HFM

artykulylista3

 

Szymanowski: Songs op. 46 & 58

97-98 01 2013 Szymanowski

Dagmara Świtacz (sopran)
Piotr Sałajczyk (fortepian)
Dux 2012

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Idealną wykonawczynią liryki wokalnej Karola Szymanowskiego była jego siostra – Stanisława Korwin-Szymanowska. To jej głos mając w pamięci, pisał większość utworów. To jej powierzał premierowe wykonanie większości pieśni. Dzięki kilku zachowanym nagraniom można się przekonać o kunszcie Stanisławy – o perfekcji intonacyjnej, o wystudiowanym podaniu każdego dźwięku (efekcie czytania ze zrozumieniem i tekstu nutowego, i literackiego), o kształtowaniu barwy i niuansów dynamicznych. Ta tradycja wciąż znajduje godne kontynuatorki. Takie śpiewaczki jak Urszula Kryger, Olga Pasiecznik czy Anna Mikołajczyk to wspaniałe interpretatorki kompozycji pieśniarskich Szymanowskiego w XXI wieku.
I oto dołączyła do nich Dagmara Świtacz. Na omawianym albumie znalazły się cykle „Słopiewnie” i „Pieśni kurpiowskie” oraz jeszcze dwa utwory. Repertuar doprze dobrany do głosu Świtacz – dość jasnego, delikatnego, „niewinnego”, rzec by można – ale kiedy taki głos pozwoli sobie na forte, na wibrato, na upust temperamentu („Kalinowe dwory”) – to dopiero robi wrażenie! Subtelność, elegancja ornamentów i precyzja drobnych wartości rytmicznych nagle zostaje spuentowana bruitystycznym akcentem („Samotny księżyc”), a słuchacz przeciera uszy ze zdumienia. Śpiewaczka świetnie rozumie się z pianistą, opanowanym i eleganckim Piotrem Sałajczykiem, który też ścichapęk potrafi zwolnić emocje ze smyczy („Idom se, siuhaje dołu, śpiewający”). Wyborny album.

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 01/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Piotr Moss: Elan, Concertino, Canti, Capriccio, Fantaisie

97-98 01 2013 PiotrMoss

Véronique Briel (fortepian)
Elżbieta Gajewska (flet)
Andrzej Bauer (wiolonczela)
Orkiestra Amadeus/Agnieszka Duczmal
Dux 2012

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

O losie Piotra Mossa (ur. 1849) po części zadecydowały historia i polityka. Kiedy ogłoszono stan wojenny, przebywał we Francji. Postanowił osiąść tam na stałe; przyjął obywatelstwo francuskie. Jego twórczość jest od tej pory częścią dwóch kultur i dwa rządy nagradzają go za zasługi artystyczne.
W serii płyt monograficznych Mossa ukazał się trzeci album, zawierający utwory na smyczki i instrumenty solowe (flet, fortepian, wiolonczelę). To światowe prapremiery fonograficzne nagrań dokonanych w latach 1994-2007 w Poznaniu – niewielka część dorobku płodnego artysty, która jednakowoż daje pojęcie o jego stylu i warsztacie.
Moss lubi ruch, akcję, zaskoczenie, ciągłe zmiany, błyskotliwe koncepty i... inteligentnych wykonawców – takich jak na omawianej płycie. W tych kompozycjach dużo jest wyrazistych emocji (jak choćby w „Elan”, gdzie pobrzękują echa bruityzmu), ale skrajności występują rzadko. Najbardziej liczy się zróżnicowanie i metamorfoza. Dobry przykład takiej powściągliwości stanowi część Moderato drammatico z „Concertina”. Natomiast przykłady upodobania Mossa do ukrywania cytatów znajdujemy raz po raz, choćby w środkowej części „Canti” na flet i smyczki. Tę zagadkę pozostawiamy do rozszyfrowania słuchaczom, jak również odpowiedź na pytanie, czy w „Fantaisie” słychać kroki, czy raczej bicie zegara.
Nie jest to muzyka przymilna uszom, ale wciąga jak thriller.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 01/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Vivaldi: Arie ritrovate - Sonia Prina

92 12 2012 vivaldi-arieRitrovate

Accademia Bizantina/Ottavio Dantone
Naïve 2007

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Biblioteka uniwersytetu w Turynie kryje skarby nutowe, przekładające się na chleb dla muzykologów i muzyków oraz strawę słuchową dla melomanów. Omawiana tu płyta jest już 37. woluminem serii „Skarby Piemontu”, a znalazły się na niej „Arie ritrovate” Vivaldiego – arie operowe wybrane spośród 450 manuskryptów przechowywanych w turyńskiej książnicy.
To zapomniane wersje znanych kompozycji lub pojedyncze arie „wstawione” przez kompozytora do antologii jego utworów. Na recital Sonii Priny składa się 12 utworów, a interludium stanowią dwie kompozycje instrumentalne – koncert na orkiestrę smyczkową i koncert skrzypcowy, z efektowną partią solową w wirtuozowskim wykonaniu Stefana Montanariego.
Włoska śpiewaczka Sonia Prina, nie dość, że dysponuje rzadko spotykanym głosem – kontraltem, to jeszcze ma niezwykłą barwę, wcale nie kobiecą, zbliżoną raczej do męskiego altu. Hermafrodytyzm sonorystyczny świetnie się sprawdza w operach barokowych, naszpikowanych rolami dla kastratów. „Męski” głos Priny brzmi groźnie i stanowczo. Jest ruchliwy i precyzyjny, a interpretacje są pełne emocji, lecz pozbawione egzaltacji.
Tam, gdzie potrzeba lirycznej miękkości (np. aria z opery „Tito Manlio”), Prina zachwyca szeroką kantylenową frazą piano; gdzie zaś trzeba pokazać temperament (np. aria z III aktu „Teuzzone”) – robi to. Potrafi też wybornie wyrazić śpiewem radość (aria z II aktu „Teuzzone”). Najpiękniej wykonuje recytatywy.
Jeśli Ewa Podleś to kontralt pięciogwiazdkowy. Prina dostaje od nas 4.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 12/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF

Maurizio Pollini - Chopin

92 12 2012 maurizioPollini

24 Preludes, Nocturnes, Mazurkas, Scherzo
Deutsche Grammophon 2012

Interpretacja: k5
Realizacja: k4

Gdy Maurizio Pollini zwyciężał na VI Konkursie Chopinowskim, miał 18 lat. Dziś ma 70, ale w jego nagraniach trudno dostrzec jakikolwiek spadek formy. Słychać za to ogromną dojrzałość, erudycję, mistrzowski spokój i swobodę.
Najnowszy chopinowski album Polliniego to przede wszystkim spotkanie z zestawem 24 preludiów, inspirowanych słynnym cyklem Bacha. Pianista nie stara się interpretować każdego elementu oddzielnie. Dla niego liczy się spójność narracji i jej klarowność. Tempa są szybkie; artykulacja zdecydowana. Miłośnicy barwowych subtelności i szukania migotliwych półcieni nie odnajdą tu wiele dla siebie. A jednak to nagranie wciąga i nieraz powoduje ciarki na plecach. Pollini dobrze wie, gdzie u Chopina można wykorzystać możliwości współczesnego fortepianu. Unika jednak patosu. Jego ciężka ręka w preludiach sprawdza się doskonale. Nieco gorzej w nokturnach, a najmniej w mazurkach.
Wieńczące płytę scherzo h-moll to jeszcze jeden popis nie tylko techniki pianistycznej, ale przede wszystkim fenomenalnego zrozumienia trudnej formy i narracyjny majstersztyk. Płytę trzeba podsumować jako cenną, dojrzałą i autorską interpretację muzyki, w której wciąż zbyt wielu próbuje szukać płaczących wierzb i armat w kwiatach. Chopin Polliniego to po prostu znakomity kompozytor. Ponadczasowy i ponadnarodowy. I tylko żal, że tej interpretacji posłuchamy zapewne wyłącznie na płycie. Pollini skutecznie odmawia wizyty w naszych salach koncertowych. A może wie, co robi? Pewnie ktoś by napisał, że nie odnalazł ducha Chopina.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 12/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF

Szalonek: Medusa - Trio Soli Sono

92 12 2012 szalonek-medusa

Bôłt 2011
Dystrybucja: Dux

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

„Posejdon i Meduza” to ostatnia kompozycja Witolda Szalonka (1927-2001). Los najmłodszej z Gorgon, oszpeconej przez Atenę i ściętej przez Perseusza, fascynował kompozytora to tego stopnia, że poświęcił jej trzy kilkunastominutowe utwory. Powstawały w odmiennej kolejności niż fabuła mitu – najpierw „Głowa Meduzy” (1992, zamierzona jako muzyka do spektaklu teatralnego Lothe Lachmann Theatre, niezrealizowana na czas), potem „Meduzy sen o Pegazie” (1997). Teatralna geneza dała w efekcie teatr dźwiękowy. Szalonek poprzez brzmienia fletów i krotali (w jednej z części tryptyku) opowiada fascynującą, przesyconą erotyką i okrucieństwem historię. Troje wykonawców gra na kilku rodzajach fletów, ale stosuje różne nietypowe zadęcia; czasem na granicy wytrzymałości słuchu (Szalonek był pionierem wykorzystania tzw. dźwięków kombinowanych w instrumentach dętych). Aura sonorystyczna wzbogaca się i zagęszcza, a charakterystyki mitologicznych bohaterów nabierają barw. Największe wrażenie robi część środkowa (fletowy duet miłosny) i finał części III (obraz mordu) – z nieartykułowanymi ludzkimi okrzykami.
Szalonek, wielki autorytet i wychowawca kilku pokoleń kompozytorów – polskich, niemieckich i w ogóle europejskich, nigdy nie był rozpieszczany przez producentów fonograficznych. Dopiero po jego śmierci zaczęły się ukazywać albumy monograficzne.
Omawiana tu płyta, wydana z wielką dbałością tak o realizację dźwięku, jak o oprawę graficzną i treść bookletu, powinna pozyskać twórczości Szalonka wielu nowych wielbicieli.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 12/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF

Bach: Arias & Cantatas

99-100 11 2012 Bach

Gérard Lesne (alt)
Il Seminario Musicale
Naïve 2011 (reedycja z 2001)
Dystrybucja: Universal Music Polska

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Wytwórnia Naïve wznowiła album wydany przed dekadą. Warto było z dwóch powodów – poznawczych i artystycznych.
Kierując się tytułem, słuchacz będzie się spodziewał utworów Johanna Sebastiana, ale na krążku znalazły się Utwory aż trzech Bachów, nie tylko lipskiego kantora. Johann Christoph Bach i Johann Michael Bach byli stryjecznymi braćmi ojca Johanna Sebastiana. Jak znakomici to twórcy muzyki sakralnej, dowodzą arie: „Ach, dass ich Wassers gnug hätte“ (Johann Christoph) i „Es ist ein grosser Gewinn” (Johann Michael). Najciekawsza kompozycja nie jest jednak autorstwa żadnego z przedstawicieli klanu Bachów, chociaż świat poznał ją dzięki kopii sporządzonej przez Jana Sebastiana i przez to była mu przypisywana. Chodzi o kantatę (czy raczej rozbudowaną arię) „Schlage doch, gewünschte Stunde” – z efektownymi dzwonami odmierzającymi czas żywota. Napisał ją Georg Melchior Hoffmann (zmarły w 1715, w wieku zaledwie 30 lat).
Wykonawcą wszystkich partii wokalnych jest francuski kontratenor Gérard Lesne – czołowy głos europejski w tej kategorii w latach 90. Proponuje interpretację bardzo spokojną, opartą na idealnie wyrównanej barwie głosu i stonowanej dynamice. Doskonale się to sprawdza w recytatywach, ale w ariach nie do końca dziś przekonuje. Barokowego feelingu brakuje też zespołowi założonemu przez Lesne’a i tradycyjnie mu towarzyszącemu.
Lesne – rocznik 1956; Scholl – 1967; Jaroussky – 1978. Kto następny błyśnie na kontratenorowym firmamencie?

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 11/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF