ECM 2023
Muzyka:
Realizacja:

Sebastian Rochford jest chyba najbardziej „zarobionym” drummerem brytyjskiej sceny muzycznej. Niektórzy twierdzą, że działa jednocześnie w dziesięciu formacjach, grających rzeczy przeróżne – od jazzu do punk-rocka – i wielostylistyczne mieszanki. Tym razem zaproponował album nagrany w duecie z pianistą Kitem Downesem; panowie otarli się o siebie już wcześniej, zatem Rochford dobrze wiedział, kogo angażuje. Na płycie znalazły się niemal wyłącznie kompozycje Rochforda. Słuchając ich, warto pamiętać o okolicznościach, w jakich powstawały – album to dźwiękowy dziennik z okresu żalu po stracie ojca. I rzeczywiście, kolejne numery, przypominające krótkie wpisy, zostały oparte na prostych motywach otoczonych pauzami albo kilku akordach. Dominują tonacje molowe, wolne tempa (najczęściej ad libitum; puls rytmiczny pojawia się dopiero w czwartym utworze) oraz, poza nielicznymi wyjątkami, najniższy stopień dynamiki. Muzykiem pierwszoplanowym jest pianista. Udział Rochforda sprowadza się do dyskretnego wzbogacania kolorystki utworów lub podtrzymywania bitu, gdy jest to konieczne; ciekawe, że lider nie zagrał ani jednej solówki (i nie mam tu na myśli wirtuozowskich popisów). Album jest dość nierówny. Najbardziej podobały mi się krótkie, ulotne formy, natomiast w utworach bardziej rozbudowanych Downes nie znalazł pomysłu na ciekawe rozwinięcie materiału.
Bogdan Chmura
Bobo Stenson Trio - Sphere
- Kategoria: Jazz
ECM 2023
Muzyka:
Realizacja:

Bobo Stenson, przez lata filar sekcji wybitnych muzyków (m.in. Tomasza Stańki), realizuje się również jako lider własnego tria. Na „Sphere”, bodaj jedenastej płycie nagranej w tym składzie, zrezygnował z własnych tematów, prezentując jazzowe wersje utworów twórców skandynawskich XX wieku – Pera Nørgårda, Alfreda Jansona, Svena-Erika Bäcka i Jana Sibeliusa; w repertuarze znalazły się też dwie kompozycje basisty tria – Andersa Jormina, w tym jedna dedykowana Ivesowi. Album rozpoczyna „You Shall Plant a Tree” Nørgårda, gdzie zespół pokazuje główną zasadę kształtowania muzyki. A jest nią subtelne balansowanie pomiędzy fragmentami ujętymi w ramy tonalne i metryczne a swobodną improwizacją; ten utwór, w lekko zmodyfikowanej formie, pojawia się również na końcu albumu, co nadaje narracji „sferyczny” kształt. Szybko się okazuje, że fortepian – inaczej niż w klasycznych triach – jest tylko jednym z elementów brzmienia. Równorzędną rolę odgrywają kontrabas Jormina i bębny Fälta, który gra tutaj bardziej kolorem niż rytmem. Zdarzają się jednak momenty, kiedy zespół działa w sposób bardziej konwencjonalny („Kingdom of Coldness”, „The Red Flower”). Muzyka „Sphere” wpisuje się w estetykę jazzu skandynawskiego – z jednej strony jest wyrafinowana formalnie, z drugiej – wyciszona, pełna niedopowiedzeń, przestrzeni, barw, niuansów dynamicznych czy wreszcie czystego piękna („Communion Psalm”).
Bogdan Chmura
Sagittaria 2022
Muzyka:

Realizacja:

Doniesienia o śmierci jazzowego wibrafonu okazały się przedwczesne – co rusz trafiają do mnie płyty z tym wła- śnie instrumentem w roli głównej. Tym razem album nagrali nasi muzycy z gościem specjalnym – Davidem Friedmanem. Ten weteran wibrafonu zaczynał w latach 70. XX wieku. Ma na koncie szereg autorskich albumów i współpracę z najlepszymi (m.in. Shorterem). Dziś mieszka w Europie, gdzie gra, nagrywa i szkoli swoich następców. Płyta zawiera repertuar z różnych bajek. Są tu utwory Friedmana, Wojciechowskiego, standardy, a nawet ujazzowiona wersja Etiudy Chopina. Nie jest to muzyka szczególnie nowoczesna; raczej uroczy, dość przewidywalny mainstream. Przeważają utwory w wolnych i umiarkowanych tempach, w których elementem pierwszoplanowym staje się perfekcja muzyków i uroda brzmienia. Friedman gra cudownie wypielęgnowanym dźwię- kiem. Bas Pańty miło pomrukuje, a fortepian Wojciechowskiego skleja wszystko w całość, nie dublując przy tym zadań wibrafonu. Podobały mi się „Moments”, z ładnymi harmoniami i aranżem, „On Green Dolphin Street”, gdzie Friedman błysnął techniką, oraz żywiołowy Chopin, zagrany w stylu „All Blues” Davisa. Jedynym minusem nagrań jest kiepskie brzmienie fortepianu, które wynika z zaniedbań realizatora i stanu technicznego instrumentu.
Bogdan Chmura
Joel Ross - The Parable Of The Poet
- Kategoria: Jazz
Blue Note 2022
Muzyka:
Realizacja:

Po udanym „Who Are You” wibrafonista i kompozytor Joel Ross nagrał swój trzeci album. Znając tamten krążek, ostrzyłem sobie zęby na nowe dzieło artysty. Niestety, obcowanie z nim okazało się doświadczeniem dość bolesnym. „The Parable Of The Poet” to suita napisana na wibrafon, sekcję rytmiczną i dęciaki: trąbkę, saksofony, flet i puzon. Inspiracją do jej powstania były przekonania religijne autora. Album jest jakby jego duchowym credo, które znalazło odzwierciedlenie w kontemplacyjnym charakterze utworów. Mamy tu: wolne tempa, statyczną narrację, wielokrotnie powtarzane sekwencje, beznamiętne sola muzyków. Całość utrzymano w konwencji cool jazzu i postbopu, z odniesieniami do bliższej i dalszej (Nowy Orlean) tradycji. Doceniając zaangażowanie Rossa, dochodzę do wniosku, że dotknięcie tak osobistego tematu nieco sparaliżowało jego inwencję. Rezygnacja z zaawansowanych środków na rzecz emocji oraz obszerny skład, generujący liczne „wątki poboczne”, spowodowały nie tylko przeciążenie muzyki i spowolnienie jej naturalnego biegu, ale też, paradoksalnie, zaciemniły samo przesłanie. Zredukowało to również liczbę odbiorców – słuchacz odporny na konteksty religijno- -kulturowe, poszukujący w muzyce nie wzlotów ducha, a wyrafinowania, może się poczuć zawiedziony. Na otarcie łez pozostaje „Doxology” – żwawy, świetnie zaaranżowany kawałek w stylu wczesnego Mulligana.
Bogdan Chmura
Ethan Iverson - Every Note Is True
- Kategoria: Jazz
Blue Note 2022
Muzyka:
Realizacja:

Pianista Ethan Iverson był przez lata liderem The Bad Plus – zespołu grają- cego wielostylistycznie różnorodną muzykę (od standardów do Nirvany i Strawińskiego). Jakiś czas temu opuścił trio i postawił na karierę solową. „Every Note Is True” to jego debiut dla Blue Note. Iverson zachowuje tu ekscentryczny styl The Bad Plus, choć nie odlatuje aż tak daleko; być może został nieco przytemperowany przez partnerów – Larry’ego Grenadiera i Jacka DeJohnette’a. Album rozpoczyna przedziwny „The More It Changes” – najpierw chórek intonuje piosenkę, śpiewaną jak na imprezie, która następnie przechodzi w coś w rodzaju bombastycznego hymnu rodem z angielskiej symfoniki końca XIX wieku. Zresztą, na całej płycie Iverson bawi się konwencjami, zastawia pu- łapki, myli tropy i wodzi słuchacza za nos, ale czyni to w sposób bardzo inteligentny i nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku. W jego utworach pojawiają się klimaty z Monka, Ellingtona, Petersona, Billa Evansa, Buda Powella oraz nawiązania do muzyki pop, bluesa i klasyki (barok, postromantyzm). Wszystko to jest sprytnie przemieszane, naładowane dobrą energią, humorem i solidnie umocowane warsztatowo; szczególnie imponuje sposób, w jaki Iverson posługuje się harmonią. Słuchając płyty, naprawdę trudno się nudzić. Utwory są zwarte, pełne pomysłów, a szybko zmieniające się konteksty każą odbiorcy zachować czujność.
Bogdan Chmura
Bolesław Błaszczyk - Suede Love Never Dies
- Kategoria: Jazz
Lydian Series 2022
Muzyka:

Realizacja:

Pandemia koronawirusa spowodowała liczne opóźnienia w dostawach różnych produktów. Problemy dotyczą też niektórych płyt. Bywa, że docierają do redakcji z paroletnią retardacją. Dobrym wydawnictwom nie pozwolimy jednak zaginąć gdzieś w informacyjnym szumie. Omawiany album stanowi wycinek (albo raczej wycinki) twórczości wiolonczelisty Bolesława Błaszczyka. Nagrania pochodzą z różnych lat i różnych momentów w życiu tego twórcy. Najstarsze sięgają roku 1999 i 2002. Najnowsze to lata 2016-2018. Nie zmienia to faktu, że całość brzmi spójnie. Występujące na krążku składy są typowo klasyczne albo zahaczają o jazz. Ale gra i ujęcie tematów – już niekoniecznie. Z tego względu uznałem, że zakwalifikuję „Suede Love Never Dies” do puli rozrywkowej. Muzyka na płycie nie zawsze jest łatwa, ale co do zasady została podana przyjemnie, przejrzyście i lekko. Dlatego też po album mogą śmiało sięgnąć ci, którzy o muzyce poważnej mają mgliste pojęcie. Co jednak nie oznacza, że spotkają się tu z popem w stylu Davida Garreta. Nie brak bowiem eksperymentów, zagmatwanych wątków i nietypowych rozwiązań. Błaszczykowi kompozytorsko bliżej do Gershwina niż Szymanowskiego. Zdarzają się więc wątki jazzowe, klubowe, fusion, ale wszystko jest ubrane w niezbyt formalny, sportowy garnitur. Dobrze skrojony i spójny wizerunkowo
Michał Dziadosz