HFM

artykulylista3

 

Karol Lipiński: Works for Violin & Piano

72-73 12 2013 KarolLipinski

Bartek Nizioł (skrzypce)
Paweł Andrzej Mazurkiewicz (fortepian)
Dux 2011

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Pianista Paweł Andrzej Mazurkiewicz i skrzypek Bartek (dawniej: Bartłomiej) Nizioł znaleźli swoje miejsce na ziemi w Szwajcarii. Obaj są profesorami Hochschule der Künste w Bernie. Z Berna i z Zurychu wyruszają w świat, aby koncertować solo i z orkiestrą lub w składach kameralnych. Nie zapominają o krajowym życiu muzycznym i historii muzyki polskiej, o czym świadczy ich wspólna płyta, na której zajmują się twórczością Karola Lipińskiego.
Lipiński, w pierwszej połowie XIX wieku najsławniejszy w Europie, obok Chopina, polski muzyk, tak jak to było wówczas przyjęte, był zarazem wirtuozem i kompozytorem, tworzącym dla siebie niepowtarzalny repertuar.
Nizioł i Mazurkiewicz na swoim albumie nie zamierzają nikogo rzucać na kolana diabelską sprawnością manualną. Techniczną perfekcję interpretacji przyjmują za oczywistość, natomiast za cel stawiają sobie pokazanie piękna melodii i brzmień tej muzyki. Tak wspaniały instrument jak skrzypce Guarneriusa del Gesù staje się narratorem ciekawych, pełnych emocji historii, np. z cyklu „Morceaux de salon” na motywach Rossiniego. Nawet w słynnych kaprysach z op. 29 typowo motoryczne oblicze zostaje przesłonięte aurą liryzmu.
Niuansowanie dynamiki i tempa, szeroka, lecz zarazem lekka, lotna i śpiewna fraza – to cechy gry Nizioła. Skrzypce nie rywalizują z fortepianem ani nie spychają go w cień. Dzięki Mazurkiewiczowi partia akompaniamentu okazuje się efektowna, a współpraca w duecie – zabawna i frapująca, dająca radość i wykonawcom, i słuchaczom.

Autor: Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 12/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Twilight of the Gods. The Ultimate Wagner Ring Collection

72-73 12 2013 TwilightOfTheGods

Blythe, Kaufmann, Morris, Owens, Terfel, Voigt, Westbroek
The Metropolitan Opera Orchestra and Chorus/Levine, Luisi
Deutsche Grammophon 2012

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Tak jak istnieją telewizyjne (dłuższe) i kinowe (krótsze) wersje filmów, tak z pełnej tetralogii Wagnera „Pierścień Nibelunga” (około 1100 minut) zrobiono drastyczny skrót (do 160 minut). Dwupłytowy album wziął tytuł od ostatniej z czterech części cyklu: „Zmierzch bogów” i zawiera nagrania live z nowojorskiej Metropolitan Opera, w której w latach 2010-12 odbyły się premiery kolejnych oper w reżyserii Roberta Lepage’a, pod batutą Jamesa Levine’a oraz Fabio Luisiego.
Autorzy kompilacji zadbali nie tylko o to, żeby sensownie przedstawić główne wątki i bohaterów, lecz także by pokazać najbardziej znane fragmenty-wizytówki wszystkich śpiewaków, biorących udział w przedsięwzięciu. Na scenie udało się zebrać kwiat współczesnej wokalistyki, głównie artystów regularnie występujących w Met. Wszyscy stworzyli bardzo dobre lub znakomite kreacje. Oczywiście najlepiej byłoby poznać komplet „Ringu” z Met, i to w nagraniu DVD, ale bądźmy realistami, rzadko kto aż tak lubi Wagnera…
Polecamy zatem tę edycję, ze wspaniałymi Jonasem Kaufmannem (Siegmund) i Brynem Terfelem (Wotan) – silnymi głosami o pięknej, wyrównanej barwie; z energicznymi paniami – Stephanie Blythe (Fricka) i Deborą Voigt (Brünhilde) oraz Jay Hunterem Morrisem w roli Siegfrieda.
Rozczarowuje Holenderka Eva-Maria Westbroek (Sieglinde), forsująca głos i nie kontrolująca wibrato. Orkiestra, pod oboma maestrami, brzmi świetnie.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 12/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Pianohooligan - Experiment: Penderecki - Piotr Orzechowski (fortepian, Rhodes piano)

83 11 2013 Pianohooligan

Decca 2012

Interpretacja: k3
Realizacja: k3

„Znakomita, twórcza interpretacja. Szczególnie polecam” – mówi Krzysztof Penderecki o płycie „Experiment: Penderecki”.
Życzliwość Pendereckiego dla młodego pokolenia muzyków jest powszechnie znana; wszak nagranie kompletu swoich symfonii powierzył orkiestrze studentów/ /absolwentów „Sinfonia Iuventus” i sam nią zadyrygował. Zezwalał również na mariaż własnych utworów z progresywnymi twórcami rockowymi (Jonny Greenwood). Teraz otwiera się na jazz. Co więcej, omawiany tu album powstał pod auspicjami Narodowego Instytutu Audiowizualnego i inauguruje obchody 80. urodzin autora „Jutrzni”.

Pod pseudonimem Pianohooligan kryje się urodzony w 1990 roku pianista Piotr Orzechowski. Odebrał klasyczne wykształcenie pianistyczne, ale zawodowo związał się z jazzem – jest m.in. zwycięzcą Montreux Jazz Solo Piano Competition. Orzechowski wziął na warsztat kilka utworów z różnych okresów twórczości Pendereckiego: „Polymorpię”, „Lacrimosę”, „Sinfoniettę per archi”, „Capriccio per oboe”. Dzięki rewelacyjnie wymyślonym preparacjom dwóch instrumentów – fortepianu i pianina elektrycznego Rhodesa – osiągnął brzmienia zaskakujące bogactwem i wielowymiarowością. Stworzył niezwykłą orkiestrę.

Eksperymenty sonorystyczne, smugi szumów i pogłosów połączył z fragmentami „tradycyjnej” improwizacji jazzowej. Powstała płyta, której można, a nawet trzeba słuchać wiele razy, aby wciąż znajdować nowe skarby inwencji Pianohooligana. To prawdziwy Banksy fortepianu.


Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 11/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Vivaldi - L’oracolo in Messenia - Julia Lezhneva, Vivica Genaux, Ann Hallenberg, Romina Basso Europa Galante/Fabio Biondi

83 11 2013 Vivaldi

Virgin Classics 2012

Interpretacja: k3
Realizacja: k3

Ten album zarejestrowano na żywo w wiedeńskim Konzerthaus, co pozwoliło uchwycić temperaturę emocjonalną spektaklu. Zadbano także o znakomitą jakość techniczną realizacji. Nagranie jest poniekąd wzorcowe, ponieważ Fabio Biondi zrekonstruował jedną z wersji (późniejszą, z roku 1742, tzw. wiedeńską) utworu Vivaldiego, który prapremierę miał w Wenecji w 1737.

„L’oracolo in Messenia overo Merope” czyli „Wyrocznia messeńska albo Merope” jest wartką opowieścią o zbrodniach i namiętnościach w kręgach władzy królestwa Messenii w starożytnej Grecji. Król i jego dwaj synowie zostali zamordowani, a królowa Meropa musi zrobić wszystko, aby ocalić życie trzeciego syna i pomścić śmierć najbliższych.

Vivaldi do swojej opery włączył też fragmenty muzyki innych kompozytorów, głównie – Geminiano Giacomellego, ale tkanka wokalno-instrumentalna wydaje się jednorodna i efektowna. I trudna, ze względu na krtaniołomne figuracje niektórych arii. W omawianym tu wykonaniu partie kilku męskich bohaterów powierzono głosom kobiet, toteż w obsadzie jest tylko dwóch śpiewaków – mężczyzn, zresztą (niestety, tak się złożyło) w rolach nikczemników: tyrana i mordercy. Pod względem interpretacyjnym również kobiety są górą. Trzy korony wokalne dzierżą: energiczna Ann Halleberg (Merope), precyzyjna i żywiołowa Vivica Genaux oraz delikatna i giętka Julia Leżniewa.
Orkiestra Europa Galante – w najwyższej formie.


Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 11/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Penderecki I, II, III, IV, V, VII, VIII symfonia

image from 80 09 2013-1 0

Iwona Hossa, Izabela Kłosińska, Agnieszka Rehlis, Rafał Bartmiński, Wojtek Gierlach, Thomas Bauer, Sławomir Holland
Polska Orkiestra Sinfonia luventus Krzysztof Penderecki Chór Opery i Filcharmonii Podlaskiej

Dux 2012

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Pisarzem jest się z tego, co się przeczytało i przeżyło. Kompozytorem jest się z tego, czego się wysłuchało i przeżyło. „Pisząc symfonię, trzeba mieć świadomość, co było wcześniej” – stwierdza Krzysztof Penderecki i wyznaje: „Sięgam po formę symfonii, aby wchłonąć, przetworzyć doświadczenie naszego wieku”. Dla Gustava Mahlera symfonia była budowaniem świata na wszystkie dostępne sposoby. Dla Pendereckiego symfonia, jako forma muzyczna, jest arką – narzędziem i symbolem ocalenia. Jak zauważył nieodżałowany Andrzej Chłopecki: „Gdy Penderecki podnosi wagę symfonii jako najistotniejszej formy muzycznej, przez którą wyraża się duch czasu, dokonuje historycznego wyboru. Wyboru swojej historii. Historii swej muzyki i historii swej osoby”.


Pierwszą symfonię napisał w 1973 roku, mając już czterdzieści lat, olbrzymi dorobek i kilka zwrotów estetycznych za sobą. Jak sam mówił, przekroczył wtedy smugę cienia, podjął próbę podsumowania dwóch dekad radykalnych poszukiwań i tęsknoty za nową kosmogonią.


Od momentu przekroczenia symfonicznej smugi cienia minęło czterdzieści lat – drugie twórcze życie, które zaowocowało siedmioma symfoniami i jedną quasi-symfonią – kantatą „Powiało na mnie morze snów… Pieśni zadumy i nostalgii”. Ostatnia z ukończonych symfonii nosi numer VIII, bowiem VI wciąż jest na warsztacie. W planach jest jeszcze IX symfonia. Penderecki, nawiązując do biografii symfonicznych tytanów, jak Beethoven czy Mahler, chce uciec przed „klątwą dziesiątej symfonii”. Roboczy tytuł szóstej – „Elegia na umierający las” – brzmi jak „Anty-Pastoralna”; w potencjalnym skojarzeniu z VI „Pastoralną” Beethovena trwa wieczna dyskusja nowej muzyki z tradycją.

 

penderecki-symfonie


Każda z symfonii Pendereckiego ma swoją historię – cel zamówienia, okoliczności powstania i prawykonania. Wiele wyjaśniają podtytuły: „Koreańska” to V symfonia, napisana na 50-lecie wyzwolenia Korei spod okupacji japońskiej. „Siedem bram Jerozolimy” to VII symfonia, poczęta jako oratorium na 3000-lecie tego miasta trzech religii. „Pieśni przemijania” to symfonia VIII; „Bożonarodzeniowa” – II. Dla uczczenia 200-lecia Rewolucji Francuskiej powstała IV symfonia – „Adagio”. III symfonię zamówili organizatorzy festiwalu w Lucernie z okazji 50-lecia ich orkiestry.


Niezależnie od powodu powstania dzieł, symfoniczna chronologia Pendereckiego odzwierciedla rozwój jego wyobraźni, zainteresowań muzycznych i inspiracji literackich. Od „limitowanego” chaosu sonorystycznego (I symfonia), do neoromantycznych harmonii i niekończącej się melodii, podążającej za rytmem i klimatem niemieckich wierszy o drzewach (VIII). Od monarchii instrumentów, do królestwa głosów solowych i chóralnych.


Symfonie autora „Diabłów z Loudun” były wykonywane na całym świecie, a także nagrywane, ale do tej pory nikt nie wydał kompletu tych utworów. Taką historyczną rejestrację i edycję zawdzięczamy polskiej wytwórni Dux. To największe i najbardziej prestiżowe przedsięwzięcie w jej dziejach; duma szefów i najwspanialsze zwieńczenie obchodów dwudziestolecia firmy, jak również prezent na 80. urodziny Mistrza z Lusławic. Trzy lata planowania, prób, sesji nagraniowych w różnych miejscach: radiowym Studiu S1, filharmonii w Bydgoszczy, Bazylice Najświętszego Serca Jezusa w Warszawie. Czterech realizatorów; pracochłonny montaż obszernego materiału i w efekcie – świetna jakość dźwięku; oddech liryzmu i fala monumentalizmu, w zależności od potrzeb oddane w przestrzeni akustycznej.


To także poniekąd nagranie kanoniczne, bowiem w roli dyrygenta wystąpił sam kompozytor. Drugim bohaterem nagrania jest Sinfonia Iuventus – orkiestra działająca pod patronatem Ministerstwa Kultury, a złożona z najlepszych absolwentów i studentów polskich uczelni muzycznych. Dojrzałość lidera i młodzieńczy zapał zespołu dały świetny efekt. Sam Penderecki uważa te nagrania za najlepsze z istniejących. Podkreśla profesjonalizm i zaraźliwą energię młodego pokolenia; idealne połączenie emocji i precyzji. Młodzi instrumentaliści z entuzjazmem wypowiadają się o atmosferze pracy, o zaufaniu, jakim obdarzył ich Maestro, o zdobytych bezcennych doświadczeniach.


Nie byłoby tak świetnego wykonania VII i VIII symfonii, gdyby nie udział chóru Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku, perfekcyjnie przygotowanego przez Violettę Bielecką. W dwóch ostatnich symfoniach główną myśl przekazują śpiewacy solowi, a do nich Penderecki zawsze miał szczęście. Interpretacje Izabelli Kłosińskiej, Agnieszki Rehlis, Wojtka Gierlacha, Thomasa Bauera i pozostałych zapadają w uszy i w pamięć.


Po wysłuchaniu potężnej dawki prawie pięciu godzin muzyki symfonicznej Pendereckiego pozostaje dyskomfort i niedosyt. Tak bardzo brakuje symfonii z numerem VI, aby arka mogła spokojnie płynąć dalej.

 

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 09/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF

Jan Lisiecki - Chopin Etudes

77 07 2013 JanLisiecki

Deutsche Grammophon 2013
Dystrybucja: Universal

Muzyka: k4
Realizacja: k4

Ani się wszyscy obejrzeli, a młodziutki Janek, odkrycie festiwalu Chopin i jego Europa w 2008 roku, dorósł i stał się Janem. Artystą zapraszanym na największe międzynarodowe imprezy, koncertującym wspólnie z najwybitniejszymi dyrygentami i orkiestrami, reprezentowanym przez prestiżową agencję IMG i posiadającym w kieszeni kontrakt z Deutsche Grammophon.
Płyta 17-letniego Janka z koncertami Mozarta została dobrze przyjęta i udowodniła, że Niemcy wiedzieli, co robią, zapraszając nastolatka do współpracy. Rok później Lisiecki znów usiadł przy fortepianie w studiu. Tym razem sam na sam z Chopinem. Nagranie kompletu etiud proponowano mu już kilka lat temu, ale odmówił. Nie był gotowy. Skoro więc nagrał je teraz, można oceniać go nie tylko za podjętą próbę, ale za jej zasadność. Karkołomne Chopinowskie etiudy wymagają zarówno warsztatu, wrażliwości, jak i dojrzałości. Jan dobrze to wie. Postanowił pokazać oba cykle jako zbiory bajkowo kolorowe, wewnętrznie zróżnicowane, ekspresyjne i wirtuozowskie. Techniczna poprawność i czytelne oddanie każdego dźwięku są dla Lisieckiego warunkiem koniecznym i wystarczającym. To prowadzi go jednak niekiedy w ślepe zaułki i sprawia, że narracja traci płynność, choć niby wszystko wydaje się na miejscu.
Na szczęście, Jan rzadko wpada w te pułapki. Częściej udowadnia, że trudnymi utworami też można się bawić, że mogą być one fascynującą przygodą w lapidarnej formie. Emocje w nich zawarte, choć nie zawsze jeszcze świadomie rozumiane, oddaje z pasją i ochotą. Wybór był więc słuszny, a decyzja podjęta we właściwym czasie.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 07-08/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF