21.04.2013
min czytania
Udostępnij
Mascot Music 2012
Beth Hart grała rok temu w warszawskiej „Progresji”. Koncert był udany. Dominowały jej własne hity, z „Californią” na czele, choć nie zabrakło też rockowych standardów, jak „Whole Lotta Love” Led Zeppelin. Artystka bywa porównywana do największych muzycznych sław, w tym do Janis Joplin. Trochę na wyrost, ale nie bez powodu powierzono jej główną rolę w poświęconym Joplin musicalu. Zwykle repertuar Beth Hart to utwory rockowe okraszone soulem i rhythm and bluesem. Na nowej płycie jest więcej spokojniejszych, nastrojowych utworow. Pierwsze nagranie – „Baddest Blues” – w rytmie na trzy rozwija się powoli, choć z każdym taktem przybywa aranżacyjnych i wokalnych atrakcji. Drugi utwór – tytułowy – też nie ma rockowej energii. Bliżej mu do kabaretu. Dopiero w „Better Man”odzywa się rockowa nuta. Ale tylko na moment, bo dalej znów dominują ballady (m.in. „Caught in the Rain”), a w „Swing My Thing Back Around” mamy nawet jazzową sekcję dętą. Czyli wyraźna zmiana. Piosenkarka złagodniała, chociaż jest jej z tym do twarzy. Zdecydowała się też na nieco frywolną okładkę, by podkreślić, że tym razem jest trochę inaczej. Mnie nowa Hart się podoba. Zarówno ta komponująca, grająca i śpiewająca, jak i w roli modelki. Jeśli jednak ktoś polubił ją za repertuar w stylu „Whole Lotta Love”, może być zawiedziony.
Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 11/2012
Przeczytaj także