HFM

Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT:

wasza poezja 2009/08/27 20:43 #302499

Adam Szulc napisał:
Bez przesady, posiedzieć za coś takiego można było za Bieruta. Za mocniejsze rzeczy wtedy można było najwyżej dostać czasowy zakaz występów albo zniknąć z radia czy telewizji.

Pozdrawiam


Dobrze, dobrze, nie będę się spierał o to, za co można było "posiedzieć", a za co jedynie "postać w kącie". W każdym razie widownia wychwyciła grę słów w mgnieniu oka. Czy trzeba tłumaczyć, dlaczego?

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Yamaha RX-797 + CDX-497 + Tonsil Siesta Sat

wasza poezja 2009/08/27 21:06 #302500

zentaur napisał:
" a to bez kozery powiem pincset"

i teraz ile osob z b. mlodego pokolenia zrozumie gdzie jest aluzja? :wink



Przyznaję, że to dziś niełatwe. Ja byłem wtedy dzieciakiem - aluzję zrozumiałem dopiero po komentarzu Ojca.
Podobnie, jak tą słynną pieśń o "słoneczku", w wykonaniu Wielkiej Orkiestry Symfonicznej po powrocie z zagranicznego tournee. Ech... :)

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Yamaha RX-797 + CDX-497 + Tonsil Siesta Sat

wasza poezja 2009/08/27 21:19 #302501



Tym razem nie do czytania ale do posłuchania.
To tak odnośnie Laskowika .....

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Zamuruj jedno z przejść, w drugie wstaw drzwi. Jeśli narzeczona zacznie protestować ją również zamuruj. To hobby wymaga poświęceń
skype : marko2323231

wasza poezja 2009/08/27 21:57 #302504

rzempek napisał: (...)
Posłuchajcie (a raczej przeczytajcie):
A JEJ TYLKO DRGAŁA WARGA
GDY RANNĄ PORCJĄ OLIWY
MAŚCIŁA CZUŁA KOLEJARKA
TŁOKI LOKOMOTYWY


:lol: Genialne po prostu !!! :lol:

wystarczy pogooglc...


"Tymczasem w drodze skromnego rewanżu, chciałbym zadedykować wszystkim mastodontom kujawsko-pomorskiej lewicy, mistyczno-oniryczny wiersz tow. Adama Ważyka, który zawsze i nieodmiennie łzy z oczu mi wyciska, wiersz jakże celnie oddający klimat obumarłego świata sejmikowej lewicy, jej tęsknot, marzeń i niespełnień. A już szczególnie wiersz ten dedykuję tow. Waldemarowi Achramowiczowi.

Pocztówka z miasta socjalistycznego

O świcie niecierpliwa,
niesyta swojego piękna,
syczała lokomotywa
nad dziewczyną, która uklękła.

Ktoś, kto przelotnie zobaczył
pogański profil dziewczyny,
opacznie sobie tłumaczył,
że modli się do maszyny.

A jej tylko drgała warga,
gdy ranną racją oliwy
maściła, czuła kolejarka,
tłoki lokomotywy."

www.eckardt.pl/eckardt-na-stosie.html

plus gratis
members.chello.pl/j.uhma/wazyk.html


Niedziela

W dzień, za miastem, na rzece, która się już nie pieni,
mewy, czy łodzie z żaglami, z krzykiem nadbiegną zewsząd.
Połykasz śmietankę obłoków, za miastem, nad rzeką, w zieleni
soczystej jak biodra rozkwitłych dziewcząt.

W noc, ledwie wzejdzie most, już latarnia
prosi o łaskę pieszczoty dla ulic.
Ciało, nagie, rozległe, oddala się i przygarnia;
ustami przylgnąć, rękami przytulić.

Suty i miękki pieszczot aksamit,
nagość wprawiona w trzepot i kołys.
Serce rozsadza ci pierś jak dynamit,
lecz jeszcze dotąd cię straszy ciał, które śniade są, połysk.

Jak drżą arterie w przegubach,
jak miękką drogę noc ustom mości...
Dwa reflektory, źrenice,
prześwietlą cię falą miłości.


Rzeka

Mądrość Stalina
rzeka szeroka
w ciężkich turbinach
przetacza wody,
płynąc wysiewa
pszenicę w tundrach,
zalesia stepy,
stawia ogrody.
W gmachu imperium strop się ugina:
pękła kolumna.
Wstępuje z głębin
mądrość Stalina,
rzeka podskórna.
Góry wysokie
w kraju poety
Mao Tse-Tunga -
zgryzła opokę,
panów zwaliła
i nawodniła
biedniackie grunta.
Ludzie zbudzeni
na ziemi swojej,
łamią się chlebem,
dzielą pokojem.
Ty ich opływasz,
rzeko rozumna,
ty wiejesz zdrowiem,
wiatrem urody;
przebijasz góry
rzeko podskórna,
łączysz narody.



Coca - Cola

Dobrze wam było pić Coca - Cola.
Ssaliście naszą cukrową trzcinę,
zjadali nasze ryżowe pola,
żuliście kauczuk, złoto, platynę,
dobrze wam było pić Coca - Cola.
My, co z bagnistych piliśmy studzien,
dzisiaj pijemy wodę nadziei,
męstwo, którego źródło jest w ludzie,
pijemy wodę w górach Korei,
my, co z bagnistych piliśmy studzien.
Po Coca - Cola błogo, różowo
za parę centów amerykańskich
śniliście naszą śmierć atomową,
pięć kontynentów amerykańskich.
Po Coca - Cola błogo, różowo!
My, co pijemy wodę nadziei,
wiemy, gdzie sięga dziś nasza wola:
wyszliście z Chin, wyjdziecie z Korei,
my wam przerwiemy sen Coca - Cola
my, co pijemy wodę nadziei.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Łaskawe słowo znajdzie łaskawe UCHO ;)

wasza poezja 2009/08/28 07:27 #302510

Wagman Ważyk

typicznyj proletariacki poeta, zwłaszcza ten profil nosa (podobnież bardzo duży pistolet nosił, niektórzy między tymi rozmiarami mają synestezyję), ubranie zgrzebne i ubogie, ugh..

webart.omikron.com.pl/paint/auth ... ielle1.jpg

img.interia.pl/encyklopedia/nimg/wazyk_a.jpg


po wakacjach się przypomnę się, że w ramiach gleichschlachtung podmieniłem sobie podstępnie nick: Horst= drzewniej Zygfryd

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/09/02 10:02 #302956

  • akreiksi
  • akreiksi Avatar
  • Gość
  • Gość
Edward Stachura - "Wędrówką jedną życie jest człowieka"

Wędrówką jedną życie jest człowieka;
Idzie wciąż,
Dalej wciąż,
Dokąd? Skąd?
Dokąd! Skąd!
Dokąd! Skąd!

Jak zjawa senna życie jest człowieka;
Zjawia się,
Dotknąć chcesz,
Lecz ucieka?
Lecz ucieka !
Lecz ucieka !

To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił
Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść!

To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił,
Będę szedł! Będę biegł!
Nie dam się!

Wędrówką jedną życie jest człowieka;
Idzie tam,
Idzie tu,
Brak mu tchu ?
Brak mu tchu !
Brak mu tchu !

Jak chmura zwiewna życie jest człowieka!
Płynie wzwyż,
Płynie w niż!
Śmierć go czeka?
Śmierć go czeka !
Śmierć go czeka !

To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił
Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść!

To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił,
Będę szedł! Będę biegł!
Nie dam się!

To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił
Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść!


Edward Stachura - "Co warto"

Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.
Co noc,
To szloch
I rozpacz.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto.

Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.
Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto.

Jechać by można do miast
Lub w las,
Na błoń.
Na koń
I goń
Nieboskłon.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O, tak - to warto.
Jeszcze jak warto.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/09/13 21:24 #303865

K K Baczynski



We mnie - góry ciężkie wiatr podnosi,
ponad chmury - groźne młoty jak ciężary,
i rozrywa je mocarnym tchem i głosem,
a zamienia w niepodzielne burz obszary.
Potem morza, które szarpią stropy ciemne,
gwiazdy z bliska biją we mnie ogniem,
poryk gromów, co pod stopą rwą podziemne
bramyy blasku - żadnym bramom niepodobne.
I ta ziemia cięższa od orkanów
we mnie ciasnym z hukiem się obraca,
i rozdarty nią jak głazem rana
czekam Boga, który nigdy nie powraca.
Albo ptak zimowy w śniegu na mnie woła,
długie pola pod nim, pola smutku,
gdzie się cisza zmienia w głuchy łuk kościoła
i tak w wieczność wchodzę po cichutku.
Albo jeszcze góry cięte strugą
jak wstrzymany pęd obłoków we mnie wstąpią
i jak w rzece zamyślenia długiej
smoki białe w mym odbiciu się wykąpią.
i powrócę między ludzi w gniew i miłość
w kruchym ciele, w nieostrożnym, w szklanej trumnie,
tak poczekać w tym, co jest, i w tym, co było,
całą wieczność tak przeczekać, nim zrozumiem.


Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Zamuruj jedno z przejść, w drugie wstaw drzwi. Jeśli narzeczona zacznie protestować ją również zamuruj. To hobby wymaga poświęceń
skype : marko2323231

wasza poezja 2009/09/28 09:34 #305813

  • akreiksi
  • akreiksi Avatar
  • Gość
  • Gość
Czesław Miłosz

POSTÓJ ZIMOWY

A kiedy ręka uchyla zasłony,
I świat po nocy jawi się widzialny,
Na śnieżnych wieżach kołyszą się dzwony
I stoją w oknach szronu białe palmy,
I puch opada pazurkiem strącony.

Łaskawa zima codziennie nam sprzyja
Pośrodku ogni niepewnego wieku,
Zwierzęta dziwne mróz w niebie rozwija,
Gwiazda osiada na biednym człowieku
I tając grzeje, już blisko Wigilia.

Idziemy w nasze wysokie pokoje,
Dzwonki czy skrzydła za oknami brzęczą
I słońce pada, siostrzyczko, na twoje
Włosy, i zjeżdża jak chłopak poręczą,
Ale ty inną jasność masz na czole.

Przyjmij ode mnie tę gałązkę małą
Mimozy, w nasze przywiezionej śniegi.
Bo gdyby ciebie wszystko nie kochało,
Tobym nie myślał, zamknąwszy powieki,
Że piękne jest to, o czym się milczało.

O Boże, jak niepewne nasze losy,
Jaka potężna siła nami toczy,
Ile złych godzin serca nam spustoszy,
Zanim ty, wierna, zamkniesz moje oczy,
Ty, przychodząca do mnie szarym rankiem,
Jak matka senna z kopcącym kagankiem.

Ogromne wody, zamglone stolice,
Mroźny znak wojen, co w niebie się pali -
Ale ja niczym siebie nie nasycę
I tak oboje będziemy czekali
Na promień ostry, który nas otwiera,
Nie wiem, czy gdy się żyje, czy umiera.

Zimo dobra, bielą otul nas,
Bo każda nasza chwila przebudzenia czeka,
Z dawnych smutków oczyść naszą twarz,
Bo mamy jechać razem, a droga daleka.
I niech się spełni złotej łaski czas.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/10/27 21:04 #309390

  • akreiksi
  • akreiksi Avatar
  • Gość
  • Gość
Bolesław Leśmian - Dwoje Ludzieńków

Często w duszy mi dzwoni pieśń, wyłkana w żałobie,
O tych dwojgu ludzieńkach, co kochali się w sobie.

Lecz w ogrodzie szept pierwszy miłosnego wyznania
Stał się dla nich przymusem do nagłego rozstania.

Nie widzieli się długo z czyjeś woli i winy,
A czas ciągle upływał - bezpowrotny, jedyny.

A gdy zeszli się, dłonie wyciągając po kwiecie,
Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!

Pod jaworem - dwa łóżka, pod jaworem - dwa cienie,
Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie.

I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu,
Bez łzy szczęścia, bez jednego uśmiechu.

Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie,
I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!

Chcieli się jeszcze kochać poza własną mogiłą,
Ale miłość umarła, już miłości nie było.

I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga,
By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga.

Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata,
By wrócić na ziemię - lecz nie było już świata.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/10/27 22:05 #309400

Trochę ostrej jak nóż satyry zaangażowanego po słusznej stronie poety:

STRASZNY SEN ADMIRAŁOWEJ

Żona amerykańskiego admirała
straszny sen miała:
ni mniej, ni więcej tylko, że
w chustce z napisem MIR -
LA PAIX -
FRIEDE -
POKÓJ -
PAZ -
szła przez złocistą plażę w Miami
i wszyscy ją pokazywali palcami
raz po raz.

Z początku cisza była grobowa
i nagle ryk,
jakby wszystkim bankierom
wypruwano flaki:
admirałowa,
admirałowa,
admirałowa w czymś takim!

Szum się zrobił i hałas,
rejwach na całej Florydzie,
słuchajcie tylko: żona admirała
w zdradzieckiej chustce idzie;
skandal iście sromotny,
ta chustka nam ubliża,
to dobre dla robotnic
z Moskwy, z Warszawy, z Paryża!

Lecz żeby właśnie ona?
Czyżby nam wzrok się przyćmił?
Jak? W takiej chustce żona
gwiazdy admiralicji?
Zgroza, dajemy słowo.
Wojnę kocha nasz rząd.
Pod sąd admirałową!
Admirałową pod sąd!
Pokój to dziura w dolarze,
więc jakaż korzyść stąd?
I wszystkie ryknęły plaże
wielogłosowo:
admirałową,
admirałową,
admirałową pod sąd!


Tak się zakończył
pierwszy akt snu,
lecz w drugim i ostatnim
zrobiło się jeszcze gorzej,
bo w identycznych chustkach
na głowie
obwiesili stół
sędziowie
i prokuratorzy -
i wszędzie te same słowa,
o, straszny widoku!
jeszcze i jeszcze raz:
tylko migało: MIR -
FRIEDE - POKÓJ -
PACE - PEACE - PAZ.
Więc tu babina z całą siłą,
by przerwać koszmarny kram,
skoczyła z drapacza. I to jej ulżyło.

I nam, paniusiu.
I nam.



A teraz duszeszczipatielnoje, choć równie zaangażowane, liryki tego samego mistrza słowa

PRZED MAUZOLEUM LENINA

Ten dzień widzę znowu i znowu -
ten dzień - nigdy nie zapomnę o nim:
Wiatr surowy i rześki dął
i śnieg leżał na Placu Czerwonym.

Pamiętam, że zachodziło słońce
nad Mauzoleum, po pięknym dniu.
Grzeszny człowiek, po latach błądzeń
wreszcie dotarłem tu.

Ileż by jeszcze trzeba trąb, żałobnych nut!
Bo, nie umarł, to cięgle boli -
ten, który centrum globu przesunął na wschód
ramieniem proletariackiej woli.

Przysięgam: Już nigdy nie będę słaby,
pióro w promień przemienię i niech się promieni.
Oto nowe stulecie. A tylko dwie sylaby:
LENIN.


A tego nawet nie znałem

LEKCJA BOLSZEWICKA

Gdy cel człowieka przerasta,
to go przerasta i dzieło
i światłem przez pokolenia
dzieło świeci jak gwiazda.

Cel jest: komunizm i naród,
w pogodę i podczas burzy,
i wielki jest każdy człowiek,
co wielkiemu celowi służy.

Wielkie są siły przyrody,
lecz niezmierzone - człowieka.
I społeczeństwo, i morze
ludzkiej woli podlega.

Kto umie z siebie jak słońce
ziemi dać światłość wszystką,
ten właśnie jest bolszewikiem,
ten właśnie jest komunistą;

to są przyjazne ręce,
to odsiecz w najgorszej biedzie,
najwyższy rodzaj człowieka;
człowiek, co nie zawiedzie.


A mógł pisać tak:

Piosenki naczelnika wydziału grobownictwa

1
Dziś znów leżałem pod twymi drzwiami,
śnieg mnie całego zasypał,
a w palcie miałem kluczyk od biurka
i kluczyk gdzieś mi wypadł.

Potem podniosłem się i chciałem dzwonić,
lecz dzwonek znów nie działał,
a z dala płynął twój alt stłumiony:
- To dzwoni ten patałach.

Odszedłem. Wziąłem trzy aspiryny,
czytałem "Dziennik Ustaw"...
i marzył mi się świat jakiś inny
oraz odnośne usta.

2
Ty mnie nie kochasz. Ja to wiem.
I stąd mój smutek wynika.
Podobno już innego masz,
jakoby pułkownika.

On u "Jabłkowskich" kupuje ci,
w ramionach ciebie kacza
i jak do kotka mówi ci-ci,
jakoby u niego dacza.

Przy daczy jest zagłuchły sad,
maliny i tulipany
i też jakoby jego brat
pułkownik dyplomowany.

Znaczy we dwóch będą cię brać,
rozjeżdżać co niedzielę,
a ja w agreście będę stać
i w końcu się zastrzelę.

3
U mnie rewolwer jest. Ty wiesz.
Ty dobrze wiesz, Tamara.
I pozwololenie także jest,
to znaczy, że się staram.

A ty ot myślisz: "Ot, on drwi,
blaguje o tej kulce..."
A ot zobaczysz: ślady krwi
na jegierowskiej koszulce.

4
Znaczy w niedzielę. Jeszcze zapłaczesz,
gdy mnie zobaczysz w trumnie...
Nocą podejdę pod twoją daczę
w moim żółcieńkim kościumie.

Ty może będziesz zakąszać w ta pora
swój boeuf a la Strogonoff,
a ja ot zrobię z siebie upiora,
znaczy trach! w głowę stęsknioną.

Ty się w ta pora może zaśmiejesz,
pomyślisz: "Może radio?..."
Ja jestem chudy. Wiatr mnie rozniesie
i nigdzie mnie nie znajdą.

5
Ten krawat jeszcze po ojcu dostałem,
nosił do frakowa koszula.
Zegnaj mi, życie! Żebym wiedziałem,
tobych go w pudełeczku chował.

A ten mi krawat dała Maryna
i Syrokomli poezje,
a w tym żółcieńkim raz kiedyś do kina
poszedłem na "Rzymskie herezje".

W tym w czarne groszki kupiłem parasol,
w zielone groszki ślub brałem,
a w tym malusieńkim na wiosnę za miasto
poszedłem, a potem płakałem.

W tym białym byłem w gabinecie,
całą straciłem stówkę,
w tym do doktora chodziłem w sekrecie,
a w tym dostałem...*

A w tym błękitnym chciałem raz z gitarą
podejść nawet pod jej okna...
lecz pękły struny... żegnaj mi, Tamaro...

Konstanty Ildefons Gałczyński
Tu rękopis urywa się.
1936

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/12/07 19:10 #315228

Tak mi sie przypomniało, kiedy przeczytałem tytuł:
wiadomosci.onet.pl/2091057,441,w ... ,item.html

BAKCYL

Raz w jednym instytucie uczeni na wszelkie sposoby
Robili doświadczenia, jak by tu osłabić mikroby,
Na przykład jeden uczony budził bakterię śpiączki,
Szczypiąc tę śpiączkę pęsetką w pośladki, nóżki i rączki.

Drugi uczony czerwonkę podłączał do pompek i dętek,
Aż się robiła blada jak jaki biały krętek,
Krętka natomiast skręcano i rozkręcano biedaczka,
Od czego był bardziej żółty niż najżółciejsza żółtaczka,

Odnośnie zaś do żółtaczki, wprowadzono ją w taką rozpacz,
Że poczerniała zupełnie i była jak czarna ospa,
Podczas gdy ospę - tę czarną - macerowano w wódkach,
Więc była ciągle na kacu, jak białaczka bialutka...

A działał wśród tych uczonych Piotr Dreptak, asystent młody,
Który stosował swe własne, zupełnie odmienne metody,
I zamiast zarazki dręczyć - on karmił swoje zarazki
I ciągle się ich pytał: - Nie zjecie, zarazki, kaszki?

No więc zarazki wciąż rosły, wpierw były jak turkucie,
Potem ogromne jak myszy latały po instytucie,
Na próżno woźny je z miotłą jak oszalały ganiał -
Nie dość, że się z niego śmiały, to mu jeszcze wyżerały śniadania.

Aż kiedy profesorowi przegryzły w aucie resor,
To wtedy Piotra Dreptaka wezwał do siebie profesor
I obaj włożyli płaszcze, i poszli się przejść na deptak,
A pan profesor rzecze: - Drogi kolego Dreptak,

Rozumiem że doświadczenia, badania, cacy - cacy,
Ale jak dalej tak pójdzie, to ja was wyleję z pracy!
Rzecz jasna, że ma pan dość duże, ba, szokujące wyniki,
Lecz rób pan to sobie gdzie indziej, ot, idź pan hoduj tuczniki...

- Chwileczkę! - Piotr Dreptak na to, prędziutko teczkę odmyka
I z wnętrza wyjmuje bakcyla wielkiego jak królika:
- Zobacz pan, profesorze, gdy mamy taką gadzinę,
Możemy streptomycynę wyrzucić i penicylinę!

Lekarz przy mikroskopie oczu już niszczyć nie musi,
Bo bierze to bydlę za szyję i je po prostu dusi...
I rzeczywiście udusił Piotr Dreptak tego zarazka,
Więc pan profesor Dreptaka chwalił, całował i głaskał,

Załatwił mu order, mieszkanie, fiata, Nagrodę Nobla,
I wszyscy koledzy się zeszli, żeby ten Dreptak to oblał,
A Dreptak siedzi ponury nad uduszoną zwierzyną
I szloch mu wyrywa się z piersi, a z oczu łzy wielkie mu płyną...

- Dlaczego - pytają koledzy - nie chcesz zabawić się z nami?
- A bo jak dusiłem Kubusia, to on tak łypał oczkami...
Tu biedny Dreptak o ścianę uderzył głową trzy razy...
Oj, można się, można przywiązać i do najgorszej zarazy!

Andrzej Waligórski

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/12/08 19:05 #315515

Andrzej Waligórski


Pielgrzymka


Wzruszył mnie nowy przejaw duchowej kultury: Pielgrzymka policjantów na szczyt Jasnej Góry.

Przynieśli swą chorągiew nader okazałą Na której św. Jerzy leje smoka pałą.

Bili się gromko w piersi, powstał hałas wielki Gdy się w kuloodporne tłukli kamizelki.

Upadli też na klęczki, taka jest w nich wiara, Tu wyleciał pistolet, tam kajdanków para.


Gdzie indziej granat z gazem błysnął jak meteor, Co później cudem nazwał naiwny ksiądz przeor.

W tymże czasie włamywacz przepiłował sztabę Zabito gdzieś staruszka, uduszono babę.

Oszust z ludzką krwawicą nawiał za granicę I zgwałcono ostatnią w tym kraju dziewicę.

Wysnuwam stąd przy dużej myślowej fatydze, Bardzo niesłuszny wniosek, którego się wstydzę.

Że dla mnie gliniarz może nie wierzyć kompletnie, Byle złapał bandziora, nim mi łeb odetnie.

Taka jest moja własna prywatna opinia. Kurcze, ale ja jestem samolubna świnia...

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Zamuruj jedno z przejść, w drugie wstaw drzwi. Jeśli narzeczona zacznie protestować ją również zamuruj. To hobby wymaga poświęceń
skype : marko2323231

wasza poezja 2009/12/08 19:44 #315519

  • themule
  • themule Avatar
  • Gość
  • Gość

marko2323 napisał: I zgwałcono ostatnią w tym kraju dziewicę.


Tak mi sie skojarzylo:

Ostatnia dziewica

Julian Tuwim napisał:


Nad modra fala goniac spojrzeniem
Smutna usiadla dziewica
Piers rozedmana czulem westchnieniem
Chustka pociera swe lica

-Zegnaj mnie, ojciec, zegnaj mnie matka,
Juz nie wytrzymam tej meki.
Prozno trudzilam sie do ostatka
Dzis zgine z wlasnej swej reki.

Tak smutna dole oplakujaca
Juz sie szykuje do skoku
Wtem czyjas reka z boku ja traca,
Cud dzieje sie na jej oku.

Cud jasniejacy w sloncu wspaniale,
Jakim sie w bajkach zachwycasz
oto znienacka pienia sie fale,
Z fal wystaje zlocisty ryzerz.

Czuc ze jest duchem po pierwszym slowie,
Groznie wyglada lecz godnie.
Pancerz ma z przodu, helm ma na glowie,
A nizej, jak zwykle... spodnie

-Dziewica czysta, wiem zes nietknieta
Dla ciebie wyszedlem z glebi,
Pragne ci zerwac bolesci peta,
Tylko mnie mow, co cie gnebi!

Chceszli klejnoty, chceszli palace,
Czy chceszli znizki do kina?
Wszystko ja dam ci, wszystko zaplace,
Powiedz, dziewico jedyna!

Chceszli, by kazdy podziwial cie by,
Chcesz byc krolewna zakleta?
Chcesz zlote miasta, chcesz zlote zeby?
Wszystko Ci dam, bos nietknieta.

Nic mi klejnoty, nic mi palace
-Rzecze dziewica zalosna-
Wszystko zapomne, wszystko niech strace
Czterdziesta mija mnie wiosna!

Wszystko niech strace, wszystko zapomne
-To mowiac szpuszcza oczeta-
Jedno zyczenie mam ja ogromne,
Zebym juz raz byla tknieta!

Rycerz sie wzdrygnal okropnym ruchem
Na to zyczenie kobiety
I rzekl: -Przepraszam wszak jestem duchem,
Nie moge sluzyc, niestety.

Potem ja ujal i rzucil do wody
Fala zakryla jej lica.
Tak oto zginela w kwiecie urody
Ostatnia warszawska dziewica.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

wasza poezja 2009/12/08 21:52 #315553

Adam Szulc napisał: Tak mi sie przypomniało, kiedy przeczytałem tytuł:
wiadomosci.onet.pl/2091057,441,w ... ,item.html

BAKCYL

Raz w jednym instytucie uczeni na wszelkie sposoby
Robili doświadczenia, jak by tu osłabić mikroby,
Na przykład jeden uczony budził bakterię śpiączki,
Szczypiąc tę śpiączkę pęsetką w pośladki, nóżki i rączki.

Drugi uczony czerwonkę podłączał do pompek i dętek,
Aż się robiła blada jak jaki biały krętek,
Krętka natomiast skręcano i rozkręcano biedaczka,
Od czego był bardziej żółty niż najżółciejsza żółtaczka,

Odnośnie zaś do żółtaczki, wprowadzono ją w taką rozpacz,
Że poczerniała zupełnie i była jak czarna ospa,
Podczas gdy ospę - tę czarną - macerowano w wódkach,
Więc była ciągle na kacu, jak białaczka bialutka...

A działał wśród tych uczonych Piotr Dreptak, asystent młody,
Który stosował swe własne, zupełnie odmienne metody,
I zamiast zarazki dręczyć - on karmił swoje zarazki
I ciągle się ich pytał: - Nie zjecie, zarazki, kaszki?

No więc zarazki wciąż rosły, wpierw były jak turkucie,
Potem ogromne jak myszy latały po instytucie,
Na próżno woźny je z miotłą jak oszalały ganiał -
Nie dość, że się z niego śmiały, to mu jeszcze wyżerały śniadania.

Aż kiedy profesorowi przegryzły w aucie resor,
To wtedy Piotra Dreptaka wezwał do siebie profesor
I obaj włożyli płaszcze, i poszli się przejść na deptak,
A pan profesor rzecze: - Drogi kolego Dreptak,

Rozumiem że doświadczenia, badania, cacy - cacy,
Ale jak dalej tak pójdzie, to ja was wyleję z pracy!
Rzecz jasna, że ma pan dość duże, ba, szokujące wyniki,
Lecz rób pan to sobie gdzie indziej, ot, idź pan hoduj tuczniki...

- Chwileczkę! - Piotr Dreptak na to, prędziutko teczkę odmyka
I z wnętrza wyjmuje bakcyla wielkiego jak królika:
- Zobacz pan, profesorze, gdy mamy taką gadzinę,
Możemy streptomycynę wyrzucić i penicylinę!

Lekarz przy mikroskopie oczu już niszczyć nie musi,
Bo bierze to bydlę za szyję i je po prostu dusi...
I rzeczywiście udusił Piotr Dreptak tego zarazka,
Więc pan profesor Dreptaka chwalił, całował i głaskał,

Załatwił mu order, mieszkanie, fiata, Nagrodę Nobla,
I wszyscy koledzy się zeszli, żeby ten Dreptak to oblał,
A Dreptak siedzi ponury nad uduszoną zwierzyną
I szloch mu wyrywa się z piersi, a z oczu łzy wielkie mu płyną...

- Dlaczego - pytają koledzy - nie chcesz zabawić się z nami?
- A bo jak dusiłem Kubusia, to on tak łypał oczkami...
Tu biedny Dreptak o ścianę uderzył głową trzy razy...
Oj, można się, można przywiązać i do najgorszej zarazy!

Andrzej Waligórski


swietne!

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

ROTEL → B&W

wasza poezja 2009/12/11 19:37 #315927

puchar dla niej, kieliszek dla niego
mamusiu, tatusiu, nie bierzcie tego!

to napisal glupek wiejski majo, samozwanczy moderator spoleczny forum hfm.

EDIT: Odpowiedz na zapytanie zentaura: konto ojam jest jedynym aktualnym kontem tego uzytkownika.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Moderatorzy: Maciej StryjeckiredakcjaModerator