HFM

artykulylista3

 

John Scofield - Solo

cd1

ECM 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

Scofield nigdy nie był artystą szczególnie ekspresyjnym. Jego grę – może poza okresem spędzonym u Davisa – cechuje beznamiętność i przewidywalność. Po tej płycie nie spodziewałem się zresztą cudów, znając „Yankee go Home” – najnowszy projekt gitarzysty, z którym niedawno przemierzył świat. Moją rezerwę wobec krążka „Solo” potęgował fakt, że Scofield nie miał wcześniej potrzeby nagrania solowego albumu – ten wymogła na nim pandemia. W repertuarze płyty znalazło się 13 utworów. Część z nich napisał Scofield, reszta pochodzi z różnych muzycznych bajek – od jazzu i bluesa, po „traditionals”. Utwory są zwarte. Mają postać improwizowanych szkiców, pozbawionych spójnej narracji i formy. Scofield bawi się tematami. Próbuje podejść do nich z różnych stron, stawiając na intuicję, spontaniczność i doświadczenie. W efekcie powstała muzyka typu „rozmowa z sobą samym”. Ten „dialog” raz idzie wartko („Coral”, „Elder Dance”), innym razem trochę się sypie („Not Fade Away”). Pod względem muzycznym niewiele się tu dzieje (looper został wykorzystany do najprostszych zadań), natomiast Scofield próbuje eksperymentować z brzmieniem, co nie wychodzi albumowi na dobre. Mam mieszane uczucia po przesłuchaniu tych nagrań. Wyłania się z nich bowiem obraz znudzonego artysty, który ma za sobą najlepsze lata i nie bardzo wie, co dalej. Propozycja wyłącznie dla zagorzałych fanów gitarzysty.

Bogdan Chmura

 


 

 

Johannes Brahms - Piano Quintet in F minor, op. 34. String Quartet in A minor, op. 51 No. 2

img283

ECM 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

Kiedy album nie ma tytułu, kiedy zamieszczono na nim dwa utwory jednego kompozytora, a booklet nie zawiera wyjaśnienia, to nasuwa się pytanie o ideę przyświecającą danemu wyborowi repertuaru. W omawianym przypadku można zaryzykować hipotezę, że zestawiono dwa dzieła kameralne, które były ostatecznie zadowalającym autora wynikiem długiego i krętego procesu twórczego; daty ich ukończenia dzieli siedem lat i pochodzą ze środkowego okresu twórczości Brahmsa. Kwintet fortepianowy f-moll (1866) to trzecia odsłona materiału zawartego najpierw w kwintecie smyczkowym, a następnie przearanżowanego w Sonatę na dwa fortepiany. Kwartet smyczkowy a-moll op. 51 nr 2 (1873) miał kilka wstępnych wersji – zniszczonych, gdyż nie spełniały wysokich wymagań Brahmsa. I tak oto wizytówki kameralistycznej dojrzałości warsztatowej Brahmsa stają się potwierdzeniem – udanym (rzec by można: kolejnym, spodziewanym) – utrzymywania wysokiej formy przez warszawski Kwartet Camerata. Dążenie do precyzji i radość wspólnego muzykowania (dzielona z zaproszonym do nagrania kwintetu pianistą Robertem Morawskim; wspaniała decyzja!) to cechy prezentowanej płyty. Szczególnej uwadze słuchaczy należy polecić finałową część Kwintetu, z cudownie falującą dynamiką i paradą zmiennych rytmów – muzycy ani na moment nie wypuszczają tu z palców nici narracji, a nad pomyślnym rejsem do portu czuwa niezawodny kompas fortepianu.

Hanna Milewska

 


 

 

Evgueni Galperine - Theory of Becoming

img284

ECM 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

Trudno uwierzyć, ale to dopiero pierwszy autorski album w dorobku 48-letniego kompozytora i instrumentalisty. Syn ukraińskiego kompozytora, do 16. roku życia pobierał edukację muzyczną w Kijowie i w Moskwie, a studia odbył w Paryżu. Tam też osiadł i w tamtejszym środowisku artystycznym pracuje. Evgueni Galperine (jak i jego brat Sacha) jest uznanym twórcą muzyki dla kina, teatru i reklam. Zasłynął ścieżkami dźwiękowymi do filmów Zwiagincewa „Lewiatan” i „Niemiłość”. Galperine nie dzieli swej aktywności na nurty czy etapy. Muzyka, którą pisze, ma jedno źródło: jego własne przeżycia i wydarzenia, o których się dowiaduje. To, co dawniej przeczuwał, uświadomił sobie i zwerbalizował w czasie pracy nad płytą „Theory of Becoming” („Teoria stawania się”). Zarejestrowany tu materiał określił po prostu jako „powiększoną rzeczywistość instrumentów akustycznych”. Te instrumenty to trąbka, wiolonczela i głos kobiecy, a ich przetworzone brzmienie włączono bezszwowo do elektronicznego uniwersum, wykreowanego przez Galperine’a. To niepowtarzalny, intrygujący, uruchamiający wyobraźnię świat muzycznego poety, wrażliwego na krajobraz dźwięków i obrazów, lecz przede wszystkim – na drugiego człowieka, jego ból i cierpienie. Mówią o tym oszczędne eksplikacje do niektórych ścieżek, ale najwięcej mówi sama muzyka w miniopowieściach o nadciągającej wojnie i zagładzie cywilizacji, o tańcu śmierci i modlitwie za umarłych, o ucieczce i zniknięciu. Wstrząsające wrażenie robi „Don’t Tell” – jakby kołysanka dla skrzywdzonego dziecka.

Hanna Milewska

 


 

 

Atom String Quartet - Essence

img286

Lydian Series/Requiem Records 2021


Muzyka: k3
Realizacja: k3

„Essence” znaczy „istota, sedno, ekstrakt, treść”. Ostatni w dyskografii Atom String Quartet album jest podsumowaniem twórczej drogi grupy, od jej powstania w 2009 roku. Ale jest to też album najbardziej osobisty, zawierający utwory ulubione – przez publiczność i przez samych muzyków. Oczywiście, jak przystało na formację jazzową, kształt utworów uległ mniejszym lub większym modyfikacjom. Dla melomanów towarzyszących kwartetowi od lat stanowi to dodatkową wartość i wyzwanie. Atom String Quartet zabiera nas w ponadgodzinną podróż przez ważne dla siebie miejsca, nastroje i odniesienia. Narratorami są ludzie wolni i szczęśliwi, rozkołysani w siodle życia, luzaccy („Medium”, „Happy”), choć czasem u kresu niezależnej drogi pozostaje już tylko lament („Ballada o śmierci Janosika”). Swobodnie – jak w domu – czują się zarówno w rodzinnej okolicy („Zakopane”), jak w przybranej muzycznej ojczyźnie („Manhattan Island”). Potrafią opowiadać o chwilach wzruszenia i zadziwienia („Pierwszy głos”, „Pierwszy walc”). Klasyczna edukacja muzyczna atomowej czwórki w połączeniu z atencją dla folkloru, dziejów jazzu i popu daje niepowtarzalne efekty sonorystyczne i rytmiczne. Charakterystyczne ornamenty muzyki góralskiej sąsiadują z najsubtelniejszymi flażoletami; synkopowany, „przyziemny” kontrabasowy rytm mieszka niedaleko od lewitującego wiru, przywołującego skojarzenia z tańcem derwisza; bernsteinowskie bogactwo aranżacyjne nie kłóci się z najprostszą pizzicatową melodyjką. Embarras de richesses. Co za płyta!

Hanna Milewska

 


 

 

Maciej Zimka - Out of the Circle

cd1022022 004

OPUS Series 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

Zapytany przez autora tekstu w książeczce płyty o sens tytułu „Out of the Circle”, Maciej Zimka nie udzielił odpowiedzi; polecił muzykologowi, aby sam się domy- ślił. Indagujący doszedł do wniosku, że nie ma jednej odpowiedzi. A skoro tak, spieszę ujawnić pierwsze własne skojarzenie: „Poza kręgiem” oznacza przestrzeń, do któ- rej zwracają się wykonawcy muzyki Zimki i sam jej kompozytor. Zimka uformował krąg przyjaciół – podobnie jak on wykładowców krakowskiej Akademii Muzycznej, a zarazem wybornych instrumentalistów. Są wśród nich: drugi, obok Zimki, akordeonista, gitarzysta, klarnecista i, last but not least, skrzypaczka. Dobra energia współpracy, kreatywności, odkrywczości, wytworzona w tym kręgu, niech promieniuje na słuchaczy, otwierając ich na nowe współbrzmienia i innowacje formalne. Najciekawsze na tym albumie wydają się obsady: akordeon i skrzypce (rzadkość), akordeon i klarnet (jeszcze większa rzadkość), a także akordeon i akordeon (wcale nie częstość). Instrumenty zestawione w duety zachowują się jak pary osób „skazanych” na wspólną wędrówkę bez mapy (cz. III Sonaty na skrzypce i akordeon), popisujących się elokwencją (utwór tytułowy na klarnet i akordeon) lub próbujących dorwać się do głosu (cz. II Sonaty na akordeon i gitarę). Zimka pięknie i inteligentnie nawiązuje do tradycyjnych gatunków (gitara grająca ko- łysankę akordeonowi w sonatowym Largo) oraz hitów klasyki (finał cz. II sonaty skrzypcowej w rytmie bolera). Wokół kręgu wykonawców powinien pojawić się duży krąg bijących brawo słuchaczy.

Hanna Milewska

 


 

 

Adam Bałdych - Legend

cd1022022 005

Anaklasis 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

„«Legend» to zaproszenie całego świata muzyki poważnej do odkrywania wiolinistyki na nowo, do odkrywania na nowo muzyki mistrzów” – mówi Adam Bałdych. Skrzypek o starannym wykształceniu i klasycznym, i jazzowym, z obu obszarów muzyki czerpie treści i wzory do poszerzania indywidualnego pola ekspresji i wrażliwo- ści. Efekt tej syntezy pokazał na przykładzie twórczości Wieniawskiego; tam „melodia stanowi często pretekst do budowania następujących po niej fragmentów, w których kompozytor mógł oddać się improwizacji” – bowiem Bałdych nie wątpi w to, że sensem działalności sławnego XIX-wiecznego wirtuoza była improwizacja, a kompozycja – życiową koniecznością, petryfikacją żywej istoty muzyki. Z okruchów fraz bardziej (Kaprys nr 1) i mniej (Adagio élégiaque op. 5) znanych utworów Wieniawskiego, z klimatu kujawiakowej nostalgii i liryzmu „Legendy” Bałdych buduje nowy świat, a do współ- kreacji zaprasza kolegów ze swojego kwintetu (fortepian, saksofon, kontrabas, perkusja) i Agatę Szymczewską – niegdysiejszą triumfatorkę Konkursu im. Wieniawskiego. Na uszach słuchaczy tworzy się brzmienie, jakie hipotetycznie mogłoby cechować muzykę Wieniawskiego w XXI wieku. Zamiast niekończących się palcołomnych pasaży są plamy sonorystyczne, flażolety i pizzicata, zamiast popisów i dominacji solisty – kameralne dialogi instrumentów i zawieszenia czasu. Po płycie „Great Encounters” to kolejne spotkanie Bałdycha z klasyką muzyki polskiej. Nie możemy się doczekać następnych.

Hanna Milewska