystycznych. Wątła narracja jest budowana na narastaniu, napieraniu i rozbrajaniu czy wręcz „rozgrzebywaniu” kolejnych warstw dźwiękowych – tytułowych „Strata”. Operowanie dynamiką (duża rozpiętość; wymaga dobrego sprzętu do słuchania) także służy narracji. Krótkie odcinki kantylenowe wyłaniają się mozolnie i nikną niczym w otchłani. W pewnym momencie wrażenie robią wiolonczele, bzyczące jak pszczeli rój.
Dwudziestominutowy koncert na klarnet, skrzypce i orkiestrę „Noēsis” zaczyna się solówką przywodzącą na myśl „Błękitną rapsodię” Gershwina, lecz natychmiast Tüür ucina ten trop, zanurzając słuchacza w aurę znaną ze „Strata” (choć dzieje się tu więcej, zwłaszcza w obszarze melodyki). Trudne partie instrumentów solowych intrygują pomysłową, zróżnicowaną artykulacją. Uwaga! Ta płyta obniża nastrój.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 02/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Piotr Czajkowski - VI symfonia „Patetyczna”

90-91 02 2011 piotrCzajkowski

Sinfonia Varsovia/Jerzy Semkow
Polskie Radio 2010

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Z okazji ogłoszenia zwycięzców konkursu na projekt nowej siedziby dla Sinfonii Varsovii powstała płyta, przypominająca nagranie sprzed 15 lat.
Orkiestra wystąpiła wtedy w Filharmonii Narodowej pod batutą Jerzego Semkowa. Słychać, że muzycy byli wówczas w dobrej formie. Sekcje brzmią spójnie, zespół gra żwawo i precyzyjnie, posłusznie podążając za ręką dyrygenta.
Interpretacja słynnej, najdojrzalszej symfonii Czajkowskiego zaproponowana przez polskiego dyrygenta nie zaskakuje ani nie rozczarowuje. Jest poprawna, chwilami nieco bezbarwna. Najlepiej wypada finał scherza, w którym orkiestra nabiera blasku, a rytm marsza naprawdę porywa. Gorzej prezentują się części skrajne, w których chwilami robi się monotonnie, frazy są zbyt rozwlekłe, co wynika z przesadnie umiarkowanych temp. Semkow jest zresztą znany z dość ciężkiej ręki, dobrej w symfoniach Mahlera, ale w repertuarze słowiańskiej proweniencji brakuje mu lekkości i charyzmy. Orkiestrowa maszyneria pracuje w jego obecności elegancko i dostojnie, lecz bez charakteru, który tej muzyce jest z pewnością potrzebny. Niemniej nagranie warto było przypomnieć i choć może być kłopot z jego dostaniem, bo nie trafiło do oficjalnej dystrybucji, można je kupić w internecie. Miłośnikom orkiestry na pewno przypomni chwile jej niekwestionowanej świetności.
Jakość techniczna nie rzuca na kolana, ale jest wystarczająca, by cieszyć się różnymi planami brzmieniowymi i mieć poczucie ich czytelności. Mocno trzymam kciuki za nową siedzibę Sinfonii Varsovii i wierzę, że jej akustykę będzie można podziwiać zarówno na żywo, jak w wielu świetnych nagraniach.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 02/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

J.S. Bach - 6 Partitas

90-91 02 2011 Bach

Vladimir Ashkenazy
Decca 2010
Dystrybucja: Universal

Interpretacja: k2
Realizacja: k4

Choć od kilku lat Ashkenazy nie występuje publicznie, chętnie odwiedza studia nagraniowe. Jego najnowszy, dwupłytowy album zawiera sześć partit Bacha.
Pianista gra na fortepianie Steinwaya, który pod jego palcami brzmi zbyt ostro i sucho. Ashkenazy sili się na szybkie tempa, w których z zauważalnym trudem utrzymuje precyzję techniczną. W Bachowskich partitach misterne konstrukcje melodyczne i harmoniczne ukazują najmniejsze nawet zaburzenia w płynności narracji. Wykonawca niejednokrotnie stąpa po cienkiej linie pomiędzy próbą ukazania wirtuozerii a bałaganem niedogranych dźwięków i zagonionych fraz. Wykazuje też niekonsekwencje w brzmieniu i interpretacji ozdobników. Grając ostro i twardo, czasem zmienia barwę na bardziej subtelną, jednak w żaden sposób momentów tych nie da się przewidzieć ani wyjaśnić. Tryle i biegniki brzmią niekiedy lekko i finezyjnie, by zaraz potem zabrzmieć kanciasto i bez wyczucia. Fragmenty taneczne grane są jako wirtuozowskie popisy i tracą swój charakter. Ogólny wniosek jest najgorszy i przykry tym bardziej, że dotyczy utytułowanego i zdolnego pianisty. Otóż Ashkenazy nie pokazał w tej wspaniałej muzyce jej piękna, a przecież wiemy, że jest w niej ono immanentnie obecne. Szorstka ręka rosyjskiego muzyka nie zdołała go jednak wydobyć.
Nagranie brzmi dobrze, jest bliskie i precyzyjne. Mimo wszystko trudno mi tę płytę polecić. Jej słuchanie nie należy do szczególnych przyjemności, tym bardziej, gdy ma się ciągle w uszach te same partity w genialnej interpretacji Piotra Anderszewskiego.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 02/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Lettere Amorose - Magdalena Kožená

90-91 02 2011 lettereAmorase

Private Musicke/Pierre Pitzl
Deutsche Grammophon 2010
Dystrybucja: Universal Music Polska

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Od szóstego roku życia, kiedy wstąpiła do dziecięcego chóru filharmonii w rodzinnym Brnie, Magdalena Kožená zaprzyjaźniała się z muzyką baroku. Teraz, jako dojrzała artystka, może połączyć sympatię do kompozytorów tej epoki z perfekcją wykonawczą i autentyzmem ekspresji.
Efekt jest znakomity. Czeska śpiewaczka wybrała siedemnaście dzieł twórców włoskich i hiszpańskich; znanych, jak Claudio Monteverdi czy Tarquinio Merula, jak i rzadziej dziś słuchanych, jak Lucas Ruiz de Ribayaz czy Filippo Vitali. Obok pieśni w programie godzinnego recitalu płytowego znalazło się kilka interludiów instrumentalnych. Solistce towarzyszy wyśmienity zespół muzyki dawnej w międzynarodowym składzie, kierowany przez austriackiego gambistę – Pierre’a Pitzla.
Kožená traktuje każdy utwór jak mały monodram wokalno-aktorski i dobiera odpowiednie środki do wyrażenia treści zapisanej w nutach i słowach. Śpiewa z temperamentem, z energią, lecz tam gdzie należy – powściąga furię i rozpacz. Wielka jest rozpiętość dynamiki i wielka różnorodność artykulacji – od szeptu, poprzez liryczne parlando i kantylenową rzewność, po dramatyczny krzyk. Artystka potrafi poświęcić piękno barwy na rzecz wiarygodności interpretacyjnej. Każda z jej kreacji pieśniarskich w „Listach miłosnych” zasługuje na wyróżnienie, wymieńmy więc tylko tę o najwyższym napięciu emocjonalnym – „Udite amanti” Barbary Strozzi.
Ciekawe, jaki będzie następny przystanek Koženy w poszukiwaniach interesującego
repertuaru.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 02/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF