Wilco - Cruel Country
- Kategoria: Pop/rock
Words Ampersand Music 2022
Grupa Wilco – z Jeffem Tweedym w roli lidera – powstała w Chicago blisko 28 lat temu. Nagrała12 albumów. Mimo częstych zmian personalnych, które ominęły tylko Tweedy’ego, zespół nie przestaje hołdować stylowi, od którego zaczynał działalność. Jest to balladowy rock z elementami folku i country, prezentowany w akustycznej oprawie. Takie też dźwięki dominują na najnowszym, dwupłytowym albumie, zawierającym 21 premierowych nagrań. Wszystkie skomponował lider Wilco. Na początek pierwszej płyty wybrano kompozycję o dziwnym, jak na utwór śpiewany przez mężczyznę, tytule „I Am My Mother” („Jestem moją matką”). Piosenka jest utrzymana w stylu Boba Dylana. Tweedy przeciąga w niej dźwięki, a pod koniec wersów zawiesza swój matowy, lekko ochrypły głos, podobnie jak to czasem robi słynny estradowy noblista. Dobry kawałek na otwarcie! Później styl śpiewania ulega zmianie, ale zaskakujące tematy w tekstach powracają. Tytuły „Darkeness is Cheap” („Ciemność jest tania”), „Please Be Wrong” („Pomyl się, proszę”) czy „Mistery Binds” („Tajemnica wiąże”) sugerują, że autor miał sporo ciekawych przemyśleń, kiedy nad nimi pracował. Również pod względem muzycznym album Wilco może się podobać, zwłaszcza jeżeli ktoś lubi akustyczny balladowy folk-rock.
Grzegorz Walenda
Polskie Radio 2021
Ćwierć wieku temu, w towarzystwie mojego ówczesnego zespołu, chodziłem z demówkami po dużych wytwórniach i słyszałem zwykle: „bardzo profesjonalnie, panowie, ale – po pierwsze – to już było, a po drugie – nic oryginalnego”. Graliśmy pop-rock. Przyjemny, ale dziś rozumiem, że nic poza tym. Dlatego kariera takich zespołów, jak Łzy czy Feel, która miała miejsce kilka, kilkanaście lat później, wydawała mi się czymś absurdalnym. No, ale nigdy nie zgadniemy, co się ludziom spodoba, a co nie. Dlatego nie oceniam gustów potencjalnych słuchaczy zespołu Omen. Recenzja jest od tego, by podzielić się wrażeniami z odsłuchu. Powiem szczerze, że tak mizdrzącego się zbioru naiwnych wyznań, rodem z liceum, dawno nie słyszałem. Na tej płycie jest po prostu wszystko. I elementy grunge’u, i rapu, i ballad à la stara Kobranocka, i energetyczne amerykańskie granie, które można by wykorzystać w filmach dla młodzieży. Nie wiem, ile lat mają wykonawcy, ale jeżeli około dwudziestki, to jeszcze wszystko przed nimi. Nie sądzę jednak, bo grają bardzo sprawnie i za to punkt. Ale wartość artystyczna, jaką tu proponują, to jakiś żart. Chłopięcy sentymentalizm, deklaracje męskiej dojrzałości i dozgonnej miłości. Zero spójności, a na dodatek wszystko skąpane w melodyjnym (jeszcze jeden punkt), ale męczącym przekonywaniu o swojej fajności i wrażliwości.
Michał Dziadosz
Sunday Morning - Sunday Morning
- Kategoria: Pop/rock
Flower Records 2021
• Jeden punkt za niesamowicie stylową konsekwencję kompozycyjno- -brzmieniową. Zespół dobrze wie, czego chce, i nie próbuje uwieść słuchacza rozmaitościami. Trzyma się określonej koncepcji, którą jest wypadkowa funky, soulu, jazzu i popu lat 80./90. XX wieku.
• Jeden punkt za sprawność instrumentalną. Tu nie ma słabych elementów. To brzmi, jakby muzycy chodzili z instrumentami nawet do toalety.
• Jeden punkt za melodie. Jest płynnie, naturalnie i bez silenia się na cokolwiek.
• Jeden punkt za odwagę w wokalu i tekstach. Śpiew kobiecy jest dojrzały, ale jednocześnie roześmiany i witalistyczny. Teksty po polsku i bez kompleksów. Nie bolą, a to rzadkość. Żeby jednak nie było za słodko – to nie jest album doskonały. Gdy myślimy o płycie jako o produkcie, powinniśmy lepiej rozplanować jej dramaturgię. Zastanowić się, czy dla słuchacza będzie ona wciągającą i niezmąconą przygodą od początku do końca. Ja wiem, że dziś nie myśli się płytami, a bardziej teledyskami na Youtubie, ale prawda jest taka, że jeśli decydujemy się na wydanie krążka, powinniśmy go zaplanować. Na przykład? Oddech pojawia się dopiero przy siódmym utworze. Przez pierwszych sześć słuchacz zastanawia się, czy ta funkowo-jazzowa gonitwa kiedyś się skończy. Poza tym poligrafia wygląda jak dodatek do „Super Expressu” w 2002 roku.
Michał Dziadosz
Śląska Grupa Bluesowa - Tu i teraz
- Kategoria: Pop/rock
Metal Mind 2022
Śląska Grupa Bluesowa to ci sami muzycy, którzy przez lata grali z Janem Skrzekiem. Zorientowałem się dopiero, gdy zajrzałem do środka, bo zawsze najpierw słucham płyt w ciemno. Uczucie ostrej dychotomii towarzyszyło mi od początku do końca. Nie siedzę w gatunku, ale bez problemu odróżnię naturalną, napowietrzoną frazę od asekuranckiego dwunastotaktowca. Skład gra dobrze. Agnieszka Łapka śpiewa… inaczej. Raczej znajduje własną formułę, dopełnioną pomysłowymi polskimi tekstami, niż robi piorunujące wrażenie. Z jednej strony – asekuracja; z drugiej – hermetyczność, w którą niełatwo wejść. Przy opisie i ocenie przedstawiamy płyty jako zjawiska uniwersalne. Mam porównywać ŚGB z Robertem Johnsonem czy jakimś zespołem z piwnicy? Zawsze powinno się mierzyć wyżej. Jak dla mnie, „Tu i teraz” to blues dla bogatych Sebków z korporacji, którzy dostają bilety w pracy, a potem idą na koncert w garniturach, kiwają głowami i szczerzą się do siebie, udając, że rozumieją, o co chodzi. Drugi temat to wokal. Z jednej strony, wciągający i oryginalny; z drugiej (wielu osobom) może się wydać dziwny. Warto jednak sprawdzić samemu, bo album ŚGB to nie jest wydawnictwo, które jednoznacznie skreślam. Na pewno ktoś znajdzie w nim coś dla siebie.
Michał Dziadosz
David Crosby - For Free
- Kategoria: Pop/rock
Three Blind Mice 2021
David Crosby to artysta znany przede wszystkim z legendarnego festiwalu Woodstock, który odbył się w 1969 roku. Przez wiele lat nagrywał płyty solowe oraz współpracował z innymi znanymi wykonawcami, m.in. z Philem Collinsem, z którym zarejestrował utwory „That's Just the Way It Is”, „Another Day in Paradise” i „Hero”. Crosby ma za sobą występy w kapelach The Byrds i Buffalo Springfield. Śpiewał także z cieszącymi się nie mniejszą popularnością Grahamem Nashem, Stephenem Stillsem i Neilem Youngiem. We czterech tworzyli instrumentalno-wokalny kwartet, znany z udanego debiutu na Woodstock, a także z wydanego rok po festiwalu studyjnego longplaya „Déjà vu” (1970). Na „For Free” również nie brakuje znanych nazwisk. Album otwiera kompozycja „River Rise”, w której Crosby'emu towarzyszy Michael McDonald, były członek The Doobie Brothers. Mimo przekroczonej osiemdziesiątki Crosby wciąż nieźle się trzyma. Jego wokal pozostał niemal młodzieńczy. A ponieważ artysta jest mistrzem śpiewania na głosy, to jego longplay przynosi utwory bogate w harmonie wokalne. Kompozycje to w większości folk oraz balladowy rock, zaś w akompaniamentach przeważają instrumenty akustyczne. Muzyka dla sympatyków brzmień z Woodstock.
Grzegorz Walenda
The Flower Kings - By Royal Decree
- Kategoria: Pop/rock
InsideOutMusic 2022
O ile był czas, kiedy wydawało się, że tzw. progresywny rock – wraz ze starzeniem się najzdolniejszych przedstawicieli tego gatunku, a więc Yes, Genesis i Pink Floyd – odejdzie do lamusa, o tyle okazało się, że muzycy tych zespołów niekoniecznie przeszli na emeryturę i nadal działają na scenie. Równocześnie powstały nowe formacje grające podobną muzykę. Najdziwniejsze, że sporo z nich wywodzi się ze Skandynawii. Jedną z najciekawszych jest szwedzka kapela The Flower Kings. Powołana do życia przez Roine Stolta – kompozytora, wokalistę i gitarzystę – nie przestaje zaskakiwać słuchaczy udanymi nagraniami. Niedawno ukazał się kolejny, dwupłytowy krążek grupy z aż osiemnastoma utworami. Trwa ponad 90 minut i wcale nie nudzi. Jest tu wszystko, co sympatycy progresu uwielbiają: elektryczny rock z dodatkiem syntezatorów, fortepianowe pasaże, elementy bluesa, jazzu, a także folku. Finałowy utwór rozpoczyna gitara w stylu Davida Gilmoura. Nie zabrakło wstawek symfonicznych i ciekawych tekstów. Ważną rolę odgrywają wokale, czasami solowe, to znów połączone w dźwięczne harmonie. Płyta przynosi łagodniejsze brzmienia niż niektóre wcześniejsze krążki zespołu, co nie znaczy, że jest jednostajna. Kompozycje są urozmaicone, a wykonania – na dobrym poziomie.
Grzegorz Walenda