HFM

Castle Knight 2

hfm 062014 039Firma Castle powstała w 1973 roku w Wielkiej Brytanii. Stworzyli ją ludzie, którzy odeszli z innej brytyjskiej wytwórni – Wharfedale. Ta druga zaczęła się przekształcać w potężnego producenta tanich głośników.


Kiedy Wharfedale zasypywał rynek skrzynkami w przystępnych cenach, Castle celował w wyższy segment. Obie marki odnosiły sukcesy, ale ta druga zdobywała rynek wolniej.

 

W latach 90. Castle był już znany. Zachwycano się stolarką, a kontrowersyjne rozwiązania, w stylu dodatkowego głośnika średniotonowego, montowanego na wierzchu obudowy, podsycały zainteresowanie. A jednak pod koniec dekady firma popadła w tarapaty finansowe i znikła. Kolumny nie pojawiały się w sklepach; prasa specjalistyczna milczała. Jej losy były nieznane, dopóki praw do marki nie kupił koncern IAG. Produkcję przeniesiono do Chin, ale – co zaskakujące – nie zaprowadzono nowych porządków w ofercie i technologii. Przeciwnie – kontynuowano tradycję w sposób najbardziej ortodoksyjny z możliwych. Stare modele wdrożono praktycznie bez zmian i w ten sposób audiofile mogli po raz drugi przeżyć młodość – zobaczyć i usłyszeć te same konstrukcje. Niektórzy zarzucą, że to dziwaczne podejście, bo świat poszedł do przodu, zwłaszcza w technologiach materiałów. Z drugiej strony, jeżeli coś się podobało 15 lat temu, to dlaczego teraz ma być inaczej? Tym bardziej, że wówczas produkowano dużo ciekawego sprzętu, a retro staje się modne. Jeżeli Spendor przywraca oldskulowe maskownice, a McIntosh nie zmienia się od lat, to znajdzie się miejsce i dla Castle’a. Zwłaszcza że ceny są prawie takie same jak dawniej. A to już ewenement.

hfm 062014 027




Budowa
Niektórzy będą kręcić nosem: „Tamte robiono w Anglii, a te w Chinach”. Dla brytyjskiego patrioty to zapewne argument, ale koń, jaki jest, każdy widzi. Ja w każdym razie nie znajduję różnic w jakości wykonania. Klasa robocizny i jakość materiałów to w tej cenie sensacja. Obudowy sklejono z grubych płyt MDF. Front ma strukturę kanapki. Otwory na głośniki wycięto precyzyjnie. Krawędzie idealnie spasowano z koszami. Całość jest sztywna i robi wrażenie monolitu. Kanty zaokrąglono na starą modłę. Już samo to odróżnia Castle od większości skrzynek z płyty wiórowej, a wykończenie to prawdziwy rodzynek. Zewnętrzne powierzchnie to naturalny fornir i to wcale nie przeciętnej jakości. Taki sam spotykamy w modelach z góry cennika, a konkurencja stosuje go przeważnie od 4000 zł w górę. W dodatku do wyboru mamy aż cztery wersje, każdą pokrytą woskiem. Producent zapewnia, że polerowanie jest ręczne, a wykonanie każdej obudowy zajmuje 5 dni. Drewno jest bejcowane niejednorodnie. Wygląda, jakby było przypalane w pobliżu krawędzi.

 

 

hfm 062014 028

18-cm nisko-średniotonowiec z ekranowaniem i jedwabna kopułka z neodymowym magnesem.




Podsumowując: są to chyba najładniejsze i najsolidniejsze monitory, jakie można kupić za mniej niż 2000 zł. Spojrzenie na gniazda to potwierdza: podwójne, wygodne i złocone zaciski przyjmują każdy rodzaj końcówek. Castle Knight 2 to kolumny dwudrożne. Wysokie tony odtwarza 25-mm kopułka, wykonana z jedwabiu. Napęd to wydajny magnes neodymowy, a cewka jest chłodzona przez kanał zapewniający cyrkulację powietrza. Nisko-średniotonowiec ma korektor fazy i membranę z celulozy, na którą napylono włókno węglowe. Głośnik ma średnicę 18 cm (producent podaje 15 cm), a więc jest całkiem spory. Jakość przetworników oraz elementów zwrotnicy nie budzi zastrzeżeń. Znów – w tej cenie są ponad standardem (kondensatory foliowe i dwie cewki: powietrzna dla kopułki i rdzeniowa dolnoprzepustowa).

 

hfm 062014 027

W zwrotnicy też nie byle co.





Monitory mają przyjazne parametry: 90 dB skuteczności i nominalną impedancję 8 omów. To zapewnia wysoką kompatybilność i niewygórowane wymagania wobec wzmacniaczy. W teście Knighty 2 pracowały z dwoma wzmacniaczami: McIntoshem MA7000 i Creekiem Evo 50 A.

Wrażenia odsłuchowe
Niedawno miałem do czynienia ze znacznie wyższym i droższym modelem Castle’a – podłogowymi Howardami. Nie byłem nimi zachwycony. Natomiast Knighty 2 to zupełnie inna bajka. Może zabrzmi to okrutnie i dla wielu nieprawdopodobnie, ale gdybym miał wybierać na podstawie tego, co usłyszałem, zostawiłbym w domu miniaturki za mniej niż 2000 zł! Takie „starcia” wydają się pozbawione sensu, ale nie zawsze. Liczy się przecież zadowolenie posiadacza i to, czy głośniki po prostu mu się podobają. A Knighty podobają mi się bardzo i w moich oczach stanowią jedną z najlepszych propozycji dla osób nie zarabiających zbyt wiele.


 

hfm 062014 034

Fornir, dobre przetworniki, jakość wykonania, grube płyty MDF. To wszystko za 1690 zł. Rewelacja.




Małe Castle to godny partner nawet dla elektroniki klasy wspomnianego Creeka, a uwierzcie, że to komplement. I sprawdzą się nawet w pokojach lekko ponad 20 m². W mniejszych będzie jeszcze lepiej. A najlepiej na podstawkach. Castle proponuje własne, przecudnej urody, za 590 zł – także świetna cena. Dźwięk Knightów 2 jest soczysty, nasycony i wyraźny. Postawiono w nim na czytelność i przejrzystość. Wysokich tonów jest dużo, ale to góra dźwięczna i dobrej próby. Jedwabna kopułka buduje bogatą i pozbawioną wyostrzeń warstwę nagrania, a do tego sugestywnie pokazuje alikwoty. Głosy są czytelne, a szarpnięcia strun – energiczne. Pod względem czystości wysokich tonów te maluchy mogą wygrać z wieloma podłogówkami. Średnica jest na modłę brytyjską – lekko ocieplona i delikatnie wypchnięta do przodu. Na uwagę zasługuje jej scalenie ze skrajami pasma. Castle nie tworzą lampowej atmosfery; stosują tylko pewien zabieg – minimalnie eksponują dolny zakresu centrum pasma, co większości nagrań wychodzi na dobre. Daje też, tak lubiane przez wiele osób, wrażenie mięsistości. Sprawdza się to w muzyce wokalnej, kameralistyce oraz skąpo zaaranżowanym jazzie. Odnosimy wrażenie, że źródła dźwięku są większe i bardziej obecne w pokoju. Castle połączył czytelną, dźwięczną górę z ocieploną, dociążoną średnicą. Poprawiło to przejrzystość, jednak bez odchylenia od neutralności. To wielka zaleta, a dźwięk został skrojony tak, że spodoba się większości odbiorców. 

 

hfm 062014 032

Gniazda i wylot bas-refleksu z tyłu.



Do tego dochodzi bas. Nie należy się spodziewać cudów, bo to małe skrzynki, ale 18-cm głośnik ma spore możliwości. Dzięki niemu dół jest taki, jak trzeba: wystarczający do większości nagrań. Dynamika potrafi zaskoczyć, bo pogląd, że można ją uzyskać tylko z dużych skrzynek, jest mylący. Wielokrotnie wybierałem monitory właśnie dlatego, że bardziej sugestywnie pokazują kontrasty, a obciążenie dużą kubaturą obudowy daje tylko więcej decybeli. Tymczasem to, czy muzykę odbierzemy jako żywą i energiczną, zależy właśnie od różnicowania poziomów i szybkości odpowiedzi na impuls. Castle radzą sobie, jak na dobry monitor, nieźle. Jak na monitor za 1700 zł – doskonale! Dopiero w składach symfonicznych albo takich wygibasach jak Dream Theater zaczynamy odczuwać, że przydałoby się więcej swobody i przy wysokich poziomach głośności faktura zaczyna się zamazywać. Nikt jednak nie stara się wycisnąć 200 km/h z Fiata Punto. Cena i gabaryty stwarzają pewne ograniczenia, ale Knighty 2 prezentują zalety monitora z wyższej półki – przejrzystość, czytelność, a jednocześnie ciepło i humanitarne podejście do muzyki. Są jednym z najlepszych wyborów w tej cenie.

Konkluzja
A ten fornir i jakość wykonania to już zupełna jazda. Kiedy dostałem Knighty 2 do testu, pomyślałem, że dystrybutor podał mi w tabelce cenę za sztukę. Nawet wtedy byłby to niezły wybór.

castlet

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 06/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF