HFM

Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT:

wasza poezja 2009/12/11 19:39 #315928

Waligórski stworzył Dreptaka :)

Ballada o Legnicy

Dawnemi czasy we grodzie Legnicy
Żył rycerz Dreptak, okaz pijanicy;
Zbroi nie naszał, pohańców nie bijał,
Jeno popijał.
Właśnie w tym czasie na Polskę był natarł
Nader ohydny i krwiożerczy Tatar
I dotarł aże pod legnickie pole;
Ja cię... przepraszam.
Przeciw najeźdzcom ruszył rycerz możny
I wódz roztropny, kneź Henryk Pobożny,
A przy nim Dreptak zalany na trupa,
Aże w nim chlupa.
Wtem się wzdrygnęli on i jego wałach,
Bo wokół okrzyk zabrzmiał - Ałłach, Ałłach!!!
I zewsząd natarł był Tatarzyn sprośny
Żółty a sprośny!
Zatrząsł się Dreptak, wybił z butli korek,
Zasadził flaszkę w przyłbiczny otworek
I, aby nerwy trochę ustatkować,
Zaczął tankować.
Nagle się zdało nieszczęsnej ofierze,
Że jakieś straszne spogląda nań zwierzę,
Zawrzasnął przeto w średniowiecznej mowie:
- Chodu panowie!
Pierzcha rycerstwo, pęka szyk stalowy,
Henryk Pobożny już leży bez głowy,
Z wszystkich rycerzy nie wiem czy i stówka
Uszła do Lwówka.
Wiodą Dreptaka w kajdanach do grodu:
- To ten skubaniec pierwszy krzyknął "chodu!"
Pewno dywersant, szpion albo i zdrajca
Obciąć mu... głowę!
Nieszczęsny Dreptak ze strachu się wije:
- Niech mnie szlag trafi, widziałem bestyję!
- Jaką Tygrysa, smoka, bazyliszkę?
- Nie, białą myszkę!!!
Zagrzmiała śmiechem kresowa stanica
- Jakże go karać, gdy to pijanica
Ot, kopnąć w tyłek, wytargać za pirze
I won za dźwiże
Morał tu widać jasno jak na dłoni:
Bohater zginie, świnia się uchroni!
Czemże być lepiej: żyjącym prosięciem
Czy martwym księciem?
Ja żadnej rady dawać tu nie mogę;
Musisz słuchaczu, sam wybrać swą drogę,
Najgorzej wszakoż, licz się z tą opinią,
Być martwą świnią!



Błędny rycerz

Rycerz Zenobi Dreptak w szmelcowanej zbroi
Stanął zbrojnie i konno u zamku podwoi,
Miał pancerz, hełm i kopię, jak zwykle rycerze,
I miecz, którym uderzył o zamkowe dźwierze!
Hej, odegrzmiało echo o gotyckie blanki!
Skoczył na nogi książę, spojrzał zza firanki,
Skoczył, spojrzał, oniemiał i zadrżał ze strachu;
Stoi pod drzwiami rycerz Dreptak na wałachu!!!
Stoi Dreptak wśród blasków, szczęków oraz zgrzytań
I zasuwa monolog, co się składa z pytań,
O taki: - Hej, kto mężny, odpowiedzieć musi,
Która z pań jest piękniejsza od mojej Magdusi?
Która ma liczko bielsze, mniej zepsute ząbki?
Czyj biuścik przypomina dwa młode gołąbki
Z ryżem? Która jest taka miła, kochana i ładna?
Tutaj struchlały książę wymamrotał: - Żadna!!!
Wówczas rycerz się zachwiał na swoim bachmacie
I rzekł: - Żadna? To szkoda, o kurtka na wacie,
Bo z Magdą już nie mogę! Jestem u sił kresu...
Tu spiął konia i ruszył w dal, szukać adresów...

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/12/13 16:48 #316154

  • akreiksi
  • akreiksi Avatar
  • Gość
  • Gość

ojam napisał: puchar dla niej, kieliszek dla niego
mamusiu, tatusiu, nie bierzcie tego!

to napisal glupek wiejski majo, samozwanczy moderator spoleczny forum hfm.


Widzę, że nareszcie zmierzyłeś się z konkurencją. :-D
Na temat tego wiersza można by długo : że ponadczasowy, z przesłaniem .................. Ale o tym wszystkim zapewne sam wiesz :)

pozdro :)

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/12/13 17:14 #316165

  • akreiksi
  • akreiksi Avatar
  • Gość
  • Gość
Mnie na Leśmiana coś wzięło. W wersji czytanej i słuchanej. :)

Łąka



Czy pamiętasz, jak głowę wynurzyłeś z boru,

Aby nazwać mnie Łąką pewnego wieczoru?

Zawołana po imieniu

Raz przejrzałam się w strumieniu -

I odtąd poznam siebie wśród reszty przestworu.



Przyszły do mnie motyle, utrudzone lotem,

Przyszły pszczoły z kadzidłem i mirrą i złotem,

Przyszła sama Nieskończoność,

By popatrzeć w mą zieloność -

Popatrzyła i odejść nie chciała z powrotem...



Kto całował mak w zbożu - nie zazna niedoli!

Trawa z ziemi wyrwana pachnie, lecz nie boli...

Kocham stopy twoje bose,

Że deptały kruchą rosę,

Rozróżniając na oślep chabry od kąkoli.



Niechże sen twój wędrowny zielenią poprzedzę!

Weź kwiaty w jedną rękę, a w drugą weź miedzę,

Połóż kwiaty na rozstaju,

Zwilżyj miedzę w tym ruczaju,

Co wie o mnie, że trawą brzeg jego nawiedzę.



Już słońce mimochodem do rowu napływa,

Skrzy się łopuch kosmaty i bujna pokrzywa -

Jeno pomyśl, że ci wolno

Kochać łątkę i mysz polną,

I przepiórkę, co z głuchym trzepotem się zrywa!



Idzie miłość po kwiatach - wadzi o twe ciało,

Zważaj, by ci przed czasem w słońcu nie zemdlało.

W mojej rosie, w moim znoju

Pod dostatkiem masz napoju

Dla wargi, przeciążonej purpurą dojrzałą.



Cień twej głowy do moich przybłąkał się cieni.

Wiem, że w oczach nie zdzierżysz tej wszystkiej zieleni,

A co w oku się nie zmieści,

To się w duszy rozszeleści!

Jeszcze dusza ci nieraz żywcem się odmieni.



Parna ziemia przez kwiaty żar dzienny wydycha,

Uschły motyl zesztywniał wśród jaskrów kielicha -

Oczarujmy się nawzajem,

Zaskoczeni nagłym Majem -

Maj się chyli ku nocy i miłość nacicha...



II

Nie nacicha ta miłość, co nie zna rozłąki !

Usta moje i piersi spragnione są Łąki!

Tam mój obłęd i ostoja,

Gdzie ty szumisz, Łąko moja!

Jakże pachną rozprute według ściegów pąki!



Rosą zwilżyj mi rzęsy, skostniałe od skwaru,

Zgłuchłe uszy orzeźwij falą twego gwaru,

A ja w kwiatach spodem dłoni

Nauzbieram różnej woni

I omyję twarz spiekłą w źródłach twego czaru.



Nie przeciwiąc się trawom, obnażę się cały,

Aby mnie tchnienia twoje; jak wierzbę, przewiały,

A ty paruj tym oparem,

Co pokłębił się nad jarem,

Niby przed snem zrzucony twój przyodziew biały.



Ucałować mi rąbki tego przyodziewu,

Że pełen twojej woni i twego przewiewu,

I zawiesić mi go potem

Na tej brzozie popod płotem

I zamierać pod brzozą od własnego śpiewu.



Dzisiaj chatę zamiotłem w jedno oka mgnienie,

Z czworga kątów różami wypłoszyłem cienie,

A próg, zdobny pajęczyną,

Namaściłem suto gliną

I wodą moje pylne skropiłem przedsienie.



Jużem sobie nie szczędził radosnych zabiegów,

Wypiekając chleb z mąki, srebrzystszej od śniegów,

A tę ławę, tę - dębową

Przesłoniłem chustą nową,

Co się cała zieleni, krom czerwonych brzegów.



Będą czekał na ciebie z dłonią na zasuwie,

Zasłyszawszy twój szelest, z nóg zdejmę obuwie,

Wyjdę bosy na spotkanie,

Śpiewający niespodzianie.

A śpiewając, pomyślę, że pacierze mówię.



Wyślij pierwej z nowiną co najlichsze ziele,

Potem sama się przybliż z kwiatami na czele -

Pędząc przed się wonne kwiaty,

Wnijdź do wnętrza mojej chaty,

Bo chcę tobie sam na sam opowiedzieć wiele.



III

Weszłabym do twej chaty, gdy mgły się postronią,

Lecz nie wiem, czy się zmieszczę wraz z rosą i błonią.

Pierwej z niebem posąsiaduj,

Wszystkie cuda poobgaduj,

Nim napełnisz tę chatę miłością i wonią!



Jeszczem ja w żadnej chacie dotąd nie bywała,

Wiem tylko, że przez szyby widnieję - niecała.

Jakże cała poprzez drogę

Do twej chaty wbiegnąć mogę?

Od naporu zieleni runie ściana biała!



Nie umawiaj się ze mną pod żadnym jaworem,

Bym ciebie nie dosięgła szumem a przestworem -

To, co szum wyśpiewa gwarnie,

Przestwór znajdzie i ogarnie!

A chata twoja stoi przede mną - otworem...



Mocniej zioła zapachną w cztery świata strony,

Gdy zbliżywszy je do ust, spojrzysz w nieboskłony...

Czy ta sama noc na niebie

Osłoniła mnie i ciebie,

Czy dwie noce odmienne, dwie różne zasłony?



A jeżeli dwie różne o różnym przezroczu,

Nie pokładźmy ich przeto w rosie - na uboczu,

Odmiennymi zasłonami

Powiewajmy nad drzewami,

Byśmy siebie nawzajem nie stracili z oczu!



Ja tu - na dnie zieleni, pod powierzchnią rosy,

A ty tam, kędy dla mnie kończą się niebiosy,

Czy się kończą, czy nie kończą -

Śpiewaj zowąd pieśń skowrończą,

Podzwaniając mi ostrzem rozbłyskanej kosy.



Kosą grozi twa miłość, co pożera kwiaty,

Sierpem zgarniasz do duszy mych maków szkarłaty,

Lecz miłości się nie boję,

Jeno w zgrozie ci dostoję,

Bo i Bogu jest słodki powiew mojej szaty!



Porwijże mnie ku sobie, jeślić starczy mocy!

Lecz co pocznie beze mnie ten wicher sierocy?

Chyba wstrzymam dla poznaki

Popod chatą wszystkie maki,

Aby mógł mnie, gdy zechce, odnaleźć po nocy.



IV

Nie odnajdzie cię wicher, mrokiem ociemniały!

Rozweselił się błękit, gwiazdy pomłodniały!

Opętały moją głowę

Przywidzenia kalinowe,

Że rozkwitam tej nocy, niby krzew zuchwały.



A nie było na ziemi tak zmyślnego krzewu,

Noc się chwieje na strony od jego zachwiewu -

Wonna liściem i żywicą

Stańże, duszo, nad krynicą,

Spójrz, czyś dosyć podobna zielonemu drzewu?



Przystroimy się wzajem!

Śpi w tumanie rzeka,

Śpi kałuża pod płotem, śpi sad i pasieka,

Baczmyż przez ten wieczór cały,

By się okna nie pospały

I drzwi chaty znużonej, co na radość czeka.



Przyjdzie radość tym szlakiem, który jej się zdarzy -

Bądźmy zawsze gotowi i zawsze na straży.

Księżyc utkwi ponad studnią,

Gwiazdy w mroku się zaludnią

Snem, co jeszcze daleki, choć się z bliska marzy.



Za daleka mi byłaś wpośród kwiatów cienia,

Łąko - zielona Łąko, szumna od istnienia!

Chcę, byś była taka bliska,

Jak ta łza, co gardło ściska,

Kiedy w nim się zapóźni śpiew twego imienia !



Zapóźniła się miłość, szukająca łona,

A któż taką spóźnioną na rosach pokona?

Straszno łodzią w świat popłynąć

I z miłości nie zaginąć

W tych falach, gdzie się tężą piersi i ramiona!



I w północnej ochłodzie dość dla mnie upału!

Idę, Łąko, ku tobie brzegiem mego szału.

Ani zbrojny, ani konny,

Z ramion twoich wyjdę - wonny

I duchem zroszonemu uśmiechnięty ciału!



Sama chata rozwarła drzwi oścież ku wiośnie,

Wnijdźże teraz po ciemku - nagle i zazdrośnie!

Drzwi klonowe zamknę szczelnie

I zaśpiewam nieśmiertelnie,

A potem spojrzę w ciebie na wskroś i bezgłośnie!



V

Byłoż owo, nie było? Opowiedz nam, bracie,

Co się nocy dzisiejszej działo w twojej chacie?

Widzieliśmy, ludzie prości,

Niepojętość Zieloności

Za oknami - na ścianach i na twojej szacie.



Mówimy śpiewający, bo łatwiej przy śpiewie

Mówić o tym, co było, a czego się nie wie...

Psy, poległe nad potokiem,

Poglądały ludzkim wzrokiem,

I wzrok ludzki był w gwiazdach i w tym ślepym drzewie.



A zasię w naszych oczach były gwiezdne znaki,

I nie mogliśmy poznać, gdzie ludzie, gdzie maki.

Wszystko wokół było - gwiezdne

I odlotne i odjezdne,

Gromadzące się w białe nad ziemią orszaki.



I zdawało się wszystkim, że coś w niebie woła,

A zielona się światłość jarzyła dokoła,

Sny się wzajem pobudziły,

Ludzkie ciała opuściły

I pobiegły śnić w kwiaty i w najmniejsze zioła.



W nagłym pląsie skrzypnęły wszystkie kołowroty,

Zahuczały te groble, śpiewne od niemoty,

I w powietrzu było cudno,

Niby ludno, choć bezludno,

Jakby w nim się roiło od świąt i tęsknoty.



A na przeciąg tej nocy za sennym zrządzeniem

Każdy przezwał się innym wobec gwiazd imieniem,

Więc gdy świt ozłocił dymy,

Ujrzeliśmy, że klęczymy,

Nie wiedząc, jak i kiedy zdjęci zapatrzeniem.



Powiedz nam, co się stało w tym polu czy w lesie,

Że się dotąd czujemy, jakoby w bezkresie,

A wyjednaj nam u kwiatów

Rozszerzenie ziemskich światów

Aż po owe oddale, dokąd oczom chce się...



I objaśnij nam potem słów śpiewną wspomogą,

Co rozbłysło w twej chacie ponad ciemną drogą?

Czy ją naszła piękna zmora,

Wykrzesana z wód jeziora,

Czy sen owy, co śni się w polu bez nikogo?



VI

Ani zmora z jeziora, ani sen skrzydlaty,

Lecz Łąka nawiedziła wnętrze mojej chaty!

Trwała ze mną na tej ławie,

Rozmawiając głośno prawie -

Na ścianach moich - rosa, na podłodze - kwiaty...



Nie grążyłem ja w niebie ni steru, ni wiosła,

Lecz mnie radość swym prądem zmiotła i uniosła.

Wieczność ku nam znikąd zbiegła,

U stóp naszych, warcząc, legła,

A pierś moja tej nocy chabrami porosła.



I było już wiadomo, że pułap sosnowy

Wonnym deszczem, jak obłok, pokropi nam głowy,

Bo nie snem się sny płomienią,

Jeno deszczem i zielenią -

Duch mi zbłąkał się w ciele, jak wpośród dąbrowy.



Przeto Bóg, co mnie stworzył, zbladł podziwem zdjęty,

Żem uszedł jego dłoniom w tych pokus odmęty!

W kształt mię ludzki rozżałobnił,

A jam znów się upodobnił

Kwiatom i wszelkim trawom i źdźbłom gorzkiej mięty.



Nawołujcie się ludzie, pod jasnym lazurem,

Chórem w światy spojrzyjcie, zatrwóżcie się chórem!

Miłość, wichrem rozpędzona,

Wszystko złamie i pokona,

Zaś tych, co się sprzeciwią, w śnie skrępuje sznurem!



A opaszcie świat cały ścisłym korowodem,

Aby wam się nie wymknął, schwytany niewodem...

Zapląsajcie, zaśpiewajcie,

Pieśnią siebie wspomagajcie,

Toć wejdziemy w świat - próżnią, aby wyjść - ogrodem!



Niechaj dusza wam będzie błękitami czynna,

Stoi przed nią otworem ta jasność gościnna,

Czegokolwiek zażądacie,

To się zjawi w waszej chacie,

Bo nastała godzina taka, a nie inna...



Ludzie - mgły, ludzie - jaskry i ludzie - jabłonie,

Rozwidnijcie się w słońcu, boć na pewno płonie!

Dla mnie - rosa, dla mnie - zieleń,

Dla was - nagłość rozweseleń,

A kto pieśni wysłuchał - niech mi poda dłonie!

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2010/02/06 20:19 #325910

  • akreiksi
  • akreiksi Avatar
  • Gość
  • Gość
"Ta wiara" - Leszek Aleksander Moczulski

Ta wiara, ta wiara, ta wiara
Ta wiara!
W którą tyle razy uwierzono
Tyle razy podeptana
Która była tarczą i bramą
i ostatnią ucieczką.
Przenoszona z modlitwy do modlitwy.
Oszukiwana
Która była bardziej wiara głupców
Która przenosiła góry
Sensowna tylko w godzinę śmierci
Z którą się urodziłem
Tarcza i kurtyna, tarcza i kurtyna
Tarcza i kurtyna!
Która nie była nigdy odpowiedzią
Lecz tylko pytaniem
Która nie była nigdy odpowiedzią
Lecz tylko pytaniem
Która nie była nigdy odpowiedzią
Lecz tylko pytaniem

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2010/02/07 12:18 #326060

akreiksi napisał: "Ta wiara" - Leszek Aleksander Moczulski

(...)


Iskierko, dziękuję za adres. Nie wiedziałem, że te nagrania są w sieci. Posłuchałem i nawet odświeżyłem dzięki nim pewien zacny wątek:
viewtopic.php?f=4&t=1172&start=280

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2010/02/07 20:42 #326227

  • akreiksi
  • akreiksi Avatar
  • Gość
  • Gość
Proszę bardzo Adamie. Bardzo się cieszę, że się spodobało. :)

A ja się wybieram do wątku który odświeżyłeś, bo przypomniał mi się fajny polski zespół.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2012/10/06 12:30 #396888

W ramach odświeżania wątków odświeżania wartych wierszyk, którego autorem jest prawdopodobnie Jeremi Przybora. Wykonanie chyba najlepsze z możliwych czyli Edwarda Dziewońskiego
w376.wrzuta.pl/audio/8TBGcyTJlJ0 ... _-_do_dupy

Skoro już przy Dudku jesteśmy, to mam nadzieje, że wybaczycie mi kawałek prozy (Sławomira Mrożka):


Zresztą możecie nie wybaczać bo, jak zauważył Edward Stachura, wszystko jest poezją.

Pozdrawiam

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2019/03/29 15:10 #446436

Przy okazji słuchania The Ukulele Orchestra of Great Britain

przypomniał mi się niedawno zapoznany wierszyk.

"Było cymbalistów wielu,
Ale jeden wolał grać na ukulelu.
Jankiel wprawdzie uprzednio już dał się uprosić
Srogi koncert odegrać specjalnie dla Zosi
Zasiadł już do cymbałów, dłoń oparł na czole
Wtem pomyślał: nosz kurde, cymbały? Pierdolę...
Ciężkie to jak skurwysyn, brzmienie ma patelni
Siara z takim zabytkiem wyskoczyć na dzielni
Przerwał, wstał, po czym czasu nie minęlo wiele,
Gdy powrócił, pod pachą niosąc ukulele
Kiedy zasiadł z nim w dłoni przed dworem Sędziego
Zadziwiła się szlachta: a cóż to takiego?
"Jaka mała gitarka!" Klucznik po tym słowie
Ignoranta pierdolnął kułakiem po głowie
Telimena klasnęła wesoło zaś w dłonie:
"Swoje uke mam w biurku! Biegnij Zosiu po nie!"
Również hrabia, osobą wszak będąc obytą
Zdobne miał ukulele, ze świerkową płytą
A ksiądz Robak, stosownie do swego imażu
Zniszczonego Tensona trzymał w sakwojażu
Wszyscy siedli więc w koło vis a vis Jankiela
Wszyscy w dłonie ujęli swoje ukulela
I zamarli w napięciu. Jankiel schylił czoło
Strój poprawił, wziął oddech i rozpoczął solo
Od wysokich przewrotów, by nikt dookoła
Nie zrozumiał, że są to trzy akordy zgoła
Lecz zagrane tak zręcznie, w tempie znakomitem
Wnet porwały słuchaczy przez srebrzone żytem
pola, niosąc myśl ich z litewskich ruczajów
Poprzez grykę i świerzop - na plaże Hawajów
Wiedzą, że Jankielowi na tym instrumencie
Nie dościgną w biegłości, w guście i w talencie
Lecz pograli by również! Klucznik stojąc z boku
Będąc ucha dobrego, i dobrego wzroku
Pojął mistrza, zakrzyknął: Znam! Odcyfrowałem!
C-dur, F i G7! Ja też kiedyś grałem!
Ucieszyła się szlachta, że wreszcie wiadomo
I zaczyna wtórować, z grubsza unisono
Natenczas Wojski chwycił przypięte za pasem
Kazoo inkrustowane, ze srebrnym kutasem
Jak wąż boa oburącz do ust je przycisnął
Zadąć jednak nie zdążył, bo Klucznik mu błysnął
Scyzorykiem po oczach, i szepnął: Kochanie,
Nawet kurwa nie próbuj, bo coś ci się stanie."

www.wykop.pl/wpis/14477755/bylo-cymbalis...n-wolal-grac-na-uku/

Szkoda tylko, że jakiś niedokończony. Może by tak coś dopisać.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2020/11/02 20:42 #449430

Znaliście to? Bo ja nie. Jest i muzycznie, i audiofilsko zarazem. Ten klub w Kopenhadze to chyba ów słynny i już nieistniejący. Ktoś pamięta nazwę?

Stanisław Barańczak
HI-FI

Brzęk potrąconej szklanki, czysty, nie zatarty
przez gwar, dym i oklaski klubu w Kopenhadze,
gdzie trzydzieści lat temu nagrywa standardy
trio Billa Evansa; albo ten w zasadzie

niesłyszalny, gdy muzyk siedzi na estradzie,
a w nagraniach wyraźny, po swojemu czysty,
metalowo-cielesny szmer, gdy po podkładzie
strun przesuną się ścisłe palce gitarzysty;

albo nieistniejący ale oczywisty
głos, który Bach p o w i n i e n był włączyć do fugi
a który Glenn Gould nuci, gdy ją gra. Dziś dyski
każą czy pozwalają słyszeć, co przez długi

czas wytłumiał prymityw taśm i płyt: pomruki
dyrygenta, przyświsty fletu, czy pacnięcie
struny o gryf - bez żadnej muzycznej zasługi,
szemrane towarzystwo szmerów i bezdźwięcznie

wtrącających się w każdym takcie czy momencie
zgrzytów życia. Techniczny postęp? Szło o podsłuch
muzyki. Jak najęty łaps, robiący zdjęcie
parze w łóżku, by potem kilka na raz osób

szantażować - czas chciał nam dowieść w taki sposób,
z wykorzystaniem superczułych aparatur,
że i to, co najczystsze, można zbrukać, osnuć
podejrzeniem, oskarżyć o niewierność światu

wyższemu, uwikłanie w przyziemność przypadku.
Jakby to właśnie mogło podlegać naganie
w oczach człowieka, zbiegu i zbiega dwu natur:
tej, którą tylko muzyka objąć jest w stanie,

i tej słyszącej tam, gdzie grają nieprzerwanie
Evans (fortepian), Eddie Gomez (bas) i Marty
Morell (perkusja), z życia czyjegoś w nagranie
zagarnięty brzęk szklanki, czysty, nie zatarty.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2020/11/02 22:27 #449431

Już sobie przypomniałem: Jazzhus Montmartre. A zniknięcie w 1995 nie było definitywne, bo w 2010 r. klub został ponownie otwarty. Ba, nawet działa i teraz, gdy u nas nawet cmentarze pozamykane:
www.jazzhusmontmartre.dk/
Najbliższy koncert jutro.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2020/11/03 11:11 #449435

Pewnie chodziło o to nagranie:


A śpiewający Glenn Gould jest tutaj:

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2022/10/12 12:46 #451700

Ten wiersz ostatnio chodził za mną, bo nigdy nie stracił aktualności. Przy okazji odkopałem zacny wątek, choć nie musiałem kopać głęboko. Niestety to nie jest całość (kopiowałem z tej strony) ). Poniżej dodałem ręcznie to co zostało w pamięci (tomiku niestety pozbyłem się), wyróżnione italikiem.

Po dachu wrona chodzi jak tajniak,
W dół się przewiesza do świtu.
Ze starych epok rozmów łowi szmery
W Polsce coś jeszcze dzieje się na strychu
Tam mamy nasze śniadanie na strychy
Po nocach skrobią szare sny
I na strych cały dymi z rury
Wąskotorówka naszych dni

Z nas każdy chuligańskim gestem
Podpisze to co kocha najwięcej
Ze gratów jak ze starych traw
Wolności strzela płomień święty
Z tą wolnością sam chyba nie poradzę
Nawet te liście tak tańczą jak im wiatr rozkaże
Moje pokolenie przeszło na dworski wikt
Po Polsce karetą rozjeżdżają chłopcy
W białych pończoszkach konformisty
Choć niby ludzie dorośli
Z ryżową szczotką pouczeń
Pchają się jak na kobitkę
W karty nie ma z kim grać
Na drzewie liście chyba też partyjne
Pytają mnie za kim jestem
W tym kraju częsta to sprawa
Mowię: najbardziej kocham szyld
Z napisem Bar na stawach

W pamięci została jeszcze linijka:
A za kominem nawet trzymamy bułane baśni konie

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Moderatorzy: Maciej StryjeckiredakcjaModerator