HFM

Purist Audio Design Musaeus Luminist Revision

image-315Purist Audio Design uchodzi za firmę drogą. Sporo w tym racji, bo w katalogu znajdziemy kable za 100000 zł. Są jednak i tańsze. Na tyle, że ich cena dla wielu osób może być miłym zaskoczeniem.

Musaeus wygląda jak milion dolarów: jest gruby, starannie wykonany i zakończony dobrymi wtykami. Pikanterii dodaje fakt, że nie jest robiony w Chinach. Wszystkie etapy jego powstawania – od projektu, poprzez wyciąganie drutów, konfekcjonowanie, aż do pakowania – odbywają się w USA.




Przewody trafiają do odbiorcy w solidnych, płóciennych torbach. Audiofile są przyzwyczajeni do podobnych atrakcji, ale wiedzą, że producenci każą sobie za nie słono płacić. PAD jest pod tym względem wyjątkowo powściągliwy, przynajmniej jeśli chodzi o najtańszą Vestę i opisywanego Musaeusa. Potem robi się coraz mniej wesoło, bo każdy krok w górę oznacza gwałtowny wzrost wydatków.

Budowa
Wszystkie kable Purista prezentują się niemal identycznie. Bazują też na podobnych założeniach. Przewodnik nie wydaje się niczym nadzwyczajnym – to miedź długokrystaliczna, oczyszczona z dodatków innych metali. Najważniejsze jest ekranowanie. Tutaj Purist idzie własną drogą, stosując autorskie rozwiązania, niespotykane u konkurencji. W dodatku jest świadomy, na co wpływają konkretne zabiegi i nie określa ich skutku marketingowym bełkotem. Kiedy czytam, że dzięki kosmicznym technologiom i magicznym sztuczkom otrzymujemy najlepszy dźwięk na świecie, robię się sceptyczny. Tym bardziej, że zazwyczaj nie wspomina się o konkretach. U Purista jest inaczej. Priorytetem wydaje się kształtowanie przestrzeni, a odbywa się ono poprzez dobranie mieszanki żeli, która jest również izolatorem. Amerykanie bazują na galaretkach, będących ich własnym wynalazkiem.


image-3

 




Skład substancji jest objęty tajemnicą, ale są ich dwa rodzaje: Ferox i Fluid. Na ich bazie może też powstać Contego. Podstawą jest ciecz silikonowa, w której pływa granulat o właściwościach magnetycznych. I to on ma kluczowe znaczenie w kształtowaniu obrazu dźwiękowego. Ferox powinien budować scenę oddaloną od słuchacza, natomiast Fluid ma ją przybliżać. Co ciekawe, żaden z materiałów nie jest określany jako lepszy.

Musaeus Luminist Revision
Nowe Musaeusy wyglądają jak ich poprzednie wcielenia. To nadal grubaśne węże, przy pomocy których można by przypalikować jurnego byka. Mimo że przewodnikiem są lite druty (solid core), kable są elastyczne. Na pierwszy rzut oka nie widać różnic między starymi a nowymi wersjami. Wiele firm wprowadza nowe modele tylko po to, żeby biznes lepiej się kręcił, a prasa miała o czym pisać. PAD utrzymuje, że zmiany w Musaeusach nie są kosmetyczne i uzasadniają ewentualny wzrost cen. Ten jest spory w przypadku przewodu głośnikowego, który podrożał o 20 %. Nie zmieniła się natomiast cena łączówki, bo trudno mówić o zauważalnym wzroście, kiedy dotyczy zaledwie 10 zł.


image-4

Cena jest wyższa,
ale wtyki znacznie lepsze.



Rdzeń jest teraz bardziej miękki i elastyczny, przez co przewody lepiej się układają i łatwiej się je podłącza. Ulepszono też żele Ferox i Contego, głównie pod kątem odporności na czynniki zewnętrzne. Obróbka termiczna przewodników także została zoptymalizowana – są teraz mniej podatne na zakłócenia radiowe, elektromagnetyczne oraz... urazy mechaniczne. Zresztą, kiedy się patrzy na grubaśne przewody, staje się jasne, że uszkodzić je przypadkowo będzie trudno.

W Musaeusach zastosowano również nowe wtyki, podobno znacznie lepsze. Są zrobione z miedzi berylowej, a kontakty powleczono grubszą warstwą złota. Kable są kierunkowe. Zalecany bieg sygnału oznaczono strzałkami.
Jakość konfekcjonowania jest dla producenta powodem do dumy. Wielokrotnie podkreśla on w materiałach informacyjnych, że to prawdziwa amerykańska robota. Dlatego wszelkie przeróbki we własnym zakresie należy odradzić.
Purist oferuje odcinki o różnej długości. Dla łączówki są to: 1; 1,5; 2; 2,5 i 3 m. Przewody głośnikowe występują w parach o długości: 1,5; 2; 2,5 i 3 m. Różnice w cenach nie są znaczące (około 10 %).
Do testu trafiły metrowa łączówka i przewody głośnikowe 2 x 2,5 m. Sygnałówka jest dostarczana zarówno w wersji RCA, jak i XLR; ta druga nieznacznie droższa (1 m – 1640 zł). W katalogu są także kable cyfrowe, phono, głośnikowe bi-wire oraz zasilające.
Poprzednio testowałem interkonekt, przewody głośnikowe i sieciówkę. Tym razem zrezygnowałem z tej ostatniej, bo podobno sytuacja jest identyczna jak wcześniej – jej wpływ to najwyżej 5 % efektu, więc jej dokupienie należy traktować jak postawienie przysłowiowej kropki nad „i”.

image-5

 



Wrażenia odsłuchowe
Zmiany w brzmieniu zachodzą wraz z wpinaniem kolejnych elementów. Można zacząć od podłączenia przewodów głośnikowych, ale łączówka działa bardziej dosadnie. Jej wpływ oceniłbym na 60 %. Głośnikowe zachowują się tak, jakby dopełniały obraz. Dodatkowo go uszlachetniają; dają drugi oddech, zwłaszcza jeżeli Musaeusami zastępujemy zwykłe kable. W przypadku łączówki przeskok jest ogromny i chyba nawet najbardziej zatwardziali antykablarze powinni skapitulować.
W pierwszej chwili odnosimy wrażenie uspokojenia. Z dźwięku znikają metaliczne naleciałości. Następuje coś, co można by nazwać „umuzykalnieniem”. W systemach grających ciemno, z podkreśleniem średnicy i wycofaniem skrajów pasma, Purist może się wydać zbyt grzeczny, ale trzeba wziąć pod uwagę, że nie będzie stosowany w high-endowych zestawieniach. Trafi raczej do urządzeń średniej klasy, do 10000 zł za klocek. Im tańsza elektronika, tym charakter PAD-a staje się bardziej pożądany, a zmiany – jednoznacznie pozytywne.

Największą zaletą Musaeusa jest przestrzeń. W swojej cenie jest on jednym z niekwestionowanych liderów i buduje ogromną scenę z precyzyjnie, ale też plastycznie ułożonymi planami. Starannie oddaje aurę pogłosową i otoczenie instrumentów. W symfonice dokładnie wskażemy poszczególne grupy, a w kameralnym jazzie wystarczy zamknąć oczy, aby poczuć się jak na koncercie. Jeżeli będziemy na siłę szukać odstępstw od grania na żywo, to amerykańskie kable raczej powiększają pomieszczenie, niż ograniczają. Jak to możliwe, nie wiem, ale efekt będzie zawsze odbierany z zadowoleniem, chyba że ktoś jest przyzwyczajony do monitorów skupionych na najbliższym polu. Jeżeli lubicie dźwięk, określany jako „brytyjski”, z pierwszym planem przysuniętym do słuchacza, w którym większość zdarzeń rozgrywa się przed linią głośników, to nie jest ta estetyka. Grube węże wyraźnie preferują „szkołę amerykańską”, z dźwiękiem budowanym za kolumnami i mocno zarysowaną głębią. Tak grają Thiele; odnajdziemy też podobieństwa do Transparent Audio. Jest oczywiście inaczej, ale kierunek ten sam. To zrozumiałe, bo PAD jest przecież z USA, co producent podkreśla, gdzie się tylko da.

image-21

Średnica węża ogrodowego.



W składzie żelu u Musaeusa dominuje Ferox, a więc wszystko się zgadza. Jeżeli chcielibyście podążać bardziej w kierunku upodobań wyspiarskich, odpowiedni będzie droższy model, z przewagą Fluidu. Jeżeli jednak przyjrzymy się całości oferty, zauważymy, że Ferox występuje najczęściej, a więc Purist musi sobie bardziej cenić to rozwiązanie.
Obszerniejsza przestrzeń to też większe „rozcieńczenie” sygnału i większe odległości pomiędzy instrumentami. Dlatego zwykle słuchamy trochę głośniej. Nie ma to związku z dynamiką, ale jest podświadomie odbierane jako uspokojenie i ogólnie pojęta kultura. Ta jest kolejną cechą PAD-a i można oczekiwać, że zbyt agresywna elektronika zyska szlachetny szlif.

Charakter brzmienia nie jest w pełni neutralny, bo daje się zauważyć koncentrację na skrajach pasma. Delikatnie podkreślone są najniższy bas i najwyższa góra. Jednak nie odbierajcie tego stereotypowo, bo efekt, który sobie właśnie wyobraziliście, jest zlokalizowany nie w tym zakresie częstotliwości. Cykanie to domena niskiej góry, a Musaeus podkreśla jedynie alikwoty, dodając muzyce oddechu i blasku. Natomiast pompa w dole to wyższy zakres basu. Ten najniższy to raczej głębia i uwydatnienie miękkości podstawy harmonicznej. Owa miękkość jest z kolei kluczem do charakteru basu. W połączeniu ze sprężystością daje to bardzo przyjemny efekt.

image-31

Interkonekt występuje w wersji RCA i XLR.



Brzmienie nowego modelu jest niemal identyczne jak poprzednika. Postęp najwyraźniej odczuwa się w tle, które zostało dodatkowo wyciszone i oczyszczone. Odnoszę też wrażenie, że wysokie tony stały się bardziej krystaliczne. Nawet jeżeli ta różnica nie jest wielka, to cena także nie wzrosła jakoś specjalnie. Posiadacze starszych Musaeusów nie muszą rwać włosów z głowy, czytając to porównanie, natomiast tym, którzy się nad nimi zastanawiają, przybywa argumentów „za”.

Konkluzja
Jeżeli miałbym podsumować brzmienie jednym słowem, odpowiedzieć, jak Musaeus gra, miałbym pewien problem. Chyba że... mógłbym użyć określenia, które wiele osób uzna za nieprecyzyjne do granic. Jest nim: „ładnie”, co niekoniecznie musi oznaczać, że nieprawdziwie.
Cenę z kolei określiłbym jako… łaskawą. Nie napiszę: „okazyjną” ani „sensacyjną”, bo to ocenicie sami. Zdjęcia mówią wiele, ale efekt na żywo to inna bajka.
Kiedy wepniecie Musaeusy w system, nie będzie rozterek, czy działają. Te przewody mają swój charakter i właśnie w nim tkwi tzw. „siła produktu”. Broni się sam, a marketing to jedynie dodatek.

 

purist o



Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 12/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF