Wąska droga leśna (asfaltowa dla ścisłości) to taka na której mieszczą się dwa auta ale ledwo ledwo, poza tym nie gnam tamtędy 70 bo nie ma po co, a poza tym się nie da ze względu na dziury, więc jedzie się kulturalnie 40-45 i zwalnia do zera bo rowerzysta zamiast trzymać się prostego kierunku jazdy nagle kiedy jesteś 10 metrów za nim, postanawia wpierdolić się na środek jezdni, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, pojechać chwilę zygzakiem po czym z wielką łachą i fochami zjechać do prawej krawędzi. Gdyby ktoś odstawił taki numer autem to była by inna rozmowa ale, że jedzie na rowerze to jest świętą krową i nie wolno nawet krzywo spojrzeć. To są właśnie te rowerowe łajzy o których pisałem. I nie mów mi, że gdybyś trafił na kolesia, który nagle wjeżdża Ci pod maskę bo zwyczajnie nie umie jeździć nie miał byś ochoty zwyczajnie mu jebnąć w ten durny łeb. Policja na pewno Ci uwierzy, że to nie twoja wina, że jechałeś jak Pan Bóg przykazał, a rowerzysta przecież nie jest samobójcą, a do tego, że jest debilem z kolei się nie przyzna, dostaniesz punkty, mandat, a koleś odszkodowanie, w końcu został brutalnie potrącony przez chama w samochodzie.
A na ulice gdzie samochody jadą względnie szybko nie wjeżdżam rowerem dla własnego bezpieczeństwa bo nie mam gwarancji, że ta sama rowerowa łajza nie postanowiła właśnie pojeździć sobie samochodem i mimo tego, że będę się trzymał bardzo blisko prawej krawędzi to i tak mnie zgarnie, choćby i z pobocza bo się zagapi na tyłek w sukience, albo na wyświetlacz radia, albo będzie pisał sms-a.
Nie wjeżdżam również z tego powodu, że swoją powolną jazdą (jak na samochodowe standardy) stwarzam zagrożenie dla jadących samochodami bo muszą hamować, wyprzedzać, zmieniać pas i nie unikną sytuacji kiedy zwyczajnie zajadą inne mu drogę, on przyhamuje, za nim ktoś nie zdąży i jebs. A ja pojadę sobie dalej jakby nigdy nic.