HFM

artykulylista3

 

Sarah Brightman - A Winter Symphony

115-117 10 2009 SarahBrightman

Manhattan Records
Dystrybucja: EMI Music Polska

Interpretacja: k1
Realizacja: k4

Płyta zatytułowana „Symfonia zimowa” aż się prosiła, żeby przetestować jej chłodzący potencjał w pełni letnich upałów. Niniejszym to uczyniłam i... powiało nie tylko chłodem, lecz arktycznym mrozem.
Powodem jest poziom tej produkcji. I nie chodzi o poziom techniczny, bo tu wszystko jest bez zarzutu – wyraźne, przestrzenne brzmienie skomplikowanego aparatu wykonawczego, chórów, głosów i instrumentów solo. Poraża natomiast infantylizm projektu, a zwłaszcza jego główna bohaterka – Sarah Brightman.
Album zawiera dwanaście utworów z rozmaitych parafii, poprzerabianych na piosenki. Znajdziemy tu słynny „Arrival” Abby (koszmarnie wypaczony), kolędę „Cicha noc” (figurującą w trackliście jako melodia tradycyjna!), „Amazing Grace” (tekst hymnu pastora Newmana również uznano za anonimowy!), chorał Bacha (uznany za melodię tradycyjną), „Ave Maria” Bacha/Gounoda i piękny przebój Cata Stevensa „Morning Has Broken”, przechrzczony na „Child in a Manger”, a przedtem uznany za utwór „tradycyjny”. Motywem sklejającym tę wiązankę popowej papki są bożonarodzeniowe aranżacje – dużo dzwoneczków, łagodne frazy smyczków, chórki dziecięce i spory pogłos.
Sarah Brightman udowodniła licznymi nagraniami, że ma potężny głos o dużej skali wolumenu i ekspresji. Niech się wstydzi tej płyty. Przez ponad czterdzieści minut udaje aniołka: piszczy jak myszka, jak siedmioletnia dziewczynka, jak niedorozwinięta wokalnie Charlotte Church. Zalew słodyczy i fałszywej niewinności obezwładnia. Jedyny plus – w przeciwieństwie do śpiewających lolitek, Brightman ma dobrą intonację.
Precz z moich uszu!

Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 10/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Penderecki - Wszystkie dzieła chóralne

115-117 10 2009 Penderecki

Polski Chór Kameralny/Jan Łukaszewski
Dux 2009

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Krzysztof Penderecki ma w swoim dorobku zaledwie kilka pieśni solowych, co nie znaczy, że unika kompozycji wokalnych. Jest przecież autorem oper, a także i dużych form muzyki sakralnej, w których, oprócz solistów, fundamentalną rolę odgrywa chór.
Zebranie na jednej płycie wszystkich dzieł (fragmentów większych kompozycji, jak i utworów samodzielnych) Pendereckiego z lat 1958-2009 na chór a cappella okazało się wyśmienitym posunięciem. Ten dział jego twórczości imponuje i bogactwem pomysłów, i znajomością tradycji. Wśród szesnastu ścieżek znalazły się trzy premiery fonograficzne.
Utworów nie ułożono w banalnej kolejności chronologicznej, lecz według przemyślnego scenariusza – na zasadzie kontrastów, asocjacji i napięć. Wszak rozwój języka kompozytora nie przebiegał linearnie. Program kompaktu zapoczyna „Sicus locutus Est” z „Magnificat” (1973/74) na chór mieszany – kompozycja o tajemniczej, kosmicznej sonorystyce. Serce albumu to „Benedicamus Domino” (1992) na chór męski, budzący skojarzenia z surowym, „pärtowskim” brzmieniem. Zaraz potem słyszymy opętańcze „Miserere” z „Pasji Łukaszowej” (1965). W finale zestawiono żartobliwą pastorałkę „Kaczka pstra” (2008) i „Arię” – wokalizę z „Trzech utworów w dawnym stylu” (1963).
Dzieła chóralne Pendereckiego piętrzą przed wykonawcami trudności: konieczność wykorzystania skrajnych rejestrów, użycie szeptu, śpiew bocca chiusa, rozpiętość dynamiki i komplikacje rytmiczne. Gdański chór śpiewa rewelacyjnie.
Polecamy bez wahania.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 10/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Haendel - Faramondo

115-117 10 2009 Faramondo

Cencic, Jaroussky, Karthäuser, de Liso I Barocchisti/Diego Fasolis
Virgin Classics 2009
Dystrybucja: EMI Music Poland

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Wystawiona w 1738 roku w Londynie opera Haendla „Faramondo” odniosła sukces, który został przyćmiony rozgłosem następnego dzieła kompozytora – „Kserksesa”. „Faramonda” oparł Haendel na kilkakrotnie już wcześniej wykorzystanym włoskim libretcie Apostolo Zeno – zawiłej opowieści o miłości i zemście w dworsko-militarnych realiach średniowiecza. Przez wzgląd na anglojęzycznych widzów usunął połowę recytatywów. Zaangażował wypróbowanych solistów, a do roli tytułowej sprowadził włoskiego kastrata Cafarellego, rywala Farinellego. Ach, jakże efektowny to musiał być spektakl... Taki wniosek należy wysnuć na podstawie najnowszego nagrania opery Haendla, dokonanego przez radio szwajcarskie w Lugano.
Międzynarodową ekipą wykonawców (w tym żywiołowo i precyzyjnie zarazem grającymi I Barocchisti) dyryguje Szwajcar, Diego Fasolis, przyjazny śpiewakom i doskonale rozumiejący efektowną, nasyconą emocjami muzykę Haendla. Udało mu się zgromadzić obsadę na najwyższym poziomie. Aż czterech kontratenorów – bezbłędnie dobranych pod kątem barwy i wolumenu głosu: aksamitny i subtelny Philippe Jaroussky, ciemny i mocny Xavier Sabata, mięsisty Terry Wey i wreszcie odtwórca partii tytułowej – Max Emanuel Cencic – obdarzony głosem dość jasnym, giętkim, o niesłychanie pewnej i dźwięcznej górze skali; perfekcyjnie gospodarujący oddechem i operujący wokalnymi środkami ekspresji aktorskiej. Zachwycająco śpiewa Marina de Liso, mezzosopran w typie Cecilii Bartoli. Rewelacyjny album.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 10/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Mahler - Symphony No. 3

115-117 10 2009 Mahler

Sinfonia Varsovia/Jerzy Semkow
Elena Zaremba (alt)
Dux 2008

Interpretacja: k4
Realizacja: k5

Trzecia symfonia d-moll (1893-96) należy do tych dzieł Mahlera, w których najpełniej wyraził on swój zamiar wzniesienia muzycznej konstrukcji na obraz i podobieństwo świata. Potężny aparat orkiestrowy współpracuje z ludzkimi głosami (żeński alt solo, chór żeński i chłopięcy), a muzyka – z literaturą. Śpiew rozbrzmiewa w tych częściach symfonii, które opowiadają o człowieku i aniołach. Tekst słowny zaczerpnął kompozytor z dwóch źródeł: traktatu-opowieści „Tako rzecze Zaratustra” Nietzschego i zbioru poezji ludowej „Des Knaben Wunderhorn”.
Mahler maluje dźwiękowy obraz harmonii boskiego dzieła – ziemi, roślin, zwierząt, człowieka i niebios. Oddaje Stwórcy cześć i chwałę w formie majestatycznej, w tonie zachwytu. Ten ton stał się dla Jerzego Semkowa kluczem do interpretacji utworu. Akcja rozwija się tu powoli, aby nie uronić nic ze szczegółów faktury, kolorystyki czy dynamiki. Ściany crescenda są wznoszone systematycznie i pieczołowicie, aż do monumentalnych finałów poszczególnych części. Wszelkie kontrasty tempa i artykulacji realizowane są z precyzją, to samo dotyczy drobnych wartości rytmicznych w smyczkach. Sekcja blachy i drewna, tak przecież zawsze ważna u Mahlera, gra niemal jak natchniona – czysto i wniebonośnie. Pięknie i klarownie brzmią chóry.
I tylko jeden element odstaje od całości – Elena Zaremba. Wielki wolumen, bogata, ciemna barwa, ale, niestety, słychać też dawną rosyjską szkołę śpiewu – siłową emisję, niekontrolowane wibrato. To słabszy punkt tego znakomitego nagrania.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 10/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Alexandre Desplat: The Curious Case Of Benjamin Button

115-117 10 2009 AlexandreDesplat

Concord Records 2008
Dystrybucja: Universal

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Kiedy reżyser David Fincher szukał oprawcy muzycznego do swojego najnowszego filmu, jego wybór padł na francuskiego czterdziestoparolatka, Alexandra Desplata. Miał on już na koncie tak prestiżowe osiągnięcia, jak nominacja do Oscara za „Królową” i Złoty Glob za „Malowany welon”. Fincherowi chodziło o kompozytora bezkonfliktowego i pomysłowego zarazem – postawił bowiem dwa warunki: muzyka nie może zagłuszać obszernej narracji z offu ani nie powinna się ograniczać do powtarzania tego, co widać na ekranie. Desplat wywiązał się z zadania. Dostarczył grubo ponad godzinę muzyki oryginalnej (ironicznie stwierdzając, że jak na film amerykański, w dodatku trwający 160 minut, to i tak niewiele) oraz opracował prawie godzinny wybór piosenek i tematów jazzowych „z epoki”, czyli od lat 20. do 50.
Opowieść o absurdalnie odwróconym losie tytułowego Benjamina, który rodzi się jako starzec, a umiera jako osesek, zyskała wiarygodne, klimatyczne tło dźwiękowe, ale soundtrack, mimo nominacji, Oscara nie zdobył.
Z punktu widzenia widzów – nie ma czego żałować. W 23 krótkich, średnio dwuipółminutowych cegiełkach muzyki nie słychać nic fascynującego. Wymownie zatytułowane (np. „Poznanie Daisy”, „Zabawy dziecięce”) fragmenciki zaczynają się i kończą gładko, bez niespodzianek. Trudno wyłowić nietypowy rytm czy instrumentację. Największą wartość mają archiwalne nagrania legendarnych jazzmanów, zajmujące drugi kompakt dwupłytowej edycji.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 10/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Fulget in orbe dies (Oficjum o św. Jadwidze)

115-117 10 2009 FulgetInOrbeDies

Schola Gregoriana Silesiensis
Schola Mulierum Silesiensis
Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego 2008

Interpretacja: k5
Realizacja: k4

„Radość Polski”, „chluba Śląska”, „ozdoba Trzebnicy” – to określenia świętej Jadwigi z adresowanej do niej modlitwy. Zmarła w 1243 roku kobieta została świętą Kościoła Katolickiego, a wcześniej była żoną księcia Henryka Brodatego i matką sześciorga dzieci. Mąż pozwolił jej jednak wstąpić do klasztoru cysterek w Trzebnicy, gdzie w ascezie dokonała żywota. Otoczona kultem, przez Jagiellonów została uznana za patronkę Polski. Nic dziwnego, że uroczystości kościelne ku jej czci wymagały specjalnej oprawy muzycznej. Na drugą połowę XIII wieku datowane jest najstarsze z czterech oficjów poświęconych Jadwidze. Łaciński tekst zachował się w „Breviarium cisterciense” w Henrykowie, a zapis neumatyczny – w „Antophonarium cisterciense” w Lubiążu.
Wykonanie całego oficjum „Fulget in orbe dies” trwałoby około czterech i pół godziny, toteż w omawianej tu dwupłytowej edycji pominięto niektóre fragmenty, m.in. psalmy skrócono do kilku wersów. Dla słuchacza to bez znaczenia – najważniejsza staje się trudna do opisania, niepowtarzalna, uduchowiona, wręcz transowa atmosfera nagrania. Począwszy od dzwonka sygnalizującego początek liturgii, otrzymujemy swoistą paradokumentalną rekonstrukcję nabożeństwa, zapis żarliwości zanoszonych do nieba modłów w naturalnej, żywej akustyce wnętrza kościoła św. Piotra i Pawła na Ostrowie Tumskim. Wybrano głosy solowe o ciekawej barwie, świetnie realizujące zwłaszcza melizmaty. Doskonale przygotowana edycja.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 10/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF