HFM

artykulylista3

 

Duparc - Pieśni

77 07 2013 Duparc

Barbara Zakrzewska (sopran)
Mariusz Rutkowski (fortepian)
Dux 2012

Muzyka: k2
Realizacja: k4

Rzadko spotykamy płyty, które nie zawierają żadnych informacji o wykonawcy, a tak jest w przypadku tego albumu. W książeczce, tam gdzie spodziewalibyśmy się biogramu śpiewaczki, jest tylko biała kartka. Wizerunek artystki o miłej powierzchowności widnieje jednakże na okładce, więc mamy do czynienia z postacią realną.
Ale od czego google? Wnet można się dowiedzieć, że Barbara Zakrzewska od pierwszej klasy szkoły podstawowej uczyła się grać na fortepianie i, zacytujmy anonimowe źródło, „do 20. roku życia myślała, że zostanie pianistką, lecz oto odkryła, a raczej została odkryta dla śpiewu przez profesor Wandę Bieniecką”. Według innego źródła (nader łaskawa recenzja w szacownym „Ruchu Muzycznym”) kształciła się wokalnie pod okiem Barbary Nieman i Haliny Słonickiej. I na tym trop się urywa. Nie wiemy, na jakim etapie zakończyła edukację muzyczną i jaka była treść pobieranych nauk. Źródła mówią jeszcze, że Barbara Zakrzewska jest absolwentką romanistyki, może więc dlatego na tajemniczym kompakcie Duksu znalazły się pieśni Henriego Duparka, skomponowane do wierszy czołowych francuskich poetów.
Nienaganna wymowa francuska to zaiste najjaśniejszy punkt tego nagrania, ex aequo z akompaniamentem niezawodnego Mariusza Rutkowskiego i dobrą realizacją dźwięku. O reszcie składników artystycznych (emisja, kontrola barwy głosu, artykulacja, frazowanie, oddech, dynamika, intonacja, interpretacja) – lepiej zamilczeć i zapomnieć.
A w ogóle to piękne pieśni są…

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 07-08/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Laks - Symphonie pour cordes

77 07 2013 Laks

Słowiński: „Koncert na flet”
Pstrokońska-Nawratil: „…como el sol e la mar…”
Łukasz Długosz (flet altowy)
Orkiestra Kameralna Filharmonii Narodowej/Krzysztof Słowiński
Dux 2012

Muzyka: k5
Realizacja: k4

„Starałem się stworzyć dla solisty możliwość popisu przez zastosowanie rozmaitych form wyrazu muzycznego. Od groteski do melodyjnej ekspresji, od liryki po wartkość…” – mówi Władysław Słowiński o „Koncercie na flet z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej, fortepianu i perkusji (1956), otwierającym płytę. Zaiste, Łukasz Długosz maksymalnie wykorzystuje szansę pokazania imponującego warsztatu.
Symfonia na orkiestrę smyczkową Szymona Laksa (1964) stanowi przykład wierności autora formom klasycznym. To muzyka dosłownie poważna – niepokojąca, mroczna, przygniatająca, zwłaszcza w cz. II (Andante Sostenuto). Tym większym zaskoczeniem okazuje się finał – akord durowy, w dodatku – tonika słonecznej tonacji C-dur. Utwór Laksa wymaga od instrumentalistów perfekcji rytmicznej i precyzji artykulacyjnej i taka właśnie jest interpretacja zespołu pod batutą Krzysztofa Słowińskiego.
Długoszowi, jako prawykonawcy, jest zadedykowany „… como el sol e la mar…” („… jak słońce i morze…”) – utwór na flet i orkiestrę kameralną z cyklu „myśląc o Vivaldim” (2007). Pstrokońska-Nawratil opisała dźwiękami nastroje pór roku; „… como…” to impresja letnia, a jej kolejne odsłony pokazują plażę, głębinę morską i złoty wiatr. Wszystkie te obrazy subtelnie acz sugestywnie, bogactwem artykulacji i niuansów dynamiki, maluje solista, nie bez przyczyny uznawany za najwybitniejszego młodego polskiego flecistę.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 07-08/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Beethoven - Human Misery - Human Love Symphony No. 9

78 04 2013 Beethoven

Orchestre Symphonique de Montreal
Kent Nagano
Sony Classical 2011
Dystrybucja: Sony Music

Interpretacja: k3
Realizacja: k4

Płyta nietypowa, bo obok muzyki pojawia się tekst mówiony – dodatkowy program, nawiązujący do prometejskiego mitu i wprowadzający w nastrój dzieła: pierwszej romantycznej symfonii i jednego z największych dokonań humanizmu. Osadzeni w klimacie, oczekujemy wykonania równie niezwykłego, głębokiego w wyrazie, przesyconego treścią, dopracowanego w każdym szczególe.
Kent Nagano spełnia te oczekiwania jedynie po części. Jego interpretacja pełna jest fascynujących szczegółów wykonawczych. Dialogi instrumentów i ich grup oraz niezwykła klarowność nagrania sprawiają, że z satysfakcją śledzi się i poznaje ten dźwiękowy majstersztyk Beethovena.
Chór śpiewa znakomicie, a brzmienie orkiestry jest wyjątkowo spójne. Wielość planów i misteria konstrukcji przywodzą na myśl Bacha i trzeba przyznać, że bliżej tej wersji do barokowego przepychu i klasycznych proporcji niż do romantyczności, jakkolwiek rozumianej. Nagano nie próbuje Beethovena przeżyć, on go obserwuje. Niczym skrupulatny reporter przekazuje światu to, co kompozytor powiedział, ale unika przy tym emocji. Dostajemy suche fakty, a chcielibyśmy poznać więcej. Szkoda, że precyzja wykonania i chęć pokazania ukrytych w partyturze detali przesłoniły japońskiemu dyrygentowi fakt, że ma do czynienia z dziełem nie tylko wiedeńskiego klasyka, ale przede wszystkim pierwszego z wielkich romantyków. Niemniej, jeśli ktoś szuka IX symfonii opowiedzianej nowoczesnym językiem, precyzyjnym niczym japońskie roboty, powinien docenić to nagranie.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 04/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Alison Balsom - Sound of Trumpet

78 04 2013 AlisonBalsom

The English Concert
Trevor Pinnock
EMI Classics 2012
Dystrybucja: EMI

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

W dobie baroku trąbka wciąż była instrumentem szczególnym, a trębacze należeli do elity najwyżej cenionych i najlepiej opłacanych muzyków. Ich umiejętności miały dużą wartość dla władców, którym donośny, srebrzysty głos pałacowych trąbek dodawał potęgi i splendoru. Nic dziwnego, że do tych czasów tęskni dziś każdy muzyk grający na trąbce.
Alison Balsom skorzystała z okazji, by choć na chwilę i nieco wirtualnie przypomnieć okres prosperity. Wspólnie z żywą legendą barokowego wykonawstwa, Trevorem Pinnockiem, wybrała i zaaranżowała kilka kompozycji Haendla i Purcella. Na nowej płycie artystki znalazły się arie i duety z oper, koncert obojowy przepisany na trąbkę oraz fragmenty z „Muzyki na wodzie”. Wszystko wykonane na historycznych instrumentach.
Sprawność techniczna Balsom na piekielnie trudnej trąbce naturalnej zadziwia. Z drugiej strony pojawia się pytanie, ile by z niej pozostało na żywym, nieedytowanym koncercie. Alison gra przepięknym, aksamitnie miękkim dźwiękiem, zbliżonym barwą do kornetu. Pokonuje wszelkie pasaże z lekkością motyla i rozrzewnia elegancją frazy. Towarzyszący jej The English Concert potwierdza najwyższą klasę oraz to, że w swojej kategorii jest dziś jednak nieco pasee. Kto współcześnie gra w takich dostojnych tempach? Kto przejmuje się tak bardzo szczegółami współbrzmień? Pinnock i jego zespół to artyści, którym dzisiejsze barokowe wyścigi zupełnie nie odpowiadają. To sprawia, że ten krążek jest faktycznie sentymentalną podróżą w przeszłość. Warto ją odbyć, pamiętając jednak, że zwiedzamy jedynie świat starych obrazów i fotografii.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 04/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Talizmany - Janusz Lipiński, Jarek Kordaczuk

78 04 2013 Talizmany

Monoplan 2012

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Zaklasyfikowanie tej płyty do działu „poezji śpiewanej” to sianie dezinformacji i niedoszacowanie. Nie jest to bowiem „ryczytal” smętnego aktora, nadekspresyjnie (lub, na drugim biegunie, beznamiętnie) melorecytującego wiersz przy zgrzebnym akompaniamencie. „Talizmany” należą do kategorii liryki wokalno-instrumentalnej, zaliczanej do obszaru tzw. muzyki poważnej, obok takich dzieł, jak pieśni Schuberta do wierszy Goethego czy pieśni Szymanowskiego do poezji Joyce’a. Warstwa słowna, muzyczna, akustyczna i wykonawcza tworzą jedność, wspierając się i inspirując wzajemnie. Muzyka i wykonawca pozwalają słuchaczowi lepiej zrozumieć wiersz i dostrzec w nim sensy, które pominął przy lekturze nieumuzycznionej.
Lipiński i Kordaczuk wybrali po dwa wiersze pięciu poetek współczesnych. Według ocen krytyków i popularności, można by je uszeregować następująco: Szymborska, Lipska, Kozioł, Szymańska, Brzostowska, ale na tej płycie wszystkie wiersze są równe – piękne i intrygujące.
Elektroniczne brzmienia, możliwość nakładania głosów, zderzania ich, powtarzania – to sprawia, że słowa dialogują, a każdy umuzyczniony wiersz staje się minispektaklem teatralnym, trwającym od 5 do 10 minut. Sopran, alt i baryton prowadzą nieustanną rozmowę o miłości i samotności. Trudne interwały, trudne podziały rytmiczne, wyzwania dla dykcji, a nade wszystko – dla intelektu i wrażliwości – oto z czym muszą się mierzyć wykonawcy tego niezwykłego, wspaniale zaprojektowanego i perfekcyjnie zrealizowanego albumu. Wydarzenie!

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 04/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Telemann - Ouvertures pittoresques

67 03 2013 Telemann

Arte dei Suonatori
Martin Gester

Bis 2012
Dystrybucja: Music Island

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Kariera Arte dei Suonatori w niczym nie przypomina wielu gwiazdorskich efemeryd ze współczesnego rynku. Polscy artyści, zamiast wykorzystać swoje pięć minut i zniknąć w natłoku młodszych, dobrze się zapowiadających, wolą spokojnie pracować. Ale na efekty tej pracy naprawdę się czeka. Tak też było z prezentowanym albumem.
Poznańscy muzycy przyzwyczaili publiczność i krytykę do najwyższej jakości interpretacji i audiofilskiego brzmienia. Najwyraźniej to podejście zaszczepili także wytwórni Bis. Użyte przy realizacji mikrofony Neumann, kolumny B&W 802, słuchawki AKG K702 to zestaw, który pozwolił wydobyć z muzyki oraz z akustyki kościoła w Wykrotach więcej, niż można oczekiwać.
Telemannowskie suity to muzyka programowa, co, jak na czasy, w których powstała, jest wyjątkowe. Pozostając w konwencji epoki, kompozytor bawi się szczegółami tamtej rzeczywistości. Ze zmysłem dokumentalisty i swadą komika portretuje dźwiękami Turków, Portugalczyków i Szwajcarów. Z dystansem odmalowuje dramat chorych na podagrę i niekonwencjonalne metody ich leczenia. Naśmiewa się z hipochondryków; wesoło pozdrawia gońców pocztowych. Wreszcie, przypomina sobie chwile spędzone w polskich gospodach, gdzie słuchał ludowych kapel i zachwycał się ich kunsztem. W dwóch koncertach oddaje ten nastrój, choć jest on daleki od oryginału. Wciąż bowiem pozostajemy w baroku artystycznym. I w nim, pewnie lepiej niż w folku, odnajduje się znakomicie Arte dei Suonatori. Dobór temp, artykulacji, frazowania jest dokładnie taki, by muzykę odebrać z przyjemnością i chętnie do niej wracać. A do tego ta techniczna perfekcja. Jeszcze raz chapeau bas!

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 03/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF